Insta


czwartek, 8 października 2020

"Małe Licho i lato z diabłem" Marta Kisiel

09:43:00 0 Comments

 Fantastyka to nie dla mnie… Tak właśnie myślałam, co prawda przeczytałam kilka znanych zagranicznych tytułów i podobały mi się, gdyż od razu wiedziałam czego się spodziewać. Ale żeby fantastyka w polskim wydaniu? I to pisana kobiecą ręką?! A tymczasem zaczytałam się tak bardzo, że przegapiłam mój przystanek autobusowy i pojechałam na pętlę…

 

Nr. recenzji: 394


Tytuł: „Małe Licho i lato z diabłem"


Autor: Marta Kisiel


Liczba stron: 255


Data polskiego wydania: 30 września 2020


Wydawnictwo: Wilga


W moim odczuciu: 8,5 /10


Autor recenzji: Kobieta Czytająca

 

 



Bożydar Antoni Jakiełłek, świeżo upieczony absolwent trzeciej klasy szkoły podstawowej, odbiera świadectwo i snuje plany dwóch miesięcy błogich wakacji. Długie wylegiwanie się w łóżku a później jakże przyjemna praca nad tworzeniem gry planszowej „Gluty w podziemiach”. Ale Licho chce przygody! A mama planuje remont generalny, bo w domu mało już miejsca dla całej gromadki istot nadprzyrodzonych. Nie ma rady, trzeba na ten czas przenieść się w sam środek lasu, do cioci Ody i zabrać ze sobą Anioła Stróża, bo jakże mu odmówić. Tylko zamiast najlepszych wakacji z Lichem i Bazylem, katastrofa goni katastrofę. Najpierw czerwony rower, później Witek – już chyba nawet jakaś dziewczyna byłaby lepszym kompanem i jeszcze burza, która te wakacje uczyni niezapomnianymi.

 

„Małe Licho i lato z diabłem” taki dwuznaczny tytuł i książka przeznaczona dla młodszych czytelników, ale zawarte w niej przesłanie jest niezwykle uniwersalne. Zaletą tej książki jest zdecydowanie, poruszanie ważnych kwestii, nauka płynąca z tekstu, który łatwiej trafi do młodego czytelnika niż gderanie rodziców. Kolejna przygoda Bożka wciąga każdego, kto sięgnie po tę książkę i wcale nie trzeba znać poprzednich tomów. Świat stworzony przez autorkę (ałtorkę jak sama mówi J) jest tajemniczo i magicznie diabelnie ciekawy, bohaterowi oryginalni, ale aż chce się ich spotkać. Proza Marty Kisiel ma tę specyficzną cechę zjednywania sobie czytelników w każdym wieku, przynosi rozrywkę i radość z czytania, pobudza wyobraźnię i pozwala oderwać się, choć na chwile od rzeczywistości za oknem (i wylądowania przy okazji na pętli autobusowej w odległym krańcu miasta).


Czy książka ma gorsze strony? Licho zapewne się odezwie, że i owszem, bo w centrum przygody miało być, ale spotkanie przyjaciela w postaci diabelnej kozy, która za nic nie chce beczeć, za to wspaniałe kakałko robi i naleśniki w dużych ilościach, tak Bazyl rekompensuje wszelkie wydarzenia za wywrotem.


Specyficzny język, którym autorka pisze Bazylowe wypowiedzi, może być początkowo trudny do przyswojenia dla oka i ucha, ale jeśli wiemy, że stworzenie to właśnie tak się komunikuje, ten dziwny zapis staje się oryginalną cechą tylko Marcie Kisiel przypisaną. I dobrze, bo to znak rozpoznawczy nie do pomylenia z nikim innym.

 

„Małe Licho i lato z diabłem” to doskonała lektura by przedłużyć, choć na chwilę wakacje, by przeżyć jeszcze tę jedną przygodę, nim wróci się do murów szkolnych. Bohaterowie zwyczajni, choć niezwykli tak jak każdy z nas, i wzbudzający sympatię od pierwszego spotkania. Język jest, moim zdaniem, atrakcyjny dla młodzieży szkolnej, bo nie traktuje ich jak przedszkolaków, ale wymagających czytelników.

 

Podsumowując, książka to przyjemna i ciekawa lektura, po którą dobrze jest sięgnąć właśnie u schyłku lata, mimo że, akcja rozgrywa się na początku wakacji, ale skutecznie można je przedłużyć, czytając o perypetiach Bożka i jego niezwykłych kompanów. Warto również wcześniej choćby pobieżnie zapoznać się, o czym traktuje cała seria, by wiedzieć, czego się spodziewać, bo siły nieczyste i stworzenia nadprzyrodzone na każdej stronie mają swoje mieszkanie.


Książkę polecam młodym czytelnikom, ale rodzice też powinni przeczytać, powinni, bo to opowieść o przyjaźni i jej sile, która potrafi pokonać nawet homen. Dorosłego rozbawi i pokrzepi, a w dziecku rozbudzi ciekawość świata i rozwinie skrzydła wyobraźni. Po skończonej lekturze chwytasz za mapę i szuka gdzie te Lichotki, żeby jak najszybciej pojechać na spotkanie przygody, póki jeszcze lato nie zgasło i zapał w sercu.

 

 Kobieta Czytająca

 

 

 

czwartek, 1 października 2020

„Nowa przyjaciółka" Kristen Gudsnuk

15:36:00 0 Comments


 Nr. recenzji: 393

Tytuł: „Nowa przyjaciółka"

Autor: Kristen Gudsnuk

Tłumacz: Mateusz Repeczko

Liczba stron: 272

Data polskiego wydania: 17 czerwca 2020

Wydawnictwo: Jaguar

W moim odczuciu: 7 /10

Autor recenzji: Daria Pogodzińska



 


Dany jest w nowej szkole, jej dotychczasowi przyjaciele są w innych klasach, albo w całkiem innych szkołach. Dziewczyna czuje się nie swojo, ciężko jej znaleźć przyjaciół i przez to czuje się samotna w szkole. Niespodziewanie trafia w jej ręce zeszyt, który okazuje się być szkicownikiem, po zmarłej cioci. Dany zaczyna w nim rysować, a wszystko to co stworzy w magiczny sposób ożywa, w tym odcięta głowa jej ulubionej postaci z serialu, Książe Neptun. Dziewczyna widząc jaki skutek to przynosi postanawia stworzyć sobie przyjaciółkę. 


Powieść graficzna to nie jest forma, którą czytam na co dzień. Będąc w podstawówce sięgało się po komiksy o Kaczorze Donaldzie, czy inne takie, jednak z czasem zapominałam o tym. Sama okładka, obrazki, kreska i całą ta otoczka wizualna są piękne. Bardzo podoba mi się kreska i dobór kolorów, są one takie dziewczęce. Przez to, że nie jest on ciemny, jedno kolorowy to ze środka komiksu bije taka pozytywna energia. Moje pierwsze wrażenie stało się bardzo dobre, ale komiks to też treść. Treści w takiej formie za dużo nie ma, to wiadomo, a to co jest, z tym już gorzej. Sądzę, że powieści graficzne nie są dla mnie. Szybko się je czyta, ale nie potrafię poznać tak szeroko fabuły czy bohatera. Nie jest to pełny obraz jakiego czytelnik może oczekiwać. Główna bohaterka jest dziewczynką, która zmaga się z problemami gdy jest się nowym w szkole. Okres dojrzewania to czas, gdy młodzi ludzie pragną uwagi, zainteresowania i przyjaciół. Przez wszechoobecne media i seriale, często ma się duże oczekiwania co do nastoletniego życia. Książka łączy ze sobą wątki obyczajowe z elementami fantastycznymi. Szkicownik, który sprawia, że można mieć wszystsko czego się oczekuje. To pokazuje też, że takie rozwiązanie nie zawsze jest dobre i nawet to co wyjdzie spod naszego pióra nie będzie naszym więźniem. 



Ciężko mi ocenić bardziej dokładnie tę książkę, ponieważ nie mam do czynienia z tym często, potraktowałam to bardziej jako eksperyment i sprawdzenie czy takie coś jest dla mnie i teraz mogę stwierdzić, że nie jestem ani bardziej przekonana do komiksów, ani też mnie nie odrzucają, może jeszcze za jakiś czas spróbuje. Tą konkretną powieścią graficzną mogą zainteresować się młode dziewczęta, właśnie takie wchodzące w nastoletni okres, może akurat ktoś przez tę książkę otworzy się na czytanie i komuś sprawi ona niezłą rozrywkę. 

sobota, 26 września 2020

„Początek" Wasilij Machanienko

15:41:00 0 Comments

Numer recenzji: 392

Tytuł: „3 godziny"

Autor: Wasilij Machanienko

Liczba stron: 333

Data polskiego wydania: 12 sierpnia 2020

Wydawnictwo: Insygnis

W moim odczuciu: 7,5 /10

Autor recenzji: Daria Pogodzińska




Główny bohater zostaje poważnie oskarżony i musi odkupić swoje winy, przestępstwo popełnij nieumyślnie, ale to nie zwalnia go z odpowiedzialności. Więzienie to jedna z barliońskich kopalń. Świat ten jest wirtualny, pełen potworów, walk, przygód, tajemnic i innych graczy. Są rzeczy, które nie pojawiają się w realnym świecie. Główny bohater jako Szaman będzie musiał dać sobie radę w sytuacji, gdy wszystkie statystyki ma wyzerowane i odczuwa wszystko to, czego normalni gracze nie odczuwają, ból, bo przecież jest więźniem. Czy uda mu się przetrwać w świecie pełnym wyzwań i rywalizacji z innymi uczestnikami?

"Bestselerowa powieść fantasy nowego gatunku LitRPG" takie zdanie możemy od razu zauważyć z tyłu na okładce, ten napis zaintrygował mnie na tyle, że chciałam dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Książka bardzo mocno nawiązuje do gier. Cała jej akcja toczy się w wirtualnej rzeczywistości, a główny bohater staje się graczem. Nie jestem osobą, która jest zaznajomiona z tym jak działają gry, co się tam robi, więc miałam pewne obawy, że nie zrozumiem tego co jest napisane. Pozytywnie się zaskoczyłam, ponieważ autor bardzo dokładnie i w sposób przystępny pokazuje czytelnikowi na jakich zasadach działa świat. W jaki sposób ludzie przenoszą się do gry, że odbywa się to za pomocą kapsuł. Ile czasu spędzi tam bohater, czym ma się zajmować i jak to wykonywać. Powieść pochłania się bardzo szybko, bo odbiorca chce wiedzieć co będzie dalej, czy bohaterowi uda się wykonać zadania i podnieść level. Autor posługuje się takim językiem i stylem, aby wszystko dokładnie zobrazować.


Cała fabuła jest ciekawa, ale mam jedno ale. Główny bohater radzi sobie ze wszystkim. Nawet jeśli coś zrobił źle to i tak wychodzi na tym zwycięsko. Przy każdej sytuacji potrafi znaleźć szybko dobre rozwiązanie. Ma ogromnego farta, albo los mu sprzyja. Czasem aż nawet za bardzo. Jest to dla niego więzienie, ale nie ma tam tak źle, jak mogłoby się wydawać. Za łatwo udaje mu się zdobyć to co chce.


Podsumowując, "Początek" jest dobrym początkiem serii, już za niedługo zabieram się za kolejną część, ponieważ końcowa akcja wywołała we mnie zaciekawienie i chęć poznania dalszej historii. Nie sądzę, żeby ten gatunek był moim ulubionym, ale raz na jakiś czas fajnie jest przeczytać coś innego. Ciekawa fabuła i świat, styla autora bardzo obrazowy, wiele różnych postaci, ich znaczeń, klas i statusu. Jedyny minus, to ciągłe szczęście głównego bohatera, ale to może się zmieni w dalszych częściach. Książka idealna dla fana gier, ale nie tylko, bo ja z grami mam mało wspólnego, a przy tej książce bawiłam się świetnie.


wtorek, 8 września 2020

"3 godziny"- Börge Hellström, Anders Roslund

10:00:00 0 Comments

Słysząc pochlebne opinie o szwedzkim duecie autorów, postanowiłam sama zapoznać się z ich twórczością. Sięgając po tę książkę, miałam podobne obawy do czytelników, którzy nie znali poprzednich części serii, czy będę w stanie odnaleźć się wśród bohaterów i ich historii, której nie znam. Okazały się niepotrzebne, gdyż bez trudu weszłam w fabułę, Zapraszam do przeczytania tej recenzji, bo wierzę, że skusicie się na lekturę szwedzkiej serii. 

           




Nr. recenzji: 391

Tytuł: „3 godziny"

Autor: Börge Hellström, Anders Roslund

Tłumacz: Wojciech Łygaś

Liczba stron: 416

Data polskiego wydania: 25 marca 2020

Wydawnictwo: Albatros

W moim odczuciu: 8 /10

Autor recenzji: Kobieta Czytająca



 


Spokojny poranek w Sztokholmie, komisarz Ewert Grens oddaje się, jak co tydzień rozmyślaniom nad życiem. Jego spokój burzy nietypowe wezwanie. W kostnicy jednego ze szpitali znajduje się jedno ciało więcej. Po podjęciu kolejnych działań Grens odkrywa, że podobna sytuacja zdarza się też w innym szpitalu. Następnego dnia znów przybywa jedno nadprogramowe ciało. Psy policyjne doprowadzają do makabrycznego znaleziska, kontenera, w którym udusiło się ponad siedemdziesięciu uchodźców z Afryki.

W toku śledztwa trop prowadzi do Pieta Hoffmana, z którym Grens miał się już nigdy więcej nie spotkać. Los jednak chciał inaczej i obaj muszą podjąć się niechcianej współpracy, by odkryć, kto stoi za masowym morderstwem i przerwać ten łańcuch śmierci. Żaden z nich nawet przez chwilę nie myślał, że jedynie trzy godziny będą decydowały o życiu ich i ich bliskich.

 

Książka zaskoczyła mnie rozbudowaną warstwą obyczajową oraz poruszonym problemem społecznym. Prócz tego, że jest to kryminał sensacyjny, to również głos w sprawie przemytu ludzi, uchodźstwa, zorganizowanej przestępczości czerpiącej zyski z ludzkiego nieszczęścia. Przyznaję, że nie znałam ani skali tego procederu, a liczby przytłaczają, ani też nie miałam świadomości, jak bardzo taka siatka przestępcza jest rozbudowana.

Cieszę się, iż autor podjął się opisania tego problemu społecznego i przybliżenia go czytelnikowi. „3 godziny” czyta się niezwykle łatwo, chociaż poruszają nieprzyjemnego tematu. Akcja jest wartka, wciągająca i interesująca. Sympatyzujemy z bohaterami
i przeżywamy dylematy moralne razem z nimi. Język przystępny i żadnych problemów z nadążeniem za fabułą, mimo iż akcja rozgrywa się jednocześnie w dwóch różnych częściach świata.


Spotkałam się z krytyką książki w porównaniu do dwóch poprzednich tytułów z serii. Wielu czytelników narzeka, iż dało się odczuć brak jednego z autorów w powstawaniu książki. Roslund w podziękowaniach wyjaśnia, iż mimo tego, że Hellström nie brał udziału w powstawaniu „3 godzin”, jego nazwisko widnieje na okładce przez wzgląd na długoletnią przyjaźń i współpracę pisarzy. Jako że nie czytałam poprzednich części trudno mi się odnieść do tego zarzutu. Mnie książka się podobała, a rozbudowanie wątku społecznego problemu przemytu ludzi w żaden sposób nie zakłócało fabuły, nie spowalniało akcji i nie przeszkadzało w odbiorze książki. Wręcz przeciwnie, przez to właśnie wydała mi się bardziej oryginalna i interesująca. To prawda, że niektóre wątki były do granic przewidywalne, brak było zaskoczenia, a zwroty akcji następowały niezbyt gwałtownie, ale w moich oczach książka nie straciła przez to w ogólnym wydźwięku.


Po lekturze znalazłam się w gronie wielu osób, które zaczynały przygodę z Grensem 
i Hoffmanem od trzeciej części. Celowo piszę „zaczynały”, gdyż „3 godziny” są na tyle dobre, że chce się przeczytać poprzednie (w opinii wielu jeszcze lepsze) „3 sekundy”
i „3 minuty”.

 

Podsumowując, książkę polecam, bo wieczór spędzony nad nią zaowocował chęcią przeczytania dwóch poprzednich. Bilans zdecydowanie na plus. Łatwość przeniknięcia do świata fabuły bez znajomości poprzednich części, intrygujący sposób rozwikłania zagadki, działanie dwutorowe w różnych częściach świata i wyścig z czasem- elementy, które uczyniły lekturę ciekawą. Polecam wielbicielom prozy duetu Hellström-Roslund, wielbicielom skandynawskiego kryminału i tym, którzy lubią poczytać sensacyjną książkę do poduszki. Przede wszystkim dla tych czytelników, którzy chcą odpocząć od mrocznych i makabrycznych thrillerów.


Kobieta Czytająca

 

 

piątek, 4 września 2020

08:33:00 0 Comments

 

"Czwarta powieść" tom II Agnieszka Janiszewska

Czwarta powieść. Tom II
 
 
 
Nr recenzji390
Tytuł : "Czwarta powieść" tom II
Autor: Agnieszka Janiszewska
Liczba stron: 237
Data polskiego wydania: 2020
Wydawnictwo: Novae Res 
W moim odczuciu: 6/10
Autor recenzji: World-of-idea






Pamiętacie Reginę, bohaterkę pierwszej części "czwartej powieści? Czy pamiętacie jej historię i rozterki? ciekawi jesteście jak dalej potoczyły się jej losy? Już spieszę z odpowiedzią. Po złożonej jej propozycji dokończenia powieści napisanej przez inną autorkę i po wahaniach z tego tytułu nasza bohaterka ostatecznie zdecydowała się wykonać zadaną jej pracę. Przy okazji (uwaga spojler!) odkryła, że zapisana na kartach opowieść dotyczy w rzeczywistości jej własnej rodziny. Na jaw wyszły zaginione do tej pory kawałki rodzinnych puzzli i wszystko złożyło się w jedną całość.  Obraz rodziny jaki Regina miała jako dziecko zdecydowanie został zniszczony, a jej poglądy zweryfikowane. 

Moim zdaniem od czasu pierwszej części bohaterka nieco dorosła. Nadal jest idealistyczna i zagubiona w otaczającym ją świecie, ale jednak więcej rzeczy dostrzega i rozumie. Więcej potrafi ocenić przez pryzmat swoich własnych wartości i doświadczeń, kierując się przy tym własnym kompasem moralnym, a nie tym co narzucili czy czego nauczyli ją inni. Coś w tym jest, że wychowanie dziecka kładzie cień na całe jego dalsze życie. Często przedstawienie tylko jednej strony historii wyrządza mu niepowetowaną szkodę. 

Podobnie jak w pierwszej części, autorka pokazuje jak skomplikowane potrafią być ludzkie relacje i jak wpływają na nie niedomówienia. Podstawą wszelkich związków powinna być szczerość, zaufanie i wiara w drugą osobę. Ostatecznie książka kończy się bowiem optymistycznie. Wszystkie wątki zostają zamknięte, a zwieńczenie historii daje nadzieję na to, że niezależnie od tego jak bardzo zagmatwana byłby sytuacja w której znajdujemy się my czy nasi najbliżsi zawsze możemy na nich liczyć. Zawsze jest szansa na wzajemne wybaczenie sobie. Wystarczy tylko dać ją samemu sobie.  

czwartek, 27 sierpnia 2020

10:39:00 0 Comments

 

"Czwarta powieść" tom I Agnieszka Janiszewska

 
 
 
Nr recenzji: 387
Tytuł : "Czwarta powieść" tom I
Autor: Agnieszka Janiszewska
Liczba stron: 225
Data polskiego wydania: 2020
Wydawnictwo: Novae Res 
W moim odczuciu: 6/10
Autor recenzji: World-of-idea




"Regina, absolwentka polonistyki i bibliotekoznawstwa marzy o pisarskiej sławie. Niedawno skończyła studia i wydała swoją trzecią powieść". Tak zapowiada książkę jej wydawca. Czy może być coś bardziej przyciągającego niż historia pisarki? De facto, mamy tu do czynienia z książką o książce..... Brzmi znajomo? W momencie,  w którym poznajemy Reginę cierpi ona na pewną niemoc twórczą, brak weny. Nie bardzo wie o czym i jak napisać kolejną powieść. Dodatkowo, jej rodzice uważają ją za nieporadną życiowo i zarzucają, że bez nich nie przetrwałaby długo. Regina zaczyna przewartościowywać swoje życie, kiedy pojawia się w jej życiu mężczyzna który składa jej nietypową propozycję. Dziewczyna zapoznaje się z powieścią napisaną przez inna kobietę, a jej zadaniem jest dokończyć tę historię. Początkowo niechętna tej ofercie, w końcu się zgadza. Dziewczyna nie wie jednak, że opowieść z którą się zapoznaje dotyczy bezpośrednio jej rodziny, a przy jej dopracowywaniu wyjdzie na jaw wiele rodzinnych sekretów.  

Przyznam szczerze, że książka nie wciągnęła mnie od razu. Nie bardzo spodobała mi się główna bohaterka, która wydawała mi się postacią nieco płaską, a może nawet bezbarwną. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, ze nadanie jej takiego charakteru miało pokazać jej zagubienie w życiu, rozterki co do tego czy to, co robi ma sens. Trzeba się też mocno skupiać na fragmentach, które dotyczą drzewa genealogicznego dziewczyny, bo pojawia się w nich wiele imion, miejsc, które w późniejszej części stanowią klucz do całej zagadki. Na plus zasługuje ciekawy pomysł, koncepcja historii. Autorka świetnie pokazuje, że wszystko co robimy ma wpływ na innych ludzi, a nitki życia każdego z nas łączą się i przeplatają w nieprzewidywalny sposób.  Każda rodzina ma swoje sekrety, a w życiu nic nie dzieje się przypadkiem. Warto jeszcze podkreślić, że autorka ciekawie rozprawia się z mitem, jaki czytelnicy często mają w głowie myśląc o tym, jak żyje pisarz. Może się bowiem wydawać, że kiedy autor zabiera się do pisania po prostu siada i ... pisze. Stawia kolejne litery, zdania i słowa aż do momentu zakończenia powieści. Wcale tak jednak nie jest. Jak już wspomniałam na początku, pisarze (tu w osobie Reginy) też często nie maja pomysłów na opowiadane historie. Wcale nie żyją w bańce mydlanej, zanurzeni tylko i wyłącznie we własnej wyobraźni. Nikt nie zwalnia ich z obowiązku funkcjonowania w rzeczywistości, dbania o rodzinę, radzenia sobie z problemami... To ludzie jak każdy z nas. I kto wie, czy pisane przez nie historie podobnie jak ta która spotkała Reginę nie jest mocno zakorzeniona w przyziemnym, codziennym życiu, które przecież jest bogatsze niż nam się wydaje.

Czekam na drugi tom, bo jestem ciekawa jak zakończy się historia głównej bohaterki, którą z kolejnymi stronami zaczęłam rozumieć, choć nie powiem, że polubiłam. 

środa, 26 sierpnia 2020

Cyrki bezpłatne

18:22:00 0 Comments

"Cyrki bezpłatne" Pauli Łuczak

Nr recenzji:  386
Tytuł : "Cyrki bezpłatne"
Autor: Pauli Łuczak
Liczba stron: 210
Data polskiego wydania: 2020
Wydawnictwo: Novae Res 
W moim odczuciu: 8/10
Autor recenzji: World-of-idea






Chyba wszyscy znamy powiedzenie "nie mój cyrk, nie moje małpy", którego używa się opisując różnego rodzaju sytuacje życiowe, na które nie mamy wpływu i które nas bezpośrednio nie dotyczą. Oczywiście, każdy z nas posiada także własny cyrk, z własnymi małpami i własnie na ukazaniu fragmentu swojego świata skupia się autorka "Cyrków bezpłatnych". Opisuje elementy rzeczywistości w której funkcjonuje, dotykając przy tym wszystkich aspektów ludzkiej egzystencji - zaczynając od pracy, poprzez życie towarzyskie i uczuciowe, realizację swoich pasji, zdobywanie nowych umiejętności, podróże..... Autorka pokazuje także, że nie należy bezkrytycznie przyjmować wszystkiego co świat nie raz na siłę stara się nam wcisnąć. We wszystkim powinniśmy się kierować własnym kompasem wartości i kształtować nasz świat według swoich zasad. 


Przyznam szczerze, że kiedy zaczęłam lekturę tej pozycji miałam mieszane uczucia. Pierwszy wpis (bo okazuje się, że Pauli zaczynała tworząc bloga i w takim też stylu utrzymana jest książka), wydaje się bowiem być dość chaotyczny, pisany niejako "na kolanie" i nie ułatwia wejścia w świat jaki autorka kreuje. Nie zniechęcajcie się jednak. Kolejne wpisy zdecydowanie bardziej przemawiają do czytelnika. O ile jasne jest, że wielu z was z pewnością nie zgodzi się z wieloma poglądami Pauli i będzie trwało przy swoich (czego nie neguję, bo każdy ma prawo do własnej opinii), o tyle jestem przekonana, że spojrzenie z innej perspektywy przynajmniej skłoni was do refleksji tak jak miało to miejsce w moim wypadku. Plusem tej cienkiej książeczki (w sam raz do torby na wakacyjny wyjazd) jest to, że jak już wyżej wspomniałam porusza wiele tematów. Dzięki temu, każdy z czytelników który zdecyduje się po nią sięgnąć znajdzie coś dla siebie - do niektórych przemówią tematy dotyczące samoakceptacji, do innych - zagadnienia związane z szeroko pojętym zdrowym stylem życia i aktywnością fizyczną. A chaotyczność która przebija na początku z czasem zamienia się w bardziej uporządkowany i liniowy tok myślenia. Krótkie rozdziały i żywa narracja, posługiwanie się korporacyjną nowomową i angielskimi wtrąceniami - niektórych może razić, ale ponieważ pozycja skierowana jest równie do ludzi młodych (a przez to określenie rozumiem około-trzydziestolatków) co do zasady gładko przełkną określenia, których sami używają (używamy!) na co dzień. 


Podsumowując, uważam że jeśli z jednej strony potrzebujecie się oderwać od szalonej rzeczywistości, ale z drugiej tez na chwile zatrzymać oraz przypomnieć sobie co się w życiu liczy i dlaczego nie warto zmuszać się do "zjadania buta" warto sięgnąć po tę pozycję. Co więcej - wcale nie musicie czytać jej po kolei, ale kiedy zajdzie taka potrzeba - wybrać odpowiednią dla siebie tematykę spośród rozdziałów, których spis znajduje się na końcu. Mam tylko jedną uwagę do nieco wrażliwszych i bardziej nerwowych osób - z racji tego, że książkowe wydanie bloga jest pisane bardzo dynamicznie i aż bije od niego energia (która niemal przebija przez okładkę) sięgajcie po nią raczej w spokojniejszych momentach, bo krótkie, pełne wigoru zdania i ilość znaków przestankowych w nerwowych chwilach może niepotrzebnie dodatkowo podnieść ciśnienie.