"Zaginiona siostra"
Nr recenzji: 439
tytuł : "Zaginiona siostra"
autor: Lucinda Riley
liczba stron: 667
data polskiego wydania : 2 czerwca 2021 r.
wydawnictwo: Albatros
Na początek mały spojler – „Zaginiona siostra” to zdecydowanie najsmutniejsza część cyklu Lucindy Riley i chyba nie musze nikomu tłumaczyć dlaczego.
Maja, Ally, Star, CeCe, Tiggy, Elektra. Historie tych sześciu bohaterek, które zaczerpnęły swoje imiona od mitycznych Plejad już znamy. Nierozwikłana pozostaje natomiast historia ostatniej z nich – tej która miała być ucieleśnieniem Merope. Okazuje się jednak, że sam fakt, że siostra nie została odnaleziona nie przesądza od razu o tym, że nie istnieje. Georg, prawnik Pa Salta, ojca sióstr, przekazuje im bowiem wskazówki na które natrafił, a które mają zaprowadzić prosto do Merope. Sprawa nie jest jednak tak łatwa jak mogłoby się wydawać, bo siostry samodzielnie musza wyruszyć w szaloną podróż, żeby ostatecznie odkryć kto jest ich zaginiona siostrą. Kiedy już wydaje się, że wszystkie elementy pasują do układanki, życie po raz kolejny je zaskakuje.
W „Zaginionej siostrze” odnajdujemy to, co wszyscy kochamy w twórczości Lucindy Riley. Niebanalna historia, łącząca w sobie wydarzenia z przełomu kilku wieków, ukazanie jak wielki wpływ na nasze losy mają nasi przodkowie, sympatyczni bohaterowie, którzy pełni są ludzkich słabości i rozterek, duża doza realizmu…. Wszystko to składa się na historię, która zapada w pamięć. W przypadku tego tomu sagi należy także położyć nacisk na świetnie ukazane aspekty historyczne. Autorka, która wywodziła się z Irlandii pokazała prawdziwą historie tego kraju, jego walki o niepodległość – krwawej i burzliwej, o której z pewnością niewiele osób zdawało sobie sprawę. Dobrze było znowu spotkać się z wszystkimi siostrami, bo o ile dotychczasowe tomu skupiały się indywidualnie na każdej z nich, o tyle w tej, każda z nich ma swój udział, każda aktywnie włącza się w działania mające na celu odszukanie siódmej z nich. I każda robi to w charakterystyczny dla siebie sposób. Jedynym mankamentem jakiego można się doszukać jest to, że książka zdecydowanie należy do tych grubszych tomów i momentami odnosi się wrażenie, że możliwe byłoby prostsze ukształtowanie akcji, ominięcie niektórych komplikacji. Z drugiej jednak strony, czytelnik zdaje sobie sprawę z tego, że celem takiego prowadzenia narracji nie było ułatwianie czegokolwiek. „Zaginiona siostra’ to pozycja na którą wszyscy fani Sagi o siedmiu siostrach czekali z utęsknieniem i jakakolwiek inna metoda opowiadania historii Merope byłaby rozczarowaniem. Na szczęście Lucinda Riley z mistrzowskim wręcz wyczuciem wyważyła kiedy można ujawnić więcej, a kiedy mniej, tak aby przez cały czas trzymać czytelnika w napięciu, nie pozwolić mu się nudzić, a w konsekwencji – wielokrotnie przysłowiowo „wodzić go za nos”. Kończąc dodam jeszcze, że dzięki stosowanej pierwszoosobowej narracji nikt z czytelników nie jest mądrzejszy od sióstr i to jest w tej książce piękne.
„Zaginiona siostra” to piękne zwieńczenie sagi o siedmiu siostrach. Jestem głęboko przekonana, że wraz z każdym kolejnym tomem oraz historiami kolejnych bohaterek mieliśmy okazję dojrzeć, spojrzeć nieco inaczej na rzeczywistość, a może nawet zapragnąć poszukać swoich korzeni i sprawdzić kim byli i skąd wywodzili się nasi przodkowie. I pomimo iż wiele wątków pozostało niewyjaśnionych i ma się spory niedosyt, być może tak właśnie jest lepiej. Czasami bowiem lepiej jest pozostawić pewne rzeczy niedokończone, tak aby każdy z czytelników mógł samodzielnie spróbować dopowiedzieć sobie brakujące fakty, przy wykorzystaniu swojej własnej wyobraźni, która dzięki Lucindzie Riley zdecydowanie miała szansę się rozwinąć.