Insta


piątek, 26 marca 2021

"Marionetkarz" Aleksander Filip Dubicki

10:00:00 0 Comments

 Czasami inni nie zdają sobie sprawy z tego co tak naprawdę mamy w środku. Otaczamy się fałszywymi ludźmi, wymówkami i uśmiechami. Tylko my znamy swoją historię z prawidłowej perspektywy. Inni nigdy nie zrozumieją. Tak naprawdę jesteśmy tylko marionetkami w rękach losu.
Większość młodych ludzi jest jak bomby atomowe. Nafaszerowani wybuchowymi substancjami, dławią się nimi i eksplodują, niszcząc siebie samych i tych wokół. Temat młodości, przyjaźni i indywidualnej, zaburzonej perspektywy postrzegania świata, prawdopodobnie porusza w swojej powieści Aleksander Filip Dubicki. A dlaczego prawdopodobnie? Tego dowiecie się za chwilkę.


Nr. recenzji: 410
Tytuł: "Marionetkarz"
Autor: Aleksander Filip Dubicki
Data polskiego wydania: 12 marca, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
W moim odczuciu: 4/10








Wernon, Arna, Tyron, Maeve i Pela to główni bohaterowie, którzy są przyjaciółmi. Los ich połączył w chwili, gdy kolega z ich klasy zostaje porażony piorunem w czasie burzy i umiera. Sprawy komplikuje Marionetkarz - manipulator o kalejdoskopowych oczach, który uprzykrza im życia w każdy możliwy sposób. Kim on tak właściwie jest? Jaki ma związek z paczką przyjaciół? Co tak naprawdę kryje się pod słowem "burza"?

Tego możemy się jedynie domyślać.

Jeśli chodzi o treść książki, muszę przyznać, że bardzo się zawiodłam. O ile początek akcji zapowiadał się dobrze i próbowałam doszukać się jakiegokolwiek wątku, po chwili dowiedziałam się, że zamiast tego dostałam filozoficzną powieść z ukrytymi i merytorycznymi sensami, którą nijak można porównać do opisu z tyłu. I tu już nawet nie chodzi o ilość stron (sto), bo prawdę mówiąc, trochę się zdziwiłam, gdy wzięłam tę powieść do ręki, ale o ten głęboki, ukryty sens, który w tym przypadku jest po prostu męczący. Nie jestem fanką przesadnie filozoficznych treści, a książka na pewno nie jest łatwa ani lekka.
Teoretycznie, wydaje mi się, że domyśliłam się pewnych spraw, aczkolwiek nie podoba mi się to, iż otrzymałam większość pytań bez odpowiedzi. Albo nie. Same pytania.

Nie wiem jakim cudem powieść została zaliczona do thrilleru, ale w sumie jakbym miała się zastanowić gdzie by ją dać, musiałabym stworzyć zupełnie nowy gatunek o nazwie nierozumiałe-filozoficzne-coś.

Książkę ratują piękne cytaty i opisy, z którymi się spotkałam. Niektóre połączenia są wprost niekonwencjonalne, głębokie i zapierające dech w piersiach. Podobało mi się to i jak najbardziej zasługuje na plus. Widać, że autor ma talent.

Bohaterowie byli dla mnie trochę niewyraźni. Może to wina tego, że tak mało się o nich dowiadujemy. Z tego, czego się dowiedziałam, każdy z nich na swój sposób postrzega życie, wyraża inną wolę walki przed Marionetkarzem. Prawdę mówiąc, nie rozumiałam ich. Wydawało mi się tylko, że mają jakieś zaburzenia osobowości, a cały Marionetkarz jest jakąś metaforą bolesnego istnienia. Oprócz tego, nie mogłam pojąć dlaczego postacie raz mówią pięknym i rozbudowanym językiem, a potem przeklinają co drugie słowo.

W dodatku, wydarzenia po sobie następują dość chaotycznie. Wystarczy chwila nieuwagi, a zaczynasz się gubić w tej niezrozumiałej do końca treści. Moim zdaniem autor stworzył coś zrozumiałego tylko dla siebie, licząc na to, że reszta domyśli się o co mu chodzi.

Narracja dodaje tylko oliwy do ognia. Przez większość stron nie dało się wywnioskować kto co mówi, ani o co tak naprawdę chodzi. Pięćdziesiąt jeden procent tekstu to opisy lub przemyślenia, w postaci wtrąceń głównych bohaterów. Kiedy mamy do czynienia z jedną, góra dwoma postaciami nie jest tak źle, ale sprawa zaczyna się komplikować, gdy jest ich więcej.

Podsumowując, książka chyba została napisana dla ludzi o mocnych nerwach. Nie jest to lektura przy której można się zrelaksować. Powiedziałabym bardziej, iż jest ona dla tych, którzy chcą coś z niej wyciągnąć. Pomysł na powieść był wspaniały i tu właśnie pochwalam autora, aczkolwiek uważam, że po prostu wykonanie nie przypadło mi do gustu. Polecam fanom zagadek i doszukiwania się we wszystkim drugiego dna. Ja tymczasem pacyfistycznie odłożę książkę na półkę i jak najszybciej o niej zapomnę.

Wydawnictwu bardzo dziękuję za książkę, a autorowi życzę powodzenia w dalszej twórczości. Czytelników natomiast proszę o wyrażenie swojej opinii w komentarzu poniżej :).

środa, 24 marca 2021

"Marnotrawny" Natalia Kassa

09:56:00 0 Comments

 Każdy z nas ma jakieś tajemnice. Teoretycznie to właśnie one charakteryzują naszą duszę. Często uwidaczniają naszą mroczną, ciemną stronę, której nie pokazujemy znajomym czy rodzinie, bo strona ta jest tylko dla nas. Spotkałam się gdzieś z informacją, że Japończycy uważają, iż człowiek ma trzy twarze. Jedną pokazuje całemu światu. Drugą pokazuje tylko swojej rodzinie i bliskim przyjaciołom. Trzeciej, natomiast nie pokazuje nikomu i to właśnie ona odzwierciedla, kim naprawdę jesteśmy. W hotelu Hommanger każdy ma jakieś tajemnice. Jedne są nic nieznaczącymi błahostkami, aczkolwiek istnieją też drugie, które uświadamiają nas, w jak bardzo nienormalnym i chorym świecie żyjemy. Książka pod tytułem "Marnotrawny" pokazuje, że czujność powinna być cechą obowiązkową u każdego, a przede wszystkim trzeba uważać na ludzi, bo to oni najczęściej są głównym źródłem problemów. Zwłaszcza tych najmroczniejszych.


Nr. recenzji:
403
Tytuł: "Marnotrawny"
Autor: Natalia Kassa
Data polskiego wydania: 4 grudnia 2020
Wydawnictwo: Novae Res
W moim odczuciu:
10/10
Erna Brown pewnego dnia, w drodze do pracy twierdzi, że nie może być już gorzej. Nie wie jednak, jak bardzo się myliła, gdy jej nieznośny samochód odmawia posłuszeństwa i zostaje sama na opustoszałej kanadyjskiej autostradzie. Oczywiście, żeby nie było jak po mydle, żadne inne samochody nie przejeżdżają tą samą trasą. Nagle, zostaje zaatakowana przez nieznane i paranormalne wręcz siły. Niespodziewanie, trafiając na ścieżkę w pobliskim lesie, natyka się na tajemniczy hotel Hommanger. Jako niespodziewany gość, zajmuje miejsce przy stole wraz z innymi osobami różnej narodowości. W przeciwieństwie do Erny, oni jednak otrzymali osobiste zaproszenie na Wielką Ucztę, zaklejone szczelnie w czarnych kopertach. 
Bogata Ida Ambramova pochodząca z Rosji na pierwszy rzut oka wydaje się alkoholiczką bez ambicji. Cindy Walker posiadająca mięsnego food trucka z nieziemskimi pysznościami, również zachowuje się dziwnie. Najbardziej jednak nie przypada Ernie do gustu obleśny staruch - Charles Bennett. Dziewczyna, uczestnicząc w kolacji przygotowanej przez wykwalifikowanego kucharza, współczuje jego żonie Cecile. Gaku Hara z Tokio krytykuję styl i zachowanie Erny w każdy możliwy sposób w myślach. Jedyną normalną osobą prawdopodobnie jest tylko ksiądz Uchto z Polski.

Pierwsze wrażenie jednak czasem jest mylne.

Z biegiem czasu, Erna zdaje sobie sprawę, że utknęła na trochę w tym miejscu. Pogoda nie sprzyja nawet by mogła wyjść na zewnątrz. Zamiast zrobić sobie małe wakacje, Erna z każdym dniem dowiaduje się nowych, mrożących krew w żyłach faktów, rozwiązując różne zagadki i będąc świadkiem wydarzeń hotelu z przeszłości, czuje narastający niepokój. Uświadamia sobie, że gorzej trafić nie mogła.

Książka ma ponad sześćset stron, ale one mijają tak szybko, jak z każdą stroną narastała moja miłość do tej książki. Już od pierwszych kartek poznajemy wszystkich bohaterów. Autorka na każdą postać poświęciła przynajmniej jeden rozdział, dzięki czemu już od początku możemy domyślać się dalszego przebiegu wydarzeń czy próbować łączyć ze sobą poszczególne wątki. Bohaterowie zostali przedstawieni naprawdę świetnie. Każdy z nich posiada własną, rozbudowaną historię i osobowość. Ich uczucia się realne, emocje prawdziwe, a zachowanie? Typowo dla homo sapiens, czyli strzał w dziesiątkę.

Sama fabuła muszę przyznać jest trochę kontrowersyjna, ale na pewno nie okropna ani oklepana. Trochę jak ruletka - jednym się spodoba, innym nie. Niektóre momenty były wprost nieprawdopodobne i doprowadzały mnie do zawału, zwłaszcza pod koniec, gdzie akcja osiąga swój szczyt i przyśpiesza niemiłosiernie. Jestem ciekawa czy autorka skusi się na kolejną część. Szczerze? Mam taką nadzieję, bo jak diabli przywiązałam się do wszystkich bohaterów (do jednych może trochę mniej) i z chęcią śledziłabym ich dalsze losy.

Natalia Kassa przedstawia nam oryginalną i niekonwencjonalną historię, włączając do niej zbrodnię i kanon sztuki. Strasznie spodobał mi się wątek z Tycjanem, jak i włączenie do dzieła innych artystów. Na końcu książki możemy znaleźć parę obrazów, ale muszę przyznać, że pomiędzy rozdziałami czytałam przeróżne artykuły, by dowiedzieć się na ten temat więcej. Gdy już sama sięgam po więcej informacji i staram się wydobyć ich jak najwięcej oraz przeanalizować jak zostały użyte przez autora, już wiem, że jest to na pewno lektura godna uwagi.

Zdecydowany plus za sam opis straszniejszych scen. Oczywiście nie są nie wiadomo jak przerażające, aczkolwiek pisarka miksuje tajemniczość z obawą. Muszę przyznać, że w wielu powieściach spotkałam się ze słabo napisanymi fragmentami, które prawdopodobnie miały budzić strach. Natalia Kassa jednak przerosła wszelkie me oczekiwania  podczas czytania miałam wręcz gęsią skórkę. Tak w ogóle to jestem ciekawa jakby wyglądała ekranizacja tej cudownej książki. Jedno mogę stwierdzić —  na pewno powalałaby z nóg.

Na pochwałę również zasługują opisy przyrządzania potraw czy też samych dań. Widać, że autorka ma konkretne doświadczenie i nie wyssała sobie tego z palca. Gastronomię na pewno opanowaną ma na wysokim poziomie. Urzekł mnie również opis gry w kości. Podobało mi się, że autorka nie rzuciła nas od razu na głęboką wodę tylko zostały opisane w skrócie zasady gry. W dodatku na pewno czasochłonne musiało być obmyślenie strategii każdego bohatera. Plus za plusem, Natalia Kassa znów pokazuje jak bardzo się przyłożyła do swojej książki. Jeszcze tylko pragnę wspomnieć o tym jak bardzo Interesujące były liczne opisy różnych rezydencji, domostw czy miast. Autorka porządnie przedstawiła każde mieszkanie, nie zapomniała nawet o drobnych szczegółach.


Jeśli chodzi o minusy nie doszukałam się ich zbyt wiele. Praktycznie wcale. Może czasami przeskoki między narracją były troszkę pogmatwane, ale dało radę dojść z tym do ładu. 

Podsumowując, każdemu fanowi dreszczowców, kryminałów czy horrorów powieść powinna się spodobać. Z czystym sumieniem znów wystawiam ocenę 10/10. Autorka swoją książką zapiera dech w piersiach. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Dawno nie miałam do czynienia z opisami na tak wysokim poziomie. Naprawdę dawno, ale to dawno nie udało mi się trafić na tak dobrą książkę. Totalne arcydzieło.

Bardzo dziękuję mojemu ukochanemu wydawnictwu za egzemplarz. Chętnie wysłucham opinii wszystkich czytelników, którzy mieli styczność z tą książką. Jestem ciekawa co o niej myślicie :).

niedziela, 21 marca 2021

„Nieodpowienia chwila" - J.Harrow

14:00:00 0 Comments

Życie pisze różne scenariusze. Jednego dnia budzimy się obok miłości naszego życia, by następnego umierać z tęsknoty i rozpaczy. Niedomówienia, kłamstwa i przeszłość, która powraca jak bumerang w najmniej odpowiedniej chwili sprawiają, że nic nie jest już takie jak dawniej. A wystarczyłaby odrobina uwagi, szczera rozmowa czy czuły gest. Podobnie jak z naszymi bohaterami, którzy zbyt szybko się poddali. Czy uda im się dojść do porozumienia? Czy przebaczą sobie wyrządzone krzywdy?

 

  


Nr. recenzji: 401  
Tytuł: „Nieodpowiednia chwila"
Autor: J. Harrow
Liczba stron: 320
Data polskiego wydania: 2 marca 2021
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W moim odczuciu: 8/10
  
 

Po traumatycznych wydarzeniach Eve i Daniel są w końcu razem. Chłopak dochodzi do siebie po wypadku natomiast Eve przejmuje większość obowiązków domowych. Ich miłość rozkwita, oboje czują się szczęśliwi i spełnieni. Niestety ich bajka nie trwa zbyt długo. W życiu Daniela pojawia się Alice, była dziewczyna, która potrzebuje jego wsparcia. Chłopak próbuje więc pogodzić życie u boku Eve z czasem, który poświęca Alice. Początkowo Eve jest bardzo wyrozumiała i sama namawia ukochanego do pomocy byłej dziewczynie. Po czasie jednak okazuje się, że Daniel poświęca więcej czasu i uwagi swojej starej miłości. Główna bohaterka nie może pogodzić się z sytuacją w której się znalazła. Podejmuje decyzję, która zmienia wszystko i wywraca świat młodych ludzi do góry nogami. Eve jest przekonana, że dokonuje słusznego wyboru, dając Danielowi wolną rękę. Ale czy na pewno?


Daniel czuje się zagubiony. Znalazł się w trudnej sytuacji i ciężko pogodzić mu dwa światy, między którymi usiłuje się odnaleźć. Nieco zaślepiony nie zauważa, że zaczyna oddalać się od Eve. Tymczasem dziewczyna czuje, że chłopak będzie bardziej szczęśliwy u boku innej kobiety. Niedopowiedzenia sprawiają, że oboje zaczynają nowe życie z dala od siebie. Daniel zostaje w Londynie przy Alice, której stara się pomóc, Eve natomiast wyjeżdża na jakiś czas do rodziny na wybrzeżu. Główna bohaterka w końcu zaznaje rodzinnego ciepła w domu dawno niewidzianej cioci. Poznaje także nowego mężczyznę, z którym nawiązuje bliższe relacje. Wydawać by się mogło, że zarówno Eve jak i Daniel odnaleźli swoje szczęście z dala od siebie. Jednak czy gorące uczucie, jakim się darzyli, całkowicie wygasło? Czy oboje poradzą sobie z przeszłością?


Powieść J. Harrow jest niezwykle wciągająca. Autorka zadbała o to, by czytelnik nawet przez chwilę nie czuł się znudzony. Akcja książki jest dynamiczna, ale spójna. Historię poznajemy z dwóch różnych perspektyw - Eve i Daniela. Co więcej "Nieodpowiednia chwila" to kontynuacja powieści o nieodpowiedniej dziewczynie, która pojawiła się w życiu Daniela. Główni bohaterzy zdobyli moją sympatię już w poprzedniej książce. W tej powieści jednak byłam nieco zawiedziona postawą Daniela, który tak łatwo się poddał, nie zabiegając o względy ukochanej. Byłam także nieco zła na Eve, która wybrała ucieczkę zamiast szczerej rozmowy. Nie mniej jednak bardzo polubiłam obie postacie.


Książka ma także wzruszające momenty, które poruszą nawet najtwardsze serca. Eve nie ma bowiem łatwej przeszłości, co prześladuje ją każdego dnia. Na wybrzeżu znajduje jednak pocieszenie i miłość, które oferuje jej rodzina. Podczas lektury targały mną sprzeczne emocje. Nie raz byłam zła na bohaterów, by innym znów razem przeżywać z nimi ciężkie chwile. Historia zakochanych zwraca uwagę, że czasem samo uczucie nie wystarczy. W związku należy dbać o siebie nawzajem nie tylko na samym początku, ale także będąc już w związku z dłuższym stażem.


Książkę zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi literaturę obyczajową z nutą romansu. Szczególnie polecam zacząć od pierwszej części! Zdradzę Wam też, że w książce znajdzie się kilka pikantnych scen. Bardzo spodobała mi się historia Eve i Daniela. Powieść o tej dwójce przypomina nam, że należy walczyć o uczucie niezależnie od tego, w jak trudnej sytuacji się znajdujemy. Jeżeli dwoje ludzi nie potrafi ze sobą poważnie porozmawiać, to prędzej czy później ich uczucie się wypali. Warto więc o to zadbać, by nie stracić ukochanej osoby.

czwartek, 18 marca 2021

„Zawsze tylko ty" - Paulina Bondaruk

14:00:00 0 Comments

„Czy prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu?" Chyba trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wiele osób jest zdania, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz, a każda następna jest jedynie jej słabym odbiciem. Inni uważają natomiast, że prawdziwa miłość może przytrafić się więcej razy. Sądzę, że i jedni i drudzy mają rację. Dlaczego? Otóż miłość pojawia się znienacka na różnych etapach naszego życia. Nie można więc z góry założyć, że zdarza się ona tylko raz w życiu, a już na pewno, że pierwsza z nich jest tą prawdziwą. Czasem do miłości potrzeba czasu, a dojrzała miłość jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu. Bohaterzy powieści Pauliny Bondaruk przekonali się o tym na własnej skórze. Jeżeli jesteście ciekawi czym jest dla nich miłość to zachęcam do lektury. 

 

 


 Nr. recenzji: 400
 Tytuł: „Zawsze tylko ty"
Autor: Paulina Bondaruk
Liczba stron: 406
Data polskiego wydania: 11 lutego 2021
Wydawnictwo: Novae Res
W moim odczuciu: 6/10

 
Młoda studentka psychologi jest zaręczona z Kamilem, z którym  spotyka się od ponad czterech lat. Alicja chciałaby się już ustatkować, wziąć ślub i zamieszkać ze swoim ukochanym. Ten jednak nie poświęca jej ostatnio zbyt wiele czasu. Dziewczyna czuje się zraniona i odtrącona przez swojego narzeczonego. W tym samym czasie na studiach do jej grupy dołącza nowy chłopak - Paweł. Początkowo dziewczyna nie jest zainteresowana bliższą znajomością z nowym kolegą, jednak w miarę upływu czasu oboje zaprzyjaźniają się ze sobą. Alicja zwierza się chłopakowi w trudnych chwilach wiedząc, że może liczyć na jego wsparcie. Paweł natomiast zaczyna czuć do niej coś więcej. Po jednej ze studenckich imprez Paweł odprowadza pijaną Alicję do domu gdzie dochodzi do pocałunku. Alicja ma jednak wyrzuty sumienia, że zdradziła swojego ukochanego. Czy Alicja zakończy relację z Pawłem? Czy Paweł okaże się miłością jej życia?
 
Paweł od samego początku zdawał sobie doskonale sprawę z faktu, że Alicja ma chłopaka - a nawet więcej - że jest zaręczona. Nie przeszkadzało mu to jednak w zbliżeniu się do niej. Alicja, początkowo nieco nieufna, z czasem uświadamia sobie, że Paweł to świetny i czarujący mężczyzna, który wie jak zadbać o kobietę. Z dnia na dzień ich przyjacielska relacja pogłębia się. Chłopak jest zauroczony bohaterką, ona natomiast nie może oprzeć się jego urokowi. Rozpoczyna się niebezpieczna gra w której Alicja musi podjąć decyzję z którym mężczyzną chce spędzić życie. Przystojny i inteligentny Paweł czy długoletnia miłość? Rozum podpowiada, że najlepszym wyborem jest Kamil, ale serce mówi co innego...

Książka jest dobra, chociaż liczyłam na nieco więcej. Początkowo bardzo spodobała mi się główna bohaterka, która była nie tylko poukładaną i ciepłą osobą, ale również świetną panią domu i kobietą, której nie dało się nie współczuć. Dziewczyna bowiem podchodziła bardzo emocjonalnie do każdego kłopotu, który pojawiał się na jej drodze. Z czasem jednak współczucie jakie odczuwałam względem głównej bohaterki przerodziło się wręcz w irytację. Dziewczyna sama nie wiedziała czego chce. Gdy Kamil źle ją traktował - spotykała się z Pawłem by za chwilę znów spędzić cudowne chwile ze swoim, skruszonym już, narzeczonym. Polubiłam natomiast postać Pawła, który trochę w życiu przeszedł. Pomijam oczywiście fakt, że rozkochał w sobie zajętą dziewczynę - cóż, zdarza się. 

Książka nie porwała mnie także ze względu na swoją fabułę. Akcja w głównej mierze skierowana jest na Alicję i na decyzję, którą wkrótce ma podjąć. Wszystkie rozmowy z przyjaciółmi także skupiają się głównie na tym temacie. Brakuje rozbudowania innych, pobocznych wątków, które mogłyby ubogacić nieco tę historię. Nie podobają mi się także dialogi pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Czasem miałam wręcz wrażenie, że niektóre z nich wyglądają bardzo podobnie. Na plus oceniam natomiast sam pomysł na książkę oraz uroczą okładkę, od której trudno oderwać wzrok. W historii Alicji drzemie ogromny potencjał, który jednak nie został do końca wykorzystany przez autorkę. Podobał mi się także zamysł autorki co do samych postaci pobocznych. Postacie te, wbrew pozorom, odgrywały bowiem spore znaczenie w fabule całej książki. Niektórzy przyjaciele służyli dobrą radą, inni zaś wprowadzili w życie głównych bohaterów niemałe zamieszanie.
 
Wbrew pozorom książka jest warta przeczytania. To świetna lektura, żeby oderwać się od problemów dnia codziennego. Co więcej bardzo szybko się ją czyta. Może postać Alicji jakoś nie specjalnie zapadnie mi w pamięci, ale na pewno zapamiętam piękną okładkę oraz fakt trudnego wyboru, przed jakim stanęła główna bohaterka. Jako, że jest to debiutancka powieść Bondaruk uważam, że autorka w ciekawy sposób ujęła temat miłości i wyborów, przed którymi staje każdy zakochany człowiek. Nigdy nie wiemy, czy osoba z którą dzielimy życie jest naszą prawdziwą i jedyną miłością. Czasem ta miłość wygląda na nas zza rogu, czekając tylko na odpowiedni moment...

niedziela, 14 marca 2021

„Hannah" - Lucy Wild

19:00:00 0 Comments

„Jak myśleć o przyszłości, gdy przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć?" Cytat ten pojawia się już na okładce powieści, sugerując tym samym, co kryje jej zawartość. Czasem zdarzenia z przeszłości nie pozwalają nam zapomnieć i iść dalej. Wspomnienia wpędzają nas wręcz w stan odrętwienia pomiędzy życiem tu i teraz a bolesną traumą z przeszłości. Nie każdy jest w stanie się podnieść i nie każdy znajduje w sobie siłę do walki. Osoba, która zmaga się z przeszłością zazwyczaj potrzebuje czasu i bliskości osób, którym na niej zależy. Podobnie jak nasza bohaterka, która nie daje za wygraną i walczy o każdy oddech. Czy uda jej się przetrwać?

 

  


Nr. recenzji: 399
 Tytuł: „Hannah"
Autor: Lucy Wild
Liczba stron: 434
Data polskiego wydania: 27 stycznia 2021
Wydawnictwo: Novae Res
W moim odczuciu: 9/10

 
Dwudziestoletnia Hannah decyduje się na przeprowadzkę z Polski do Nowego Jorku, gdzie mieszka jej babcia. Dziewczyna ma nadzieję, że zmiana otoczenia pozwoli jej raz na zawsze odciąć się od traumatycznych przeżyć i pozwoli zapomnieć o przykrych wydarzeniach z przeszłości. Początkowo młoda studentka bardzo nieufanie podchodzi do nowo poznanych ludzi w akademiku czy na nowej uczelni, na którą uczęszcza. Jednak po czasie dziewczyna otwiera się na nowe znajomości i już po chwili ma obok siebie wiernych i oddanych przyjaciół, którzy stanęliby za nią murem w każdej sytuacji. Otoczona przez wspaniałych ludzi dziewczyna w końcu wyjawia im swoją tajemnicę i, ku zaskoczeniu, otrzymuje od nich wiele wsparcia i pomocy. Dziewczyna może także liczyć na rodzinę i przyjaciela, którzy trzymają kciuki za jej szybki powrót do zdrowia. Bohaterka czując wsparcie najbliższych decyduje się nawet na terapię, która pozwoli jej uporać się z przeszłością. 
 
Hannah toczy nieustanną walkę ze swoimi demonami, które coraz częściej zaczynają ją prześladować. Dziewczyna zarywa noce przez senne koszmary, które nie pozwalają jej na spokojny sen. Mimo wsparcia najbliższych Hannah jest wykończona nieustanną i nierówną walką. Dziewczyna ma dość, zwłaszcza, że na horyzoncie pojawia się Will Logan. Chłopak cieszy się dużym powodzeniem u płci pięknej. Na domiar złego ma także łatkę wiecznego imprezowicza, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Hannah wie, że znajomość z tym chłopakiem przyniesie same kłopoty, jednak z czasem uświadamia sobie, że nieustannie o nim myśli. Okazuje się także, że chłopak również zwrócił na nią uwagę. Jak potoczą się losy tej dwójki? Czy Hannah jest gotowa na związek z młodym mężczyzną? Czy wydarzenia z przeszłości pozwolą jej otworzyć się na taką znajomość? 
 
Książka jest świetna! Główną bohaterkę polubiłam już od pierwszych stron i w miarę, jak rozwijała się akcja polubiłam ją jeszcze bardziej. Akcja powieści jest dopracowana pod każdym calem. Wszystkie, mające miejsce, wydarzenia są w jakiś sposób powiązane i tworzą logiczną całość. Co więcej, lektura wciąga tak mocno, że naprawdę ciężko się oderwać, żeby nie przeczytać jej na raz. Także każda postać, którą poznajemy zdaje się odgrywać szczególne znaczenie w akcji całej powieści. Postać Willa, choć początkowo nie przypadła mi do gustu, także zdobyła moje zaufanie. Aczkolwiek momentami byłam na niego wręcz zła za pewne sytuacje, do których doprowadzał. Zakończenie książki wprawiło mnie w osłupienie. Chyba żaden czytelnik nie spodziewał się takiego zwrotu akcji, jaki zastosowała autorka.

Książka porusza do głębi i sprawia, że ciężko nie myśleć o tym wszystkim, co przytrafiło się tej biednej dziewczynie. Współczucie to chyba za małe słowo na emocje, które targały mną podczas lektury. Nieprawdopodobne, że tak delikatna osoba może nieść taki ciężar przeszłości. Książka zwraca uwagę na trudne aspekty życia nie tylko młodych ludzi. Wszakże napady zdarzają się wszędzie i ofiarami nie są wyłącznie kobiety. Włos się na głowie jeży, gdy pomyśli się, ile takich osób po napadzie nie jest w stanie wrócić do normalnego funkcjonowania. To przykre ile na świece zła i niesprawiedliwości.

Książkę zdecydowanie polecam każdemu, kto nie boi się trudnych tematów. Autorka przedstawiła historię Hannah, ale równie dobrze mogłaby to być historia naszej przyjaciółki, brata czy kogoś z sąsiedztwa. Nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie nam się zmierzyć z trudną sytuacją. Starajmy się więc dbać o siebie nawzajem i nie bójmy się mówić głośno o tym, co nas spotkało. Tak ode mnie dodam tylko, że z niecierpliwością czekam na dalsze losy Hannah!

piątek, 12 marca 2021

"Cztery liście koniczyny" - Weronika Tomala

08:00:00 0 Comments

Każdy z nas przekonał się na własnej skórze, że życie bywa niesprawiedliwe, szczególnie jeśli chodzi o miłość. Nie oszukujmy się — na świecie jest prawie osiem miliardów ludzi. Skąd możemy być pewni, że nasza bratnia dusza jakimś cudem znajduje się w tym samym kraju co my? Mówi tym samym językiem? Mieszka w tym samym mieście? Jakim cudem, naszą bratnią duszą może być człowiek w tym samym wieku? Znajoma twarz pośród tych wszystkich obcych? Czyż nie jest to zwykły przypadek? Łączymy się, bo chciał tak los czy może świadczy o tym kompatybilność naszych osobowości? Znalezienie prawdziwej miłości jest jak znalezienie czterolistnej koniczyny. Zanim jednak ją zerwiemy, zdarzają się inne — trzylistne. Chyba że mamy prawdziwe szczęście i pierwsza próba jest udana. Zabawny jest fakt, że nasze życie to zbieg przeróżnych okoliczności. Została nam tylko wiara, iż są one sprzyjające. Dlatego powinniśmy ryzykować, ponieważ "Ryzyko jest wpisane w nasze bycie. Każdy dzień staje się pasmem jakichś decyzji. To szalone, że niektóre mogą zmienić całą naszą przyszłość. I losy innych". Kwestię ryzyka, nieprawdopodobnej, wręcz przypadkowej miłości porusza w swoim utworze "Cztery liście koniczyny" Weronika Tomala.





Nr. recenzji: 402
Tytuł: "Cztery liście koniczyny"
Autor: Weronika Tomala
Data polskiego wydania: 23 lutego 2021
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W moim odczuciu: 10/10




Młoda pielęgniarka Judyta doświadczyła już w swoim życiu bardzo dużo — jest pielęgniarką w szpitalu, która codziennie musi walczyć ze swoją wrażliwością na cierpienia innych ludzi. Pewnego dnia jednak zdarza się coś niezwykłego, gdy na plaży w Sopocie z chęcią podreperowania zniszczonych okładek książek z plażowej biblioteczki, odnajduje wyróżniający się notatnik.

Jeszcze bardziej niezwykły okazał się fakt, że w środku znajdowała się prośba dla czytelnika. Judyta początkowo nie może uwierzyć w treść listu, aczkolwiek po kilku nieprzespanych nocach z powodu wyrzutów sumienia, postanawia wypełnić wolę właściciela feralnego notatnika. Zdecydowała się, że dostarczy go w wyznaczone miejsce. Dla wyznaczonej osoby.

Po ciężkiej i nużącej podróży do Poznania Judyta dowiaduje się, że odbiorcą jest niejaki Mateusz — mieszkający w okazałej chatce leśnej mężczyzna, definitywnie skrzywdzony przez dziewczynę, od której przez rok nie miał wieści. Dlaczego więc zdecydowała się ona napisać do chłopaka? Czy Judyta, czyli pośredniczka między Mateuszem a tajemniczą kobietą dowie się, o co właściwe w tym wszystkim chodzi? Jak drogi połączą ją i przystojnego tatuażystę? Co tak naprawdę było w notatniku? Tego dowiecie się, sięgając po tę przecudowną powieść, którą z całego serca polecam wszystkim czytelnikom. Nie jest to bowiem typowy romans, cała książka ma charakter dydaktyczny i uczy nas, czym tak właściwie jest życie.


Jeśli szukacie lekkiej lektury, na oderwanie się od nużącej teraz codzienności jest to idealna książka dla was. Zdecydowanie odpręża i relaksuje swoją prostotą. Nie wymaga dużego skupienia. Niektóre momenty poruszają, aczkolwiek muszę przyznać, że są bardzo pouczające. Książka uczy, że każde dobro zostanie wynagrodzone, a wrażliwość, nawet w XXI wieku nie jest wadą, tylko niezwykłą zaletą, na którą stać, tak jak wiemy z doświadczenia, coraz mniej ludzi.


Muszę przyznać, że nie mogłam oderwać się od lektury przez cały dzień. Fabuła nie jest oklepana, na jaką szczerze się wydaje od pierwszych stron, bo myślałam, że po kilku linijkach tekstu odgadłam zakończenie, tylko wbija w niektórych momentach w fotel i to mocno. Przy końcowych stronach prawie dostałam palpitacji serca. Oprócz tego jest bardzo przyciągająca i oryginalna. Autorka świetnie przedstawiła nam swój pomysł. Ba, sam pomysł był świetny, a wykorzystany został jeszcze lepiej.

W dodatku utwór ten zdecydowanie poprawił mi humor. Nie wiem dlaczego. Być może emanuje od niego aura dobra, przypomina, że na świecie są jeszcze hojni ludzie. Albo po prostu jest to wspaniale napisana powieść. Tak czy siak, brawa dla autorki.

Postacie, chociaż nie jest ich dużo, są dokładnie opisane, ich uczucia są realne. Doskonale została podkreślona wrażliwość głównej bohaterki, chociaż szczerze wątpię, że ktoś mógłby się podjąć takich spontanicznych decyzji w kilka sekund jak ci bohaterowie. Wszystko jest jednak możliwe, nie zapominajmy o tym. Osobiście, moim ulubionym bohaterem był pacjent — pan Antoni. Nie będę tu o nim wiele pisać, bo myślę, że samodzielnie powinniście odkryć jego losy, ale ma świetne poczucie humoru. W ogóle, w całej tej książce poczucie humoru jest na wysokim poziomie.

Podobało mi się, że w książce nie było żadnych zbędnych opisów, tylko same konkrety, więc pewnie dlatego tak bardzo mnie zainteresowała od pierwszych stron.

Rozdziały nie są długie, powieść nie jest nużąca. W całym dziele nie trafiłam na żaden nudny moment. Po prostu w tym przypadku pochłania się wszystkie słowa wydrukowane na papierze, tracąc poczucie czasu i rzeczywistości.

Urzekły mnie również piękne cytaty, takie jak: „Jeśli czegoś chcesz, to po prostu po to sięgasz. Albo na własne życzenie wiele tracisz” i „Bo kochać to nie znaczy kurczowo się kogoś trzymać. Kochać to pragnąć dla kogoś szczęścia. Kosztem szukania sytuacji awaryjnych”. Dosłownie, mam ochotę je sobie wydrukować i powiesić nad łóżkiem.

Muszę jeszcze wspomnieć o tych cudownych wyjaśnieniach znaczeń zjawisk, zwierząt czy przedmiotów przed każdym rozdziałem. Dodaję to pewnego rodzaju smaczku przed każdą kolejną częścią książki. Miałam niezłą zabawę, szukając nawiązań do tych właśnie symboli w każdym rozdziale. Brawa dla Weroniki Tomali za porządny Research.

Na wzmiankę zasługuje tu jeszcze wyjaśnienie tytułu pod koniec utworu. Uwielbiam, gdy autor o tym nie zapomina. Poza tym dobrze jest wiedzieć, że istnieje jakieś wytłumaczenie na pytanie: Dlaczego autor akurat pofatygował się na tę nazwę?


Szczerze? Ciężko było mi znaleźć jakiekolwiek minusy. Może trochę nie przypadł mi do gustu fakt, że cierpienia i smutki bohaterów były zbyt wyidealizowane. Zdecydowanie nie narzekałabym, gdyby powieść była dłuższa, a akcja nie działaby się tak szybko. Jedno jednak mogę stwierdzić na pewno — jest to idealny jednostrzałowiec. Z pewnością zagości u mnie na półce bardzo długo. Pewnie niedługo znów do niego wrócę.



Reasumując, „Cztery liście koniczyny” Weroniki Tomali są z pewnością ..czterolistną koniczyną pośród tych zwykłych. Dawno nie czytałam książki, która byłaby tak wciągająca, a jednocześnie 
miała niezły charakter moralizatorski. Z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu, nie tylko fanom romansów i dać ocenę 10/10.

A wy? Przeczytaliście tę książkę? Jakie są wasze odczucia? Z miłą chęcią dowiem się, co o tym myślicie :).

Autor: Julianna Kucner

czwartek, 11 marca 2021

"Piętno Katriny" Agnieszka Bednarska

16:16:00 0 Comments

 Ludzie nadal myślą, że z naturą można wygrać, a prawda jest inna. Zamiast z nią walczyć, trzeba się jej podporządkować, aby mieć szansę na przeżycie. Huragan Katrina, który przeszedł przez Stany Zjednoczone, był jednym z najbardziej niszczycielskich huraganów. Agnieszka Bednarska prowadzi czytelnika przez historię pełną mroku, tajemnicy i niedokończonych spraw z przeszłości.



Nr. recenzji:
397

Tytuł: „Piętno Katriny"

Autor: Agnieszka Bednarska

Liczba stron: 384

Data polskiego wydania: 17 marca 2021

Wydawnictwo: Media Rodzina

W moim odczuciu: 9/10

Autor recenzji: Daria Pogodzińska



Amy ucieka przed przeszłością do miejscowości doświadczonej przez kataklizm, ma nadzieje, że w nowym miejscu zazna spokój, a demony z przeszłości nie będą ją ścigać. Podobnie myśli małżeństwo z dzieckiem, w swoim życiu przeżyli wiele, uczucia, które nimi targają to głównie smutek, a nowy dom ma być oderwaniem od przykrych zdarzeń i zaczęciem nowego rozdziału. Huragan Katrina spustoszył stany Luizjana i Missisipi, pozostawiając po sobie ogrom zniszczeń, ludzką traumę i mogłoby się wydawać, że to, co było kiedyś, nie ma już znaczenia, na sytuacje dziejące się teraz, ale czytelnik i bohaterowie dowiedzą się na własnej skórze, że prawda jest inna.

Z początku nie sądziłam, że ta książka może mi się tak spodobać. Lubię thrillery przez to, że czyta się je szybko, wciągają odbiorcę i mrożą krew w żyłach. Autorka swoim barwnym stylem prowadzi nas przez fabułkę, która jest zaskakująca. Przez użycie takiego języka i wyraźne pokazanie świata, można sobie wszystko wyobrazić ze szczegółami. Norco Valley jako ponure miejsce. Dom państwa Heeney, który jest mroczny, przerażający i od początku skrywa jakąś tajemnice, oraz bohaterowie, doświadczeni przez życie. Rebeka jest kobietą której ciężko jest przeżyć dzień pełnią szczęścia. Ma rodzinę, ale jednocześnie czuje się smutna, przygnębiona i nie może się odnaleźć w sytuacji, która parę lat temu bardzo się zmieniła. Z Hubertem, mężem Rebeki, mam dziwną relację. Starałam się zrozumieć jego zachowanie i pobudki, jakie nim kierowały, ale jednak jest on bohaterem, który nie zaskarbił sobie mojej sympatii. Amy, czy też inni bohaterowie bardziej poboczni, nie są gorzej wykreowani, każda osoba, ma coś, dla czego lub kogoś żyje, mieli też oni swoje problemy, ale starają się iść do przodu mimo wszystko. Powieść porusza ważną kwestię małżeństwa i przeszkód, z jakimi muszą się zmierzyć pary. Często to zaufanie zachwiane jest przez wydarzenia z przeszłości i mimo że bardzo się kocha i miłość jest wielka, to uraz taki pozostaje w pamięci.


Nie uważam, żeby "Piętno Katriny" miało rażące wady czy minusy. Mimo moje zaciekawienia, pierwsze 100 stron było dla mnie nużące i ciężki mi było się odnaleźć i poczuć się w fabule. To jedna z tych książek, które wciągają, jednak trzeba się przebić przez pierwsze 100 stron. Dużo jest opisów i mało dialogów. Opisy przedstawiają daną sytuację i posiadają wiele informacji, przez co czytelnik skupia się bardziej na czytanym tekście, a dynamika i szybkość przewracania stron jest mniejsza.


Była to bardzo dobra książka, przy której czytaniu, miałam ciarki, przyśpieszone bicie serca, współczułam bohaterom, ale i cieszyłam się, że mimo wszystko wychodzą na prostą. Gdybym miała opisać ją jednym słowem, to powiedziałabym, zaskakująca, ponieważ czytając opis, a później zapoznając się z pierwszymi stronami, nie miałam pojęcia, jaki kierunek będzie obrany dla tej historii. Klimat jest ponury i mroczny, wyobrażam sobie to miejsce jako szare, bure, bez kolorów. Połamane drzewa, rozwalone budynki, wiatr targający okiennicami. Uważam, że taka opowieść spodoba się fanom mrocznych klimatów, którzy lubią dreszczyk emocji i dla których poruszanie trudnych kwestii w literaturze, nie jest niczym przygnębiającym, bo, mimo że może się wydawać, że to smutna historia, to warto znaleźć w bohaterach i ich zachowaniach ziarno szczęścia i radości.


wtorek, 9 marca 2021

"Zodiaki. Genokracja" - Magdalena Kucenty

07:52:00 0 Comments

  Muszę przyznać, że ciekawie jest spekulować o tym co będzie kiedyś. Można, chociaż na chwilę oderwać się od teraźniejszości i całkowicie oddać się przyszłości. Nie jest to jednak strata czasu? Zważywszy na okoliczności, w których przystało nam teraz żyć, czy myśl, że za setki lat będzie lepiej i całkowicie inaczej coś znaczy? Czy czasem w takie spekulacje nie bawili się ludzie żyjący dużo wcześniej przed nami? Teoretycznie, nikt nie wie, co nas czeka, jednak myśl, że zaraza na globalną skalę zniszczy naszą populację doszczętnie, a cały świat zostanie skażony z wyjątkiem niedużej kopuły o nazwie Oona, w której w zakładach inżynierii genetycznej o nazwie Zodiak, będą tworzeni postludzie o niezwykłych umiejętnościach, staje się coraz bardziej prawdopodobna niż latające samochody, czyż nie?


Nr. recenzji:
396
Tytuł: "Zodiaki. Genokracja"
Autor: Magdalena Kucenty
Data polskiego wydania: 24 lutego 2021
Wydawnictwo: Uroboros
W moim odczuciu: 8/10

„Zodiaki. Genokracja” to fantastyka naukowa, w klimatach cyberpunku, w której ludzie na nowo uczą się żyć w świecie po groźnej epidemii o nazwie „Pandora". Skaziła ona, dosłownie wszystko oprócz tak jak wspomniałam miasta Oona, oddzielonego od Zewnętrza porządną warstwą osłony. Panuje system kastowy. Każdy ma obowiązek nosić bransolety, które są wyznacznikiem danej grupy społecznej, w zależności od metalu, z którego są wykonane. I tak począwszy od najczęściej rozpieszczonych genokratów, mających największą władzę, do zmutowanych deformantów, czyli cudownych hybryd, Magdalena Kucenty wprowadza nas do wykreowanego przez siebie biopunkowego świata. Muszę przyznać, że niektóre połączenia hybryd były wprost nieprawdopodobne, ale cieszę się, że autorce udało się mnie pozytywnie zaskoczyć.

Głównymi bohaterami książki są tytułowe zodiaki. Nie są oni zwykłymi ludźmi — zostali stworzeni w wyniku skomplikowanych badań genetycznych, takich jak wymienianie czy mieszanie genów. Wiele z nich to niekompletne, niestabilne wersje wymagające troszeczkę więcej poprawek i uwagi niż pozostałe. Nie oznacza to jednak, że zodiaki to tylko i wyłącznie szczury laboratoryjne. W czasie książki muszą radzić sobie ze swoimi złożonymi osobowościami i przerastającymi ich umiejętnościami. Nie mieli wpływu na to, kim się stali, dlatego każdy ich dramat i kryzys porusza serce, zwłaszcza fakt, że w teorii są wolni, aczkolwiek każde z nich już na zawsze przyporządkowane jest instytucji „Zodiak”, a przede wszystkim nie posiadającemu żadnych skrupułów Ojcowi.

To logiczne, że każdy zodiak przyjął imię danego gwiazdozbioru. Nie będę tu poświęcać większej uwagi na ich charakterystyce i opisie umiejętności, bo uważam, że czytelnik będzie miał większą zabawę odkrywać to wszystko samodzielnie. Najwięcej jednak mamy do czynienia z młodym Capricornem, który ma umiejętność dokładnego analizowania przyszłości, energetyczną, nieznacznie niestabilną emocjonalnie Pisces i połączonymi ze sobą bliźniętami — Gemini, starające się naprawić bałagan po swoim rodzeństwie. Musicie jednak mi uwierzyć na słowo, że autorka w każdą postać tchnęła życie i są one przedstawione w niesamowicie realny sposób.


Możecie od dziś nazywać mnie kolejnym Koziorożcem, bo idąc dedukcyjnym tokiem myślenia i dogłębną analizą okładki, liczby stron oraz rozdziałów, już od początku wiedziałam, że trzymam w rękach prawdziwy skarb. Okładka jest naprawdę bardzo piękna, kolory idealnie się kontrastują i odkąd przyszła do mnie ta książka, nie mogłam się doczekać, aż wgłębię się w tą historię.
Od razu widać, że mamy styczność z prawdziwym i godnym przeczytania dziełem, zważywszy na wątek, który nie jest jednym z tanich motywów, ciągle powtarzających się w książkach, nudząc czytelnika.

Mam mieszane uczucia do fabuły. Od pierwszych stron wrzucani jesteśmy na głęboką wodę. Nie jest to takie złe, ponieważ jeśli książka od nas w pewnym stopniu czegoś wymaga, to staje się pewnego rodzaju wyzwaniem, ale muszę przyznać 

W dodatku została napisana prostym, zrozumiałym językiem. Nie sądzę, żeby ktokolwiek znalazł kłopot z ponadprzeciętnym słownictwem. Ponadto ujęło mnie to, że wszystkie zodiaki stanowiły dla siebie pewnego rodzaju rodzinę, która zawsze się wspierała albo przynajmniej próbowała. Może stosunki pomiędzy niektórymi nie były do końca zdrowe, ale pokochałam ich wszystkich. Osobiście, moją ulubioną postacią jest blond włosy chłopak, kilkakrotnie już przeze mnie wspomniany — Koziorożec.

Chciałabym jeszcze poświęcić kilka zdań charakterom postaci. Musiało to być dla Magdaleny Kucenty niezwykle trudne, czasochłonne zadanie, by tak dobrze przedstawić uczucia i emocje bohaterów. Nic dla mnie nie było sztuczne. Z każdą kolejną stroną po prostu się „płynęło” pochłaniając kolejne informacje na temat danej osoby.

W książce znajdziemy też liczne odwołania do starożytności. Miło jest patrzeć, że wiedza ta i zagadnienia, nie tylko z historii, ale również z biologii i fizyki, nie zostały zapomniane, tylko wciąż wykorzystywane są w utworach autorów XXI wieku.


Jedyne co mi się nie podobało i nad czym autorka mogłaby popracować to właśnie przekazywanie informacji czytelnikowi. Wydaję mi się, że autorka nie umiała do końca pokazać nam tego, co sama miała w głowie. Czasami przestawałam pojmować kolejne to wydarzenia. Moim zdaniem było to strasznie chaotyczne, ciągle się coś działo. Na początku to było wspaniałe, ale potem zaczęło być nużące. Mam wrażenie, że dostałam więcej pytań niż odpowiedzi, dlatego liczę na kolejną część. Swoją drogą, na początku myślałam, że czytam kontynuację zupełnie innej powieści. Niech jednak to, co piszę, was nie zrazi, wasze odczucia mogą być zupełnie inne. Książka na pewno wymaga pełnego skupienia, ale pamiętajmy też, że każdy się różni.


Zanim jednak sięgnięcie po lekturę, wolałabym jednak ostrzec was przed kilkoma makabrycznymi scenami. Jest troszkę krwi, dużo scen walki i związek kazirodczy. Może nie jest to typowe kazirodztwo, bo te osoby nie były prawdziwym rodzeństwem, bardziej bym to utożsamiała z adopcją, pomimo to, mam świadomość, że dla niektórych może wydawać się to trochę niesmaczne. Akurat ja nie miałam z tym większego problemu.


Podsumowując i przymykając oko na wszystkie wady, jestem absolutnie zachwycona tą książką. To fakt, narracja powinna być bardziej doprecyzowana, ale nie tuszuje ona wszystkich zalet tej powieści. Może nie jestem wielką fanką fantastyki, ale na pewno interesuje mnie astrologia, więc czytanie jej było istną przyjemnością. Ciężka praca autorki na pewno nie poszła na marne, inaczej 
— z pewnością się opłaciła.

A wy? Przeczytaliście tę książkę, a może planowaliście to zrobić? Jaka jest wasza opinia na ten temat? Mam nadzieję, że się podzielicie waszymi przemyśleniami, bo chętnie się dowiem, co o tym sądzicie :).
Autor: Julianna Kucner