Insta


sobota, 17 grudnia 2022

"The office" Andy Greene

13:03:00 0 Comments


Tytuł: The office. Opowieść o kultowym serialu. 

Autor: Andy Greene

Tłumacz: Filip Filipowski 

Wydawnictwo:  Zysk i s-ka

Data wydania: 15.11.2022

Liczba stron: 520

Moja ocena: 8/10




Myślę, że niewiele jest osób, które w jakiś sposób nie spotkały się z "the office". Jeśli nie oglądaliście serialu (który ze swojej strony serdecznie polecam - zwłaszcza na te ponure zimowe dni!) to na pewno trafiliście na memy "No! God! Please no!" czy "Stay f***ing calm!". Książka Andy'ego Greene odkrywa przed nami kulisy powstawania tej produkcji, pokazuje w jaki sposób narodził się pomysł adaptacji wersji brytyjskiej "Biura" do realiów amerykańskiej rzeczywistości, jak przebiegały castingi i pierwsze dni nagrań. Pokazuje, że mimo iż istniał pierwowzór Dunder Mifflin to początki wcale nie były łatwe, a historia która później stała się fenomenem i weszła do kanonu popkultury wcale nie przyjęła się z ciepłym odbiorem, a raczej z krytyką. 


Książka ma formę wywiadów z aktorami, producentami i ekipą reżyserską. O tworzeniu serialu opowiadają scenarzyści, kostiumografowie i montażyści. Z każdą kolejną stroną poznajemy coraz więcej zakulisowych ciekawostek, trudności w realizacji, zwątpienia i radości kiedy karta zaczęła się odwracać na korzyść. Ksiązka jest dobra zarówno dla tych, którzy nie oglądali wersji serialowej jak i dla zagorzałych fanów, którzy z zapartym tchem śledzili każdy kolejny odcinek. Kto by przypuszczał, że Rainn Wilson, który ostatecznie otrzymał rolę Dwighta, był przesłuchiwany także do roli Michaela. Kto by pomyślał, że do ról brani pod uwagę byli Dan Akroyd i Owen Wilson. A czy wiedzieliście, że John Krasinski kiedy dowiedział się o tym, że zagra Jima najpierw zapytał czy Jenna Fischer (Pam) dostała rolę? Oboje od początku twierdzili, że była między nimi chemia na ekranie. Jeśli chodzi o sekrety montażu - jeśli wydaje się wam, że z racji stosunkowo krótkich odcinków (ok. 30 min.) serial powstawał szybko, musicie zweryfikować ten pogląd. Jak się bowiem okazuje, były dni filmowe, w których aktorzy nawet nie mieli pojęcia, że są nagrywani. Dopiero jedno zdanie ujawniało, że kamera cały czas chodzi. I pewnie właśnie na tym opierała i nadal opiera się popularność "Biura." W czasach kiedy powstawało większość seriali opierała się o historię młodych, pięknych, pełnych energii i seksapilu bohaterów, którzy podbijali świat. "The office" było nudną rzeczywistością pracowników firmy sprzedającej papier. To nie mogło się udać prawda?


Z jednej strony książka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Tak jak wspomniałam, są to wypowiedzi obsady i ekipy filmowej. Nic nadzwyczajnego, a jednak sposób w jaki te wypowiedzi są zebrane w poszczególne rozdziały, zestawienie ich ze sobą i  charakterystyczny humor i sposób mówienia, mówiąc kolokwialnie "robi całą robotę." Opowieść jaką stworzył Andy Green niesamowicie wciąga i ani trochę nie nuży. Skupia się na poszczególnych odcinkach, a później sezonach, dzięki czemu zachowuje tempo i dobrą narrację, nie nużąc niepotrzebnymi szczegółami i utrzymując ciekawość czytelnika. Jedynym minusem jest moim zdaniem mała ilość zdjęć zakulisowych - jest ich zaledwie kilka, czego żałuję, bo jak pokazuje treść książki większość zabawy działa się w kuluarach. 


niedziela, 11 grudnia 2022

Jerzy Lach "Krótka historia jednego awansu."

10:56:00 0 Comments


tytuł: Krótka historia jednego awansu


Autor: Jerzy Lach


Wydawnictwo: Novae Res


Data wydania: 6 października 2022 


Liczba stron:  152


moja ocena: 7/10




Maksymilian Mocny, prowincjonalny i nieznany nikomu reżyser teatralny bez dyplomu uwielbia to co robi. Kocha kontakt ze sztuką, możliwości jakie daje mu praca ze słowem i z młodymi, utalentowanymi ludźmi. Na przeglądach artystycznych wielokrotnie zdobywał nagrody, jednak nie przełożyły się one na uznanie w świecie artystycznym. Toteż kiedy otrzymuje propozycję objęcia stanowiska w Warszawie zaczyna poważnie rozważać przeprowadzkę. Nie podejmuje decyzji pochopnie, zastanawiając się nad plusami i minusami tak radykalnej zmiany życia, ale ostatecznie wołanie wielkiego miasta okazuje się głośniejsze niż  przywiązanie do dotychczasowego trybu funkcjonowania. Maks z żoną pakują torby i sprowadzają się do stolicy. Niestety dość szybko okazuje się, że znajomy, który proponował bohaterowi pracę właśnie sam ją stracił, a co za tym idzie Maks stracił możliwość objęcia stanowiska. Zdesperowany mężczyzna chwyta się każdej okazji do zarobienia pieniędzy, aż do momentu kiedy napotyka ogłoszenie o konkursie na dyrektora departamentu kultury w urzędzie marszałkowskim. Wspaniała okazja, prawda? I absolutnie nie ma nic podejrzanego w tym, że właściwie od początku pełnienia funkcji na Maksa spadają awanse, wyjazdy służbowe, różnego rodzaju benefity.....


"Krótka historia jednego awansu" rzeczywiście jest krótka i to jest z jednej strony plus, z drugiej minus. Nie jestem zwolenniczką książek, które liczą 400-500 stron, a w połowie czytelnik ma wrażenie, że akcja kręci się w kółko opisywana innymi słowami, ale po przeczytaniu tej pozycji czułam jednak lekki niedosyt. Moim zdaniem, środkową część, w której przełożeni Maksa zaczynają naginać go do swojej woli, przy wykorzystaniu różnego rodzaju środków można było nieco wydłużyć. Szybkie tempo akcji wydawało się odrobinę niewiarygodne i o ile rozumiem, że bohater mógł być oszołomiony własnym sukcesem, ale większość osób szybko stałaby się podejrzliwa jeśli w ciągu tygodnia w pracy otrzymałaby podwyżkę, samochód, komórkę i wiele, wiele innych przywilejów. Lepsze byłoby w tym wypadku zastosowanie techniki "gotowania żaby" (tutaj: Maksa) - stopniowego podkręcania temperatury tak aby nie stała się  ona podejrzliwa. Tak jak jednak wspomniałam, widać że autor miał pomysł na swoją pierwszą książkę, akcja jest przemyślana i dobrze prowadzona do celu, bez zbędnych zwrotów akcji. Każdy z bohaterów ma jasno przypisane sobie miejsce i nikt nie pojawia się przypadkiem. Mamy zatem zagubionego Maksa, jego zaniepokojoną żonę, starego mądrego profesora, przyjaciela mecenasa i chciwego i zakłamanego marszałka. Żadna z postaci nie jest przerysowana, śmieszna czy karykaturalna i każda służy innemu celowi i wywołaniu o czytelnika innej refleksji. Ostatecznie jednak pytanie jakie stawia autor w swojej pozycji sprowadza się do jednego prostego zdania: Czym jest dla ciebie sukces? Czy w twoim rozumieniu to wielki gabinet na ostatnim piętrze biurowca, premie, awanse? Czy może raczej posiadanie rodziny, która jest dla ciebie wsparciem? Czy liczą się znajomości i zera na koncie czy ważniejszy jest szacunek do siebie, bycie autentycznym i życie w zgodzie z własnymi zasadami? 


Żyjemy w szalonych czasach, w których łatwo zgubić siebie. Współczesny świat nierzadko wymusza na nas przywdziewanie masek, dostosowywanie się do okoliczności, udawanie... Do którego momentu jest to zdrowe, a gdzie zaczyna się szkodliwość? Na to każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam, ale "Krótka historia jednego awansu" pomaga nakierować czytelnika na właściwą ścieżkę. 



piątek, 9 grudnia 2022

"Tajemnica pustego kufra. Świąteczne śledztwo" - Mary Kelly

07:00:00 0 Comments

Skarby i kłopoty zazwyczaj idą ze sobą w parze, o czym można się przekonać, sięgając po książkę Mary Kelly "Tajemnica pustego kufra" - "nieszablonowy kryminał pióra nieszablonowej pisarki".


   


 

 

 Autor: Mary Kelly

 

Tytuł: Tajemnica pustego kufra

 

Wydawnictwo: Zysk i S- ka


Data premiery: 15.11. 2022


Autor recenzji: Magdalena Kwapich


Liczba stron: 280


W moim odczuciu: 6/10


 

Tytuł książki Mary Kelly “Tajemnica pustego kufra” skojarzył mi się z klimatycznym kryminałem osadzonym w realiach angielskiej prowincji. Bogata rezydencja otulona śniegiem, wytworne, eleganckie towarzystwo, rodzinna tajemnica i zagadka kryminalna z nią związana - tak myślałam o treści tej książki. Gdy dotarła do mnie i zerknęłam na okładkę, już wiedziałam, że się myliłam. Ujrzałam bowiem widoczek zimowy, ale wcale nie wiejsko-prowincjonalny tylko miastowy, londyński, nastrojowy, przyprószony śniegiem. W ten oto sposób przeniosłam się z angielskiej wsi do samej stolicy - Londynu.
Nie był to jednak Londyn głównych arterii, rozświetlonych ulic, pięknych budowli. W grudniowe dni, bo akcja “Tajemnicy pustego kufra” toczy się od 22 do 24 grudnia, wraz z nadkomisarzem Brettem Nightingale oraz sierżantem Beddoes przemierzaliśmy Islington - raczej biedniejszą dzielnicę tego miasta, jej niebezpieczne zaułki, odwiedzaliśmy podejrzane puby. Nadkomisarz bowiem prowadził śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci księżnej Karuchin. Księżna przed laty uciekła z ogarniętej rewolucją Rosji z obawy przed prześladowaniami. Na stałe zatrzymała się właśnie w Londynie. Tam zamieszkała wraz z dorosłym już wnukiem w ubogim, wynajmowanym mieszkanku. Żyła bardzo skromnie, ale pilnie strzegła drewnianego kufra, którego zawartości nie zdradzała. Teraz kufer ów został splądrowany, a jego cenna zawartość (jak domyślał się nadkomisarz) zniknęła. Policjanci mieli kilku podejrzanych. Na pierwszy plan wysuwał się pogardzany przez księżną wnuk - Iwan Karuchin, nieudacznik, topiący swe smutki w alkoholu. Jest jeszcze jubiler Majendie, z którym to księżna jakiś czas temu się kontaktowała, oferując sprzedaż swojej biżuterii. Podejrzani to także banda z Hampstead, która specjalizuje się w kradzieżach cennych rzeczy. Kto zatem stoi za śmiercią księżnej i kradzieżą skarbu z zabytkowego kufra. Nadkomisarz Nightingale oraz sierżant Beddoes mają nie lada problem do rozwiązania. Oj, nie będzie im łatwo!
Tajemnica pustego kufra” zwróciła moją uwagę dokładnymi opisami, niezwykle dopracowanymi. Otrzymujemy wycyzelowaną opowieść, wręcz pedantyczną, skrupulatną, czy to w opisach Londynu, czy drobiazgowo prowadzonego śledztwa, o którego szczegółach jesteśmy dokładnie informowani, bo powieść odsłania kulisy policyjnej pracy w miejskiej scenerii. Literacko zatem książka została doszlifowana. Ciekawie też został przedstawiony komisarz Nightingale - nie jako super detektyw o nadzwyczajnych mocach, elegancki, dystyngowany, ale zwyczajny człowiek z sąsiedztwa, ze swoimi rodzinnymi problemami. Nie sposób mu jednak odmówić błyskotliwości umysłu i umiejętności kojarzenia faktów. Jeszcze jedna postać przykuła moja uwagę - wnuk księżnej, Iwan. To w gruncie rzeczy biedny człowiek, zagubiony w rzeczywistości, w której nie potrafił się odnaleźć, niewierzący w siebie, miałki, nijaki, budzący współczucie. Świetnie i niezwykle trafnie ta postać została przedstawiona i scharakteryzowana na kartach książki.
Powieść Kelly wyróżnia też wielkomiejskie tło, ale o tym już pisałam. Natomiast fabuła nie należała do tych zaskakujących, nie trzymała w napięciu do ostatniej strony, były momenty przydługie, czasami też gubiłam się w natłoku postaci i wydarzeń. Myślę jednak, że taki sposób budowania fabuły i wolno płynąca narracja będą miały swych zwolenników. W książce brakło mi też świątecznej atmosfery, bo trudno uznać za nią grudniowe, przedwigilijne daty czy też spore opady śniegu. Właściwie takim wyraźnym akcentem były poszukiwania prezentu świątecznego dla żony przez nadkomisarza.“Tajemnica pustego kufra” została bardzo ładnie wydana, klimatyczna okładka przyciąga wzrok, kusi zimową scenerią. Jeśli więc lubicie książki, których akcja toczy niespiesznie, się w zimowej otoczce, to polecam tę książkę Mary Kelly - ,,Nieszablonowy kryminał pióra nieszablonowej pisarki".

sobota, 3 grudnia 2022

"Teraz mogę wszystko" t.2 – Natalia Popławska

20:55:00 0 Comments
Miłość czasami sprawia, że robimy głupie rzeczy. Może zwyczajnie przeraża nas fakt, że perspektywa życia bez danej osoby wydaje się niemożliwa? Może nie potrafimy uwierzyć w szczęście, które nas spotkało i na siłę próbujemy doszukać się drugiego dna byleby znów się nie zawieść? Cóż, gdy kierują nami intensywne i w dodatku niezrozumiałe emocje trudno jest myśleć racjonalnie. Zauważyłam, że dopóki człowiekiem nie kieruje miłość wszystko jest zdecydowanie prostsze. Chyba wynika to z faktu, że w walce o miłość wszystkie chwyty są dozwolone. A doskonałym tego przykładem jest powieść Natalii Popławskiej pt. "Teraz mogę wszystko".




Nr recenzji: 705
Tytuł: "Teraz mogę wszystko"
Autor: Natalia Popławska
Data polskiego wydania: 14 października, 2022
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 308
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 5/10





Upojna noc z Ozym kończy się dla Madelaine gorzką lekcją, po której młoda kobieta wyrzeka się jakichkolwiek pozytywnych uczuć wobec braci Molie. Jednak zachęcona słodkimi słówkami Bastiena postanawia dać mu jeszcze jedną szansę – dla dobra swojego i swojej córki. Tymczasem Ozy uświadamia sobie, że padł ofiarą zaplanowanej przez brata perfidnej manipulacji, w wyniku której stracił ukochaną kobietę. Tym razem zrobi wszystko, by odzyskać ją na dobre, a wychodzące na jaw mroczne tajemnice rodziny Molie nieoczekiwanie mogą w tym pomóc..
Jak smakuje mistrzowsko zaplanowana zemsta? Kto tu naprawdę jest godny współczucia, a kto pogardy? I czy patchworkowa rodzina Molie nauczy się w końcu żyć w zgodzie?

Szczerze powiedziawszy pierwszy tom powieści miałam okazję przeczytać dość dawno i zdecydowanie zapamiętałam go jako coś lepszego.. Może wynika to z faktu, że oryginalni bohaterowie z ciekawym portretem stracili swój urok? Tak czy inaczej, z przyjemnością wróciłam do dalszych nierozwiązanych wydarzeń i intrygującej fabuły! Zwłaszcza, że autorka postanowiła pozostawić w nas niedosyt po zakończeniu książki dosłownie w punkcie kulminacyjnym.
Lekki warsztat Natalii Popławskiej zdecydowanie się nie zmienił. Mimo że złożona oraz emocjonująca akcja w zatrważającym tempie prze do przodu, całość czyta się z łatwością. Nadal ubóstwiam autorkę za wybitne poczucie humoru, które momentami jest niezwykle żenujące, ale w połączeniu z tą "otwartością" o której tyle pisałam w poprzedniej recenzji tworzy to naprawdę niekonwencjonalną całość. Bohaterowie posiadają ciekawe tło psychologiczne, lecz ich magia zdecydowanie zgasła w drugim tomie. Główna bohaterka nie emanowała już taką oryginalnością, a autorka skupiła się raczej na "miłosnym trójkącie" aniżeli przekazywaniu całkiem przystępnych wartości tak jak w pierwszej części. Mimo to, ciekawie było oderwać się od przytłaczającego życia i przeczytać coś typowego na "odmóżdżenie". Gwarantuję również, że zakochacie się w tych urokliwych kontrowersyjnych momentach, które zdecydowanie podsycą waszą ciekawość.

Podsumowując tę dość krótką recenzję, powieść jest naprawdę przystępna i zdecydowanie polecam ją na chwilę relaksu. Szkoda tylko, że Natalia Popławska nie wykorzystała potencjału jaki miał Bastien, ponieważ mógłby być z tego naprawdę ciekawy psychologiczny wątek. Tak czy inaczej, powieść czyta się lekko, przyjemnie i szybko więc jest doskonałą okazją żeby na chwilę oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości. No i zadać sobie pytanie: co by się zrobiło na miejscu głównej bohaterki?

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę dalszych sukcesów, a czytelników tak jak zawsze zapraszam do skomentowania zawartości poniżej :)

wtorek, 29 listopada 2022

Panowanie smoka - Tom I

22:30:00 0 Comments
Chyba każdy słyszał o Dynastii Targaryenów. Mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Chcielibyście poznać ich szczegółową historię, tą której jeszcze nie było? Bo wiecie, każda historia zaczyna się od któregoś momentu. Pierwszy tom Gry o tron również. A co było przedtem? Dlaczego teraz jest tak, a nie inaczej? Z tej książki można dowiedzieć się wiele, ale nie tylko. Możemy też wiele...Zobaczyć.


Nr. recenzji:
702

Tytuł: „Panowanie smoka"

Autor: George R. R. Martin, Linda Antonsson, Elio M. Garcia Jr.

Liczba stron: 352

Data II polskiego wydania: 25 października 2022

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

W moim odczuciu: 8/10

Autorka recenzji: Małgorzata Górna



    

Nie jestem wielką fanką Gry o tron, nie czytałam wszystkiego co możliwe i nie oglądałam serialu. Mimo to zdecydowałam się sięgnąć po ilustrowaną historię dynastii Targaryenów. Dlaczego? Bo uniwersum George'a R. R. Martina cały czas do mnie wraca i chyba już nie będę się przed nim bronić. Jest w tym coś fascynującego, przyciągającego, dramatycznego i wspaniałego na swój sposób. Niekiedy widząc fragmenty chciała bym wiedzieć o co chodzi, jaki jest kontekst danej sceny, choć z drugiej strony cały czas się opierałam, że tego wszystkiego jest za dużo i nie warto zaczynać. Ta książka miała ostatecznie zweryfikować moje zdanie czy chcę, czy nie chcę wchodzić do tego świata.


    Wiadomo, że w świecie fantastyki nie jest łatwo. Spamiętanie rodów, nazwisk, pokrewieństw i innych szczegółów jest trudne. Tutaj dostajemy ogromną porcję szczegółowych informacji na temat rządów poszczególnych władców. Troszkę można się w tym pogubić, ale to też element rozrywki z tego rodzaju pozycjami. Oczywiście, żeby nie było monotonnie (choć nie wiem czy w tym przypadku w ogóle można mówić o monotonii) tekst jest przeplatany cudownymi ilustracjami i graficznymi dodatkami. Będę do tego wracać, żeby nacieszyć oczy, bo rysunki są naprawdę dobrze wykonane i odpowiednio dopasowane do treści. Szczerze mówiąc byłabym w stanie sięgnąć po tę ciężką (ważącą pół kilo) książkę tylko ze względu na grafikę i oprawę.


    Wyszło na to, że zostałam przyciągnięta jeszcze bardziej i chętnie zanurzę się w mrocznym świecie smoków i nie tylko. Dla mnie to niesamowite stworzyć świat na papierze tak szczegółowo. Teraz chcę "połączyć kropki" i poznać całą resztę bohaterów, ich losy, koneksje, wybory i konsekwencje ich działań. Dzięki wizualizacji postaci przez ilustratorów będę nieco inaczej wyobrażała sobie bohaterów, migawki z seriali i spoilery też będą miały w tym swój udział, ale lepiej zderzyć się z tym w ten sposób, niż czuć dysonans między swoim a cudzym wyobrażeniem. 

 
    Pierwszy tom przybliżający historię Rodu Smoka obejmuje okres podboju aż do rządy regentów Aegona III. Jest to czas wielu przemian politycznych, gospodarczych i kulturowych. Możemy się dowiedzieć jak poddani radzili sobie z rządami każdego z kolejnych władców, bardziej lub mniej szczegółowo. Dobrze, że te wątki również są poruszane (i opisane dość obszernie), dzięki temu mamy lepszy kontekst sytuacji. Książka napisana z dbałością o szczegóły, typowym dla Martina sposobem. Tekst jest przystępny a historia wciąga (nawet jeśli odnosimy wrażenie uczestnictwa w lekcji historii - która, jak widać nie musi być nudna.


    Jeśli jesteście wielkimi fanami, a nawet pasjonatami stworzonej przez Martina historii i towarzyszącemu jej uniwersum to ta książka jest must have. Zajrzycie raz i nie będziecie mogli się oderwać. Zarówno od tekstu, jak i od grafik. To jest po prostu cudownie wydana książka i jestem usatysfakcjonowana tym, że znajduje się także w mojej biblioteczce. Nie możecie jej przegapić! 


Małgorzata Górna

niedziela, 27 listopada 2022

"Mam na imię jutro" - Damian Dibben

17:06:00 0 Comments

"Człowiek, który trzyma przy sobie psy, traci ich wiele w ciągu życia. Ja byłem psem, który tracił ludzi. Czas odbiera mi wszystko i wszystkich, których obdarzyłem miłością."


 

 

 

 

Autor: Damian Dibben

Wydawnictwo: Albatros


Data premiery: 09 .11. 2022


Autor recenzji: Magdalena Kwapich


Liczba stron: 384

W moim odczuciu: 7/10


 

“Mam na imię jutro” to kolejna, starannie wydana książka z serii butikowej Albatrosa. Przede wszystkim przyciąga wzrok piękną okładką, ale jej fabuła jest równie interesująca - lekko nostalgiczna, owiana nutką tajemnicy i tęsknoty.

Jutro to imię psa, wiernego towarzysza Valentyna. Jutro stał się nieśmiertelny dzięki swemu panu. Valentyne bowiem wynalazł magiczna miksturę, sprawdził na sobie jej działanie, a potem zaaplikował ją swemu psu, najlepszemu przyjacielowi, bez którego nie mógł żyć. I tak przez dziesiątki lat szli przez życie obok siebie Valentyne i jego pies. Pan dzielił się ze swym przyjacielem nie tylko miejscem do spania i jedzeniem, ale też wiedzą i przemyśleniami. Byli nierozłączni aż do czasu, kiedy w Wenecji podczas zwiedzania katedry Valentyne zniknął bez śladu, a pies szukał go i czekał. Codziennie przychodził na schody katedry i wypatrywał swego pana, a trwało to ponad sto lat. Pies czekał i wspominał swoje życie u boku Valentyne, tęsknił, rozglądał się i szukał. Nie tylko Jutro szukał swojego pana, w ślad za nimi podążał tajemniczy Vilder, człowiek z przeszłości, również posiadający dar wiecznego życia. Czy Jutro odnajdzie swego pana, czy nie przeszkodzi im w tym Vilder? O tym musicie już sami się przekonać, zatem koniecznie przeczytajcie tę książkę!

“Mam na imię Jutro” to powieść z pogranicza realizmu magicznego z elementami obyczajowymi i fantastycznymi. Cała historia została opowiedziana z punktu widzenia psa, Jutro jest jedynym narratorem w książce i wraz z nim wędrujemy po Europie, przemieszczając się pomiędzy dwoma planami czasowymi: początkami XVII i XIX wieku. Sposób opowiadania tej historii jest bardzo ważny ze względu na to, że narracja prowadzona przez psa najdobitniej pokazuje pewne skrajności w zachowaniach ludzi, bezsensowność wojny i jej okrucieństwa. Człowiek - ta najdoskonalsza, wydawałoby się, istota na ziemi, zdolna do tworzenia wspaniałych, artystycznych dzieł muzycznych czy malarskich jest też w stanie prowadzić krwawe wojny, mordować, zabijać, gwałcić, okrutnie się mścić. Nieprzypadkowo zatem na kartach powieści pojawia się wielu wybitnych twórców o ponadczasowym dorobku - Tycjan, Schubert, Mozart, Szekspir. Zgrabne nawiązanie do tych wybitnych postaci i ich dzieł jeszcze wyraźniej pozwala dostrzec kontrasty między potęgą umysłu człowieka, która może też zostać wykorzystana do niecnych, okrutnych czynów.
Jestem pod wrażeniem tej książki, pięknej opowieści o niezwykłej przyjaźni psa i człowieka, a może raczej o ich bezwarunkowej miłości. Wzajemne oddanie i wielki szacunek w relacjach człowiek- zwierzę emanuje z kart tej książki, czego nie można powiedzieć o skomplikowanych międzyludzkich relacjach, które tutaj pokazano na zasadzie przeciwieństwa. Opowieść porusza i rozczula, choć momentami wywołuje i inne uczucia - strach, przerażenie, trwogę. Została napisana przyjemnym w odbiorze językiem, a barwne opisy nasycone barwami, zapachami przemawiają do wyobraźni.

Całość jest naprawdę wzruszającą historią o przebaczaniu, przyjaźni, poświęceniu i znajdowaniu radości w życiu, które może być bardzo ulotne. Zżyłam się z bohaterami i śledziłam akcję z zapartym tchem. Uważam, że to literatura, która skłania do przemyśleń, wywołując wiele refleksji na temat kondycji człowieka. Myślę, że “Mam na imię Jutro” spodoba się nie tylko miłośnikom psów, ale i tym, którzy lubią literaturę piękną z przesłaniem. Zapraszam więc do fascynującej, nostalgicznej, pełnej wspomnień podróży przez wieki i kraje wraz z naszymi bohaterami.

piątek, 25 listopada 2022

"Perswazje" - Jane Austen

00:00:00 0 Comments

Jeśli z jednej i drugiej strony istnieje stałe uczucie, to na pewno serca nasze muszą się niezadługo nawzajem zrozumieć. Nie jesteśmy już chłopcem i dziewczynką, byśmy się nawzajem mieli drażnić, by nas wprowadzały w błąd zbiegi okoliczności, byśmy mieli lekkomyślnie igrać z własnym szczęściem.



Tytuł: Perswazje

Autor: Jane Austen

Data wydania: 02.09.2022

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 312

Moja ocena: 8/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka



Zerwanie z Frederickiem Wentworthem wywołało w Annie Elliot różnorakie emocje mimo wszystko uczucia, jakimi darzy mężczyznę były w pełni prawdziwe, dlategoż nikogo nie zdziwiło to, jak wierna była mu mimo zaistniałej sytuacji i tego, iż mężczyzna wyjechał za morze wraz ze swoim złamanym sercem. Sama Annie musi stanąć teraz przed ciężkim wyborem czy dalej słuchać rodziny i podtrzymać swoją decyzję, czy dać miłości drugą szansę, narażając się wtem na gniew rodziny. Jakiego wyboru dokona Annie Elliot? Czy miłość zasługuje na drugą szansę?


Przebiłeś mi duszę. Jestem pół agonią, pół nadzieją. Nigdy nie kochałam nikogo oprócz ciebie.


W ostatnim czasie dużo rzadziej sięgam po klasykę niż chociażby rok temu, nad czym bardzo ubolewam, jednak nie mogłam przejść obojętnie obok możliwości recenzji książki, która od dłuższego czasu kusi, by się z nią zapoznać. Także bez dłuższych rozmyślań, sięgnęłam po nią i z czystym serce mogę powiedzieć, że nie żałuję tego. Jeśli kiedyś czytałam klasykę to właśnie dla takich historii, które porywają czytelnika, a oprócz poruszenia wątku romantycznego zawierają inne równie ważne, jak np. emancypacja bohaterki, życie w ówczesnych czasach i walka o byt czy prezentacja Anglii z początku XIX wieku.


Główną bohaterką jest Anne Elliot, 19-latka, która jest szalenie zakochana w kapitanie Fryderyku Wentworcie. Ich uczucia do siebie są w pełni szczere i nie wiążą się z korzyściami płynącymi z małżeństwa, co nie podoba się jej rodzinie, zwłaszcza iż młodzieniec, choć obdarzony jest urodą i inteligencją, nie dorobił się jeszcze żadnego majątku, z którego mogłaby skorzystać rodzina dziewczyny. Dlatego Też wszyscy naciskają na nią, by ta zakończyła związek, który nie ma  według nich przyszłości. Frederick Wentworth to ciekawa postać bije od niego natura romantyka, choć nie do końca nim jest. Jego czyny są też bardzo nieoczywiste i momentami wręcz zaskakujące, widać, iż uczucia do ukochanej sprzed lat nie wygasły, a wręcz przez rozłąkę i tragiczne zerwanie przybrały na sile. Choć z początku po powrocie nie dostrzega tego, z czasem zdaje sobie sprawę, jak ważna jest dla niego i jak wiele jest w stanie zrobić by byli razem, a tragiczne rozstanie staje się elementem przeszłości.

(...) my kochamy dłużej, kochamy, gdy przedmiot naszej miłość już nie żyje lub nadzieja umarła.

Podsumowując, uważam, że “Perswazja” autorstwa jane Austen to jedna z lepszych powieści klasycznych, z jakimi miałam okazję się zapoznać. Przepełniona emocjami i uczuciami, budząca nadzieję i zrozumienie. Jest to na pewno pierwsza, ale nie ostatnia powieść autorki, po jaką sięgnę, inne czekają już na półce na swoją kolej także za jakiś czas na pewno i na nie przyjdzie czas. Skoro zachwycałam się fabułą, to wspomnę również o cudownym wydaniu, które zachwyciło mnie swoją prostotą i minimalizmem. 

Wydawnictwu Zysk i S-ka dziękuję za egzemplarz do recenzji, a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.

środa, 23 listopada 2022

"Galatea" - Madeline Miller

00:00:00 0 Comments

Od tysięcy lat zdarzają się mężczyźni, których przeraża i brzydzi kobieca niezależność, mężczyźni, którzy pożądają kobiet, ale ich nienawidzą, którzy uciekają w fantazje o czystości i władzy absolutnej. Jak by to było żyć z takim mężczyzną jako mężem?




 Tytuł: Galatea


Autor: Madeline Miller


Data wydania: 09.11.2022


Wydawnictwo: Albatros


Liczba stron: 72


Moja ocena: 8/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Starożytna Grecja. Rzeźbiarz i jego dzieło z marmuru. Tak było na początku potem dzieło, zmieniało się po kolei w kobietę, żonę, matkę, wolnego ducha, by na końcu stać się Galateą – uosobieniem posłuszeństwa i pokory – niczym więcej jak pięknym, ożywionym przedmiotem. Z czasem jednak Galatea przekonuje się, iż swój największy atut może wykorzystać do manipulacji, a nieposłuszeństwo i kara związana z nim jest warta wszystkiego byle tylko uchronić los córki. Do czego posunie się Galatea? Czy uchroni córkę?



[...] Nawet najdoskonalsze istoty pragną być po prostu wolne [...]



Opowiadanie, które zbiera wiele pozytywnych opinii, a zarazem budzi wiele kontrowersji, jeśli chodzi o wydanie. Jak wypada wśród innych książek autorki? Czy warto zapoznać się z nim?



Moim największym zaskoczeniem było to jak mała i cienka jest ta książka, po dwóch poprzednich pozycjach autorki, które do najkrótszych nie należały, jest to miłe zaskoczenie, choć budzące wiele niepokoju. Sama historia pomimo swojej formy jest naprawdę interesująca, budzi wiele emocji i trzyma w napięciu aż do końca.



Główną bohaterką jest kobieta, która jest kamieniem, jak wiele razy słyszymy to od niej lub od jej męża, który jest cholernie okropnym człowiekiem, ale więcej o nim później. Wracając do Galatei widać w niej od początku zalążek chęci walki  o siebie, jak i swoją córkę, która została stworzona na jej wzór, a która żyje w zamknięciu przed światem. Sama relacja bohaterki z córką ukazana jest naprawdę ciekawie, inaczej wygląda sprawa, jeśli mówimy o układach jej z mężem, który jest gburowaty, a na dodatek ma apodyktyczne zachowania. Swoją żonę uważa jako własność, na którą żaden inny mężczyzna nie ma prawa spojrzeć, gdyż inaczej ta dostaje karę, bo przecież to jej wina. Nie zapominajmy o najważniejszym, a mianowicie o dosłownym traktowaniu jej jako zabawce, na której można się wyżyć czy to właśnie seksualnie, czy z użyciem przemocy fizycznej, jak i psychicznej. 



Samo zakończenie jest naprawdę ciekawe, budzi wiele emocji i wprowadziło mnie w stan niewiadomej. Na długi czas po skończeniu jej, nie wiedziałam, na czym skupić myśli ani co sądzę o całości. Poukładanie tego wszystkiego zajęło mi trochę czasu, a i tak mam wrażenie, iż wiele kwestii poruszonych w tej historii muszę przemyśleć jeszcze raz czy dwa. 



Warte zaznaczenia jest to, jakie TW występują w przedstawionej historii, a mianowicie mamy tutaj do czynienia z przemocą w rodzinie, fizyczną, psychiczną, jak i seksualną oraz toksyczną relacją.



Przecież zostałam zrobiona z kamienia



Podsumowując, uważam ‘Galatea” autorstwa Madeline Miller za książkę, po którą zdecydowanie warto sięgnąć i zapoznać się z nią. Swoją krótką formą na pewno przyciągnie wiele osób, gdyż na jej przeczytanie nie potrzeba zbyt wiele czasu, a dodatkowo oprócz zachwytów czytelniczych pojawią się też te wizualne, gdyż jest wspaniale wydania. Mimo moich zachwytów i zdecydowanego polecenia warto pamiętać o wyżej wymienionych TW.



Wydawnictwu Albatros dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.

sobota, 19 listopada 2022

"Heart starter" - Michelle Hercules

00:00:00 0 Comments

Nie kłamałam, kiedy oznajmiłam, że faceci mnie nie interesują. Są z nimi same problemy. Dlaczego więc Danny zakradł się do mojego umysłu i się w nim zadomowił?




Tytuł: Heart starter

Autor: Michelle Hercules

Data wydania: 07.09.2022

Wydawnictwo: Niegrzeczne książki

Liczba stron: 384

Moja ocena: 6/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Miłość do sportu i chęć skupienia się na nim połączyła Dannego Hudsona i Sadie Clarkson, choć początkowo mieli oni jedynie pozostać przyjaciółmi z bonusem. A wszystko to zaczęło się od feralnej stłuczki przed przedsezonową imprezą sportowców uczelni Rushomre. To jedno zdarzenie sprawiło, iż między nimi pojawiło się pożądanie, lecz dla dobra swoich karier starali się oni, by nie przerodziło się ono w uczucie. Czy pozwolą sobie na uczucie? Kto będzie próbował pozbyć się Sadie z życia chłopaka?



Dobre serce kiedyś go zgubi, a jeśli nie będę wystarczająco ostrożna, zakocham się w nim po uszy.



Po dwóch poprzednich tomach z serii Buntownicy z Rushmore wiedziałam czego się spodziewać i z pozytywnym nastawieniem podchodziłam do trzeciego tomu. Oczekiwania względem niego nie były wygórowane, miałam jednak w głowie aspekty, za które polubiłam twórczość autorki i to ich wyczekiwałam najbardziej wśród całości. Na szczęście nie rozczarowałam się i tutaj autorka przerosła nawet oczekiwania, oprócz specyficznego humoru i ekscytującego romansu, pojawia się wątek, który bardzo miesza w życiu bohaterów. Końcówka zdecydowanie zaskakuje i budzi delikatne przerażenie, tym jak będzie wyglądać zakończenie. 



Jeśli chodzi o bohaterów, mam trochę, mieszane uczucia. Z charakteru bardzo przypominają Troya i Charlie oraz Andreasa i Jane co z jednej strony nie przeszkadza mi, gdyż bardzo polubiłam ich postacie, natomiast z drugiej wywołuje delikatne rozczarowanie. Mimo wszystko są to dobrze wykreowani i idealnie wpasowują się do tego, kogo mają odegrać w tym przypadku. Danny to taka dobra duszyczka, wszyscy go lubią i szanują, nie wchodzi on nikomu w drogę, ale też nie kryje, gdy coś mu przeszkadza. Cała ta otoczka bezkonfliktowego chłopaka, pryska, gdy ktoś zaczyna uprzykrzać życie jego “przyjaciółce”, nie boi się wtedy zareagować, jak i tego, iż straci tym coś cennego. Od Sadie bije ogromna pewność siebie, jak i mętlik, który jest spowodowany nowym otoczeniem, a także przeszłością. Mam wrażenie, że wiele osób  jest w stanie utożsamić się z nią, nie tylko przez naprzykrzające się myśli, ale też przez to, że czasem chce się przestać odczuwać uczucia i zapomnieć o otaczającym świecie, skupiając się na swoich priorytetach. Mimo tego w jej prezentacji brakowało tego, by było wspomniane coś więcej o jej przeszłości. Wiemy, że ma brata, ale co z nim? Czemu nie utrzymują kontaktu mimo tak dobrych relacji? Co stało się z jej przyjaciółką, o której też wielokrotnie słyszymy? 



Każda dziewczyna marzyła, żeby zwrócił na nią uwagę. Z wyjątkiem tej jednej.



Oprócz zwykłego wątku romantycznego autorka decyduje się na poruszenie tematu, jakim jest molestowanie. To wokół niego dzieje się dość sporo czy to w przeszłości bohaterów, czy teraźniejszości, gdzie pojawia się on znacznie częściej. Czy jest on dobrze ujęty? Powiedziałabym, że tak średnio, mamy tutaj go dość płytko poruszonego mimo wielu sytuacji. Dla mnie jest to zdecydowanie za mało, jednak sam fakt, iż coś takiego pojawia się, warto docenić.



Podsumowując, uważam, że “Heart starter” autorstwa Michelle Hercules to dobra rozrywka, od której nie trzeba wymagać zbyt wiele. Nie jest to historia, którą wszyscy pokochają, ale znajdzie ona wielu swoich fanów przez bohaterów i swoją lekkość wraz z typowym dla autorki humorem, który osobiście uwielbiam i jest to jeden z aspektów, dlaczego sięgam po jej twórczość. 



"Heart starter" z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni.



piątek, 18 listopada 2022

"Neon gods" - Katee Robert

00:00:00 0 Comments

Nie wierzyłam w przeznaczenie, ale nagle wydało mi się, że przez wiele lat każde z nas wędrowało własną ścieżką po to, by wreszcie się tu spotkać. Nie mogłam zawrócić. Nie chciałam.




Tytuł: Neon gods

Autor: Katee Robert

Data wydania: 12.10.2022

Wydawnictwo: Uroboros

Liczba stron: 432

Ocena: 8/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Czasem jedyną formą ratunku jest zejście ku ciemności, pokonanie strachu i przekonanie się, iż mit nie jest prawdziwy, a diabeł nie taki straszny jak go malują. Skierowanie się ku mrokowi, było jedyną formą ratunku dla Persefony przed wyjściem za mąż za Zeusa, potężnego, ale i okrutnego boga, który nie szczędzi swoich żon. I choć z początku sam pomysł wydaje jej się abstrakcyjny, gdy trafia w ramiona Hadesa, czuje, iż postąpiła dobrze, zwłaszcza gdy wspólnie postanawiają sobie pomóc. Ona pomoże mu w zemście na Zeusie za zabicie rodziny, natomiast on pozwoli jej zostać, do czasu urodziny, gdy będzie mogła uciec. Jednak z czasem do gry wejdą uczucia, a wizja rozstania stanie się bolesna. Jak potoczą się losy Persefony i Hadesa? Co stanie się z Zeusem?


Wydawało mi się, że on istnieje tylko w mitach…


Książka, o której zaczęło być głośno dzięki tik tokowi, zawładnęła sercem czytelniczek i skusiła do odwiedzenia piekła. Jak wypada kolejny hit tik toka? Czy zachwyty mają faktyczne uzasadnienie?


Mimo pozytywnych opinii i wysokim miejscu w rankingu Goodreads podchodziłam do pozycji tej z dużą rezerwą, a na dodatek spodziewając się rozczarowania. Czemu? Miałam wrażenie, iż sama fabuła może być ciekawa jednak przehypowanie wpłynie, że będę miała jej dość. Na szczęście tak się nie stało, a na dodatek okazała się wspaniałą książką, w której przepadłam i totalnie nie żałuję. I choć tak jak wyżej pisałam, fabuła jest prosta, jednowątkowa ma to w sobie wiele uroku. Autorka w dużej mierze skupia się na pokazaniu bohaterów i relacji między nimi, której szczerze można pozazdrościć i, która jak podejrzewam, jest jedną z rzeczy dzięki, której pozycja ta stała się takim hitem na rynku książek.


Moja ulubiona część, czyli coś o bohaterach. Dużo radość sprawia mi pisanie tych akapitów i to w nie wkładam zawsze najwięcej serca, zwłaszcza gdy mogę pisać o tak wspaniałych bohaterach, jak Persefona i Hades. Wyjątkowo pozwolę zacząć sobie w tym przypadku od Hadesa, gdyż to on stanowi dla nas największą niewiadomą. Po pierwszym spotkaniu z główną bohaterką śmiało mogę stwierdzić, iż był on straszny, sprawia wrażenie bezuczuciowego i aroganckiego dupka. Jednak w momencie, gdy zaczyna opiekować się Persefoną, jego oblicze zmienia się i bije od niego troska, którą momentami stara się ukryć. Nie ukrywajmy, średnio mu to wychodzi, lecz to sprawia tylko, że widać w nim faktycznego człowieka, a nie dosłownego diabła, którym de facto jest. Jeśli chodzi o Persefonę, jest to kolejna silna kobieca postać. Nie boi się sprzeciwić czy podjąć walki o to, co kocha, nawet jeśli czasem trzeba poświęcić coś innego. W relację z Hadesem bardzo szybko zaczyna się angażować, nie ukrywa tego, iż ten podoba jej się, choć momentami przytłacza ją to i przeraża. Moment, gdy zdała sobie sprawę z uczuć, jakimi go darzy, bojąc się zarazem o swój planowany od lat wyjazd, pobudził mętlik i myśli, nad którymi ciężko jest zapanować.  Relacja, jaka powstaje między bohaterami, ma swoje tempo, które jest po prostu idealne. Nie jest zbyt szybkie ani zbyt wolne. Uczucia powstają z faktycznych faktów, a nie dlatego, że tak chciała autorka. 


Podsumowując, uważam “Neon gods” autorstwa Katee Robert za książkę, która zdecydowanie zasługuje na rozgłos, jaki wokół niej powstał, bohaterowie, jak i akcja jest cudowna i ciężko jest nie polubić tej historii. Warto również zaznaczyć, że książka szczyci się SMUTNYMI scenami, które tak wiele nastolatek będzie uwielbiać, jednak mimo wszystko  pamiętajmy, że nie są one tutaj grupą docelową, a treść książki skierowana jest ku starszym osobom.


"Neon gods" z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni...


piątek, 11 listopada 2022

"This girl" - Colleen Hoover

00:00:00 0 Comments

Nie mam pojęcie, jak to się dzieję, że ktoś może uważać swoje życie za jałową dolinę, w której nie spotka go już nic dobrego, a chwilę później w ułamku sekundy pojawia się ktoś inny i zmienia wszystko jednym uśmiechem.



Tytuł: This Girl



Autor: Colleen Hoover



Data wydania: 28.09.2022



Wydawnictwo: W.A.B



Moje ocena: 10/10



Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Czasem droga, którą chcemy obrać, jest cięższa, niż nam się początkowo wydaje, wymaga większego zaangażowania i sprawdza, czy faktycznie zależy nam. Dokładnie tak wyglądała ich trasa, trasa Layken i Willa. Połączyła ich strata, utrzymała walka, a potem przyszedł czas na radość, która, choć może wydawać się niewłaściwa, jest najbardziej właściwą rzeczą w danej chwili, gdyż wiedzieli, że tego by chciał Julia. Choć znają się od dwóch lat, Layken czuje potrzebę, by dowiedzieć się o swoim mężu wszystkiego, a najbardziej jak wyglądały wydarzenia po przeprowadzce z jego perspektywy. Czego dowie się dziewczyna? Czy Will, jakiego miała go, jest taki faktycznie, czy może udaje?


Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że ktoś może uważać swoje życie za jałową dolinę, w której nie spotka go już nic dobrego, a chwilę później w ułamku sekundy pojawia się ktoś inny i zmienia wszystko jednym uśmiechem.


Zakończenie trylogii, która budzi wiele emocji, znajduje swoich fanów, jak i przeciwników. Jak wypada w porównaniu do dwóch poprzednich tomów serii? Czy książka ta w ogóle jest potrzebna?

Jako że twórczość Colleen Hoover towarzyszy mi od dłuższego już czas, nie mogłam się obejść bez przeczytania trylogii Slammed, a tym samym zapoznania się z pierwszymi książkami autorki. Pokrótce o pierwszym, jak i drugim tomie mogę napisać, iż bardzo mi się podobały, choć do drugiego miałam wiele wątpliwości, które wzbudził również trzeci tom. Nie byłam przekonana czy potrzebne jest nam aż tak długie rozwinięcie historii, która ma już swoje szczęśliwe zakończenie. Na szczęście forma, z jaką mamy tutaj do czynienia, sprawia, że jest to miłe uzupełnienie historii, a dodatkowo napisane w bardzo uroczy sposób. Oprócz standardowej akcji, która stanowi niewielki odsetek tej książki, dostajemy pogląd na wydarzenia z perspektywy Willa, które miały miejsce w pierwszym tomie. Coś takiego, było zdecydowanie potrzebne i stanowi fajne uzupełnienie całości, choć uważam, iż nie jest to tom obowiązkowy i nie czytając go, nie stracicie za wiele.


Przed całość serii udaje nam się bardzo dobrze poznać głównych bohaterów  i choć stanowią dwie odrębne osobowości, w piękny sposób ich charaktery wpływają na siebie, gdy są razem. Layken to postać o silnej osobowości, jak i woli walki. Za nią ciężki rok, gdy musiała wspierać matkę, opiekować się bratem, a przy tym nie zatracić siebie w tym wszystkim. I choć wiele rzeczy pójdzie nie po jej myśli, ona nie poddaje się i walczy, bo na ostatecznym polu bitwy zostaje sama z młodszym bratem Kelem, oni przeciwko całemu światu. Kel jako dziewięciolatek jest cudownym dzieciakiem, rozumie wszystko na swój sposób, ale to sprawia, że wyróżnia się spośród tysiąca innych jednakowych dzieci. Jak na swój wiek ma też bardzo gadane, w wielu momentach zasiewa nutkę humoru, który towarzyszy nam w trakcie dalszego czytania. Will jako postać jest dziwny, w pozytywnym znaczeniu oczywiście. Wie, co przechodzi Lake i jest dla niej wspaniałym wsparciem, w wielu sytuacjach zachowuje się jednak irracjonalnie, popełnia głupie błędy, które szkodzą mu bardziej, niżeli by się spodziewał po nich. Jest on również bardzo ciepły, wyrozumiały i po prostu kochany. Mam wrażenie, że autorka chciała zaprezentować go jako ideał chłopaka, w którym każda dziewczyna powinna się zakochać. Uwaga, zaskoczenie, udało jej się! Tak, Will to ideał, skradł serca czytelniczek i zdecydowanie zostanie on kolejnym sławnym fikcyjnym mężem wielu książkar. 


Miłość i nienawiść mimo swojej przeciwstawnej natury, są uczuciami wypływającymi z namiętności.


Mimo tego jak wspaniała jest ta książka, może być ona ciężka w odbiorze dla niektórych, zwłaszcza pierwszy tom, który przepełniony jest bólem i rozpaczą. Ja sama miałam do niego dwa podejścia i dopiero wtedy udało mi się go przeczytać, nie zliczę jednak łez, które wylałam nad każdym tomem osobno, a podliczając je wspólnie, można by dostać załamania. Lecz tak jest, te książki należą do tych bardziej bolesnych i poruszających drażliwy temat. Dlatego też polecam je, ale tylko wtedy kiedy czujecie się na to gotowi, nie idźcie za trendem na nie. Lepiej poczekać, dać sobie czas i wtedy poznać tę piękną historię.



"This Girl" z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni...