Insta


sobota, 17 grudnia 2022

"The office" Andy Greene

13:03:00 0 Comments


Tytuł: The office. Opowieść o kultowym serialu. 

Autor: Andy Greene

Tłumacz: Filip Filipowski 

Wydawnictwo:  Zysk i s-ka

Data wydania: 15.11.2022

Liczba stron: 520

Moja ocena: 8/10




Myślę, że niewiele jest osób, które w jakiś sposób nie spotkały się z "the office". Jeśli nie oglądaliście serialu (który ze swojej strony serdecznie polecam - zwłaszcza na te ponure zimowe dni!) to na pewno trafiliście na memy "No! God! Please no!" czy "Stay f***ing calm!". Książka Andy'ego Greene odkrywa przed nami kulisy powstawania tej produkcji, pokazuje w jaki sposób narodził się pomysł adaptacji wersji brytyjskiej "Biura" do realiów amerykańskiej rzeczywistości, jak przebiegały castingi i pierwsze dni nagrań. Pokazuje, że mimo iż istniał pierwowzór Dunder Mifflin to początki wcale nie były łatwe, a historia która później stała się fenomenem i weszła do kanonu popkultury wcale nie przyjęła się z ciepłym odbiorem, a raczej z krytyką. 


Książka ma formę wywiadów z aktorami, producentami i ekipą reżyserską. O tworzeniu serialu opowiadają scenarzyści, kostiumografowie i montażyści. Z każdą kolejną stroną poznajemy coraz więcej zakulisowych ciekawostek, trudności w realizacji, zwątpienia i radości kiedy karta zaczęła się odwracać na korzyść. Ksiązka jest dobra zarówno dla tych, którzy nie oglądali wersji serialowej jak i dla zagorzałych fanów, którzy z zapartym tchem śledzili każdy kolejny odcinek. Kto by przypuszczał, że Rainn Wilson, który ostatecznie otrzymał rolę Dwighta, był przesłuchiwany także do roli Michaela. Kto by pomyślał, że do ról brani pod uwagę byli Dan Akroyd i Owen Wilson. A czy wiedzieliście, że John Krasinski kiedy dowiedział się o tym, że zagra Jima najpierw zapytał czy Jenna Fischer (Pam) dostała rolę? Oboje od początku twierdzili, że była między nimi chemia na ekranie. Jeśli chodzi o sekrety montażu - jeśli wydaje się wam, że z racji stosunkowo krótkich odcinków (ok. 30 min.) serial powstawał szybko, musicie zweryfikować ten pogląd. Jak się bowiem okazuje, były dni filmowe, w których aktorzy nawet nie mieli pojęcia, że są nagrywani. Dopiero jedno zdanie ujawniało, że kamera cały czas chodzi. I pewnie właśnie na tym opierała i nadal opiera się popularność "Biura." W czasach kiedy powstawało większość seriali opierała się o historię młodych, pięknych, pełnych energii i seksapilu bohaterów, którzy podbijali świat. "The office" było nudną rzeczywistością pracowników firmy sprzedającej papier. To nie mogło się udać prawda?


Z jednej strony książka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Tak jak wspomniałam, są to wypowiedzi obsady i ekipy filmowej. Nic nadzwyczajnego, a jednak sposób w jaki te wypowiedzi są zebrane w poszczególne rozdziały, zestawienie ich ze sobą i  charakterystyczny humor i sposób mówienia, mówiąc kolokwialnie "robi całą robotę." Opowieść jaką stworzył Andy Green niesamowicie wciąga i ani trochę nie nuży. Skupia się na poszczególnych odcinkach, a później sezonach, dzięki czemu zachowuje tempo i dobrą narrację, nie nużąc niepotrzebnymi szczegółami i utrzymując ciekawość czytelnika. Jedynym minusem jest moim zdaniem mała ilość zdjęć zakulisowych - jest ich zaledwie kilka, czego żałuję, bo jak pokazuje treść książki większość zabawy działa się w kuluarach. 


niedziela, 11 grudnia 2022

Jerzy Lach "Krótka historia jednego awansu."

10:56:00 0 Comments


tytuł: Krótka historia jednego awansu


Autor: Jerzy Lach


Wydawnictwo: Novae Res


Data wydania: 6 października 2022 


Liczba stron:  152


moja ocena: 7/10




Maksymilian Mocny, prowincjonalny i nieznany nikomu reżyser teatralny bez dyplomu uwielbia to co robi. Kocha kontakt ze sztuką, możliwości jakie daje mu praca ze słowem i z młodymi, utalentowanymi ludźmi. Na przeglądach artystycznych wielokrotnie zdobywał nagrody, jednak nie przełożyły się one na uznanie w świecie artystycznym. Toteż kiedy otrzymuje propozycję objęcia stanowiska w Warszawie zaczyna poważnie rozważać przeprowadzkę. Nie podejmuje decyzji pochopnie, zastanawiając się nad plusami i minusami tak radykalnej zmiany życia, ale ostatecznie wołanie wielkiego miasta okazuje się głośniejsze niż  przywiązanie do dotychczasowego trybu funkcjonowania. Maks z żoną pakują torby i sprowadzają się do stolicy. Niestety dość szybko okazuje się, że znajomy, który proponował bohaterowi pracę właśnie sam ją stracił, a co za tym idzie Maks stracił możliwość objęcia stanowiska. Zdesperowany mężczyzna chwyta się każdej okazji do zarobienia pieniędzy, aż do momentu kiedy napotyka ogłoszenie o konkursie na dyrektora departamentu kultury w urzędzie marszałkowskim. Wspaniała okazja, prawda? I absolutnie nie ma nic podejrzanego w tym, że właściwie od początku pełnienia funkcji na Maksa spadają awanse, wyjazdy służbowe, różnego rodzaju benefity.....


"Krótka historia jednego awansu" rzeczywiście jest krótka i to jest z jednej strony plus, z drugiej minus. Nie jestem zwolenniczką książek, które liczą 400-500 stron, a w połowie czytelnik ma wrażenie, że akcja kręci się w kółko opisywana innymi słowami, ale po przeczytaniu tej pozycji czułam jednak lekki niedosyt. Moim zdaniem, środkową część, w której przełożeni Maksa zaczynają naginać go do swojej woli, przy wykorzystaniu różnego rodzaju środków można było nieco wydłużyć. Szybkie tempo akcji wydawało się odrobinę niewiarygodne i o ile rozumiem, że bohater mógł być oszołomiony własnym sukcesem, ale większość osób szybko stałaby się podejrzliwa jeśli w ciągu tygodnia w pracy otrzymałaby podwyżkę, samochód, komórkę i wiele, wiele innych przywilejów. Lepsze byłoby w tym wypadku zastosowanie techniki "gotowania żaby" (tutaj: Maksa) - stopniowego podkręcania temperatury tak aby nie stała się  ona podejrzliwa. Tak jak jednak wspomniałam, widać że autor miał pomysł na swoją pierwszą książkę, akcja jest przemyślana i dobrze prowadzona do celu, bez zbędnych zwrotów akcji. Każdy z bohaterów ma jasno przypisane sobie miejsce i nikt nie pojawia się przypadkiem. Mamy zatem zagubionego Maksa, jego zaniepokojoną żonę, starego mądrego profesora, przyjaciela mecenasa i chciwego i zakłamanego marszałka. Żadna z postaci nie jest przerysowana, śmieszna czy karykaturalna i każda służy innemu celowi i wywołaniu o czytelnika innej refleksji. Ostatecznie jednak pytanie jakie stawia autor w swojej pozycji sprowadza się do jednego prostego zdania: Czym jest dla ciebie sukces? Czy w twoim rozumieniu to wielki gabinet na ostatnim piętrze biurowca, premie, awanse? Czy może raczej posiadanie rodziny, która jest dla ciebie wsparciem? Czy liczą się znajomości i zera na koncie czy ważniejszy jest szacunek do siebie, bycie autentycznym i życie w zgodzie z własnymi zasadami? 


Żyjemy w szalonych czasach, w których łatwo zgubić siebie. Współczesny świat nierzadko wymusza na nas przywdziewanie masek, dostosowywanie się do okoliczności, udawanie... Do którego momentu jest to zdrowe, a gdzie zaczyna się szkodliwość? Na to każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam, ale "Krótka historia jednego awansu" pomaga nakierować czytelnika na właściwą ścieżkę. 



piątek, 9 grudnia 2022

"Tajemnica pustego kufra. Świąteczne śledztwo" - Mary Kelly

07:00:00 0 Comments

Skarby i kłopoty zazwyczaj idą ze sobą w parze, o czym można się przekonać, sięgając po książkę Mary Kelly "Tajemnica pustego kufra" - "nieszablonowy kryminał pióra nieszablonowej pisarki".


   


 

 

 Autor: Mary Kelly

 

Tytuł: Tajemnica pustego kufra

 

Wydawnictwo: Zysk i S- ka


Data premiery: 15.11. 2022


Autor recenzji: Magdalena Kwapich


Liczba stron: 280


W moim odczuciu: 6/10


 

Tytuł książki Mary Kelly “Tajemnica pustego kufra” skojarzył mi się z klimatycznym kryminałem osadzonym w realiach angielskiej prowincji. Bogata rezydencja otulona śniegiem, wytworne, eleganckie towarzystwo, rodzinna tajemnica i zagadka kryminalna z nią związana - tak myślałam o treści tej książki. Gdy dotarła do mnie i zerknęłam na okładkę, już wiedziałam, że się myliłam. Ujrzałam bowiem widoczek zimowy, ale wcale nie wiejsko-prowincjonalny tylko miastowy, londyński, nastrojowy, przyprószony śniegiem. W ten oto sposób przeniosłam się z angielskiej wsi do samej stolicy - Londynu.
Nie był to jednak Londyn głównych arterii, rozświetlonych ulic, pięknych budowli. W grudniowe dni, bo akcja “Tajemnicy pustego kufra” toczy się od 22 do 24 grudnia, wraz z nadkomisarzem Brettem Nightingale oraz sierżantem Beddoes przemierzaliśmy Islington - raczej biedniejszą dzielnicę tego miasta, jej niebezpieczne zaułki, odwiedzaliśmy podejrzane puby. Nadkomisarz bowiem prowadził śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci księżnej Karuchin. Księżna przed laty uciekła z ogarniętej rewolucją Rosji z obawy przed prześladowaniami. Na stałe zatrzymała się właśnie w Londynie. Tam zamieszkała wraz z dorosłym już wnukiem w ubogim, wynajmowanym mieszkanku. Żyła bardzo skromnie, ale pilnie strzegła drewnianego kufra, którego zawartości nie zdradzała. Teraz kufer ów został splądrowany, a jego cenna zawartość (jak domyślał się nadkomisarz) zniknęła. Policjanci mieli kilku podejrzanych. Na pierwszy plan wysuwał się pogardzany przez księżną wnuk - Iwan Karuchin, nieudacznik, topiący swe smutki w alkoholu. Jest jeszcze jubiler Majendie, z którym to księżna jakiś czas temu się kontaktowała, oferując sprzedaż swojej biżuterii. Podejrzani to także banda z Hampstead, która specjalizuje się w kradzieżach cennych rzeczy. Kto zatem stoi za śmiercią księżnej i kradzieżą skarbu z zabytkowego kufra. Nadkomisarz Nightingale oraz sierżant Beddoes mają nie lada problem do rozwiązania. Oj, nie będzie im łatwo!
Tajemnica pustego kufra” zwróciła moją uwagę dokładnymi opisami, niezwykle dopracowanymi. Otrzymujemy wycyzelowaną opowieść, wręcz pedantyczną, skrupulatną, czy to w opisach Londynu, czy drobiazgowo prowadzonego śledztwa, o którego szczegółach jesteśmy dokładnie informowani, bo powieść odsłania kulisy policyjnej pracy w miejskiej scenerii. Literacko zatem książka została doszlifowana. Ciekawie też został przedstawiony komisarz Nightingale - nie jako super detektyw o nadzwyczajnych mocach, elegancki, dystyngowany, ale zwyczajny człowiek z sąsiedztwa, ze swoimi rodzinnymi problemami. Nie sposób mu jednak odmówić błyskotliwości umysłu i umiejętności kojarzenia faktów. Jeszcze jedna postać przykuła moja uwagę - wnuk księżnej, Iwan. To w gruncie rzeczy biedny człowiek, zagubiony w rzeczywistości, w której nie potrafił się odnaleźć, niewierzący w siebie, miałki, nijaki, budzący współczucie. Świetnie i niezwykle trafnie ta postać została przedstawiona i scharakteryzowana na kartach książki.
Powieść Kelly wyróżnia też wielkomiejskie tło, ale o tym już pisałam. Natomiast fabuła nie należała do tych zaskakujących, nie trzymała w napięciu do ostatniej strony, były momenty przydługie, czasami też gubiłam się w natłoku postaci i wydarzeń. Myślę jednak, że taki sposób budowania fabuły i wolno płynąca narracja będą miały swych zwolenników. W książce brakło mi też świątecznej atmosfery, bo trudno uznać za nią grudniowe, przedwigilijne daty czy też spore opady śniegu. Właściwie takim wyraźnym akcentem były poszukiwania prezentu świątecznego dla żony przez nadkomisarza.“Tajemnica pustego kufra” została bardzo ładnie wydana, klimatyczna okładka przyciąga wzrok, kusi zimową scenerią. Jeśli więc lubicie książki, których akcja toczy niespiesznie, się w zimowej otoczce, to polecam tę książkę Mary Kelly - ,,Nieszablonowy kryminał pióra nieszablonowej pisarki".

sobota, 3 grudnia 2022

"Teraz mogę wszystko" t.2 – Natalia Popławska

20:55:00 0 Comments
Miłość czasami sprawia, że robimy głupie rzeczy. Może zwyczajnie przeraża nas fakt, że perspektywa życia bez danej osoby wydaje się niemożliwa? Może nie potrafimy uwierzyć w szczęście, które nas spotkało i na siłę próbujemy doszukać się drugiego dna byleby znów się nie zawieść? Cóż, gdy kierują nami intensywne i w dodatku niezrozumiałe emocje trudno jest myśleć racjonalnie. Zauważyłam, że dopóki człowiekiem nie kieruje miłość wszystko jest zdecydowanie prostsze. Chyba wynika to z faktu, że w walce o miłość wszystkie chwyty są dozwolone. A doskonałym tego przykładem jest powieść Natalii Popławskiej pt. "Teraz mogę wszystko".




Nr recenzji: 705
Tytuł: "Teraz mogę wszystko"
Autor: Natalia Popławska
Data polskiego wydania: 14 października, 2022
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 308
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 5/10





Upojna noc z Ozym kończy się dla Madelaine gorzką lekcją, po której młoda kobieta wyrzeka się jakichkolwiek pozytywnych uczuć wobec braci Molie. Jednak zachęcona słodkimi słówkami Bastiena postanawia dać mu jeszcze jedną szansę – dla dobra swojego i swojej córki. Tymczasem Ozy uświadamia sobie, że padł ofiarą zaplanowanej przez brata perfidnej manipulacji, w wyniku której stracił ukochaną kobietę. Tym razem zrobi wszystko, by odzyskać ją na dobre, a wychodzące na jaw mroczne tajemnice rodziny Molie nieoczekiwanie mogą w tym pomóc..
Jak smakuje mistrzowsko zaplanowana zemsta? Kto tu naprawdę jest godny współczucia, a kto pogardy? I czy patchworkowa rodzina Molie nauczy się w końcu żyć w zgodzie?

Szczerze powiedziawszy pierwszy tom powieści miałam okazję przeczytać dość dawno i zdecydowanie zapamiętałam go jako coś lepszego.. Może wynika to z faktu, że oryginalni bohaterowie z ciekawym portretem stracili swój urok? Tak czy inaczej, z przyjemnością wróciłam do dalszych nierozwiązanych wydarzeń i intrygującej fabuły! Zwłaszcza, że autorka postanowiła pozostawić w nas niedosyt po zakończeniu książki dosłownie w punkcie kulminacyjnym.
Lekki warsztat Natalii Popławskiej zdecydowanie się nie zmienił. Mimo że złożona oraz emocjonująca akcja w zatrważającym tempie prze do przodu, całość czyta się z łatwością. Nadal ubóstwiam autorkę za wybitne poczucie humoru, które momentami jest niezwykle żenujące, ale w połączeniu z tą "otwartością" o której tyle pisałam w poprzedniej recenzji tworzy to naprawdę niekonwencjonalną całość. Bohaterowie posiadają ciekawe tło psychologiczne, lecz ich magia zdecydowanie zgasła w drugim tomie. Główna bohaterka nie emanowała już taką oryginalnością, a autorka skupiła się raczej na "miłosnym trójkącie" aniżeli przekazywaniu całkiem przystępnych wartości tak jak w pierwszej części. Mimo to, ciekawie było oderwać się od przytłaczającego życia i przeczytać coś typowego na "odmóżdżenie". Gwarantuję również, że zakochacie się w tych urokliwych kontrowersyjnych momentach, które zdecydowanie podsycą waszą ciekawość.

Podsumowując tę dość krótką recenzję, powieść jest naprawdę przystępna i zdecydowanie polecam ją na chwilę relaksu. Szkoda tylko, że Natalia Popławska nie wykorzystała potencjału jaki miał Bastien, ponieważ mógłby być z tego naprawdę ciekawy psychologiczny wątek. Tak czy inaczej, powieść czyta się lekko, przyjemnie i szybko więc jest doskonałą okazją żeby na chwilę oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości. No i zadać sobie pytanie: co by się zrobiło na miejscu głównej bohaterki?

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę dalszych sukcesów, a czytelników tak jak zawsze zapraszam do skomentowania zawartości poniżej :)