Insta


środa, 31 maja 2023

"Love on the Brain. Gdy miłość uderza do głowy" - Ali Hazelwood

00:00:00 0 Comments

Jesteśmy tylko ludźmi. Jesteśmy pełni „dlaczego”, toniemy w „dlaczego”. Od czasu do czasu potrzebujemy trochę „ponieważ”, a jeśli nie jest łatwo dostępne, wymyślamy je.




Tytuł: Love on the Brain.
Gdy miłość uderza do głowy.

Autor: Ali Hazelwood

Data wydania: 17.05.2023

Wydawnictwo: Muza

Liczba stron: 416

Moja ocena: 10/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Gdy życie daje w kość, Bree Konigswasser robi to, co na jej miejscu zrobiłaby Maria Curie. Dlatego gdy pojawia się możliwość przyjęcia posady menadżerki w projekcie neuro-inżynieryjnym, Bree nie waha się długo. Problem pojawia się dopiero w momencie, gdy okaże się, że ma współpracować z Levim Wadem. Jej największym wrogiem i seksownym ciachem. Ich współpraca od początku przebiega burzliwe do czasu pewnych komplikacji, dzięki, którym sytuacja między nimi diametralnie się zmieni, a niedopowiedzenia z przeszłości wyjaśnią się. Co skrywa Levi? Jak zakończy się współpraca przy projekcie?



Prawdziwym złoczyńcą jest miłość: nie stabilny izotop, który nieustannie ulega spontanicznemu rozpadowi jądrowemu. I na zawsze pozostanie bezkarne.


Lipcowa premiera autorki “The love hypothesis” postawiła poprzeczkę bardzo wysoko, mimo wszystko do jej najnowszej książki starałam podejść się dość naturalnie, licząc się z możliwym rozczarowaniem. Jak się jednak okazało “Love on the Brain. Ddy miłość uderza do głowy” jest równie dobrą książką jak jej poprzednia, od samego początku przepadłam w tej historii i na maksa zaangażowałam się w nią. Jest to również kolejna książka, którą dość mocno przeżywałam pozytywnie piszcząć jak i negatywnie gdy miałam łzy w oczach, a zdarzył się nawet moment gdy to, co się wydarzyło, musiałam rozchodzić, bo mimo iż spodziewałam się solidnego zamieszania, to przebiło wszelkie oczekiwania.


Jeśli chodzi o bohaterów Ali Hazelowood tworzy ich idealnie począwszy od tych pierwszoplanowych, przechodząc do drugoplanowych. Każda postać jest inna i do całości historii wkłada swoją cegiełkę. Przez pewne tik toki moją ciekawość wzbudziła postać Leviego “Przyzwyczaisz się” Warda… Osoby, które poznały już tę historię miłosną, zrozumieją, jednak ci, którzy nie znają, mam nadzieję, że to was przekonało. Wracając do jego postaci, jest on golden retrieverem, który ma problem, by porozmawiać, o tym co czuje, boi się odrzucenia. Jednak gdy wybadał grunt, jest bardziej odważną osobą, potrafi zaryzykować wszystko na jedną kartę i kochać za dwie osoby. Bree jest mieszanką wybuchową, roztrzepana i szalona, a na dodatek wszędzie jej pełno. Z uporem lwicy walczy o prawa kobiet i ich równe traktowanie w pracy. Jej postać budzi również pewnego rodzaju podziw, życie jej nie oszczędzało i wiele osób po takich przeżyciach, poddałoby się, ona jednak pnie się do góry i walczy o swoje, mimo tego, iż pewne narządy zamknęła i inni nie mają prawa ingerencji w nie. Jeśli chodzi o postacie drugoplanowe, mój ulubieniec spośród nich okazał się aroganckim dupkiem, który na dodatek nie ma serca i jest chory psychiczne.

Kwestia, która warto zaznaczyć, jest to ograniczenie wiekowe, które znajduje się na okładce książki, a o którym warto wspomnieć. Książka jest 18+ i warto tego przestrzegać, pamiętajcie, by dobierać książki, które są przeznaczone dla waszej grupy wiekowej. Skoro wydawnictwo zaznaczyło to, znaczy, iż jest to ważne.



W końcu głosy są jak twarze: nigdy się ich nie zapomina, zwłaszcza jeśli należą do ważnych osób



Podsumowując, uważam “Love on the Brain. Gdy miłość uderza do głowy” autorstwa Ali Hazelwood za kolejną książkę, która zawładnęła moim sercem i na pewno zostanie ze mną na długi czas. To historia, która nie tylko opowiada o cudownej miłości, ale też problemach, które mogą mieć odzwierciedlenie w realnym świecie, kryjąc się pod różną postacią. Nie pozostało mi nic innego, jak końcowo napisać, iż polecam ją wam, jednak pamiętajcie o ograniczeniu wiekowym.



"Love on the Brain. Gdy miłość uderza do głowy." z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiążka.pl Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni…


wtorek, 30 maja 2023

"Ktoś mnie pokochał" - Julia Quinn

00:00:00 0 Comments

Miłość nie polega na tym, żeby się bać, że wszystko zostanie nam odebrane. Miłość to odnalezienie jedynej osoby, przy której twoje serce stanie się pełne, która uczyni cię kimś lepszym, niż sam przypuszczałeś, że mógłbyś się stać.




Tytuł: Ktoś mnie pokochał

Autor: Julia Quinn

Data wydania: 29.03.2022

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 480

Moja ocena: 10/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Małżeństwo, które nie miało być z miłości. Wybranka, która miała być miła i czas, który miał uciekać.


Nigdy nie planował małżeństwa dlatego też wieść o tym, iż wicehrabia Bridgerton szuka kandydatki na żonę, budzi sporo zainteresowanie wśród panien na wydanie. Jednak, iż małżeństwo to ma być dość specyficzne Anthony, musi sam wybrać kandydatkę, która sprosta paru wymaganiom. Gdy ta zostaje już wybrana i zaczyna walczyć o jej względy, na drodze do poślubienia idealnej wybranki staje jej siostra, która nie chce, by ta wyszła za takiego rozpustnika. Między nimi zaczyna się namiętna walka, która swój finał będzie miała w innych okolicznościach, niż zakładał wicehrabia Bridgerton…



Żyj każdą chwilą tak, jakby miała być twoją ostatnią, a każdym dniem, jakbyś był nieśmiertelny.



Nawet nie wiecie, ile radości sprawia mi, możliwość zachwalania drugiego tomu z serii Bridgertonowie pt. “Ktoś mnie pokochał”. Już w pierwszym tomie postać Anthonego wzbudziła we mnie ogromne zaciekawienie, także byłam ogromnie zadowolona, gdy okazało się, że drugi tom jest właśnie o nim. Sam zamysł tego tomu jest dość prosty, gdyż jest to uwielbiany przeze mnie wątek hate to love, jednak budził one we mnie pewne obawy, czy dobrze odnajdzie się w tym wszystkim oraz, czy przypadkiem nie będzie on zbyt przesadzony. Ostatecznie i ten tom pokochałam, ciężko było mi się od niego oderwać, a gdy doszło już do kulminacyjnego momentu, trzymałam kciuki, aby porywczy charakter głównego bohatera, nie przysłonił mu szansy na prawdziwą miłość.



Skoro już wspomniałam o bohaterach, warto poszerzyć tę kwestię. W pierwszym tomie postać Anthonego była bardzo charyzmatyczna, biła od niego ogromna powaga, ale i ciepło. W tym tomie, gdzie możemy go dużo lepiej poznać, te cechy potwierdziły się, a na dodatek okazało się, że pod skorupą twardziela jest zagubiony w tym co czuje, narzuca na siebie pewne oczekiwania, które czasem są ciężkie w realizacji, a rezygnacja z nich kosztuje go wiele niezadowolenia z siebie i uczucia, zawiedzenia wszystkich. Postacią, która odgrywa równie ważną rolę, jest Kate. Kobieta, przed którą nie da się niczego ukryć, szczęście innych przestawia ponad swoje, a gdy pojawia się tylko światło w tunelu, robi wszystko, by go nie dostrzec. Jest też dość charakterna, lubi się droczyć i wbijać wredne szpileczki zwłaszcza jeśli chodzi o jakiegoś wicehrabiego. Jej relacja z siostrą to coś, co roztopi każde serce, nawet to którego z pozoru się nie da. Jeśli chodzi o postacie drugoplanowe, moją uwagę przykuł Colin, który sprawia wrażenie słodziaka i daje vibe troszkę takie golden retrievera.


Warto również zaznaczyć, że jest to bardzo przewidywalna historia, autorka od samego początku nie ukrywa przed czytelnikami, jakie będzie zakończenie, co może wzbudzić u niektórych rezygnację z tej pozycji. Jednak w kreacji tych postaci nie chodzi o to, że relacja między nimi ma być zaskoczeniem dla czytelnika, a pokazanie, iż na miłość zasługuje każdy, czasem największe przeciwieństwa najbardziej się przyciągają i przede wszystkim, że czasem warto skakać na głęboką wodę.



Nie wolno unikać wyzwań ani uciekać przed miłością wyłącznie ze strachu, że nie dożyje się spełnienia marzeń.



Podsumowując, uważam, że „Ktoś mnie pokochał” autorstwa Julii Quinn to cudowny drugi tom, który dorównuje pierwszemu. Mimo swojej przewidywalność cudownie jest skupić się na tym jak wygląda budowanie relacji między głównymi bohaterami, a nie dociekaniu tego co wydarzy się, miła odmiana i zdecydowanie chętnie sięgałbym po inne tak napisane książki.



Wydawnictwu Zysk i S-ka dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.


poniedziałek, 29 maja 2023

"Heart of the devil" – Wiktoria Wolf

14:52:00 0 Comments
W dzisiejszych czasach, kiedy świat literatury oferuje nam niezliczoną ilość fascynujących i poruszających dzieł, czasem trafiamy na publikacje, które już od pierwszej strony zapowiadają się jako prawdziwe rozczarowanie.  "Heart od the devil" autorstwa Wiktorii Wolf to jeden z takich smutnych przykładów. Wszystkie nadzieje na znalezienie w niej choćby odrobinę wartościowej treści zostały brutalnie rozwiane. Jest to jedna z pozycji, która nie tylko nie spełnia oczekiwań czytelnika, ale wręcz rani jego intelekt i estetyczne zmysły.



Tytuł: Heart of the devil
Autor: Wiktoria Wolf
Data wydania: 17 maja, 2023
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 226
Moja ocena: 1/10
Autor recenzji: Julianna Kucner








W niewielkim miasteczku Benton Harbor każdy zna Daemona Hughesa, chłopaka uznawanego za ucieleśnienie zła, przystojnego i grzesznego niczym sam diabeł. O tym, że jest wyjątkowo niebezpieczny, wie również Jane Wilson, Nastolatka musi znosić towarzystwo tego miejscowego rozrabiaki niemal codziennie, ponieważ jest on najlepszym przyjacielem jej starszego brata.
Gdy wkrótce okaże się, że serce Jane zaczyna bić szybciej dla Deamona, a on odwzajemnia uczucie, w życiu dziewczyny pojawią się poważne kłopoty.. Nielegalne wyścigi samochodowe, lokalny gangster i prześladowca, który doskonale się ukrywa. Co zrobi Jane, żeby wyplątać się z tarapatów? Czy powrót do wcześniejszego, uporządkowanego życia w ogóle jest możliwy?

Zaczęłam nabierać podejrzeń co do powyższej pozycji już po przeczytaniu dedykacji: "Dla mojej nauczycielki języka polskiego pani Ewelinie, która uważała, że mój styl wypowiedzi jest niepoprawny i nie nadaje się do pisania tekstów". Przypuszczam, że słowa pani Eweliny stanowiły pewnego rodzaju motywację dla autorki i byłyby doskonałym przykładem zemsty, gdyby nie fakt, że.. miała rację. 
Już od pierwszych stron da się zauważyć brak staranności w pisaniu. Dialogi były sztuczne i pozbawione naturalności, a opisy zdarzeń chaotyczne i nieczytelne. Długo ubolewałam nad faktem, że wątek wyścigów samochodowych i stalkingu stał się niewykorzystanym potencjałem i został ograniczony do kilkuzdaniowego opisu. Liczyłam na intensywne emocje, wartką akcję i zwroty akcji. Tymczasem jedyne co odczuwałam to pogłębiającą się z każdą stroną irytację.

Główni bohaterowie byli jednowymiarowi i pozbawieni jakiejkolwiek głębi. Motywacje Deamona i Jane były niejasne, a ich działania nie miały sensu. Koncepcja enemies-to-lovers definitywnie się nie sprawdziła przez narzucenie ich relacji błyskawicznego tempa. Nie udało mi się zbudować żadnego emocjonalnego połączenia z postaciami, co sprawiło, że nie obchodziło mnie, co się z nimi działo. Jedyne co na mnie wpłynęło to żenujące teksty głównego bohatera, po których skręcałam się wewnętrznie. Podobnie rozczarowujący był sam wątek główny. Historia była przewidywalna, a jedyne co mogło nadać jej oryginalności, zostało po prostu spłaszczone. Nie było tutaj żadnych zwrotów akcji ani interesujących tematów do zgłębienia. Zamiast tego autorka poczęstowała nas powtarzającymi się schematami i stereotypowymi sytuacjami, które nie wzbudziły mojego zainteresowania.

Podsumowując, ta książka jest beznadziejna pod każdym względem. Od słabej jakości pisania i nijakich postaci, po przewidywalną i nudną fabułę, wszystko w niej przyczyniało się do ogólnego rozczarowania. Niezwykle trudno było znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia czy moment, który mógłby mnie zainteresować lub wciągnąć do historii. Sugeruję szukać innych, znacznie lepszych pozycji literackich.

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę sukcesów, a czytelników, tak jak zawsze, proszę o podzielenie się opinią w komentarzu poniżej :)


piątek, 26 maja 2023

"Mój książę" - Julia Quinn

00:00:00 0 Comments

Teraz nawet nie ma porównania z jutrem. A jutro nie będzie w stanie konkurować z pojutrzem . Choć w tym momencie nic mi już do szczęścia nie brakuje, jutro będzie jeszcze lepiej.




Tytuł: Mój książę

Autor: Julia Quinn

Data wydania: 08.01.2021

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 480

Moja ocena: 10/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Układ, który miał być chwilowy. Uczucia, które nie miały prawa się zrodzić i miłość, która nie miała przyszłości.



Marzeniem Daphne Bridgerton jest poznanie miłości swojego życia i założenie z nią rodziny, jednak mimo swojej inteligencji i pięknej urody, nie widać wokół niej roju zalotników. Gdy na jej drodze pojawia się książę Hastings, powstaje plan działania dzięki, któremu obie strony zyskają, on pozbędzie się wokół siebie otoczki panien na wydanie, a ona zyska przy tym adoratorów, którzy chętnie poślubią kobietę, o którą zabiegał książę. Wszystko pójdzie zgodnie z planem, o ile nikt nie dowie się o przekręcie i nie zakochają się w sobie, choć nawet jeśli do tego dojdzie na drodze do ich ślubu, stoi jeszcze jedna przeszkoda, o której Daphe Bridgerton nie wie… 



Świat wydawał się inny, kiedy się leżało. Ciemniejszy, bardziej niebezpieczny… 



W ciągu ostatnich paru miesięcy wiele osób próbowało namówić mnie do serii Bridgertonowie, za każdym razem kończyło się to porażką dla nich. Jednak ostatnio dużo mniej czerpię przyjemności z czytania, co sprawiło, iż sięgam po książki, które odbiegają od większości czytanych przeze mnie, czymś takim jest  np.  pierwszy tom wspomnianej serii pt. “Mój książę”.  Nie będę ukrywać z początku, podchodziłam do niego dość negatywnie, choć czułam dziwną ekscytację na myśl o nim. Jednak już po paru stronach, wiedziałam, że całkowicie przepadłam w tym tomie jak i skończę tak czytając kolejne. Wplecenie typowego wątku fake dating na przełom XVIII i XIX wieku to dość ciekawa koncepcja i tutaj należą się ogromne brawa dla autorki za stworzenie czegoś innego, a zarazem tak pięknego.



Wyjątkowo zacznijmy od postaci drugoplanowych, których jest bardzoo dużo i już w samym rodzeństwie Daphne pogubiłam się, mimo wszystko każda z tych postaci zaciekawiła mnie na swój sposób i ogromnie cieszę się, że wiele z nich będę mogła poznać w kolejnych tomach, mimo wszystko wśród nich najbardziej polubiłam Anthonego, który jest bardzo charyzmatyczny i mimo tego, iż bije od niego powaga, jest też również bardzo ciepłą postacią. Przejdźmy do naszych głównych bohaterów Daphne i Simon, są równie dobrze wykreowani i ciekawi. Ich historia jest na tyle wciągająca, że ani przez chwilę nie czułam znudzenia. Sama Daphne momentami wywoływała irytację, mam wrażenie, że potrzebowała się kogoś złapać i ślepo za nim podążać, co w teorii może świadczyć o jej ogromnym zaufaniu do drugiego człowieka, a w praktyce o naiwności. Wie jaką rolę pełni w tym wszystkim i rozumie narzucone zasady, jednak w chwili gdy kocha, robi to całą sobą, potrafiąc  złamać te zasady. Jeśli chodzi natomiast o Simona, przez większość książki miałam go za dupka, ciężko było mi się przekonać do jego charakteru i tego czym kierował się, proponując dany układ. Dopiero gdzieś pod koniec, udało mi się go polubić. Wszystkie postacie, te pierwszoplanowe jak i drugoplanowe są cudownie wykreowane, stanowią różne charaktery, przez co całość jest barwna. Sama otoczka, wokół wszystkiego, nie sądziłam, że to napiszę, ale nie wyobrażam sobie, abym mogła dalej nie znać tej historii.



Jeśli chodzi o sam wątek fake dating i to jak on został rozegrany, zdecydowanie nie mam o co się przyczepić. Od początku do końca jest perfekcyjny i śmiało mogę powiedzieć, że z książek, które przeczytałam właśnie z takowym wątkiem jest to jedna z lepszych jak nie najlepszych. 



Zawsze były szepty. A szepty, jeśli pozostawi się je bez kontroli, mogą szybko przerodzić się w ryki.



Podsumowując, uważam “Mój książę” autorstwa Julia Quinn za cudowną historię miłosną osadzoną na przełomie XVIII i XIX wieku, która została połączona z elementem współczesności, jakim jest wyżej wspomniany wątek. Jeśli tak jak ja, nie mieliście okazji zapoznać się jeszcze z tą serią, koniecznie to zmieńcie, a zdecydowanie nie pożałujecie!


Wydawnictwu Zysk i S-ka dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.


czwartek, 25 maja 2023

"Letnia propozycja" - Vi Keeland

00:00:00 0 Comments

Cokolwiek myślisz, że jest takie skomplikowane, nie jest. Nie czekaj, aż będziesz miał siedemdziesiąt lat i zachoruje, aby zrozumieć, że życie jest całkiem proste. Bądź z ludźmi, których kochasz, a twoje życie będzie pełne, kiedykolwiek nadejdzie ten czas.




Tytuł: Letnia propozycja


Autor: Vi Keeland


Data wydania: 31.05.2023


Wydawnictwo: Niegrzeczne książki


Liczba stron: 368


Moja ocena: 5/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Związek, który od początku miał termin ważności. Uczucia, które nigdy nie miały stracić na sile i mężczyzna, który miał się nigdy nie pojawić…



Otwarty związek wiele nerwów kosztował Georgię, jednak czas sprawia, że zmieniamy podejście do niektórych kwestii, a skoro jej chłopak bawi się na innym kontynencie, to idealny moment, by wybrać się na randkę w ciemno z nijakim Adamem. Co jednak gdy zamiast niego pojawi się ktoś innych, ktoś, kto od samego początku namiesza jej w głowie? Oboje wiedzą, że ich związek nie ma przyszłości dlatego, że a) ona jest w otwartym związku, a to jest eksperyment b) on wyjeżdża, gdy tylko zakończy sezon c) uczucia, nie mają prawa się pojawić. Co jednak jeśli, okaże się, że eksperyment przyniósł nieoczekiwane konsekwencje, a Adam ma tak naprawdę na imię Max?



Jeśli nie żyjesz tak, jak chcesz, i tak umierasz.


Ponad rok temu po raz pierwszy sięgnęłam po książkę autorstwa Vi Keeland, w której przepadłam i którą pokochałam całym sercem. Przez ten rok starałam poznać się ją, najbardziej jak mogłam i choć nie udało mi się przeczytać wielu jej książek, miałam wrażenia, że cała jej twórczość po prostu do mnie przemawia, ciężko było mi znaleźć coś, do czego mogłam się przyczepić. Jednak nic co piękne nie trwa wiecznie, bańka pękła i trafiłam na pierwsze rozczarowanie spod pióra autorki.


Letni romans, coś, co miało mieć w sobie to “coś”, ale zarazem być spicy. Do tego bardzo ciekawy bohater, który od pierwszej chwili skradnie moje serce. Dokładnie na to liczyłam, a zamiast tego dostałam dalej poprawną książkę jednak zupełnie na innym poziomie niż poprzednie. Na znacznie niższym poziomie…

Jeśli chodzi o bohaterów, zawsze ich wychwalałam, bo byli ciekaw i barwni, tutaj mam wrażenie, że są oni nijacy. Stanowią dla siebie odbicia lustrzane, bo choć z początku mogą się oni czymś wyróżniać, tak po chwili przejmują sposób bycia drugiej osoby, przez co tak naprawdę ciężko określić mi ich, może wpływać na to również to, iż po prostu boli mnie fakt, że muszę napisać o nich coś negatywnego. Georgia jest bardzo ambitną kobietą, pracę stawia ponad wszystko, gdy pojawiają się problemy, oddaje się w wir pracy, zapominając o nich. Muszę to napisać, ale jest okropnie głupia, godzą się na otwarty związek z chłopakiem, który będzie na innym kontynencie. Sam fakt takie związku, jest dla mnie okropny jednak jego wyjazd jest jeszcze gorszy. Pamiętacie, jak pisałam o odbiciu lustrzanym? Poznaje Maxa, bardzo ambitnego mężczyznę, gdy pojawiają się problemy, oddaje się w wir pracy, zapominając o nich, ryzykując tym samym zdrowie. Skoro wyjaśniłam Wam, na czym polega to odbicie, mogę już śmiało przejść dalej do tego, jacy są. A są również bardzo spontaniczni, co akurat cenię w ich postaciach, w życiu jak i literaturze irytują mnie osoby/postacie, które nie potrafią, porozmawiać z drugą osobą o tym np. co czują. Nie cierpię, gdy ktoś bez wyjaśnienia postępuje w jakiś sposób, zrywa kontakt lub cokolwiek innego, a tutaj to dzieje się wiele razy. Mimo iż może to nie być jakiś wpływowy aspekt, dobrze o tym wiedzieć.



W życiu każdej dziewczyny jest chłopak, którego nigdy nie zapomni, i lato, od którego wszystko się zaczęło.



Podsumowując, uważam “Letnią propozycję” autorstwa Vi Keeland, za książkę, którą zapamiętam, ale w zupełnie innych sposób niżeli bym chciała. Warto zaznaczyć, że nie jest to dla mnie aż tak zła książka jak mogłaby się wydawać, gdyż jedynym minusem, lecz znaczącym dla całości są dla mnie bohaterowie i relacja między nimi, w której brak jakichkolwiek uczuć. Jeśli nie znacie twórczości autorki, a chcecie ją poznać, warto jednak sięgnąć po coś innego spod jej pióra.
"Letnia propozycja" z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiążka.pl Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni…

środa, 24 maja 2023

"Pan Zły Numer" - Lynn Painter

00:00:00 0 Comments

Kiedy sprawy nie idą zgodnie z planem, możemy albo dąsać się i zachowywać jak powściągliwe dziecko, albo poświęcić trochę czasu na ponowne rozważenie naszych wyborów. Zastanów się nad tym, co zrobiliśmy w przeszłości i jak najlepiej posunąć się naprzód w naszej przyszłości.



Tytuł: Pan Zły Numer


Autor: Lynn Painter


Data wydania: 17.05.2023


Wydawnictwo: Kobiece


Liczba stron: 352


Moja ocena: 9/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Sms, który miał trafić do kogoś innego. Znajomość, która była zakazana i serce, które miało nie zostać złamane…


Ciężko dorównać jest pechowi Olivie Marshall, w ciągu jednego dnia dowiedziała się o zdradzie chłopaka, z którym ten rzekomo miał szykować oświadczyny niespodziankę jak i przyczyniła się do pożaru całej kamienicy, paląc listy miłosne już od byłego chłopaka. A co jeśli dodać do tego przypadkowy sms, za którym kryje się jej dawny wróg? Nienawiść tej dwójki rośnie u nich od dzieciństwa, nikt jednak nie spodziewa się, że zmieni się ona w coś takiego. Choć na chwilę zapanuje spokój, pech nie opuści Olivii…


Ty jesteś żywym tornadem, jesteś tak przepełniona energią chwili obecnej, że czasem wiąże się to ze szkodami ubocznymi.


Nie udało mi się wcześniej poznać twórczości autorki, jednak teraz nie trzeba mnie długo namawiać, bym sięgnęła po jej najnowszą książkę, a dokładniej wystarczyło rzucić, że wszystko dzieje się tutaj przez przypadkowego SMS-a. Brzmi to abstrakcyjnie, ale tak było. Moje przeczucie kazało mi jak najszybciej przeczytać ją, by przekonać się, czy jest to tak ciekawe jak się wydaje. I o zgrozo, to było nawet lepsze. Przez całość bawiłam się cudownie, a zaraz po skończeniu jedyne, o czym marzyłam to zapomnienie całości, by móc poznać ją na nowo i tak samo jak wcześniej przeżywać ją…


Podobała mi się to, jak przeciwni względem siebie są bohaterowie, co zarazem pokazało, iż czasem nawet z tym największym przeciwieństwem nas samych możemy stworzyć piękną i szczerą relację. Olivię można określić jako niezdarę życiową, co sama autorka podkreśla wielokrotnie, lecz zdecydowanie jest to ważna część jej postaci. Jest postacią, od której bije ogromne ciepło, mimo wielu porażek nie poddaje się i do wszystkiego stara się dojść sama, zdecydowanie ciężko przyjmuje pomoc od innych, a czasem wręcz sama potrafi podkładać sobie pod nogi kłody, by zaraz ratować siebie z opresji. Jest dość ekspresyjna i ciężko nad nią nadążyć. Jej przeciwieństwem jest Colin spokojny i opanowany. Ma pełną kontrolę nad swoim życiem, przez co rzadko traci nad nim panowanie, jest też dość mocno zorganizowany. Z początku biła od niego surowość i arogancja, z czasem jednak serio go polubiłam i przepadłam w jego postaci. Przy okazji, czy  autorzy mogą przestać tworzyć, tak wspaniałe postacie, moje serce będzie wdzięczne (😅). 


Jak pisałam we wstępie, rozpoczęcie znajomości od przypadkowego SMS-a od początku skradło moje serce. Jest to dość nietypowy sposób na nawiązanie znajomości i jej dalszego rozwoju, a kryjący się za tym sekret dodawał tego “czegoś” całości. 


To “nic” znaczyło dla mnie o wiele więcej niż niejedno “coś”.


Podsumowując, uważam “Pan Zły Numer” autorstwa Lynn Painter za książkę, po którą warto sięgnąć gdy macie spokojny wieczór. Dostarczy ona nie dość, że wielu uczuć to jeszcze trochę śmiechu, a przy tym macie okazję na zakochanie się od pierwszego słowa w Colinie, czego chcieć więcej? Mam nadzieję, że po tak pozytywnej recenzji, nie muszę pisać, że polecam wam tę historię. Uff, skoro to mamy za sobą to lećcie ją od razu czytać!


"Pan Zły Numer" z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiążka.pl Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni…


poniedziałek, 15 maja 2023

"Pożegnaj się" – Lisa Gardner

22:19:00 0 Comments

Mrok jest nieodłączną częścią ludzkiego życia. Zakorzeniony głęboko w nas, oczekuje tylko silnego bodźca by się ujawnić i przejąć nad nami kontrolę. Łatwo jest go przyjąć i spowodować, że stanie się nieodłącznym elementem naszej egzystencji. Trudniej jednak jest mu się przeciwstawić i z nim walczyć. Gdy długo nie widziało się światła, może zniechęcać nieprzyjemnym rażeniem w oczy. Rolę mroku w życiu człowieka mistrzowsko przedstawiła Lisa Gardner w swojej najnowszej, mrożącej krew w żyłach powieści pt. "Pożegnaj się".







Tytuł: "Pożegnaj się" 
Autor: Lisa Gardner
Data polskiego wydania: 22 marca, 2023
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 10/10







Agentka FBI, Kimberly Quincy, kocha swoją pracę. Jest jednak w piątym miesiącu ciąży i powinna zacząć już myśleć nie tylko o sobie. Pewnego dnia zgłasza się do niej młoda prostytutka, informując o zaginięciu koleżanki. Okoliczności, które przedstawia, są tak przerażające, że aż niewiarygodne. Kimberly, nie zważając na swój stan, daje się wciągnąć w niebezpieczną i wyrafinowaną grę z sadystycznym mordercą zafascynowanym pająkami.


Liczba zaginionych kobiet rośnie, wszystko wskazuje na to, że psychopata konsekwentnie realizuje swój plan, lecz poza garścią domysłów i pokrętnymi zeznaniami dziewczyny Kimberly nie dysponuje żadnym dowodem popełnienia zbrodni, ciał bowiem nie odnaleziono. Nie może więc liczyć na pomoc miejscowej policji. Nie zdaje też sobie sprawy, że stąpa po cienkim lodzie. Zabójca, który urzeczywistnia najgorsze kobiece koszmary, jest naprawdę blisko...



Choć moje serce niezaprzeczalnie należy do detektyw D.D. Warren, ciekawie było poznać zupełnie nową odsłonę w postaci niezależnej oraz upartej pracoholiczki z zamiłowaniem do budyniu. Kimberly od razu zyskała moją sympatię poprzez liczne cięte riposty i sarkastyczne poczucie humoru, które ubóstwiam. Śledztwo z jej perspektywy było naprawdę imponujące i mam wrażenie, że z każdą nową powieścią Lisa Gardner wzbogaca nie tylko swoją wiedzę, ale również czytelnika, poprzez liczne opisy działania służb rozwiązujących zawiłe, kryminalne dochodzenia. Powieści spod jej pióra jak zwykle zresztą, czyta się bardzo lekko, a losy doskonale wykreowanych bohaterów z dopracowaną psychologiczną otoczką jeszcze bardziej potęgują pozytywne wrażenia z historii. Jak zwykle Gardner na pierwszym miejscu stawia kreatywność, bo w życiu nie wpadłabym na tak genialny pomysł ze stworzeniem wciągającego uniwersum, które dosłownie zapiera dech w piersi. Zdaje się, że wszystkie moje funkcje życiowe wraz ze mną śledziły wartką akcję, a z początkiem finału zaabsorbowane były bardziej niż po ekstremalnej przebieżce pod górkę. 

Warto wspomnieć, że "Pożegnaj się" stanowi nie tylko źródło dobrej rozrywki, ale również wartości, które zmuszają do refleksji nad ludzkim, często już przypieczętowanym we wczesnym stadium życia, losem. Doskonale rozumiem przemyślenia Kimberly na temat chłopaka, który wprowadzając element zaskoczenia, zrobił to co uważał za słuszne. Ta prawdziwość ludzkiego życia, obrzydliwego mroku, który może czaić się tuż za rogiem, zrobiła na mnie duże wrażenie. Autorka przeprowadza nas przez masę trudnych i makabrycznych zagadnień, począwszy od przemocy i znęcania się, a kończąc na pedofilii i dziecięcej pornografii.

Podsumowując, Lisa Gardner to królowa. Każde dotychczasowe spotkanie z jej twórczością przyniosło mi emocjonalny roller coaster, satysfakcję i wiele niespodzianek. Za każdym razem jestem pewna, że czeka mnie kolejna wybitna pozycja z wysoko postawioną poprzeczką, która stanowi wspaniałą przygodę. Koniec serii jej cudownych książek prawdopodobnie będzie gorsze niż pozbawienie mnie tlenu.  

Wydawnictwu Albatros dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę kolejnych rewelacyjnych pomysłów na powieści, które są dla mnie wybawieniem, a czytelników zapraszam, tak jak zawsze, do podzielenia się swoją opinią w komentarzu poniżej :)

piątek, 12 maja 2023

"Jestem otchłanią" – Donato Carrisi

18:44:00 0 Comments

Myślę, że każdy człowiek skrywa w sobie jakąś cząstkę, o której już dawno wolałby zapomnieć. Albo przynajmniej ją ukryć i zapomnieć o jej istnieniu. Czasami są to sytuacje, które wywarły na nas duży wpływ albo zmieniły kompletnie nasz światopogląd. Czasami są to wspomnienia, które nas ukształtowały i wyrzeźbiły naszą osobowość. A czasami jest to nasza wewnętrzna siła, która usilnie stara się odpowiedzieć na zadane nam ciosy. Szkoda tylko, że najczęściej bywa destrukcyjna i trudno ją zatrzymać. Gdy przejmie nad nami kontrolę, nie ma już odwrotu. Doskonale ukazał to na przykładzie głównego bohatera Donato Carrisi w swojej powieści pt. "Jestem otchłanią".






Tytuł: "Jestem otchłanią" 
Autor: Donato Carrisi
Data polskiego wydania: 12 kwietnia, 2023
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 352
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 10/10


Sprzątający mężczyzna wie, że właśnie w tym, co ludzie wyrzucają, kryją się ich najgłębsze sekrety. A on umie interpretować wszystkie wyrzucone do kosza przedmioty i potrafi je wykorzystywać do znajdowania swoich ofiar. Żyje zgodnie z utrwalonym rytmem, bo jedynie w ten sposób może pozostać niewidzialny, być cieniem na obrzeżach świata. Tylko w rzadkie, ale jakże pamiętne wieczory pozwala sobie na odstępstwa od swoich nawyków.
Wszystko zmienia się, gdy na widok tonącej dziewczynki nie może się oprzeć impulsowi i ratuje jej życie, a tym samym naraża się na to, że przestanie być niewidzialnym, i na gniew człowieka ukrywającego się za zielonymi drzwiami. A co gorsze, ściąga na siebie uwagę kobiety, która nie spocznie, dopóki nie wypełni swojej misji. I jest coraz bliżej.

Z całą pewnością jednym z najmocniejszych punktów tej powieści jest jej wyjątkowy styl narracji. Carrisi doskonale balansuje między trzymającym w napięciu thrillerem a refleksyjną psychologiczną analizą postaci. Jego zdolność do wprowadzenia czytelnika w głąb umysłów bohaterów jest niezwykle imponująca. Przeplata on momenty akcji z introspekcją, co nadaje powieści głębi i emocjonalnego wymiaru.

Intryga "Jestem otchłanią" jest niezwykle skomplikowana i pełna zwrotów akcji. Autor snuje sieć misternych wątków, które stopniowo układają się w logiczną całość. Czytelnik jest trzymany w nieustannym niepokoju, próbując rozwiązać zagadkę razem z bohaterami. Zaskakujące zwroty akcji i momenty, w których wydaje się, że wszystko jest jasne, tylko po to, aby znowu zaplątać się w kolejne tajemnice, sprawiają, że trudno oderwać się od lektury.

Postacie w "Jestem otchłanią" są dobrze wykreowane i wielowymiarowe. Carrisi zwraca uwagę na psychologiczne niuanse, ukazując ich lęki, zmagania i tajemnice. Czytelnik staje się emocjonalnie związany z bohaterami, odczuwając ich radości i cierpienia. Ciekawym zjawiskiem był fakt, że autor nie posługiwał się imionami. Nie wiedziałam, że posługiwanie się zwrotami typu "Dziewczyna z fioletowym kosmykiem" lub "Sprzątający mężczyzna" może dodać powieści doskonałej aury tajemniczości.

Dodatkowym atutem tej książki jest jej głęboki temat. Carrisi porusza kwestie zła, moralności i kondycji ludzkiej natury. Zmusza czytelnika do zastanowienia się nad granicami dobra i zła oraz nad tym, co nas definiuje jako jednostki. Sytuacja, w której znalazł się główny bohater i jego los skłania do refleksji. Czy faktycznie można nazwać go otchłanią?

Podsumowując, "Jestem otchłanią" to intrygujący thriller psychologiczny, który przykuwa uwagę od pierwszych stron i nie pozwala się oderwać aż do zaskakującego finału. Donato Carrisi udowadnia swoje mistrzostwo w konstruowaniu trzymających w napięciu powieści, jednocześnie poruszając głębsze kwestie. Gorąco polecam tę książkę wszystkim miłośnikom inteligentnych i wciągających thrillerów.

Wydawnictwu Albatros dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorowi życzę dalszych sukcesów, natomiast czytelników zapraszam do skomentowania powyższej zawartości :)