Fantastyka to nie dla mnie… Tak właśnie myślałam, co prawda przeczytałam kilka znanych zagranicznych tytułów i podobały mi się, gdyż od razu wiedziałam czego się spodziewać. Ale żeby fantastyka w polskim wydaniu? I to pisana kobiecą ręką?! A tymczasem zaczytałam się tak bardzo, że przegapiłam mój przystanek autobusowy i pojechałam na pętlę…
Nr. recenzji: 394
Tytuł: „Małe Licho i
lato z diabłem"
Autor: Marta Kisiel
Liczba stron: 255
Data polskiego wydania: 30 września 2020
Wydawnictwo: Wilga
W moim odczuciu: 8,5 /10
Autor recenzji: Kobieta Czytająca
Bożydar Antoni Jakiełłek, świeżo upieczony absolwent
trzeciej klasy szkoły podstawowej, odbiera świadectwo i snuje plany dwóch
miesięcy błogich wakacji. Długie wylegiwanie się w łóżku a później jakże
przyjemna praca nad tworzeniem gry planszowej „Gluty w podziemiach”. Ale Licho
chce przygody! A mama planuje remont generalny, bo w domu mało już miejsca dla
całej gromadki istot nadprzyrodzonych. Nie ma rady, trzeba na ten czas
przenieść się w sam środek lasu, do cioci Ody i zabrać ze sobą Anioła Stróża,
bo jakże mu odmówić. Tylko zamiast najlepszych wakacji z Lichem i Bazylem,
katastrofa goni katastrofę. Najpierw czerwony rower, później Witek – już chyba
nawet jakaś dziewczyna byłaby lepszym kompanem i jeszcze burza, która te
wakacje uczyni niezapomnianymi.
„Małe Licho i lato z diabłem” taki dwuznaczny tytuł i książka przeznaczona dla młodszych czytelników, ale zawarte w niej przesłanie jest niezwykle uniwersalne. Zaletą tej książki jest zdecydowanie, poruszanie ważnych kwestii, nauka płynąca z tekstu, który łatwiej trafi do młodego czytelnika niż gderanie rodziców. Kolejna przygoda Bożka wciąga każdego, kto sięgnie po tę książkę i wcale nie trzeba znać poprzednich tomów. Świat stworzony przez autorkę (ałtorkę jak sama mówi J) jest tajemniczo i magicznie diabelnie ciekawy, bohaterowi oryginalni, ale aż chce się ich spotkać. Proza Marty Kisiel ma tę specyficzną cechę zjednywania sobie czytelników w każdym wieku, przynosi rozrywkę i radość z czytania, pobudza wyobraźnię i pozwala oderwać się, choć na chwile od rzeczywistości za oknem (i wylądowania przy okazji na pętli autobusowej w odległym krańcu miasta).
Czy książka ma gorsze strony? Licho zapewne się
odezwie, że i owszem, bo w centrum przygody miało być, ale spotkanie
przyjaciela w postaci diabelnej kozy, która za nic nie chce beczeć, za to
wspaniałe kakałko robi i naleśniki w dużych ilościach, tak Bazyl rekompensuje
wszelkie wydarzenia za wywrotem.
Specyficzny język, którym autorka pisze Bazylowe
wypowiedzi, może być początkowo trudny do przyswojenia dla oka i ucha, ale
jeśli wiemy, że stworzenie to właśnie tak się komunikuje, ten dziwny zapis
staje się oryginalną cechą tylko Marcie Kisiel przypisaną. I dobrze, bo to znak
rozpoznawczy nie do pomylenia z nikim innym.
„Małe Licho i lato z diabłem” to doskonała lektura by przedłużyć, choć na chwilę wakacje, by przeżyć jeszcze tę jedną przygodę, nim wróci się do murów szkolnych. Bohaterowie zwyczajni, choć niezwykli tak jak każdy z nas, i wzbudzający sympatię od pierwszego spotkania. Język jest, moim zdaniem, atrakcyjny dla młodzieży szkolnej, bo nie traktuje ich jak przedszkolaków, ale wymagających czytelników.
Podsumowując, książka to przyjemna i ciekawa lektura,
po którą dobrze jest sięgnąć właśnie u schyłku lata, mimo że, akcja rozgrywa
się na początku wakacji, ale skutecznie można je przedłużyć, czytając o perypetiach
Bożka i jego niezwykłych kompanów. Warto również wcześniej choćby pobieżnie
zapoznać się, o czym traktuje cała seria, by wiedzieć, czego się spodziewać, bo
siły nieczyste i stworzenia nadprzyrodzone na każdej stronie mają swoje
mieszkanie.
Książkę polecam młodym czytelnikom, ale rodzice też powinni przeczytać, powinni, bo to opowieść o przyjaźni i jej sile, która potrafi pokonać nawet homen. Dorosłego rozbawi i pokrzepi, a w dziecku rozbudzi ciekawość świata i rozwinie skrzydła wyobraźni. Po skończonej lekturze chwytasz za mapę i szuka gdzie te Lichotki, żeby jak najszybciej pojechać na spotkanie przygody, póki jeszcze lato nie zgasło i zapał w sercu.