„- Dbamy o tych, których kochamy – podjęłam, słowa padały teraz z moich ust niczym kamienie zepchnięte przypadkiem ze szczytu wzgórza”
środa, 18 września 2024
sobota, 14 września 2024
Każdy z nas wnosi do świata coś nowego, jakąś małą część siebie, która go zmienia. Bez względu na to, czy wywołuje ona negatywne, czy pozytywne zmiany, to jednak go przeobraża.
czwartek, 5 września 2024
“Miłość to zawsze dar. Kiedy kogoś kochamy, obdarowujemy go uczuciem bezwarunkowym, nie żądając niczego w zamian”.
Autor: Izabela Skrzypiec-Dagnan
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 23. 07. 2024
Autor recenzji: Magdalena Kwapich
Liczba stron: 240
W moim odczuciu: 7/10
Książka “Własną drogą” Izabeli Skrzypiec-Dagnan jest moim kolejnym spotkaniem z tą autorką powieści obyczajowych, w których uwagę zwracają bohaterowie, tacy zwyczajnie-niezwyczajni i piękne opisy przyrody stanowiące urokliwe tło rozgrywających się wydarzeń.
"Własną drogą" to poruszająca powieść obyczajowa, która w subtelny sposób ukazuje złożoność ludzkich relacji i trudne wybory życiowe. Książka opowiada historię Melanii, młodej kobiety, przeżywającej życiowy kryzys po zdradzie swojego narzeczonego. Melania, zamiast załamać się pod ciężarem emocji, wybiera ucieczkę – dosłowną i metaforyczną. Wyrusza w podróż na motocyklu, właściwie bez planu i celu, zdając się na przypadek. Poszukuje spokoju i próbuje znaleźć wyjście z tej niekomfortowej sytuacji, w której się znalazła. W trakcie swojej podróży spotyka Mirona, który pomaga jej w naprawie motocykla i liczy na coś więcej ze strony Melanii. Ta jednak nie angażuje się w dalszą znajomość z tym młodym mężczyzną i kontynuuje motocyklową przygodę. Nieoczekiwanie spotyka Piotra, swoją pierwszą, młodzieńczą miłość i …
Książka zaskoczyła mnie mocno, nie spodziewałam się, że autorka poprowadzi fabułę powieści w tak niekonwencjonalny sposób, jaki - przeczytajcie! Oczywiście, jest ona zgrabnie skonstruowana, wątki miłosne zręcznie przeplatają się z głębszymi tematami psychologicznymi. Trzy miłości, które przewijają się przez życie Melanii, to nie tylko romantyczne zauroczenia, ale także symboliczne przedstawienia różnych dróg, jakie może wybrać człowiek, stojąc na rozdrożu. Skrzypiec-Dagnan stawia przed bohaterką trudne wybory, jednocześnie pokazując, że czasami to los podejmuje decyzje za nas.
Jednym z największych atutów tej powieści jest sposób, w jaki autorka kreuje postacie. Melania to postać, z którą łatwo się utożsamić – jest silna, a jednocześnie wrażliwa, zmagająca się z bólem zdrady, ale szukająca swojej drogi do szczęścia. Wzruszyła mnie historia Melanii i ta dotycząca jej pierwszej miłości, którą poznajemy dokładnie poprzez liczne retrospekcje, i jej późniejsze już losy, bo wtedy determinacja i siła walki Melanii wywołała mój podziw. Za serce chwyciła mnie postać Justyny, samotnej matki Małego Filipa, zmagającej się z jego niepełnosprawnością. Spodobała mi się też Aneta, “współczesna wiedźma”, która w dojrzałym wieku poszła własną drogą, zaczęła żyć po swojemu i dla siebie. Inne postaci drugoplanowe, takie jak Miron i Piotr, równiez przykuły moją uwagę swoją autentycznością. Wszystko to sprawiło, że głęboko weszłam w klimat tej powieści i zaangażowałam się emocjonalnie w losy bohaterów.
Dodatkowym atutem książki Izabeli Skrzypiec-Dagnan jest to, że nie boi się ona poruszać trudnych i bolesnych tematów. Pozornie banalny temat, jakim jest zdrada, stał się dla autorki pretekstem do snucia rozważań o trudnych, rodzinnych relacjach, o przeżywaniu żałoby po stracie najbliższej osoby, nieprzerobionych traumach, o poczuciu samotności, braku wsparcia, nierównej walce z niepełnosprawnością, bezsilności wobec losu, na który nie mamy wpływu. To także opowieść o walce z demonami przeszłości, poszukiwaniu sensu życia i próbie odnalezienia siebie na nowo.
Tłem dla rozgrywających się wydarzeń jest piękno natury, które stanowi kontrapunkt dla wewnętrznych rozterek bohaterów. Duże wrażenie zrobiły na mnie urzekające opisy tworzonego przez bohaterów powieści ogrodu sensorycznego. Opisy pełne różnorodnych roślin, intensywne w kolorach, przesycone zapachami ziół: macierzanki, rumianku, lawendy; opisy zachwycające i zniewalające. To właśnie w kontakcie z przyrodą Melania odnajduje spokój i siłę, by zmierzyć się ze swoimi problemami, a mały Filip ma możliwość doświadczenia hortiterapii czyli terapii w specjalnym, terapeutycznym ogrodzie.
"Własną
drogą" to książka, która zaskakuje i wzrusza. Jest pełna życiowej
mądrości, a jednocześnie ukazuje, że nie zawsze wszystko jest takie, jak
nam się wydaje. Zakończenie przynosi nadzieję i optymizm, sugerując, że
nawet po najtrudniejszych doświadczeniach można znaleźć swoją ścieżkę
ku lepszemu. Polecam tę książkę, to wartościowa, emocjonująca lektura, z
wyrazistymi bohaterami, czarującymi opisami przyrody i wciągającą
fabułą. To idealna lektura dla każdego, kto szuka literatury
skłaniającej do refleksji nad sensem życia i miłości.
poniedziałek, 2 września 2024
Inni ludzie sprawili, że czujemy się gorsi. To przekonanie wrosło w nas tak głęboko, jak chwasty wrastają w ziemie. Podlewa je każda kropla wątpliwości, a kiedy już zaczną rosnąć, trudno je wyplenić. Nie jest o jednak niemożliwe, po prostu trzeba je wyrywać z korzeniami, często po wielokroć.
Autor: Hannah Grace
Data wydania: 03.09.2024
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 408
Moja ocena: 11/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Aurora Roberts i Russ Callaghan poznają się na imprezie z okazji zakończenia roku akademickiego w Maple Hills. Zwykła pijacka gra kończy się dla nich namiętną i nocą, po której Aurora wymyka się z pokoju Russa, pewna, że to była tylko jednorazowa przygoda. Oboje jednak są zaskoczeni, gdy ponownie spotykają się na obozie letnim, na którym pracują jako opiekunowie. Russ wie, że złamanie surowego regulaminu obozu może sprawić, że wróci do Maple Hills o wiele wcześniej, niż zaplanował, ale na jego nieszczęście Aurora nigdy nie była dobra w przestrzeganiu zasad.Czy ta jedna wspólna noc wywołała pożar, którego nie będą w stanie ugasić?
Będę dołować się później, jak każdy normalny człowiek w samotności. Albo, jeśli będę miała ochotę na odrobinę ryzyka, zduszę swoje emocje i zepchnę je do podświadomości, żeby wybuchły później, w jakiejś kompletnie niestosownej chwili.
Historia, która w czerwcu wywołała nasz zachwyt, a o którą dopiero teraz możemy się z Wami podzielić to ‘Wildfire” Hannah Grace. Tym samym przedstawiając ją nie tylko jako wspaniałą historię , która oczarowała nas, ale również patronat medialny. Wierzymy, że historia Aurory i Russa zachwycie Was równie mocno, jak nas.
Przez natłok zobowiązań nie śledzę już tak bardzo jak kiedyś nadchodzących premier, przez co rzadko kiedy zdarza mi się wyczekiwać jakiejś premiery. Jednak w tym przypadku było inaczej i już po premierze “Icebreaker”, byłam ciekawa kiedy ona nastąpi, dlatego gdy dostałam możliwość poznania jej wcześniej, pojawiła się ogromna radość, ale i wdzięczność za takową szansę. Mimo sukcesu wcześniejszej książki autorki sięgając po historię, obawy spowodowane nie wiedzą, czego mogę się spodziewać i czy okaże się ona dobra, przyćmiły kilkadziesiąt pierwszych stron. Zaraz po nich wiedziałam jednak, że nie tylko spełni ona moje oczekiwania, ale i przewyższy je, oferując szybsze bicie serca, wiele emocji, zaskakujące zwroty akcji i postacie, o których nie tak łatwo zapomnieć.
Aspektem, który budził najmniej obaw, była kreacja postaci, która już w pierwszym tomie pozwalała poznać drugoplanowe postacie, dzięki czemu sięgając po kolejną część i poznając nowych głównych bohaterów, nie są nam oni zupełnie obcy, zwłaszcza Russ. Aurora Roberts jest postacią, której wszędzie jest pełno, a przy tym nie wychodzi to nachalnie, lecz naturalnie. Ściąga na siebie kłopoty, by za chwilę wyjść obronną ręką, bez szwanku i uśmiechem na ustach, a jednak w środku toczy konflikty, czy aby na pewno nie jest nachalna, czy nie stara się za bardzo zwrócić na siebie uwagi jak w przypadku relacji z rodzicami i czy ktoś lubi ją za to, jaka jest, nie patrząc na korzyści, jakie mogą wypłynąć ze znajomości z nią. Dodatkowo łączy w sobie siłę, wrażliwość i ogromną determinację w dążeniu do celu jak i umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami losu, które często pojawiają się w jej życiu, w tym wszystkim nie zapomina jednak o swojej wrażliwości, empatii i głębokiego odczuwania uczuć. Russ Callaghan to postać pełna sprzeczności i tajemniczości, nigdy nie wiadomo jak zareaguje i co zrobi, a jednak ma sobie coś, co sprawia, że czytelnik łaknie historii o nim. Poznając go, dostrzegamy, jak ciężki bagaż emocjonalny nosi ze sobą, a samo jego życie naznaczone jest traumami i zmaganiami, które znacznie wpłynęły na jego sposób myślenia i postępowania, brak pewności siebie i myśli, że jest nieudacznikiem to tylko jedne z niewielu, z jakimi się mierzy.
Przy tak ciekawych postaciach, rozwój relacji między tą dwójką nie odbiegał poziomem od ich kreacji. Interakcje są przepełnione napięciem i w każdym najmniejszym geście dostrzegamy ogrom zaangażowania, ale i strach przed zrobieniem czegoś nie tak. Choć początkowo Russ jest zamknięty i niedostępny, bardzo miło obserwuje się, jak odsłania się przed Aurorą i wraz z budowaniem zaufania, otwiera on się coraz bardziej, dając szansę na poznanie siebie. Nie mogłabym również zapomnieć o czymś, co mam wrażenie w pewnym sensie, charakteryzuje książki Hannah Grace i stanowi zarazem element odbiegający od przyjętych schematów w literaturze współczesnej, a mianowicie bohaterowie rozmawiają ze sobą i choć nie zawsze uda im się to, widzimy jak ważne, jest to dla każdej ze stron, czy to w chwilach gdy wszystko układa się dobrze, czy to gdy przychodzą chwile zwątpienia i pojawiają się niewyjaśnione sprawy, stawiają na rozmowę, a nie toksyczne i szkodliwe zachowania względem drugiej ze stron.
Nie mogłabym również pominąć postaci drugoplanowych, a zwłaszcza Henrego, którego polubiłam już w pierwszym tomie, a którego historii ogromnie nie mogę doczekać się na polskim rynku wydawniczym, gdyż już po tych krótkich fragmentach z jego udziałem, wiem, że będzie to historia niezapominania i pełna zawirowań. Kolejna postać na pewno obraziłaby się i obraziła mnie, twierdząc, że jestem spod znaku koziorożca (odnosząc się do tego, JJ I feel you, zgadzam się z tobą w tej kwestii 🙈), dlatego chcąc uniknąć tej obelgi i nadszarpniętego serca, nie zapomnę o JJ, który w tym tomie wykazał się jeszcze bardziej swoim poczuciem humoru, zaangażowaniem i troską o przyjaciela, a na dodatek na pewno ma jakiś spoko znak zodiaku :D. Nie tylko ta dwójka jest kluczowa w tej historii, jednak uważam, że warto poznać ich samemu, zwłaszcza że sporo potrafią namieszać.
Warto również wspomnieć o tym, że historia Aurory i Russa nie jest skierowana do wszystkich, a tym bardziej dla młodszych osób. Przez liczne i obfite sceny erotyczne jest ona skierowana do starszych osób 18+, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.
Ktoś dużo mądrzejszy ode mnie powiedział kiedyś coś bardzo poetyckiego i inteligentnego, a mianowicie, że kiedy się kogoś koga, daje mu się możliwość zranienia nas, jednocześnie jednak wierząc, że tego nie zrobi.
Podsumowując, uważam “Wildfire” autorstwa Hannah Grace za książkę obowiązkową dla osób, które pokochały wcześniejszą książkę autorki i poszukują w literaturze odświeżenia, zamiast postaci, których raczej unika się, szukają kogoś, kto będzie całkowitą zieloną flagą pod każdym względem, a przy tym historia zawarta będzie przyprawiać o szybsze bicie serca i rumieńce na twarzy. Jeśli tak, gwarantuję, że pokochanie ją równie mocno co my!
środa, 28 sierpnia 2024
Wiesz… Nie musisz być najlepsza we wszystkim. To nic złego, nie wiedzieć co się robi.
Autor: Beth Reekles
Data wydania: 31.07.2024
Wydawnictwo: Storylight
Liczba stron: 480
Moja ocena: 7/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Trzy zupełnie różne dziewczyny. Ta sama wakacyjna plaża.
Luna, Rory i Jodie nie znają się, ale każda z nich pragnie przed czymś uciec. Luna niespodziewanie zerwała ze swoim chłopakiem. Rory musi wymyślić jakiś sposób na zakomunikowanie rodzinie, że chce realizować swoją artystyczną pasję Jodie czuje się zagubiona zarówno w życiu, jak i w miłości. Wszystkie dziewczyny są w drodze do tego samego kurortu. Co się wydarzy, kiedy ścieżki ich życia przetną się pod gorącym słońcem? Czy ich tegoroczne wakacje okażą się niezapomniane?
Okres wakacyjny zbliża się już wielkimi krokami ku końcowi zwłaszcza dla uczniów, tym samym po raz ostatni i dla mnie dlatego, by choć jeszcze na chwilę odpłynąć myślami i skupić się na czymś innym niż nadchodząca klasa maturalna i wybory z nią związane, zdecydowałam zapoznać się z “Wakacyjny switch-off” autorstwa Beth Reekles, w której twórczości parę lat temu zakochałam się i która w swoich powieściach ma wszystko, co powinna mieć idealna książka wakacyjna, nie tylko lekki styl pisania, ale i coś przez co, człowiek zapomina, że znajduje się w zupełnie innym miejscu niż bohaterowie.
Zarówno po tej powieści jak i poprzednich nasuwa się jedno stwierdzenie względem stylu pisania autorki, mianowicie ma ona dar do tworzenia ciepłych i otulających historii, które dodatkowo wciągają czytelnika od pierwszych stron. Narracja prowadzona jest w sposób lekki i angażujący z dużą dawką humoru, ale i zachowaną równowagą przez refleksje bohaterek. Dodatkowo opisy letnich przygód Luny, Rory i Jodie jak wspomniałam wcześniej, wprowadzają czytelnika w sielankową atmosferę wakacji, sprawiając, że pojawia się niechęć, by odłożyć książkę na bok choćby na chwilę.
Na wyróżnienie zasługują również bohaterowie, a dokładniej Luna, Rory i Jodie to zestawienie tej trójki w resorcie, który jak się okazało, pomaga w detoksie od technologii, nadaje całej barwności historii. I choć z pozoru każda z nich przyjeżdża na wakacje z innymi celami jak i zupełnie inną przeszłością, okazuje się, że łączy je wiele, o czym zresztą same przekonają się. Lunę poznajemy jako postać, której kreacja skupia się na tym, że jest po niedawnym zerwaniu z chłopakiem, który miał być tym jedynym, rzeczywistość okazała się jednak inna i musi odnaleźć siebie na nowo. Z czasem gdy skupia się na tu i teraz, okazuje się spokojną i introwertyczną postacią z bardzo dużą wrażliwością na otaczający świat. Z początku detoks wydający się katorgą, zmienia się w okazję do tego, by przemyśleć kolejne kroki na nowej drodze życia, którą będzie szła sama, a największym cierpieniem okazuje się brak dostępu do e-booka (Luna I feel you). Rory stanowi zupełne przeciwieństwo Luny, jest bardzo energiczną i towarzyska, wręcz posunę się do stwierdzenia, że ona żyje dla innych, co odnosi się nie tylko do jej bycia towarzyską, ale również do tego co robi i do czego dąży, stawiając innych ponad siebie. Początkowo z trudem akceptuje brak dostępu do technologii, z czasem zaczyna jednak dostrzegać, że bycia ciągle online nie wpływa na nią jak i na innych pozytywnie i choć z trudem, akceptuje ten fakt. W resorcie Rory przechodzi swoistą przemianę – uczy się, jak czerpać radość z chwil offline i jak ważne jest bycie obecnym tu i teraz, zarówno dla siebie, jak i dla przyjaciółek. Jodie z całej trójki była najbardziej sceptycznie nastawiona na cały wyjazd, konieczność porzucenia, choć na chwilę życia zawodowego i odstawienie technologii, nie jest czymś, co robi z przyjemnością, jednak zdecydowanie najszybciej akceptuje ten aspekt wakacji i traktuje to jako okazję, do nie tylko odpoczynku, ale również i zrozumienia, że w tym całym dążeniu do bycia najlepszą w pracy, na studiach warto zwolnić i poświęcić chwilę sobie, swoim przyjaciołom i budowaniu nowych relacji.
Podsumowując, uważam “Wakacyjny switch-off” autorstwa Beth Reekles za książkę wartą uwagi, jeśli szukacie czegoś, co pomoże Wam odpocząć, zaangażuje w fabułę, ale i nie przytłoczy. A przy tym nada się ona zarówno dla starszych czytelników dostarczając rozrywki jak i dla młodszych przypominając, jak ważne jest, aby czasem zwolnić tempo, odciąć się od cyfrowego świata i skupić na tym, co naprawdę ma znaczenie.