Hokejowe romanse to historie, które łączą w sobie pasję lodowej rywalizacji z intensywnymi emocjami miłosnymi. “Pucking Around” autorstwa Emily Rath obiecuje właśnie taką mieszankę – dynamiczną akcję na lodzie oraz gorące uczucia poza nim. Choć sportowe tło dodaje historii unikalnego uroku, pytanie pozostaje: czy autorce udało się stworzyć opowieść, która zarówno rozpali serca, jak i przyspieszy puls?
Autor: Emily Rath
Data wydania: 28.05.2024
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 520
Moja ocena: 2/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Nie mogę zakochać się w żadnym graczu… nie mówiąc już o trzech!
Nazywam się Rachel Price i dwa miesiące temu spotkałam idealnego mężczyznę. Spędziliśmy razem magiczną noc – było uroczo, zabawnie i bardzo namiętnie. Żadnych imion, żadnych zobowiązań. Myślałam, że już nigdy go nie zobaczę. Myliłam się. Okazuje się, że mój doskonały kochanek jest playboyem i obrońcą Jacksonville Rays, najgłośniejszej drużyny hokejowej w NHL, a ja… jestem jego nową fizjoterapeutką. Aha, i ten kretyn nawet mnie nie rozpoznał! Zapowiada się kilka naprawdę ciekawych miesięcy. Mój idealny mężczyzna zrobi wszystko, żeby zdobyć moje uznanie. Tymczasem jego najlepszym przyjacielem jest gburowaty pracowniktechniczny, który zawsze mnie krytykuje. A do tego mam niechętnego do współpracy bramkarza, który stara się ukryć kontuzję… To moja szansa, żeby się wykazać zawodowo, i nie mam zamiaru ryzykować. Ale jeśli miłość to gra, ci goście grają, aby wygrać.
Uwielbiając romanse hokejowe, nie mogłam przejść obojętnie obok książki, która budzi zarówno zachwyty jak i kontrowersje. Tak skrajnie różne opinie były jednym z czynników, który zachęcił mnie do poznania historii. Mimo takiej różnorodności wśród nich, do historii Rachel starałam się podejść z neutralnym nastawieniem, bez uprzedzeń czy nadziei na zachwyt, co jak się okazało, było dobrą decyzją.
Przez większą część książki miałam o niej dość średnie zdanie, nie było nic, co sprawiłoby, że pokochałabym ją, w drugą stronę nie było też nic, przez co znienawidziłabym ja. Cały czas brakowało mi w niej jednak czegoś, aby ta fabuła zyskała w oczach czytelnika, zaangażowała go lub po prostu w jakiś sposób zaciekawiła do dalszego czytania. I nie chodzi mi o sam zakres fabularny, który w romansach raczej opiera się na relacjach, ale chociażby o wątku romantycznym, który powinien napędzać akcję, zamiast tego rozwleka ją. Same dialogi między postaciami są płytkie i mało angażujące, dodatkowo rozmowy między postaciami powiązanymi interakcjami “romantycznym” odbywały się głównie przy scenach seksu lub na chwilę przed bądź po. Rozwój relacji między bohaterami również nie sprawił, abym jakkolwiek lepiej spojrzała na historię, gdyż jest przewidywalny i monotonny. Każda relacja Rachel z bohaterem przebiega tak samo, dodatkowo w tym wszystkim brakuje napięcia i emocji, które powinny towarzyszyć zarówno romansowi, jak i rywalizacji sportowej.
Mojej aprobaty nie zyskała również Rachel, która początkowo wydawała się być silną i niezależną, szybko okazała się nie tylko przewidywalną, ale bezosobową. Jej działania często były schematyczne i przeczące temu, co mówiła chwilę wcześniej. Jake, Caleb czy Ilmari to postacie równie słabo wykreowane co główna bohaterka, jedyne co wyróżnia ich na tle innych to, że Rachel zwróciła na nich uwagę i zaprosiła do swojego łóżka. Mimo tego, że mają znaczącą rolę w całej książce, przez to jak słabo jest rozwinięta ich kreacja, stają się oni jedynie tłem dla głównej bohaterki.
Jeden, jedyny aspekt, który nie był zły, a poprawny to styl pisania autorki. Sprawił on, że czytanie całej książki nie przebiegało, aż tak bardzo w bólach i cierpieniach jak mogło.