wtorek, 22 lipca 2025

"O (albo uniwersalny traktat o tym, dlaczego sprawy mają się tak, a nie inaczej)" - Miki Liukkonen

18:00:00 0 Comments

Czasem zbyt trudno ubrać w słowa to, co wywołuje dana historia, bo nie chodzi o fabułę, styl i emocje, ale o to, w jaki sposób wchodzi do głowy, wpływa na myśli, spojrzenie na świat, a nawet codzienne decyzje, dotyka w najbardziej nieoczywistych sferach życia, trafia w bolesne miejsca, o których istnieniu może sami nie mieliśmy pojęcia. W takich chwilach słowa są niewystarczające, by oddać to, co zrobiła dana historia, to jaki zamęt wywołała. Ale to właśnie wtedy recenzowanie staje się czymś więcej, czymś, co zmusza do znalezienia sposobu, by przekazać całe jej dobro i uczynić czymś trwałym w pamięci.




Tytuł: O (albo uniwersalny traktat o tym, dlaczego sprawy mają się tak, a nie inaczej)

Autor: Miki Liukkonen

Data wydania: 04.06.2025

Wydawnictwo: Insignis

Liczba stron: 942

Moja ocena: 10/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka



7 dni akcji

100 postaci

misternie skonstruowana fabuła

mnóstwo dygresji i wspomnień

anegdoty i opowieści w opowieściach

Epickie, szalone dzieło wymalowane na zdumiewająco rozległym płótnie.

Przedstawia zwykłych ludzi i niezwykłe wydarzenia, nerwice, obsesje i irracjonalne zjawiska, których być może boicie się tak, jak dziecko boi się nocy bez gwiazd.

Opowiada o tym, co już znacie i co czujecie, ale o czym prawdopodobnie nigdy nie czytaliście w powieści.

***

W O przeczytacie o drużynie pływackiej przygotowującej się do olimpiady, o firmie projektującej z artystycznym zacięciem dziecięce zjeżdżalnie i o mężczyźnie, który ucieka przed nerwicą do swojej ogrodowej szopy.

O śledzi losy Romów handlujących końmi, którzy dzięki tunelowi czasoprzestrzennemu wyprzedzają ziemski czas o całe dwie godziny.

O opisuje zagrażające życiu eksperymenty przeprowadzane przez fanów, a właściwie fanatyków Jana Sebastiana Bacha, którzy bez mrugnięcia okiem wyeliminują każdego, kto stanie im na drodze.

W O znajdziemy nieśmiałego, wycofanego chłopca, który komunikuje się ze światem za pomocą karteczek Post-it ®, oraz narkomana bytującego pod łodzią w Hiszpanii; przez dziurę w odwróconym kadłubie podziwia on niebo, o którym my możemy tylko marzyć.

O bierze za rękę osoby z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi i cierpliwe pokazuje im, jak krok po kroku przygotować fricassee z kurczaka.

Lecz przede wszystkim O jest monumentalną opowieścią o tym, czym w naszym świecie jest codzienność i jak w niej żyć.


To właśnie “O (albo uniwersalny traktat o tym, dlaczego sprawy mają się tak, a nie inaczej)” jest historią trudną do zdefiniowania. Nie dostajemy tutaj linearalnej fabuły, a zdarzenia, wspomnienia, myśli i skojarzenia, które w jakiś sposób są ze sobą powiązane. Nie jesteśmy również prowadzeni za rękę w tym wszystkim. Zostajemy wrzuceni na głęboką wodę, gdzie nie panują żadne znane nam zasady, celem staje się odkrycie powiązań i zrozumienie nie tylko bohaterów i ich tożsamości, ale również zwykłej codzienności.


Zamiast jednego bohatera, jest ich wielu, dziesiątki, a nawet setki niekiedy zaledwie zarysowanych, innym razem wnikliwie przedstawionych. Przecinają się w zwykłym codziennym życiu, mijają się na ulicach, czasem tworzą wspólną część historii, jednak ciągle pogrążeni są w świecie pełnym bodźców, choć pustym.


Samo to jak zostało to opisane, wymaga sporego uznania nie tylko dla autora, ale również tłumacza. Choć jest to wymagająca lektura, stanowi ucztę nie tylko dla duszy, ale również dla głowy. Mimo wszystko ta trudność nie przytłacza, z czasem również pokazuje swój cel i to, co ma do przekazania. Miki Liukkonen nie boi się bawić słowem, tak samo jak długich, zawiłych zdań, które czasem poruszają wiele odmiennych wątków, choć ciągle są przy tym spójne. Styl pisania przypomina bardzo mocno melodię — każde słowo, akcent na daną sytuację czy zmiana tempa w obu przypadkach muszą być tak samo przemyślane. 


Największą trudność w tym wszystkim nie stanowi opisanie uczuć towarzyszących w trakcie czytania, a tego co działo się po zamknięciu książki. W tak rozbudowanej fabule wiele rzeczy ma prawo umknąć, fragmenty, nazwiska, czy przemyślenia, jednak ciężko zapomnieć o uczuciu tak przeszywającym od środka. Uczuciu jakby ktoś przekierował wzrok na inne aspekty, a to, co nagle dostrzegło się, nie wygląda ani lepiej, ani gorzej. Wygląda jak coś, co każdy z nas widział już, jednak przykryte maskami, filtrami i fałszem. To wtedy świat staje po prostu prawdziwy, bez ukrywania, ale i trudniejszy do zniesienia, choć bliższy nam. 


Po czymś takim nie da się ukrywać, że nie dostrzega się pewnych aspektów — lęków, które od zawsze nam towarzyszą, samotności, która czeka cicho w kącie czy pustki, która czasem nie pozwala wkroczyć czemuś nowemu, czemuś, czemu uda się ją zastąpić. Autor nie pokazuje, a zmusza czytelnika, by spojrzeć na to co znane, na nowo. Dostrzec to co niewygodne, może nawet początkowo zbyt bolesne zmusza do spotkania sam na sam, to wtedy przychodzi coś, co pozwala zrozumieć, że uciekanie niczego nie rozwiąże, a tym bardziej zatracanie się w rzeczywistości pozornie dobrej.


"Są więc lęki: nasilone tak bardzo, że stają się ciałem, bo chcemy, aby je miały, lecz odwracanie wzroku nie jest dłużej możliwe: świat nabił się do pełna, przekarmił wiedzą, alternatywami i niepewnościami tego szatańskiego informacyjnego tsunami człowiek się boi jak dach z kruchego szkła, który w każdej chwili może zwalić mu się na łeb, ale nie zostało już nic innego, jak tylko gapić się na niego z zadartą głową i czekać…"

Dla mnie “O (albo uniwersalny traktat o tym, dlaczego sprawy mają się tak, a nie inaczej)” autorstwa Miki Liukkonen to coś więcej niż książka. To lektura, która nie towarzyszyła mi w codzienności, a prowadziła przez nią na nowo. Wielokrotnie niechętnie i brutalnie, jednak zawsze w kierunku czegoś, czasem głośnego, innym razem nagłego, ale bywały również dni, gdy podążałam za nią w kierunku ciszy. Ciszy, w której wybrzmiewały rzeczy wcześniej pragnące zagłuszenia. Myśli, które czekały na przestrzeń i emocji, które nie miały prawa głosu.


poniedziałek, 21 lipca 2025

"Strażniczka feniksa" - S. A. MacLean

18:30:00 0 Comments

W ostatnim czasie coraz częściej łapię się na tym, jak trudno jest mi określić swój gust czytelniczy. Do jeszcze niedawna sądziłam, że do szczęścia wystarczy mi dobry romans albo powieść obyczajowa, jednak okazało się, że to nie do końca to, czego szukam. Bliżej mi do historii, które wymykają się ramom gatunkowym, łączą emocje, z tym co nieoczywiste, mroczne, ale i fantastyczne. Styl literatury pięknej, z dynamiką thrillera, napięciem kryminału, a nawet magią fantasy, czy światem science fiction. I choć “Strażniczka feniksa” nie wpisuje się w to, ma w sobie coś kojącego. Zamiast zaskakiwać formą, otula treścią – dając spokój, ciepło i potrzebę zatrzymania się na chwilę.




Tytuł: Strażniczka feniksa


Autor: S. A. MacLean


Data wydania: 07.05.2025


Wydawnictwo: StoryLight


Liczba stron: 480


Moja ocena: 7/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Co może się zdarzyć w zoo pełnym mitycznych stworzeń? 


WITAJCIE W ZOO SAN TAMCULO, DOMU MAGICZNYCH ZWIERZĄT! 


Aila przez całe życie marzyła o ratowaniu feniksów.  Zarywała noce, aby ukończyć studia na znanym z zaciekłej konkurencji wydziale ochrony środowiska. Nie było łatwo: zaliczyła kilka nieudanych romansów i musiała się mierzyć z lękiem społecznym, a także ze swoją rywalką: nieznośnie piękną irytująco błyskotliwą Lucianą.  Jakimś cudem jej się udało. Dostała wymarzoną pracę opiekunki feniksów w znanym na całym świecie zoo w San Tamculo. Ma tu do wypełnienia poważną misję: musi ocalić od wyginięcia zagrożony gatunek feniksa silimalskiego. 

Wymaga to jedynie poradzenia sobie z trzema fundamentalnymi problemami: 

1. Aila nie potrafi zachowywać się racjonalnie w obecności Connora, czarującego opiekuna smoków.

2. Jej plany reaktywacji programu rozmnażania feniksów torpeduje atak kłusowników na sąsiednie zoo.

3. Najlepiej by było, gdyby sprzymierzyła się z lokalną gwiazdą, uwielbianą przez wszystkich opiekunką gryfów, prowadzącą pokazy w najpopularnieszej sekcji zoo…

…tak, chodzi oczywiście o Lucianę. 



Historia Aili to jedna z tych, które czyta się powoli, jednak z ogromną lekkością i zaangażowaniem. Akcja historii jest wyjątkowo powolna, co można uznać za minus, jednak w otoczeniu, które skupia się na innych aspektach powieści, jest to ciekawy zabieg, zamiast budowania napięcia, skupiamy się na tym co prozaiczne, emocjach, bohaterce i odkrywaniu świata przedstawionego.



Właśnie to pozwala lepiej poznać Ailę, która od samego początku wyróżnia się jasno wyznaczonym celem. Skupiona na marzeniach i dążeniu do nich, zatraca się w realizacji ich, często ignorując ludzi i wydarzenia dookoła. To sprawiło, że w jakiś sposób mogłam utożsamić się z nią, spojrzeć na to z boku i dać sobie szansę na doznanie tego nie tylko w aspekcie osoby, której zachowanie było podobne, ale również w formie obserwatora. Poza tym Ailia konsekwentnie trwa przy swoim, nie próbuje przypodobać się otoczeniu, nie udaje kogoś, kim nie jest.



Warto też wspomnieć o świecie przedstawionym, wykreowanym z niezwykłą dbałością o detale i atmosferę oraz również to, jak autorka stara się oddać klimat miejsc przepełnionych magią. Smoki, feniksy, gryfy, jednorożce czy krakeny zostały opisane w sposób bardzo namacalny, co tylko dodaje wyjątkowości historii. Co też ważne, nie stanowią one jedynie tła dla wydarzeń, a są wręcz ich bohaterami, dzięki temu trudno traktować je jedynie jako element fantastyki. Każde z tych stworzeń ma swój charakter, emocje i świadomość, a ich obecność niesie za sobą znaczenie.



W tym wszystkim pojawia się temat ochrony przyrody i zagrożonych gatunków. Nie jest on ani nachalny, ani moralizujący a tym bardziej nienarzucający przesłanie jednak stanowi dobre uzupełnienie historii i nadanie jej głębi.



Podsumowując, uważam “Strażniczka feniksa” autorstwa S.A.Maclean za dobrą, cozy fantastykę, pełną ciepła i magi, nie potrzebującą zwrotów akcji, by przyciągnąć uwagę. Zachwyca prostotą, lekkością narracji i spokojnym tempem, które nie każdemu przypadnie do gustu. Jednak dla mnie stanowiło idealną okazję, by zwolnić i skupić się na tu i teraz.  I choć nie była to książka, której szukałam, okazała się dokładnie tą, której potrzebowałam.