Insta


sobota, 28 września 2019

"Teraz zaśniesz" C.L. Taylor

18:30:00 0 Comments
Nr recenzji: 321
Tytuł: Teraz zaśniesz
Autor: C.L. Taylor
Liczba stron: 400
Data polskiego wydania: 3 lipca 2019
Wydawnictwo: Albatros
W moim odczuciu: 9/10


Autor recenzji: Jolanta Rachwalska






"Teraz zaśniesz" C.L. Taylor to thriller psychologiczny. Autorka napisała już ich 6 i każdy z nich stał się bestsellerem. Są tak dobre, że zostały przetłumaczone na ponad 20 języków. Twórczość Taylor nie jest mi znana, ale już wiem, że będę musiała to nadrobić.

Już sam początek książki intryguje: "Jeśli to czytacie, to znaczy, że nie żyję. Ktoś prześladuje mnie od 3 miesięcy i jeżeli nie żyję, nie był to wypadek". Zaczyna się bardzo tajemniczo, ale też interesująco. Główna bohaterka Anna ma wypadek samochodowy, giną jej współpasażerowie, a jeden z przyjaciół jest sparaliżowany. Ciągle ma wyrzuty sumienia, wciąż analizuje wypadek i czuje się winna. Cierpi na bezsenność. Popada w depresyjny nastrój, aż w końcu ucieka od przeszłości zaszywając się w szkockim hotelu na wyspie Rum. Chce uporządkować myśli kłębiące się w jej głowie i znaleźć odskocznię. Praca w hotelu miała jej w tym pomóc, tymczasem melduje się tam siedmioro osób i fundują Annie wiele przerażających emocji. Każdy z gości skrywa jakąś tajemnicę. Anna chce zapomnieć wydarzenie z przeszłości, ale nie pozwala jej na to prześladowca, który ciągle daje o sobie znać w tak specyficzny sposób, że Annie wydaje się, że czuje jego oddech na plecach.

Książka jest napisana jako relacja wydarzeń z perspektywy każdego gościa hotelu. Rozdziały są naprawdę krótkie. Patrząc na fabułę od razu nasuwa się pytanie: Czy to już było? Motyw zamknięcia bohaterów razem z mordercą wydaje się tak często przedstawiany w thrillerach. Już sama otoczka budzi strach. Sztorm i goście uwięzieni w jedynym hotelu na wyspie to takie typowe dla thrillerów. Muszę przyznać, ze Taylor umie budować napięcie. Wyprowadza nas w pole, gdy już nam się wydaje, że obraliśmy dobry trop. Podejrzewałam zupełnie inną osobę, a tu taka niespodzianka. Zakończenie bardzo zaskakuje, ale też tłumaczy motywy sprawcy. Nie domyśliłam się do samego końca, kto pragnie śmierci Anny. Tym lepiej dla Was, bo dłużej można cieszyć się książką, a przewidywalne i oczywiste zakończenia zniechęciły już nie jednego czytelnika. 

Długo czekałam na tą książkę i bardzo się cieszę, że w końcu trafiła do moich rąk. Myślę, że będę do niej wracać. Polecam miłośnikom thrillerów ale nie tylko. Dla tych, którzy lubią się bać, lecz przezwyciężają strach, bo ciekawość jest silniejsza. Na pewno nie zaśniecie podczas czytania tej książki.







czwartek, 26 września 2019

"Ty" Caroline Kepnes

11:00:00 0 Comments


Nr. recenzji: 320
Tytuł: „Ty"
Autor: Caroline Kepnes
Tłumacz: Jacek Żuławnik
Liczba stron: 415
Data polskiego wydania: 15 maja 2019
Wydawnictwo: W.A.B
W moim odczuciu: 7,5/10
Autor recenzji: Daria Pogodzińska

Beck wchodzi do księgarni, zaczyna szukać interesujących ją książek i od razu wpada w oko pracującemu tam mężczyźnie. Dochodzi między nimi do rozmowy a Joe staje się kobietą zauroczony. Z karty kredytowej dowiaduje się, jak się nazywa, te dane pozwalają mu znaleźć dziewczynę w internecie i dowiedzieć się na jej temat wielu informacji. Beck, korzystając z Facebooka, czy Twittera informuje świat na bieżąco o tym, gdzie się znajduje, jak się czuje, jakie ma plany. Joe to wykorzystuje i 'przypadkiem' dochodzi do ich ponownego spotkania. Mężczyzna obsesyjnie zakochuje się w kobiecie. Zaczyna ją śledzić, eliminować osoby, które stają mu na drodze do zdobycia ukochanej. Zaczyna się chora i niebezpieczna gra, szybko nakręca się spirala śmiertelnych konsekwencji.

Moim zdaniem, główny powód, dla którego powieść jest przerażająca to sposób narracji. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie, z perspektywy Joe, w czasie teraźniejszym. Zdania w formie: idziesz, siedzisz, rozmawiasz, same w sobie mają coś przerażającego, a to, że często są one krótkie, dodatkowo to nakręca. Joe zachowuje się psychicznie, zauważalne jest to od pierwszych stron. Ewidentnie coś z tym człowiekiem jest nie tak. Stalkuje Beck, najpierw tylko przeglądając jej profile na portalach społecznościowych, następnie podgląda ją przez okno, korzysta z jej prywatnych informacji. Dziewczyna nie jest niczego świadoma, ba, nawet umawia się ze swoim prześladowcą, ale uważa go za normalnego, przyjaznego człowieka. Profil psychiczny oprawcy jest wykreowany w sposób bardzo dobry. Czytelnik może poznać myśli oraz intencje głównego bohatera. Z jednej stron czułam trochę żal, bo dziewczyna go nie zauważała, zresztą jest ona bardzo zapatrzona w siebie, ale z biegiem czasu to do czego dążył, zamieniło się u mnie w niechęć do niego i obrzydzenie. Beck nie jest postacią, którą darzę sympatią. Jej zachowanie działało mi na nerwy, chciała być w centrum uwagi, otoczona przez wianuszek chłopaków. Kłamliwa, nieuczciwa i niewierna. Mimo tego, że jej nie polubiłam, to na końcu powieści bardzo jej współczułam. Rozwijanie się akcji zaskakuje, są elementy nie do przewidzenia, ale są też takie, które z większą łatwością można przewidzieć.

Mimo ciekawej narracji książkę czytałam długo, a w pewnych momentach musiałam się do niej zmuszać. Taka narracja jest plusem, jak i minusem. Ciekawa pod względem poznania bohatera, ale w żaden sposób czytanie tej lektury nie szło mi szybko. Nie miałam sytuacji, że nie mogłam przestać czytać, czy też, że całą książkę pochłonęłam na raz. W książce znajduje się bardzo dużo opisów, jednakże opisy zbrodni były dla mnie niepełne, chciałoby się wiedzieć więcej, Myślałam, że będą one bardzo przerażające, lecz lekko się rozczarowała. Wszystkie złe rzeczy, które robi Joe, uchodzą mu płazem, co wydaje się nierealne. Nie są to błahe rzeczy, a nikt mu nie konkretnie nie przeszkadza w dotarciu do celu. Gdy natrafia na kogoś, kto może mu pokrzyżować plany, łatwo sobie z tym radzi. Książka ma swoje minusy, jak i plusy, plusów jest zdecydowanie więcej. Fabułą opiera się na toksycznej miłości, obsesji i pragnieniu za wszelką cenę zdobycia kobiety. Powieść pokazuje, że nie trzeba być celebrytą, gwiazdą, aby zmagać się ze stalkerem. I oczywiście lektura wyolbrzymia całość, ale to nie znaczy, że nie mamy na siebie uważać. Świat jest dziwny i pełen strasznych osób.

Mimo że książkę czytało mi się ciężko, a początek nie wydawał mi się niezwykle interesujący, to całość z czasem nabiera tępa. Na podstawie powieść powstał serial, jeszcze go nie oglądałam, ale może to nadrobię. Książka przez swój styl narracji jest przerażająca i zapadająca w pamięć. Ogólnie oceniam ją na 7/10.

wtorek, 24 września 2019

Film kontra książka.

17:00:00 0 Comments
Nr. recenzji: 319
Film kontra książka.

Czy zdarzyło Wam się kiedyś aby film na podstawie książki okazał się lepszy niż sama książka ? Czy jest to w ogóle możliwe ? Zazwyczaj jest tak, że książka jest pierwsza a dopiero później powstaje film na jej podstawie. Książka odnosi sukces, autor sprzedaje prawa autorskie wytwórni filmowej i powstaje albo wierna ekranizacja książki, albo film gdzie zachowany jest jedynie ogólny zarys powieści.Proces powstania filmu jest bardziej złożony niż w przypadku książki. W mechanizm tworzenia filmu zaangażowanych jest szereg osób , które odpowiadają za efekty wizualne i dźwiękowe. Powstają scenografie, aktorzy grają powierzone im role, a wszystkim kieruje reżyser.Autor pisząc książkę, sam jest reżyserem, scenarzystą a nawet scenografem. Musi wymyślić fabułę, bohaterów. Książka jest nastawiona na pobudzenie wyobraźni czytelnika. Czytając książkę to my mamy większe pole do popisu. To od nas zależy jak daną scenę sobie wyobrazimy. 


Oglądając film nie mamy takiej możliwości, całość jest narzucona przez twórców.Studia filmowe zakładają, że filmowa adaptacja książki powinna dorównać książce lub ją przewyższyć. Trzeba przyznać, że film ma większą siłę przybicia niż książka, dzięki czemu trafia do szerszego grona odbiorców. Często jest tak, że ludzie którzy obejrzą film nie czytali książki. Nie czytali, bo na co dzień nie czytają wcale. Film jest odbierany jako skrót myślowy książki. Na jego obejrzenie potrzeba niewiele czasu, dwie godziny i wiemy już wszystko. Czy aby na pewno?Przy czytaniu książki poświęcamy czas na rozmyślenia o bohaterach, o danej scenie, rozważamy zachowania postaci w sferze psychologicznej. Z filmem jest inaczej, trwa krótko w porównaniu do czytanej książki. Tutaj trwa pogoń za światłem, obrazem. Aktorzy i wydarzenia w których biorą udział migają nam bardzo szybko przed oczami, nie nadążamy czasem za tempem prowadzonej akcji. 


Według mnie sukces filmu od strony merytorycznej w dużej mierze zależy od scenarzysty i reżysera. Ludzie ci budują obraz na podstawie tego co przeczytali. Ważna jest interpretacja powierzonego im tekstu. Z popularnością filmu jest różnie, nawet jeśli jego twórcy, zawarli w nim wszystko co sobie założyli, całość na końcu weryfikuje widz. Film odbieramy często jako popkulturową rozrywkę. Zwodzi nas pięknymi obrazami. Nie można jednak spłycać przekazu filmu. To też jest sztuka, tylko ma inną formę. Między książką a filmem nie postawiłbym znaku równości. Oba nośniki fabuły są jak dwa światy, różnią się i jednocześnie przenikają.Ostatecznie jednak wybieram książkę. Dzięki niej zdobywamy wiedzę, rozwijamy się. Książka pobudza czytelnika do twórczego myślenia. Czytając stawiamy pytania, na które ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Książka to świat rzeczy i miejsc nieodkrytych. Sami tworzymy rzeczywistość i to jest najpiękniejsze.

Autor recenzji: Łukasz Kurek

poniedziałek, 23 września 2019

"Świetnie się bawię w Twoich snach" Izabela Skrzypiec - Dagnan

23:49:00 0 Comments
Nr. recenzji: 318
 Tytuł: „Świetnie się bawię w Twoich snach"
Autor: Izabela Skrzypiec - Dagnan
Tłumacz: 
Liczba stron: 255
Data polskiego wydania: 17 września 2019
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W moim odczuciu: 10/10

Miłość Juli i Krystiana to uczucie niepowtarzalne, wyjątkowe, takie, które w życiu zdarza się raz. Doskonale się uzupełniają, wprost idealnie dopełniają siebie wzajemnie. A mimo to nie potrafią ze sobą być. Podejmują niezwykle bolesną dla obojga decyzję o rozstaniu. I na zgliszczach tego, co utracili, próbują budować swój świat na nowo. Nadal mieszkając w tym samym mieście, a jednak już bardzo daleko od siebie. Każde z nich poznaje kogoś innego i podejmuje swoją walkę o własne szczęście. I zapomnienie.. 

Historia  Juli i Krystiana uderza Czytelnika już samego początku. Często mówi się, że, że powieść porusza tematy nam bliskie, takie, z którymi możemy się utożsamiać. Jednak "Świetnie się bawię w Twoich stan" to niemalże wycinek z życiorysu każdego, kto choć raz poczuł smak miłości - tej gorzkiej, bo wyjątkowej, a utraconej. Główni bohaterowie kochają się tak bardzo, jak tylko można sobie to wyobrazić. A jednak krzywdzą siebie nawzajem tą miłością. Ostatecznie, podejmują impulsywną i bolesną decyzje o rozstaniu. Oboje ból uśmierzają alkoholem, ziejącą pustkę w sercu wypełniają imprezami. Klasyczny scenariusz po rozstaniu. Ostatecznie każde z nich poznaje kogoś nowego. Jula wiąże się z Rafałem - znacznie od niej starszym, pragnącym stabilizacji rozwodnikiem. Krystian natomiast poznaje Darię - kobietę po wieloletnim związku, borykającą się ze stratą ciąży. Oboje próbują zbudować swój świat na tych nowych fundamentach, przekonać siebie, że oto Los zsyła im to, czego potrzebują. I kiedy już wydawać by się mogło, że udało im się znaleźć stabilizację, przypadkiem wpadają na siebie. To jedno krótkie spotkanie na nowo burzy ich dopiero co misternie posklejany świat. Świeżo zasklepione rany ponownie pieką dotkliwym bólem...  

"Świetnie się bawię w Twoich snach" wbrew pozorom nie jest kolejną powieścią o perypetiach miłosnych z szczęśliwym zakończeniem. Pełna jestem zachwytu nad nią. Zarówno język, jakim została napisana, jej forma, wieloosobowa narracja - wszystko to powoduje, że nie sposób się od niej oderwać! Co więcej, pomimo, iż dotyka tak powszechnego tematu relacji w związku, Autorka podaje nam to w sposób zupełnie nowy. Sposób, w jaki Izabela Skrzypiec - Dagnan opisuje perypetie pary, dotyka najczulszych strun ludzkiego serca. Sięga do najgłębiej skrywanych emocji i przeżyć. 

Podsumowując, "Świetnie sie bawię w Twoich snach" to pozycja, która poruszy zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Próżno w niej szukać tkliwych historii. Uderza bezpośredniością, bolesną prawdą o związkach i wyborach. Jest tak bardzo ludzka, a przez to bliska Czytelnikowi. Jej zakończenie, a szczególnie ostatni akapit, zapada głęboko w pamięć i duszę. Oceniłam ją na notę w wysokości 10 wyłącznie dlatego, że nie mogłam dać wyższej. Już teraz wiem, ze będę do niej często wracała. Polecam wszystkim, którzy podobne historie mają za sobą, ale także tym, którzy są w związkach albo też marzą o nich. To swego rodzaju elementarz relacji - wprost idealny na jesień... 

sobota, 21 września 2019

Nie(młodość)

15:00:00 0 Comments

NIE(MŁODOŚĆ) NATASZA SOCHA

Nr recenzji: 319
Tytuł: (Nie)młodość. Czy kobiecość ma termin ważności?
Autor: Natasza Socha
Liczba stron: 304
Data polskiego wydania: 14 sierpnia 2019
Wydawnictwo: Edipresse Książki
W moim odczuciu: 8/10

Autor recenzji: World-of-idea



We współczesnej kulturze starość jest nadal tematem tabu. W mediach społecznościowych, życiu, na ulicach, w telewizji i w innych środkach masowego przekazu pielęgnuje się kult piękna i młodości. Istotą jest pokazanie, że tylko młodzi ludzie mają swoje miejsce w świecie. Zupełnie jakby tylko oni mieli prawo do egzystowania.

Czy to rzeczywiście prawda?

Czy wszyscy starsi ludzie są nieciekawi, zrzędliwi, cierpią na rozmaite schorzenia, nie potrafią porozumieć się z młodzieżą, a głównym tematem rozmów z nimi są wyłącznie choroby i dolegliwości cielesne? Czy wszyscy starsi ludzie jako swoje główne hobby traktują czekanie w kolejkach do lekarzy czy zajmowanie miejsc w tramwajach i autobusach?

Czy rzeczywiście……?

Bardzo często wydaje się nam, że ludzie starzy zawsze byli starzy. Z ręką na sercu – komu z was drodzy czytelnicy zdarzyło się patrzeć na swoich dziadków nie tylko przez pryzmat ich wieku, ale także jako na człowieka? Na kobietę czy mężczyznę, który z pewnością miał i ma liczne zainteresowania, który w młodości tez nie wyobrażał sobie jak to będzie kiedy ukończy 60, 70, 80 lat….. Na osobę, która nie chce być tylko „dziadkiem” czy „babcią”, która poza życiem wnuków czy dzieci chce mieć jeszcze własne pasje i radości i o których warto z nimi rozmawiać i wspierać ich w ich realizacji.

Pewnie nielicznym.

I z tego powodu warto sięgnąć po finałową część trylogii Nataszy Sochy „Nie” czyli Nie(młodość), której główną bohaterką jest Klarysa.

Już samo imię sugeruje, że nie mamy tu do czynienia z nastolatką, jednak nie powinno to nikogo zniechęcać, bo pomimo metrykalnego wieku, Klarysa ma w sobie więcej ognia i energii niż niejeden dwudziestolatek. Chce żyć pełnią życia i w momencie w którym zdaje sobie sprawę, że jest to niemożliwe ze względu na chorobę i kłopoty z pamięcią nie może się z tym faktem pogodzić. Aby zapewnić babci odpowiednią opiekę jej wnuk przekazuje ją w profesjonalne ręce personelu domu opieki. I tutaj dopiero zaczyna się zabawa. Bo Klarysa ze swoim „diabelnym” charakterem wcale nie podporządkowuje się łatwo panującym tam zasadom.

Drugą bohaterką powieści jest Marta, przedstawicielka pokolenia trzydziestolatków. Z typowymi dla tej grupy problemami – życiowymi, finansowymi, uczuciowymi.

Zbieg okoliczności sprawia że losy dwóch pań splatają się. Choć początkowo są one wobec siebie nieufne i wydaje się, że bariera pokoleniowa będzie nie do przełamania, wraz z upływem czasu rodzi się między nimi przyjaźń, zrozumienie, wzajemny szacunek. Każda z bohaterek odnajduje we wzajemnej relacji coś co wpływa na jej sposób postrzegania świata, modyfikuje go i pozwala wyciągnąć życiową lekcję.

Nie(młodość) stanowi świetne podsumowanie książkowej trylogii, która odnosi się do współczesnej „triady wartości” – miłości, piękna i młodości i która z pewnością żadnego z czytelników nie pozostawi obojętnym. Pomimo iż tematyka nie należy ani do łatwych ani przyjemnych powieść pisana jest z niesamowitą lekkością pióra, co sprawia że kolejne strony po prostu znikają w zaskakującym tempie. Nie brak w powieści momentów wzruszeń, ale również wątków komicznych, które nadają jej dynamizmu i sprawiają że bohaterki stają się nam bliższe. Dodatkowo, książka pozwala spojrzeć z innej perspektywy na przedstawicieli starszego pokolenia, o czym wspomniałam już wyżej. Okazuje się że ludzie w wieku 60+ to niekoniecznie „stare zrzędy”, które nie wiedzą jak się bawić.  Wbrew pozorom – to właśnie oni mają na to najlepsze sposoby. Za plus należy także uznać umiejętne zestawienie dwóch pokoleń. Okazuje się bowiem, że nie zawsze trzeba podchodzić do drugiej strony jak do przysłowiowego jeża i automatycznie skreślać ich poglądy, przekonania, wartości. Czasami warto zejść z piedestału, posłuchać i wyciągnąć wnioski. Dzięki temu życie nie raz może nas zaskoczyć.

Ponadto, mimo iż mamy tu do czynienia z beletrystyką każdy rozdział rozpoczyna się ciekawostką – przedstawieniem kilku faktów na temat, który poruszany jest w danym rozdziale, co sprawia że łączymy przyjemną, lekką lekturę z jednoczesnym uzupełnianiem naszej wiedzy.

Nie(młodość) to powieść idealna na jesień, która już przecież formalnie się zaczęła. Lektura tej książki z pewnością nie raz rozgrzeje waszą duszę lepiej niż herbata z cytryną i skłoni do refleksji.

czwartek, 19 września 2019

"Szczęście dla zuchwałych" Petra Hulsmann

19:00:00 0 Comments

Nr recenzji: 318
Tytuł: „Szczęście dla zuchwałych"
Autor: Petra Hulsmann

Tłumacz: Agnieszka Hofmann
Liczba stron: 512
Data polskiego wydania: 18 września 2019
Wydawnictwo: Initium
W moim odczuciu: 8/10

                                            Autor recenzji: Jolanta Rachwalska

Petra Hulsmann to poczytna niemiecka pisarka, która na swoim koncie posiada już kilka książek. Ukończyła studia germanistyczne oraz kulturoznawstwo. Po odbyciu podróży do Azji Południowo - Wschodniej napisała swój debiut, który szybko okazał się bestsellerem na liście tygodnika Spiegel. Otrzymała nawet nagrodę za debiutancką powieść "Trzmiele w sercu". Idealna pozycja dla interesujących się żeglowaniem, aczkolwiek laik również znajdzie coś dla siebie, gdyż Petra dokładnie tłumaczy zagadnienia związane ze szkutnictwem. Pewnie dlatego, że sama również uwielbia żeglować. Podczas rejsu powstała właśnie ta książka. Bardzo lekkie pióro pisarki sprawia, że czytając ma się uczucie jakby się płyneło przekładając kartki w zaskakującym tempie. Co prawda nie jest to thriller trzymający w napięciu, ale autorka zgrabnie podsyca ciekawość czytelnika. Szczerze mówiąc jeszcze nie słyszałam o pani Hulsmann, być może dlatego, że ta książka jest pierwszym przekładem z języka niemieckiego na język polski.


Wzruszająca a jednocześnie zabawna opowieść o Marie, córce szkutnika i właściciela prężnie działającej stoczni. Akcja toczy się w nadmorskiej części Niemiec. Główna bohaterka jest singielką, której czas upływa na imprezowaniu, żyje z dnia na dzień, mając mało ambitną pracę. Nagle ten w miarę uporządkowany świat zostaje zburzony przez wiadomość o chorobie siostry Christine. Choroba jest na tyle poważna, że wymaga od Marie zmiany miejsca zamieszkania oraz pracy. Szybkość zmian zaskakuje ją samą. I chociaż uwielbia swoją siostrę i jej dzieci, to sama myśl o tak wielkie rewolucji w jej życiu jest dla niej przerażająca. Jeszcze jakby tego było mało ma zająć się rodzinnym biznesem i współpracować z prawą ręką jej ojca - Danielem, którego nie darzy szczególną sympatią. Marie jest przeciwniczką stałych związków, ale los płata jej figla i w tym całym chaosie jeszcze znajduje miłość. Interesująca jest również przemiana naszej bohaterki, która z lekkomyślnej trzpiotki przeistacza się w kobietę silną, ambitną, która w końcu wie czego chce. Wreszcie może pokazać co tak naprawdę potrafi i czego nie spodziewałby się po niej nawet jej ojciec. Zyskuje na tym nie tylko jej rodzina ale i współpracownicy stoczni.



Pisarka ukazuje wielką moc miłości siostrzanej, jak relacje rodzinne wpływają na kształowanie się osobowości i to kim jesteśmy w przyszłości. Zmusza do refleksji i porównania swoich odczuć na tle bohaterów. Przynajmniej ja to tak odebrałam. Muszę przyznać, że są tu świetne dialogi oparte na humorze, zabawne anegdoty sytuacyjne przeplatane rodzinnymi problemami i niesnaskami. Fabuła nie jest zaskakująca, można łatwo przewidzieć zakończenie książki, ale jest napisana w tak przystępny sposób, że i tak warto po nią sięgnąć. Polecam z czystym sercem każdemu. Naprawdę warto przeczytać by odpocząć od trosk dnia codziennego i zastanowić się nad tym co jest dla nas w życiu ważne. Książka nasączona emocjami i pozytywną energią oraz wiarą w to, że jutro będzie piękny dzień i wszystko się ułoży pomimo chwilowych zawirowań losu. Czekam na kolejne polskie tłumaczenie książek Petry Hulsmann albo zacznę się uczyć języka niemieckiego by czytać te książki w oryginale.







wtorek, 17 września 2019

"Jezioro Ciszy" Anne Bishop

14:00:00 0 Comments
 „Jezioro Ciszy" Anne Bishop


Nr. recenzji: 316
Tytuł: „Jezioro Ciszy"
Autor: Anne Bishop
Tłumacz: Emilia Skowrońska
Liczba stron: 478
Data polskiego wydania: 18 września 2019
Wydawnictwo: Initium
W moim odczuciu: 6,5/10
Autor recenzji: Daria Pogodzińska

Vicki DeVine w ramach ugody rozwodowej dostaje stary ośrodek w małym miasteczku Sprężynowo. Kłębowisko oraz reszta terenów Sprężynowa nie są oddzielone od terenów Innych. Inni jako grupa byli drapieżnikami, którzy żyli na całym świecie i byli przerażający. Vicki mieszka w ośrodku wraz ze zmiennokształtną współlokatorką. Aggie Wrona, gdy tylko chce, zmienia się we wronę. Zmiennokształtna znajduje martwego mężczyznę i wtedy zaczynają się problemy dla Vicki, która chciała prowadzić nowe, spokojne życie. Policjanci próbują zrzucić winę na kobietę, chociaż poszlaki wskazują na to, że morderstwa dokonała siła wyższa. Ważne jest to, by ludzie nie zapomnieli, iż na terytorium innych, ludzkie prawa nie obowiązują.


Powieść mogą czytać osoby, które nie znają twórczości oraz innych książek z cyklu Inni, ponieważ ta opowieść to osobna historia. Jest to trochę skok na głęboką wodę, jeśli nie zna się innych książek, ponieważ świat jest już wykreowany i występują postacie, które wiążą się z całą resztą. Nie ma się jednak co obawiać. Autorka stara się w całą akcję wpleść krótkie wyjaśnienia świata. Od tego czym jest kłębowisko, poprzez terra indigena aż do Innych. Z początku nie rozumiałam przedstawionego świata, ale im dalej. tym coraz więcej szczegółów zostaje podanych i można się w tym dziwnym świecie odnaleźć. Bohaterowie nie są infantylni. Nie zachowują się głupio, nie są także nastolatkami, Vicki to trzydziestoletnia kobieta. Uczy Aggie różnych zachowań ludzkich, Wronie oraz innym z jej gatunku czyta książki. Można ją polubić i tak też bylo w moim przypadku, nie denerwowała mnie, ale nie jest to osoba, która zapadnie mi w pamięć, przez swoje zachowanie, charakter. Nie sposób nie wspomnieć o okładce, która przyciąga uwagę. Ma w sobie coś przerażającego, a za razem ciekwego i tajemniczego.


Fabuła powieści jest ciekawa, zabójstwo człowieka, poszukiwanie winnych, sprawy Kłębowiska. Jednakże nie czułam się bardzo wciągnięta w historię. Chciałam śledzić losy bohaterów, lecz nie był to przykład, gdy nie mogę się oderwać od książki i poświęcam się jej całkowicie. Akcja nie pędzi na łeb na szyję, dla osób, które nie znają świata, to dobrze, bo przy tylu nowych informacjach wraz z pędzącą akcją można by się pogubić, Książka może się spodobać starszym czytelnikom, bo też takie problemy ma bohaterka, nie są to miłosne rozterki, czy problemy szkolne, ale rozwód, prowadzenie własnej działalności. Sądzę, że to właśnie przez to, nie czułam fabuły, tak by się zachwycić.


Reasumując, polecam tę książkę fanom twórczości Bishop, ala także tym, którzy chcą sprawdzić, czy twórczość autorki jest dla nich. Świat, oraz postacie są różnorodne oraz interesujące. Opisy nie są długie i nudne, a język nie obfituje w wulgaryzmy. Całość czyta się płynnie, czcionka jest wygodna do czytania. Główna bohaterka przyjazna, lecz nie skradła mojego serca, tak samo jeśli chodzi o fabułę. Byłam zaciekawiona losami oraz tym jak wyjaśni się cała sprawa, ale nie zarwałam nocki dla tej książki. Nie będę bardzo długo pamiętać o tej książce, ale czy jednak książka mi się nie podobała? Absolutnie nie, powieść oceniam na dobrą, widzę jej zalety (których jest więcej) i wady, ale są inne książki, które bardziej przypadły mi do gustu. Gdy tylko będę miała okazę, chętnie przeczytam resztę książek Anne Bishop.

poniedziałek, 16 września 2019

"Anioł stróż czy czekolada?" Lucy Miosga

15:33:00 0 Comments

"Anioł stróż czy czekolada? " - Lucy Miosga 



Nr. recenzji:315
Tytuł:„Anioł stróż czy czekolada? "
Autor:Lucy Miosga
Liczba stron: 168
Data polskiego wydania:  sierpień 2019
Wydawnictwo: Novae Res
W moim odczuciu: 3/10
Autor recenzji: Agnieszka Jarosz 

"Anioł stróż czy czekolada?" - tak brzmi tytuł książki, którą chcę Wam dzisiaj zaprezentować. Jest to książka, której zarówno tytuł jak i szata graficzna okładki od razu nasuwają skojarzenie, że będzie to lekka powieść obyczajowa, może ze szczyptą miłości w tle. Nic bardziej mylnego.

 Lucy Miosga, autorka książki zawarła w niej dziennik kobiety, przewlekle chorej, której ból jest częścią życia. Z pozycji tej jednak nie dowiemy się na co choruje, przez co nie możemy zbliżyć się zbytnio do głównej bohaterki. Jej życie jest wyliczanką dobry/zły dzień. Kiedy nadchodzi ten zły, nie jest w stanie ruszyć się z łóżka, a ból targa całym jej ciałem. Natomiast w te dobre stara się żyć nie myśląc o chorobie i nie pozwalając jej zdominować swojego życia. 

Główna bohaterka w swoim dzienniku zapisuje, ważne dla siebie przemyślenia dotyczące życia, zależności, marzeń, wszechświata. I tu jak w życiu, coś co dla jednej osoby jest ważne i odkrywcze  o dla innej, w tym przypadku czytelnika, zwyczajnie jest nudne i nieatrakcyjne. 

Książka pokazuje, że człowiek w czasie choroby, mimo iż ma przy sobie bliskich, to psychicznie jest sam. I w tej walce jest się chory kontra choroba. Pokazuje również bardzo smutną prawdę, jak osoby związane z chorym luźniejszymi relacjami, powoli znikają z naszego życia. 

Z całą pewnością postawa głównej bohaterki jest warta naśladowania. Nie ma ona bowiem zamiaru tanio sprzedać skóry i poddać się bez walki. W lepsze dni nie opuszcza jej humor i pozytywne nastawienie pełne marzeń na przyszłość. 

Ciężko mi stwierdzić pod jaki gatunek należałoby ten tytuł podpiąć. Z całą pewnością różni się bardzo od wszystkich czytanych wcześniej przeze mnie. Jednak nie zawsze inny znaczy lepszy. W książce zabrakło mi fabuły. Pomimo iż mamy bardzo wyraźnie zarysowany główny wątek jakim jest choroba, to fabuła książki stoi w miejscu. Zdaje się, że czytamy pojedyncze kartki, które wypadły komuś z jakiejś większej zawartości. 

Nie dowiemy się co było przed ani co będzie po, a to sprawia, że książka mimo niespełna 170 stron jest strasznie męcząca. Spodziewałam się po jej opisie czegoś bardziej wciągającego, a tymczasem z trudem przebrnełam do końca. 

W mojej ocenie z przykrością muszę dać 3 na 10 punktów.