wtorek, 4 lutego 2025

Neom

18:12:00 0 Comments

 

Tytuł: Neom


Autor: Lavie Tidhar


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Data wydania: 26.11.2024


Liczba stron: 245


Moja ocena: 7/10






Słowem wstępu: zanim zaczniecie czytać książkę, upewnijcie się, że jest to pierwsza pozycja z serii (ta nie jest). 


Niezależnie jednak od tego, że w błogiej nieświadomości rozpoczęłam podróż przez światy z Lavie Tidharem od drugiej części, nie zabrało mi to wcale przyjemności z lektury. I chociaż fantastyka ma to do siebie, że wrzucony w nią czytelnik może z początku czuć się nieco zagubiony, wystarczyło kilkanaście stron, żeby w całości zanurzyć się w świat miasta Neom i okolic. 


Abstrahując od wykreowanego przez autora świata, który swoją drogą mógłby bez problemu wejść do kanonu tego gatunku literatury i który został stworzony z dbałością o każdy niemal detal, większą uwagę zwracają jednak bohaterowie i ich problemy. Mariam, która chwyta się każdej pracy, dla utrzymania, Salem, sierota, który szuka własnego miejsca w świecie i ... robot. Stary, żeby nie powiedzieć przestarzały android z zamierzchłych czasów, który jest na tyle ważny dla treści, że znalazł się na okładce. Mimo że nie jest jasno zarysowany czas akcji, a granice pomiędzy miastami i krajami nie istnieją, problemy ludzkości pozostały tak naprawdę aktualne. Na dowód można parafrazować jeden z cytatów książki : czy ludzkość zmieniła swoją naturę przez ostatnie kilka stuleci?


Otóż nie, nie zmieniła. Smutek, samotność, chęć przetrwania, poszukiwanie swojego miejsca na świecie (który w tej pozycji jest znacznie większy, niż nam się wydawało), przyjaźń, rozstania, żal, nostalgia... Wszystkie te emocje odnajdujemy na kartach Neomu. Co jest również ciekawym zabiegiem, to przedstawienie robotów nie tylko jako metalowych puszek służących ludziom (choć o takim podejściu również się wspomina), ale również jako istot, które w swoim zachowaniu są, czy może raczej mogą być zbliżone do ludzi. Czy robot może kochać? Czy robot może tęsknić? Tak? Nie? Powieść nie daje w tym zakresie jednoznacznej odpowiedzi, ale z pewnością może stanowić zachętę do dyskusji. Stawia również inne ważne pytanie - czy ludzie i roboty o różnej postaci mogą współistnieć, czy odmienność ich funkcjonowania zawsze będzie powodowała konflikty? I tutaj trzeba autorowi przyznać, że niemal idealnie wpasował się swoją historią w temat dynamicznie rozwijającej się sztucznej inteligencji. 


Neom to książka fantasy, ale z punktu widzenia nie można tracić tego, że jest on także, a może przede wszystkim powieścią drogi. Wzbogaca, zastanawia, szokuje, skłania do refleksji, spojrzenia z szerszej perspektywy, nawiązując tym samym do odwiecznego pytania: czy istnieje więcej światów? Czy gdzieś w kosmosie istnieje życie, obce cywilizacje, inne formy biologiczne - a może i mechaniczne?


Pomimo dość nietypowego początku, który okazał się początkiem nie być, książkę czytało się bardzo dobrze, a w razie niezrozumienia niektórych pojęć czy zgrabnie stworzonych neologizmów (szczególnie "urocze" okazało się słowo terrorartyści), pomocą służy zamieszczony na końcu słowniczek. I warto z niego skorzystać, zamiast się zniechęcać, w końcu kiedy na rynku pojawił się Harry Potter, też nie wiedzieliśmy czym jest Quidditch, a czym eliksir wielosokowy, a historia młodego czarodzieja jest już kultowa. 


sobota, 1 lutego 2025

"Po grudniu" - Joana Marcus

12:30:00 0 Comments

Bardzo ciężko zdefiniować na, co składa się książka, która nas zachwyci i stanie się towarzyszem dalszej podróży. Czy są to dopracowane detale, kreacja bohaterów, a może świat przedstawiony? Co tak w ogóle sprawia, że możemy nazwać daną historię wyjątkową? Sama do takich historii zaliczam niewielkie grono książek jak “Małe życie”, “Moja mroczna Vanesso” czy “Witajcie w księgarni Hyunam-dong”. Historie, które przez ostatnie lata kształtowały mnie i moje podejście do wielu spraw, również dzięki nim przestałam bać się nazywać wyjątkowymi dla siebie książkami te będące romansami jak “Po grudniu” - odpowiednia książka w odpowiednim czasie.




Tytuł: Po grudniu


Autor: Joana Marcus


Data wydania: 28.01.2025


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 520


Moja ocena: 11/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Czas to pojęcie względne. Dla jednych płynie bardzo szybko, dla innych wręcz przeciwnie. Dla Jenny Brown ostatni rok ciągnął się w nieskończoność. Kiedy próbujesz ułożyć sobie życie po rozstaniu, czas rządzi się innymi prawami, a rok spędzony z dala od Jacka Rossa okazał się jednym z najtrudniejszych wyzwań. W końcu udało jej się jednak przezwyciężyć kryzys, popracować nad sobą i stać nową Jenną, która ma w życiu nowy cel: skończyć studia. Choćby oznaczało to powrót do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło i z którym wiąże się tak wiele wspomnień. Choćby oznaczało to konieczność zmierzenia się z konsekwencjami wszystkich decyzji, jakie podjęła rok wcześniej. Jenna jest przekonana, że wszystko, co wydarzyło się przed grudniem, to już przeszłość, jednak… co wydarzy się po grudniu?



Dzięki uprzejmości wydawnictwa Zysk i S-ka miałam okazję zapoznać się z nią przedpremierowo i zachwycać się losami bohaterów na długo przed tym jak ujrzała światło dzienne. Każda z wcześniej wspomnianych historii stała się wyjątkowa przez inny aspekt, jednak w tym przypadku po raz pierwszy już po dedykacji, wiedziałam, że losy Jenny i Rossa zostaną ze mną na długo. „Dla każdej Jen, która próbuje zrobić, to co należy, która czasem popełnia błędy, która cały czas się uczy, która wciąż upada, ale zawsze się podnosi.”. To słowa, które sprawiły, że pomimo panującego chaosu w moim życiu, poczułam spokój i chęć walki o to, co ważne.



Kolejny aspekt, przez który zakochałam się to styl pisania autorki. Niezwykle lekki i emocjonalny, dzięki czemu trudno, choć na chwilę odłożyć lekturę na bok. Każde zdanie wydaje się przemyślane i dopasowane pod kreacje bohaterów. Dodatkowo został zachowany balans pomiędzy dynamicznymi scenami dramatu a chwilami spokojniejszymi, w trakcie których liczy się tylko tu i teraz. Sama narracja, sprawia wrażenie jakby słuchało się opowieści znanej osoby, a nie czytało książkę.



Nie można zapomnieć również o bohaterach, którzy w trakcie roku pomiędzy akcją pierwszej a drugiej części, przechodzą pewne zmiany. Jenny z bohaterki niepewnej siebie, swoich decyzji i wyborów staje się postacią, która zaczyna podejmować walkę z własnymi ograniczeniami, zaczyna walczyć o to co jest dla niej ważne, mimo kłębiących się w niej wątpliwości, czy to, co robi, jest słuszne i nie wpłynie negatywnie na innych. Przemiana Rossa to spory krok wstecz. W przeciwieństwie do Jenny, która zyskuje pewność siebie, on zdaje się coraz bardziej tracić kontrolę na wszystkim, uciekając przed tym, co czuje i co powinien zrobić, wraca do starych nawyków. Aby zrozumieć, co czuje i co jest dla niego ważne, musi sięgnąć dna, tylko wtedy zdoła dostrzec światełko w tunelu.



Bohaterowie drugoplanowi odgrywają w tej historii niezwykle istotną rolę, nadając jej głębię i pozwalając lepiej zrozumieć zarówno Jennę, jak i Rossa. Will, jako lojalny i szczery przyjaciel, to postać, która zawsze mówi, co myśli, nawet jeśli prawda bywa niewygodna. Jego relacja z Jenną opiera się na zrozumieniu i wsparciu, co czyni go jednym z najbardziej autentycznych i wartościowych bohaterów tej opowieści. Naya natomiast jest jak promień światła – pełna energii, optymizmu i zdrowego rozsądku. To przyjaciółka, której każdy chciałby mieć u swojego boku, gotowa wesprzeć, ale i sprowadzić na ziemię, kiedy sytuacja tego wymaga. Z kolei Sue to postać, której obecność, choć subtelna, ma ogromne znaczenie – jako ktoś starszy i bardziej doświadczony, wnosi do historii perspektywę dojrzałości i mądrości, pomagając Jennie zrozumieć, że życie nie zawsze układa się według planu, ale to nie znaczy, że nie można znaleźć w nim szczęścia. Każdy z tych bohaterów wnosi coś wyjątkowego, sprawiając, że świat przedstawiony staje się bardziej realny i emocjonalnie angażujący.



Na swoją chwilę zasługują również bohaterowie drugoplanowi, których brak byłby błędem, dlatego niezwykle miłe jest to, że tutaj również pełnią ważną rolę w historii. Will jako lojalny i szczery przyjaciel, zawsze mówi co myśli i nie ukrywa nawet najboleśniejszej prawdy. Rozdarty pomiędzy Rossem a Jenny próbuje podejść do sprawy z rozsądkiem. Promykiem całej historii jest Naya pełna energii, optymizmu, choć zdecydowanie najbardziej trudna do zrozumienia bohaterka, z jednej strony spokojna, z drugiej jest chodzącym chaosem. Ostatnia z cudownej trójki to Sue, bohaterka, która, choć skrywa się w tłumie i unika pełnienia ważnej roli, nie jednokrotnie okazuje się najlepszą osobą do ogarnięcia całej tej bandy. Jest również postacią, która w przyjemny i nieoczywisty sposób zjednuje sobie ludzi.



Podsumowując “Po grudniu” autorstwa Joana Marcus to historia, która swoją wyjątkowość zyskuje dzięki niezwykłej prostocie, zarówno pod względem fabularnym jak i kreacji bohaterów. Autorka udowadnia, że nie zawsze, aby stworzyć coś dobrego, trzeba unikać schematów i starać się stworzyć coś niespotykanego. Czasem to, co dobrze znane, ale napisane w wyjątkowy sposób to klucz do idealnej historii…


sobota, 25 stycznia 2025

Zabójczy święty Mikołaj

19:20:00 0 Comments

 


  Tytuł: Zabójczy święty Mikołaj


  Autor: Mavis Doriel Hay


  Liczba stron: 310  stron


  Wydawnictwo: Zysk i s-ka


  Data wydania: 26.11.2024


  Moja ocena : 6,5/10






Graliście kiedyś w Cluedo? To taka strategiczno-kryminalna planszówka, w której zadaniem uczestników jest odkryć kto zabił właściciela posiadłości, w jakim pomieszczeniu i czym. Jeśli nie graliście - polecam, bo zdecydowanie wciąga, jeśli graliście - łatwo przyjdzie wam zrozumienie w jakim stylu napisany jest "Zabójczy święty Mikołaj."

 

Lata 30. XIX wieku. Urocza angielska posiadłość Flaxmere. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia, na które do rodzinnej posiadłości zjeżdżają członkowie rodu Melburych. 5 rodzeństwa, ich żony/mężowe/partnerzy i dzieci. Do tego siostra protoplasty rodu - dość zrzędliwa i przekonana o własnej nieomylności siostra, kandydat na męża najmłodszej córki, sekretarka i kilku służących. I w środku tego całego zgromadzenia - ZABÓJSTWO. Śledztwo w sprawie prowadzi pułkownik Halstock, nomen omen przyjaciel rodziny. I choć wydaje się że każdy może mieć motyw, poszukiwania przestępcy trwają...


Choć opis książki wskazuje że jest to klasyczny kryminał, chyba nie do końca przekonał mnie sposób w jaki został skonstruowany.  Obwiniam za to moje zamiłowanie do współczesnych książek z tego gatunku, w których pojawiają się nowoczesne techniki dochodzenia, udział specjalistów z różnych dziedzin, a sama zagadka staje się przez to wielowymiarowa. W tej pozycji - z oczywistych powodów - nie było takiej możliwości, choć oddają sprawiedliwość - mowa była o pobieraniu odcisków palców. Co więcej - chyba zabrakło mi spojrzenia narratora z zewnętrznej perspektywy. Książka składa się bowiem z dwóch części i choć nie są one wyodrębnione, łatwo je zauważyć. Pierwsze kilka rozdziałów pisane jest z punktu widzenia członków rodziny i służby i stanowią opis ich spostrzeżeń na wydarzenia, które miały miejsce we Flaxmere. I o ile samo w sobie jest to z początku dość wciągające, z czasem staje nieco monotonne. Brakuje pokazania wydarzeń od środka - rozmów pomiędzy członkami rodziny, snucia domysłów, ukrywania prawdy i prób krycia tych bliskich osób, na które mogłyby paść podejrzenia, a czytelnik zaczyna mieć wrażenie, że czyta opis akt sądowych, albo ogląda wiadomości w telewizji. Być może był to jednak zabieg celowy, bo w ten sposób trudniej domyślić się rozwiązania zagadki. Znajdujemy się bowiem w takiej samej pozycji wiedzy jak bohaterowie. A rozwiązanie wcale nie jest oczywiste, bo autorka rzuca kilka mylnych tropów, które mogą zmylić. 


 A skoro już mowa o bohaterach - to co najbardziej rzuca się w oczy to to, że jest ich dużo. Licząc szybko, i nie uwzględniając w rachunkach dzieci - ok. 20. Z jednej strony daje to wrażenie zamieszania (choć ponownie - mógł to być zabieg celowy), z drugiej - daje dobre pole to zasiania dodatkowego zamętu. I w mojej ocenie, możliwość ta nie została w pełni wykorzystana. Ponieważ skupiamy się w głównej mierze na śledztwie prowadzonym przez pułkownika postacie bohaterów nie zostały wyraźnie zarysowane, więc ciężko wyrobić sobie o nich jednoznaczne zdanie, a tym bardziej - polubić czy znielubić. 


Ostatecznie jednak, "Zabójczy święty Mikołaj" to ciekawa pozycja, która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom kryminałów w stylu Agathy Christie. Ponieważ książka nie jest obszerna dobrze spędzicie przy niej 2-3 wieczory, ale czy zapadnie wam w pamięć? To już każdy musi ocenić samodzielnie, po lekturze :)

 



czwartek, 23 stycznia 2025

"Scars. Blizny zapisane w twoich oczach" - FortunateEm

06:00:00 0 Comments
Życie w dzisiejszych czasach nie należy do najłatwiejszych, szczególnie dla młodych ludzi, którzy dopiero rozwijają jego definicje. To, w którym kierunku się ona rozwinie, zależy od wielu czynników. Może to być świat zewnętrzny, ludzie, którzy starają się im pomóc, a niekiedy kopać pod nimi dołki, to zależy od ich osobowości, temperamentu, od sposobu, w jaki ich wychowano. Tematykę młodych ludzi, którzy próbują odnaleźć się w świecie i wykształcić wartości zgodne z ich przekonaniami, podejmuje FortunateEm w końcowej części trylogii pt. "Scars"




Tytuł: "Scars. Blizny zapisane w twoich oczach"
Autor: FortunateEm
Data wydania: 22 listopada, 2023
Wydawnictwo: BeYA
Liczba stron: 312
Moja ocena: 10/10
Autor recenzji: Julianna Kucner





Vafara i Royce odnaleźli to, na co tak długo i cierpliwie czekali. Ich rodzina powiększyła się o trzy wspaniałe osoby, a wspólne życie biegło powolnym, spokojnym rytmem. Prawda, że nieco zaburzonym przez wyjazd ukochanej córki na uczniowską wymianę do Wielkiej Brytanii. Teraz jednak, po dwóch latach, Ravenna ponownie dołącza do rodziców i braci. Wydaje się, że wszystko wraca na dawne tory…

Niespodziewanie w ich codzienność wkracza tajemniczy chłopak o smutnych szaroniebieskich oczach. Zarówno Vafara, jak i jej córka zauważają w nim coś znajomego. Matka dostrzega przede wszystkim odbicie swoich wewnętrznych demonów, a Raveena widzi ból, który pragnie ukoić.

Gdy skończyłam drugą część trylogii "Scars", pierwsze, o czym pomyślałam to to, że nie uda mi się znaleźć równie chwytającej za serce, uroczej i pouczającej historii o miłości. Nawet jeśli wiedziałam o istnieniu kontynuacji z córką Vafary i Royca w roli głównej, wiedziona stereotypem o kolejnych częściach, które nie dorównują zwykle wersji pierwotnej, nie miałam zbyt wielkich oczekiwań. Jednak gdy poznałam dynamikę między nowymi bohaterami, uświadomiłam sobie, że moje obawy były zupełnie nieuzasadnione..

Evren, chłopiec o smutnych oczach, to bardzo intrygująca postać i rozumiem, dlaczego Ravie (czyli dosłownie żeńska wersja Royca pod względem charakteru) tak bardzo oszalała na jego punkcie. Autorka stworzyła dwójkę oryginalnych postaci z naprawdę romantyczną historią. Jestem w stanie stwierdzić, że sposób, w jaki ze sobą rozmawiali, wspierali się i stopniowo poznawali, może uchodzić za przykład, prawdziwej, pięknej miłości. Rzadko spotykam się teraz z tak emocjonalnym uchwyceniem relacji między dwójką bohaterów w książkach, więc prawdopodobnie stąd mój zachwyt nad pracą FortunateEm. Jeszcze większej przyjemności w śledzeniu losów głównych bohaterów, dostarcza lekki styl pisania autorki i jej konkretność bez długich, zbędnych opisów. Pamiętam, że jeszcze w pierwszej części mieliśmy mnóstwo refleksji nad psychiką Vafie, a teraz autorka postawiła na dynamikę i rozwój akcji z ciekawymi wątkami (jak na przykład tajemniczy nieznajomy, z którym smsuje Ravenna), co zdecydowanie jest zmianą na plus. Spowodowało to, że nie mogłam się oderwać od zagłębiania się jeszcze bardziej w poznawaną przeze mnie emocjonującą historię.

Autorka po raz kolejny mimo poruszania trudnych wątków (zaburzenia odżywiania, depresja, samookaleczanie), podeszła do przedstawienia ich w sposób dojrzały, z profesjonalizmem. Nadal podtrzymuję opinię, iż z serii "Scars" da się wyciągnąć wiele wartości i zdecydowanie to jest największy atut tej serii. Doskonałym tego przykładem jest Vafara, dzięki której można było doznać swego rodzaju ukojenia, przez sposób, w jaki się zmieniła. Z walczącej dziewczyny z niską samooceną stała się dojrzałą kobietą, która jest w stanie teraz pomóc innym (cudownie odzwierciedla to jej rozmowa z Evrenem). Miło było śledzić jej historię, której morał chwycił mnie za serce. A to jaką dojrzałość emocjonalną osiągnęła.. Autorka wykreowała ją na prawdziwego człowieka z krwi i kości.

Warto wspomnieć również o pomocy psychologicznej, której plusy z całą pewnością zostały uwydatnione. Bardzo mi się podoba sposób, w jaki autorka wnosi do swojej historii moralizatorski charakter. Pokazała jak bardzo, terapia może zmienić życie człowieka, a walka z własnymi demonami może spowodować zrzucenie z siebie ogromnego ciężaru i otwarcie się na coś nowego.
Również wartości rodzinne i w tym razem odegrały znaczącą rolę. Polubiłam dynamikę między braćmi Royca, którzy roztaczali wokół siebie ciepłą atmosferę, nawet prawie dwadzieścia lat później. "Scars. Blizny zapisane w twoich oczach" zwieńczenie uniwersum, które pokochałam.

Podsumowując, powyższa powieść daje zdrowy przykład jak radzić sobie z problemami i cierpieniem, które zdają się w dzisiejszym świecie być nieuniknione. Autorka pokazuje sytuacje z życia wzięte, a nie wyssane z palca, opierając się na sytuacjach (czasami wręcz drastycznych), które faktycznie dzieją się naprawdę i wielu z nas spędzają sen z powiek. Myślę, że "Scars" to nie tylko powieść o szczerej i uroczej miłości, ale przede wszystkim o życiu. Jestem pewna, że każdy odnajdzie w niej część siebie. Czy to w młodej Vafarze, która kiełkuje w sobie nienawiść dla samej siebie, czy też w jej dorosłej wersji, pokazującej jak daleko można zajść i która udowadnia, że cierpienie nie definiuje innych. Oczywiście może ktoś odnajdzie się w innych bohaterach, takich jak Evren, Ravie, Royce, czy nawet Kirby. Jak widać, możliwości jest sporo. Gorąco zachęcam do zagłębienia się w pouczającą historię, którą opowiedziała nam FortunateEm.

Scars. Blizny zapisane w twoich oczach" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…




wtorek, 21 stycznia 2025

"Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu" - Gregory Maguire

12:00:00 0 Comments

Ludzie, którzy twierdzą, że są źli, zwykle nie są gorsi od reszty. To ludzi, którzy twierdzą, że są dobrzy lub w jakimś sensie lepsi od innych, należy się wystrzegać.




Tytuł: Wicked. Życie i czasy Złej

Czarownicy z Zachodu


Autor: Gregory Maguire


Data wydania: 13.11.2024


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 572


Moja ocena: 7/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Oto historia, którą musicie poznać! Już nigdy nie spojrzycie tak samo na krainę Oz…


Kiedy w Czarnoksiężniku z Krainy Oz – klasycznej opowieści L. Franka Bauma – Dorotka triumfuje nad Złą Czarownicą z Zachodu, poznajemy tylko jej część historii. A gdyby tak popatrzeć na te wydarzenia z perspektywy tajemniczej Czarownicy? Skąd się wzięła? Jaką drogę wybrała? Dlaczego stała się taka zła? W świecie stworzonym przez Gregory’ego Maguire’a zwierzęta mówią i walczą o swoje prawa obywatelskie, Manczkinowie starają się wejść do klasy średniej, a Blaszany Drwal pada ofiarą przemocy w rodzinie. W tym świecie mała zielonoskóra dziewczynka o imieniu Elfaba wyrośnie na osławioną Złą Czarownicę z Zachodu. Bystra, zjadliwa i nierozumiana zmusi was do ponownego przemyślenia swoich przekonań na temat natury dobra i zła.



Premiery książkowe wiążące się z tymi filmowymi, zawsze budzą we mnie ogromny dylemat, odnoście tego, z którą formą zapoznać się jako pierwszą, bo co jeśli sięgając wpierw po książkę, zniechęcę się do filmu, który końcowo okaże się dobry? Co jeśli sytuacja będzie odwrotna i to film zniechęci mnie do poznania książki, która okazałaby się dobra? Dlatego z dużą dozą niepewności wybieram wiążące się premiery, kiedyś sięgając wpierw po książki z racji szybszej formy ich poznania. Aktualnie gdy całe moje życie oscyluje wokół szkoły z większą chęcią sięgam po filmu, bo nie musieć utrzymywać aż tak dużego skupienia, a zarazem poświęcać aż tak dużo czasu, nie zawsze jednak pozytywnie wpływa to na odbiór obu form.



W przypadku “Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu” nie zastanawiałam się długo, z którą formą powinnam się wpierw zapoznać, gdyż cała otoczka wokół filmu i to, że jest on musicalem, wystarczająca przemawiało do mnie, by pójść do kina. O samym filmie mogę powiedzieć tyle, że zachwycił mnie pod każdym względzie, nie pozwalając zapomnieć o sobie przez dłuższy czas, a tym samym wywołując potrzebę, by poznać utwór, którym został zainspirowany. Bo co warto zaznaczyć, film nie jest do końca wierną ekranizacją książki, a stanowi jej inspirację. 



Kwestia wzbudzająca różne odczucia w książce to styl pisania. Autor piszę w specyficzny i wymagający język, przez co nie przypadnie on wszystkim, a szczególnie  najmłodszym, choć względem tego śmiało mogę, stwierdzić, że fabuła całościowo skierowana jest raczej do starszego grona czytelników. Wracając jednak, oprócz stylu, który przez swoją specyfikę, bywa nużący, warto wspomnieć o narracji pełnej chaosu, ale i rozważań czy dygresji. Dodatkowo mamy do czynienia z ogromną ilością opisów, rozbudowanych dialogów co z jednej strony nadaje wyjątkowości na tle innych literackich dzieł, z drugiej jednak w połączeniu ze stylem, komplikuje odbiór historii, zabierając całą rozrywkę z jej poznawania.



Ciekawym aspektem jest również przedstawienie postaci. Elphaba - Zła Czarownica z Zachodu z jednej strony postrzegana przez innych jako definicja zła i niebezpieczeństwa, z drugiej jako postać skrzywdzona przez los, zmuszona, by  walczyć o akceptację, dostrzeżenie jej i na końcu pokochanie. Niezwykle buntownicza, inteligenta, ale i zagubiona w dążeniu do próby akceptacji przez społeczeństwo. Przeciwieństwem Elphaby jest Glinda, definicja wszystkie co dobre, piękne i płytkie. Skupiona na pozorach, uznaniu, uwielbieniu i zafascynowana wysoką pozycją społeczną. Jej wybory, choć często nieprzemyślane, pokazują, jak łatwo wpaść w pułapkę konformizmu, nie zastanawiając się nad prawdziwymi konsekwencjami swoich działań.



Podsumowując, uważam “Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu” autorstwa Gregory Maguire za historię ciekawą i wartą uwagi, choć mającą swoje słabsze strony, które wpływają niezbyt przyjemny końcowo odbiór, oprócz stylu pisania muszę zwrócić uwagę, na fabułę a właściwie jej brak w wielu momentach. Zdecydowanie nie jest to książka dla młodszych czytelników, ale również osób, które szukają, tego samego czym zachwycił ich film. Sięgając po nią, warto zwrócić na to uwagę i zastanowić się, czy chce się bardziej zagłębić w historię Elphaby i Glindy, czy tak jak wcześniej wspomniałam, szuka się podobnych wrażeń co w filmie.