Insta


wtorek, 24 grudnia 2019

„Prezent na święta" - Jacquelyn Mitchard

15:45:00 0 Comments

Z czym kojarzą nam się święta? W aspekcie religijnym jest to oczekiwanie przyjścia na świat Zbawiciela. Dla wielu to czas porządków, zarówno tych w mieszkaniach jak i w sercach. Dzieci natomiast czekają na przybycie świętego Mikołaja z workiem pełnym prezentów. Jednakże co tak naprawdę jest największym darem w naszym życiu?


Nr. recenzji: 338
Tytuł: „Prezent na święta"
Autor: Jacquelyn Mitchard
Tłumacz: Zdzisława Lewikowa
Liczba stron: 208
Data polskiego wydania: 1 stycznia 2005
Wydawnictwo: Świat Książki
W moim odczuciu: 5/10

Nadchodzi właśnie czternasta rocznica ślubu Laury i Elliotta Bannetów. Z tej okazji mężczyzna zaprasza swoją żonę na romantyczną kolację oraz przedstawienie cyrkowe, o którym marzyła. Wieczór przebiega idealnie do momentu, gdy w drodze powrotnej psuje się im samochód. Chwilę później Laura dostaje silnego bólu głowy i z podejrzeniem zwykłej migreny trafia do szpitala. Na miejscu okazuje się jednak, że nie jest to zwykła migrena, a kobiecie pozostało kilka godzin życia. Do świąt zostało tylko dwa dni - dwa dni, których Laura nie ma. Jak para poradzi sobie ze świadomością odejścia jednego z nich? Czy Laura zdąży się pożegnać z najbliższymi? 

Zarówno tytuł jak i okładka książki sugerują nam, że będzie to książka stricte świąteczna. Z racji zbliżających się świąt tym też się sugerowałam przy jej wyborze. Powieść jednak była dla mnie dużym zaskoczeniem, ponieważ święta w książce stanowią bardzo poboczny temat. Książka nie wprowadzi więc nas w ten czas oczekiwania na radosny czas świąt czy przybycie Mikołaja, a raczej skłoni do refleksji co w życiu jest ważne, o ile nie najważniejsze. 

Niestety jednak muszę także poruszyć te gorsze aspekty książki. Powieść jest napisana bardzo chaotycznie. Brakuje w niej podziału na rozdziały, przez co ciężko się ją czyta. Wszystko zlewa się w jedną całość i trudno odróżnić od siebie poszczególne wątki. Kolejnym minusem jest także akcja książki. Wydaje mi się, że w powieści wszystko dzieje się zbyt szybko. Cała historia opowiedziana bardzo konkretnie, beznamiętnie z pominięciem rozwinięcia wątków zachęcających do głębszych refleksji. Co do bohaterów ciężko mi się odnieść. Z jednej strony mamy bliskich, którzy przez telefon dowiadują się o tragedii kobiety, a z drugiej Laura - mocno opanowana i pogodzona z losem. O tyle o ile reakcja bliskich jest naturalna, o tyle u głównej bohaterki coś mi nie pasuje. Człowiek; nawet w obliczu śmierci; nie tak łatwo przyjmuje ją do wiadomości. Natomiast bohaterka jest zbyt opanowana w planowaniu przyszłego życia jej najbliższych - zarówno męża jak i dzieci. Mam więc bardzo mieszane uczucia co do samej jej postawy. 

Podsumowując uważam, że sam zamysł książki był świetny. Niestety nie zawsze wyobrażenie na dany temat da się w fajny sposób przekształcić na dłuższy tekst, który zaciekawi czytelnika. Nie mniej jednak nie żałuję przeczytania tej powieści. Bowiem poruszone w niej wątki pozwoliły mi na własne przemyślenia dotyczące nie tylko świąt, ale całego naszego życia. 

W dzisiejszym świecie ciągle za czymś gonimy. Nie mamy czasu dla siebie nawzajem. Dążymy ślepo do ideałów, których w rzeczywistości nie ma. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy równi, szczególnie wobec śmierci, która dotknie każdego z nas. Nie zapominajmy o tym, że nie jesteśmy nieśmiertelni, a czas jaki mamy jest ograniczony. Pomyślmy o tym szczególnie dziś w tą wigilijną noc i spędźmy te święta z najbliższymi nam osobami. Nasza obecność; tak, jak w tytule książki; będzie dla nich największym prezentem. 



Żyj tak, jakby każdy Twój dzień miał być ostatnim - w końcu okaże się, że miałeś rację. 

James Thumber