Insta


piątek, 31 grudnia 2021

"Pax. Droga do domu" – Sara Pennypacker

08:00:00 0 Comments
W dwudziestym pierwszym wieku raczej rzadko wracamy pamięcią do wyniszczających wojen. Nie zwracamy już uwagi na to, jak to jest żyć w niewoli, bo po co, skoro teraz większość z nas ma wszystko? Co prawda, zmagamy się aktualnie z innymi problemami, lecz warto, choć na chwilę odświeżyć w pamięci dawne, makabryczne wydarzenia, które były przecież źródłem traum starszych pokoleń. W drugiej odsłonie "Paxa" Sara Pennypacker podobnie jak w pierwszej części wskrzesza czasy zarażonych wojną ludzi, opowiada o rodzinach z wyboru i uzdrawiającej mocy miłości. Zapraszam was zatem do wykreowanego przez nią świata, który z pewnością was uwrażliwi.


Nr recenzji: 504
Tytuł: "Pax. Droga do domu"
Autor: Sara Pennypacker
Data polskiego wydania: 13 października, 2021
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 280
Autor recenzji: Julianna Kucner 
W moim odczuciu: 10/10



Minął cały rok, odkąd Peter i jego przyjaciel, lis o imieniu Pax, widzieli się po raz ostatni. Kiedyś nierozłączni, teraz żyją osobno. U obu zaszły wielkie zmiany! Pax i jego partnerka powitali bowiem urocze szczenięta, które muszą chronić w świecie pełnym zagrożeń, a Peter zaś – dręczony poczuciem winy i samotnością – odchodzi od Voli, kiedy ta oferuje mu dom. Postanawia dołączyć do grupy entuzjastów, których celem jest zaleczenie ran zadanych przyrodzie przez zarażonych wojną ludzi.
Gdy jedno ze szczeniąt Paxa zapada na ciężką chorobę, lis zwraca się do jedynego człowieka, któremu może zaufać. I chociaż Peter bardzo się stara otoczyć zranione serce twardą skorupą, ciepłe uczucia i tak znajdują do niego drogę.
Chłopiec i lis wyruszają w drogę do domu, podczas której pomagają zdrowieć sobie nawzajem.

Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam tak bardzo wzruszającej i uwrażliwiającej lektury. Napisana została prostym w odbiorze i lekkim językiem, przez co szybko się ją czyta. Jest to dosłownie pozycja na jeden wieczór. Mimo iż sama powieść zyskała miano literatury dziecięcej to, silnie oddziałuje na czytelnika. Jestem pod wrażeniem, ile empatii autorka w niej zawarła. Gwarantuję wam, iż tekst spod pióra Sary Pennypacker poruszy niejedno serce i uroni morze łez, ponieważ kontynuacja losów Paxa i jego najlepszego przyjaciela, jeszcze mocniej pokazuje psychikę bohaterów i jeszcze głębiej zapada w pamięci. Ta dość prosta a niekiedy infantylna historia jest wbrew pozorom czymś więcej niż lekturą dla dzieci. Skrywa w sobie bowiem mnóstwo wartości, które przebijają się przez skorupę czytelnika, motywując go i zmuszając do refleksji. Sama po skończeniu tej urzekającej książki musiałam się zastanowić nad tym, kim właściwie jestem i czy znajduje się obecnie tam, gdzie chciałabym być.

Ale "Pax. Droga do domu" to nie tylko historia chłopca i lisa, którzy pragną odnaleźć własne miejsce w świecie. Urzekło mnie to, jak autorka w dosadny sposób pokazuje oblicze wojny wobec ludzi i natury. Ile czasu świat tak naprawdę musi poświęcić by zabliźnić te wszystkie rany i naprawić wyrządzone szkody. Poznanie obu perspektyw, zwłaszcza ze strony bezbronnego lisa, jeszcze bardziej wywierało na mnie wrażenie.

Oprócz tego, autorka w doskonały, czuły sposób pokazuje różnice pomiędzy dwójką przyjaciół i zmiany, jakie zaszły w ich umysłach przez dwanaście miesięcy. Pax został głową rodziny, natomiast Peter stoi w miejscu, odrzucając od siebie każdego, by już więcej nie cierpieć z powodu straty. Wszystko jednak się zmienia, gdy ponownie się spotykają.. Pennypacker umiejętnie podkreśliła odrębność perspektywy sytuacji, rozklejając przy tym najtwardsze serce.

Warto też wspomnieć o cudownych ilustracjach, które dodatkowo umilają czas spędzony z książką i jeszcze bardziej oddziałują na wyobraźnię.

Reasumując, na pewno zachowam tę książkę, podobnie jak pierwszą część w sercu. Piękno tkwi w jej prostocie i niewinności. Prawdziwy bolesny wyciskacz łez, który daje nadzieję. Ta jakże cudowna historia o próbie odnalezienia siebie, wyborach dokonywanych z miłości i w akcie desperacji, oraz radzeniu sobie z destruktywnym bólem, zdecydowanie zasługuje na większą uwagę.

Wydawnictwu IUVI dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę dalszych sukcesów, a czytelników, tak jak zawsze proszę o krótki komentarz poniżej :)

Zapraszamy też na naszego bookstagrama – @tzczytelnika <3


czwartek, 30 grudnia 2021

Filozofia dla zabieganych. Mała książeczka o wielkich ideach - Jonny Thomson

22:30:00 0 Comments

Kiedy słyszymy słowo "filozofia" do głowy przychodzą męczące myśli, że to trudne, niezrozumiałe, nieprzyswajalne i lepiej od tego uciekać jak się da. Ale czy na pewno?



Nr. recenzji: 527 Tytuł: „Filozofia dla zabieganych. Mała książeczka o wielkich ideach"
Autor: Johnny Thomson

Liczba stron: 512

Data polskiego wydania: 10 listopada 2021

Wydawnictwo: Insignis

W moim odczuciu: 10/10

Autorka recenzji: Małgorzata Górna








Studiuję taki kierunek, że zetknięcia z filozofią nie dało się ominąć. Nie było (i nadal nie jest) łatwo mi tego zrozumieć. Spędziłam godziny zastanawiając się jedynie nad sensem mojej obecności na zajęciach. W tej książce zobaczyłam szansę na zrozumienie chociaż części poznanych wcześniej teorii, idei czy myśli. Czy się udało? Tak! Czułam się, jakbym na nowo odkrywała wielkie tajemnice wszechświata, w dodatku je rozumiejąc. Cudowne uczucie odblokowania wiedzy! Ale, co najważniejsze - wcale nie trzeba kończyć studiów filozoficznych by wiedzieć o czym mowa. 



Dzięki prostym przykładom z naszego życia codziennego, opisanym prostym i przystępnym językiem książka jest dla każdego, kto jest chętny poznać i zrozumieć filozoficzny żargon i jego sens. Ważne jest także podejście autora do tematu. Od razu można odczuć, że chce nam przekazać wiedzę w jak najprostszej formie - chce zmienić postrzeganie filozofii jako niezrozumiałej dziedziny tylko dla wielkich myślicieli po wielu latach nauki na uniwersytecie. Krótkie rozdziały sprawiają, że łatwiej przyjmujemy informacje i nie męczymy się ich nadmiarem - książka po prostu przepływa nam przez palce (chociaż do najcieńszych nie należy ;) ) i wciąga. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze bawiłam się przy czytaniu czegoś ze studenckiej dziedziny.



Uczenie się nowych rzeczy jest fascynujące. Dowiadujemy się o jednej książce, później zabieramy się za zgłębianie tematów w niej zawartych, poszerzamy swoją perspektywę i być może zaczynamy przy tym lepiej rozumieć samego siebie. Być może odkrywamy nową pasję, albo znajdujemy dziedzinę w której chcemy rozwijać się zawodowo…Albo znajdujemy nowy sposób patrzenia na codzienne sprawy, gdy trafimy na fragment który całkowicie zmienia nasz światopogląd. Ale do tego trzeba dojrzeć, tego trzeba chcieć i tego trzeba szukać. 


Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem - Arystoteles


Uważam, że książki takie jak Filozofia dla zabieganych są potrzebne. Łamanie stereotypu na temat czegoś, co uważamy za "wyższe" i nieosiągalne - kultura powinna być dostępna dla każdego. I każdy, kto ma ochotę na coś innego powinien sięgnąć po tę pozycję. Naprawdę polecam!


Małgorzata Górna 

środa, 29 grudnia 2021

"Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży" – Feliks Koneczny

11:00:00 0 Comments
Byliście kiedyś ciekawi historii naszego kraju, ale nużące i długie podręczniki was męczyły? Cóż, znalazłam dla was doskonałe rozwiązanie! Jest nim spisana przystępnym dla młodych ludzi językiem książka Feliksa Konecznego, która zabierze was w podróż po meandrach polskich dziejów. Ta powieść jest wciąż żywa i stanowi źródło różnorodnej wiedzy w nietypowym, baśniowym klimacie! Jeśli nie wierzycie, to przekonajcie się sami.


Nr recenzji: 519
Tytuł: Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży
Autor: Feliks Koneczny 
Data polskiego wydania: 9 listopada, 2021
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 500
Autor recenzji: Julianna Kucner 
W moim odczuciu: 9/10



Każdy z nas wie, że poznawanie przeszłości jest wspaniałym ćwiczeniem umysłu. "Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży" to nie tylko daty, liczby, nazwiska czy opisy zmieniających się granic naszego kraju. Feliks Koneczny, opisując burzliwe dzieje ojczyzny, przekonuje, że historia Polski to nauka o zmianach i wyzwaniach, z którymi mierzył się nasz naród. Uczy, że ich znajomość to obowiązek i przywilej każdego, kto chce zwać się patriotą.

Muszę przyznać, że już od pierwszej strony byłam oczarowana prostotą języka! Autor przedstawia historię Polski w sposób szczegółowy, ale nie obciążający. Jest to książka naukowo-historyczna, lecz wbrew pozorom, czyta się ją niebywale szybko. Może to za sprawą przyjemnej dla oka czcionki, pięknych ilustracji, które umilą wam zdobywanie wiedzy lub po prostu treściwych i konkretnych informacji, przez które dosłownie się płynie i ciężko jest się oderwać. Podobało mi się samo podejście autora do odbiorcy. Koneczny w trafny sposób przekonuje czytelnika o nieomylności swoich poglądów – zanim jeszcze sięgniemy po tę pozycję, wiemy, na czym mamy się skupić. Na zdobywaniu wiedzy odnośnie naszego narodu i utrwalaniu jej w pamięci!

Zdecydowanie jest to obowiązkowa pozycja do licealistów, którzy tak jak ja, w przyjemny sposób pragną odświeżyć sobie wiedzę przed maturą z rozszerzonej historii, aczkolwiek uważam, iż każdy się w niej odnajdzie. Warto jest mieć ją w swojej biblioteczce, by w każdej chwili móc przypomnieć sobie o osobach, którym zawdzięczamy wolność i które poświęciły się, same jej nie doznając.

Pomimo tylu zalet powieści Konecznego, trzeba przyznać, że momentami robiłam się sceptyczna, z uwagi na brak źródeł, które popierałby autentyczność faktów. Jednakże całą moją irytację przyćmiewa fakt, iż jest to jedna z lepszych książek historycznych, które kiedykolwiek czytałam. Autor sprawia, iż powieść chce się czytać, nawet jeśli się nie jest fanem tego gatunku.

Reasumując, powieść skierowana jest raczej do młodszych odbiorców z uwagi na celowy brak skomplikowanych zwrotów i niezrozumiałych definicji. Ja natomiast rekomenduje tę powieść wszystkim, z uwagi na wartości, które są w niej skryte. Warto wzbogacać i trenować swój umysł niezależnie od wieku, by być lepszą wersją siebie. By wiedzieć jak ciężka była droga do wolności, którą mamy teraz na co dzień. A co zrobicie z tą wiedzą? To już od was zależy. Liczę jednak na to, że tak jak w moim przypadku, książka otworzy wam oczy na pewne kwestie i skłoni do refleksji, gdyż na ogół rzadko pamiętamy, kim jesteśmy..

Wydawnictwu Zysk i S-ka dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorowi życzę dalszych sukcesów, natomiast czytelników, tak jak zawsze, proszę o krótki komentarz poniżej :)

Zapraszamy również na naszego bookstagrama – @tzczytelnika <3

wtorek, 28 grudnia 2021

"Outpost 2" - Dmitry Glukhovsky

18:47:00 0 Comments


(...) "Choroba, z drugiej strony rzeki. Nie tyle choroba, co tajna broń. Zaraża słowami. Przez uszy. Jak się jej posłucha, można oszaleć. Ludzie robią się agresywni. Atakują innych. Zabijają!"(...)






             Tytuł:  Outpost 2
    Autor: Dmitry Glukhovsky
      Wydawnictwo: Insignis
           Liczba stron: 346
               Ocena: 10/10



Placówki graniczne milczą. Oddział żołnierzy pod dowództwem Krigowa wysłany tam jakiś czas wcześniej również nie daje znaku życia. Moskwa zaczyna się niepokoić. Imperator osobiście angażuje się w sprawę i pełni całkowity nadzór nad jej przebiegiem. Wybiera setkę wybitnych żołnierzy z młodym setnikiem na czele – Lisicynem. Mają oni udać się do Jarosławia, miejsca, które sąsiaduje z obszarem skażonym i gdzie ostatnio znajdował się poprzedni oddział zwiadowców. Lisicyn nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że ta podróż diametralnie odmieni nie tylko jego życie, ale i życie wszystkich Rosjan. W czasie gdy żołnierze rozpoczynają misję i opuszczają Moskwę, garstka ocalałych z Jarosławia rozpoczyna swoją własna podróż. Jegor, Michelle i kilkoro przerażonych dzieci z godną podziwu determinacją przemierzają kolejne kilometry w poszukiwaniu schronienia. Tylko oni wiedzą co wydarzyło się w placówce i jak bardzo Moskwa i cała Rosja jest zagrożona. Z czym tak naprawdę przyjdzie im walczyć. Czy informacje, które posiadają będą ich przepustką do wolności, czy może gwoździem do przysłowiowej trumny? 



W książce nie ma głównego bohatera, poznajemy kilka kluczowych postaci, których historię zazębiają się, a każda z nich ma znaczący wpływ na fabułę. Część z nich znamy z pierwszej części, innych poznajemy teraz. Autor ma niesamowitą łatwość w kreowaniu postaci, są prawdziwi, czujemy ich emocje. Świetne dialogi dopełniają całości. Outopst 2 znacząco różni się od części pierwszej, gdzie większość zdarzeń nie wychodziła poza obszar Jarosławia. Tutaj jest wiele wątków toczących się równolegle, od ucieczki ocalałych z Jarosławia poprzez misje Lisicyna, a na tętniącą życiem Moskwą kończąc. Dla mnie jest to na plus. Wielowątkowość sprawia, że czytana historia nabiera głębi i jeszcze bardziej wciąga. 



Dużą uwagę przykładam do samej okładki, dla mnie jest to zapowiedź tego, co znajdę w środku. W tym przypadku okładka jest świetna, przyciąga wzrok i zachęca do czytania. Książka napisana żywym, przystępnym językiem, krótkie rozdziały sprzyjają podziałowi na konkretne wątki. Nic niepotrzebnie nie zaśmieca fabuły, opisy są bardzo realne, czytając niejednokrotnie miałam dreszcze. Nic nie drażni, nic nie przeszkadza w odbiorze czytanej historii, co nie jest łatwe. Autor ma niezwykły talent do przekazywania swoich myśli i ubierania ich w słowa.



Glukhkovsky  porusza ważne aspekty, przepaść pomiędzy dostatnim życiem w Moskwie, a tym na jej obszarach, gdzie ludzie często cierpią głód. Bieda rozprzestrzenia się tak samo szybko, jak śmiercionośny wirus, jednak władze pozostają obojętne na obydwa fakty.  Wszechobecna propaganda i uciszanie niewygodnych obywateli, którzy tej propagandzie zagrażają są na porządku dziennym. Autorytarne rządy i nieograniczona władza jednostek, doprowadzają do katastrofy, czego konsekwencje najbardziej odczują zwykli obywatele. Autor przemyca w swojej książce współczesne motywy charakteryzujące autorytaryzm, władza skupiona w rękach przywódcy i jego najbliższego otoczenia to niestety nie tylko fikcja literacka. 



W moim odczuciu książka jest rewelacyjna. Ciekawa i wciągająca historia, a do tego spójna fabuła. Bardzo lubię taką tematykę, zombie i rozprzestrzeniający się wirus są tłem do normalnie toczącego się życia. Po serii „Metra” jest to kolejna wizja świata przedstawiona przez Glukhovskiego, zupełnie inna, ale równie intrygująca.


sobota, 25 grudnia 2021

"Mów mi Win" – Harlan Coben

15:38:00 0 Comments
Znacie to uczucie, kiedy okazuje się, że wasz ulubiony autor wydaje nową książkę i to z ekscentrycznym, pobocznym bohaterem w roli głównej? Chyba nie może być nic lepszego! Sprawy jednak nieco się komplikują, gdy po przeczytaniu powieści zdajecie sobie sprawę, że czasami jest lepiej, jak postać poboczna zostaje postacią poboczną. A doskonale utwierdził nas w tym przekonaniu Harlan Coben w swoim najnowszym thrillerze pt. "Mów mi Win".

Nr recenzji: 511
Tytuł: "Mów mi Win" 
Autor: Harlan Coben
Tłumacz: Magdalena Słysz
Data polskiego wydania: 10 listopada, 2021
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 414
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 4/10


Tym razem w roli głównej Win, czyli Windsor Horne Lockwood III! Dobrze nam znany milioner i awanturnik, najlepszy kumpel Myrona Bolitara. Król życia, który zawsze dostaje to, czego chce.
Przed dwudziestoma laty dziedziczka fortuny Lockwoodów, Patricia, została uprowadzona podczas napadu na rodzinną posiadłość. Przez wiele miesięcy przetrzymywano ją w chacie na pustkowiu. Patricii udało się uciec, lecz jej oprawców nie schwytano, nie odzyskano również rodzinnych pamiątek, które zostały skradzione podczas porwania.
W Upper West Side, w apartamencie na ostatnim piętrze znaleziono ciało mężczyzny. Oprócz zwłok uwagę policji przykuwają dwa przedmioty: skradzione płótno Vermeera i skórzana walizka.
Windsor Horne Lockwood III lub Win – jak nazywają go przyjaciele – nie wie, jak skradzione dawno temu jego walizka i obraz trafiły w ręce ofiary zagadkowej zbrodni. Gdy FBI ujawnia, że martwy mężczyzna stał również za aktami terroryzmu, Win musi odkryć, co łączy te tak różne sprawy sprzed lat. Na szczęście ma do dyspozycji trzy rzeczy, których brakuje FBI: osobisty związek z co najmniej jedną ze spraw, nieograniczone środki finansowe i możliwość wymierzenia sprawiedliwości według własnych zasad.

Ogólnie rzeczy biorąc, nie miałam dużej styczności z dziełami Cobena, lecz po przeczytaniu mnóstwa pozytywnych opinii w Internecie o jego dziełach, nie trudno domyślić się, że jest jednym ze sławnych i wysoko ocenianych autorów kryminałów.

Przyznam bez bicia, że czytając Wina, jakoś tego nie czułam.

Nie mam wątpliwości co do tego, że główny bohater został wykreowany świetnie. Oryginalny, intrygujący i z krwi i kości, podobnie jak reszta, od razu sprawia, iż przez powieść chce się brnąć dalej.
Przytłaczała mnie jednak seria nieprawdopodobnych zdarzeń i brak realizmu. Coben jakby wyssał całą historię z palca, nie przekonując tym samym czytelnika o dynamicznej akcji, jaką stworzył. Sama książka, cóż. Pomińmy fakt, że znacznie odbiega od rzeczywistości i jakiejkolwiek logiki. Z nawału informacji, które otrzymujemy na starcie, też nie jestem zadowolona. Dużo postaci, dużo informacji i zagmatwany splot wydarzeń to coś, co chyba irytuje każdego czytelnika.

Wartości, które przekazuje Coben, skłaniają jednak do refleksji, dlatego nieco szkoda mi oceniać historię spod jego pióra tak nisko. Autor pokazuje nam, że za pieniądze da się teoretycznie załatwić wszystko, łącznie z perswazją wywartą na innych. Ludzie wobec pieniędzy są bezsilni, bo to bogacze są bezkarni. Tak czy siak, jak wspomniałam wcześniej, całość do mnie nie trafiła. Co prawda, były ciekawe momenty, pełne adrenaliny, które zmuszały mnie do użycia swoich szarych komórek, lecz to nie wystarczył, bym uznała tę książkę za ponadprzeciętną w swoim mniemaniu. Nie da się zaprzeczyć, że powyższa pozycja przyciąga uwagę czytelnika przez kontrowersyjnego bohatera, szybkie tempo i nieoczywiste wydarzenia. Niestety przez większość czasu powiewało jednak nudą.

Reasumując, książka dość ciężka w odbiorze. Na pewno nie jest to lekka lektura, przy której można odpocząć, tylko wręcz przeciwnie – trzeba się nieźle nagłowić. Mam nadzieję jednak, iż z innymi pozycjami tego niekonwencjonalnego autora pójdzie znacznie łatwiej i moja historia z zachwalanym przez fanów Cobanem się nie skończy.

Wydawnictwu Albatros dziękuję za egzemplarz, autorowi życzę dalszych sukcesów, a czytelników tak jak zawsze, proszę o krótki komentarz poniżej :)

Zapraszamy również na naszego bookstagrama – @tzczytelnika <3

czwartek, 23 grudnia 2021

"A lasy wiecznie śpiewają" - Trygve Gulbranssen

21:20:00 0 Comments

"A lasy wiecznie śpiewają" to wznowienie powieści wydanej po raz pierwszy w roku 1933. Tak więc już prawie osiemdziesiąt lat minęło, a kolejne pokolenia wciąż wracają do książki, na kartach której mogą przeczytać o... pokoleniach! Nie przychodzi mi bowiem do głowy żadna inna odpowiedź na pytanie, o czym właściwie przeczytałam, aniżeli taka, że o relacjach, życiu, przychodzeniu i odchodzeniu. A więc tematy uniwersalne, bliskie każdemu sercu oraz dające autorowi nieograniczone pole manewru. 



Nr recenzji: 
529
Tytuł: "A lasy wiecznie śpiewają"
Autor: Trygve Gulbranssen
Tłumacz: Henryk Goldmann, Henryk Leśniewski 
Data polskiego wydania: 11 listopada 2021 
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 
Liczba stron: 560
Autor recenzji: K.
W moim odczuciu: 10/10


Akcja powieści toczy się w skutej lodem osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej Norwegii, gdzie swój żywot pędzi ród Bjorndal. Na początku wyraźnie nakreślone zostają postaci mężczyzn tego rodu - silnych, upartych, nieustępliwych, a przez ich pryzmat ukazane są towarzyszące im kobiety oraz ich równie wyraziste osobowości. Życie regulują zmieniające się pory roku, codzienność wypełnia praca oraz krótkie chwile odpoczynku. Bohaterowie opisani zostali w sposób bardzo bezpośredni - pisarz konkretnie nakreślił ich cechy osobowości, nie pozostawiając miejsca sferze domysłu i własnej interpretacji, co stanowi - w moim odczuciu - pewien kontrast w porównaniu do kreacji postaci we współczesnych powieściach. Odniosłam wrażenie, że pomimo iż członkowie rodu Bjordnal  sprawiają wrażenie twardych "ludzi lodu", czytelnik może utożsamiać się po trochu z każdym z nich, współodczuwając ich moralne i emocjonalne rozterki. Autorowi udało się osiągnąć ten rodzaj uniwersalności poprzez bardzo obszerne i dogłębne przedstawienie aspektu mentalnego postaci - liczne opisy psychiki oraz monologów wewnętrznych. Zwraca także uwagę ich przywiązanie do przekazywanych z pokolenia na pokolenie tradycji, kultywowanie zwyczajów, przykładanie ogromnej wagi do znaczenia więzów rodzinnych. Są to aspekty bardzo dla mnie poruszające i nadające treści intensywniejszego wydźwięku. 

Nie sposób wypowiedzieć się o tej książce nie uwzględniając opisów przyrody. Mamy tutaj surowy norweski klimat, niesprzyjający człowiekowi, oraz bohaterów próbujących  oswoić żywioły. Autor opisuje wszelkie trudy wynikające ze skrajnie nieprzyjaznej przyrody w tak sugestywny sposób, że niemalże mogłam poczuć podmuchy chłodnego wiatru uderzające mi w twarz po przewróceniu strony. Stanowi to pokaz niesamowitego literackiego kunsztu połączonego z wrażliwością artysty. Bohaterowie darzą naturę wielkim szacunkiem i respektem, gdyż zdają sobie sprawę, jak wiele aspektów ich życia jej podlega. Stanowi to uderzający kontrast względem sposobu myślenia współczesnego człowieka, który naturę już dawno ujarzmił i sobie podporządkował. W tym momencie moje myśli wracają do wielu innych dzieł literatury, napisanych w ubiegłym stuleciu i z pewną dozą zdumienia kontempluję ten kontrast względem powieści współczesnej. 

Zmierzając do końca, chciałabym na moment zatrzymać się przy tytule. "A lasy wiecznie śpiewają". W odróżnieniu od większości treści w książce, przedstawionej w sposób dosłowny, momentami naturalistyczny, tytuł stanowi metaforę. Bohaterami są ludzie z kolejnych pokoleń, kolejne pokolenia rodzą się i umierają, a w tle wciąż słychać jednostajny szum drzew. Jedyne, czego możemy być pewni, to ów szum, obojętny na małe radości i ogromne cierpienia. Metafora ta zmusza do chwili refleksji nad tym, jak niewiele znaczymy w tym świecie, jak krótkie jest nasze życie. 

Podsumowując - czuję, że przeczytałam powieść genialną. Jedną z takich, które zapamiętam na zawsze, do której będę wracać i polecać przyjaciołom. Książka pozostawiła mnie w melancholijnym nastroju, jednak nie można powiedzieć, abym czuła się nią przytłoczona. Styl pisania - absolutny majstersztyk. Zatem zachęcam do lektury, w szczególności w nowym, pięknym wydaniu. 

środa, 22 grudnia 2021

"All I want for Christmas. Świąteczna zamiana miejsc." – Beth Garrod

20:00:00 0 Comments

 W życiu czasami następuje niespodziewany splot wydarzeń, który zmienia nasz punkt widzenia w pewnych sprawach. Doznajemy olśnienia – znajdujemy rozwiązanie lub uświadamiamy sobie, co do tej pory robiliśmy źle. Być może to zasługa głębokich przemyśleń, osób, na których nam zależy, bądź.. świątecznej atmosfery! Nie żartuję, święta Bożego Narodzenia to idealny czas na katharsis, a doskonałym przykładem popierającym ten fakt jest zadziwiająco pozytywna i klimatyczna powieść Beth Garrod pt. "All I want for Christmas".

Nr recenzji: 518
Tytuł: "All I want for Christmas. Świąteczna zamiana miejsc"
Autor: Beth Garrod
Tłumacz: Matylda Biernacka
Data polskiego wydania: 11 listopada, 2021
Wydawnictwo: YA! 
Liczba stron: 408
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 10/10


Elle jest pnącą się ku sławie gwiazdą mediów społecznościowych. A przynajmniej tak się wydaje.. Zdeterminowana, by wygrać świąteczny konkurs na największą liczbę zdobytych followersów, postanawia na czas Świąt zamienić się miejscami z jedną ze swoich obserwatorek – Holly.
 Holly mieszka w Wielkiej Brytanii, w małej angielskiej wiosce i zdecydowanie ma obsesję na punkcie Bożego Narodzenia! Nadchodząca Gwiazdka miała być najlepsza w jej życiu. Plany jednak rozsypują się jak domek z kart, gdy jej mama oznajmia, że chce sprzedać ich dom, a chłopak proponuje, by zrobili sobie przerwę. 
Czy z dala od swoich domów Elle i Holly znajdą to, czego naprawdę pragną? 

Początkowo byłam dość sceptycznie nastawiona do powieści z uwagi na znacząco wyróżniający się styl pisania autorki. Moje obawy zniknęły jednak, jak ręką odjął, gdy uświadomiłam sobie, że mimo swojej chaotyczności, mnóstwa slangu i eufemizmów jest naprawdę czarujący! 
Bohaterowie zostali wykreowani świetnie, choć momentami miałam wrażenie, że Holly i Elle zlewają się w jedną postać. Tak czy siak, nie mam prawa narzekać, bo autorka daje nam znacznie więcej, niż moglibyśmy przypuszczać.
W tej pozornie przewidywalnej książce kryje się niesamowite poczucie humoru i osobiste podejście autora do czytelnika. Garrod postarała się o magiczny, świąteczny klimat, przekazując tym samym mnóstwo wartości. Na przykład to, że do idealnych świąt nie potrzeba wcale mnóstwa ozdób czy starannego planu. Święta stają się magiczne ze względu na ludzi, z którymi je spędzamy. I ta momentami wzruszająca powieść jest tego doskonałym przykładem.

Nie mam wątpliwości co do tego, że to idealna pozycja na ówczesny świąteczny okres. Polecam przy tym zaopatrzyć się w ciepły koc i kubek gorącej czekolady, gdyż za sprawą licznych opisów świątecznych przekąsek na pewno nabierzecie ochoty na coś słodkiego! 
Autorka bardzo trafnie opisuje zależność człowieka od mediów społecznościowych na przykładzie Elle. Nie zrozumcie mnie źle, mimo że powieść napisana jest w raczej sielankowym, rozbrajającym stylu, to skłania do głębokiej refleksji. Nad życiem. Nad tym, do czego tak właściwie dążymy i co chcemy osiągnąć. Garrod pokazuje, że święta to idealny czas, by zatrzymać się w miejscu, zwolnić i zastanowić się nad własnym postępowaniem w gronie najbliższych. 

Reasumując, jestem dość rozczulona książką Beth Garrod. Ma w sobie dosłownie wszystko: humor, pouczające wartości, ciekawą fabułę i zwrot akcji. Oryginalni bohaterowie dopełniają tylko wspaniałość tej lektury! 
Jeśli szukacie lekkiej komedii romantycznej, która rozbawi was do łez, ale też wzruszy, to dobrze trafiliście. Wczujcie się w przedświąteczny klimat i natychmiast sięgnijcie po tę książkę!

Wydawnictwu YA! dziękuję za egzemplarz recenzyjny, autorce życzę dalszych sukcesów, a czytelników, tak jak zawsze proszę o krótki komentarz poniżej.
Wesołych Świąt! 

Zapraszamy również na naszego Instagrama – @tzczytelnika <3

wtorek, 21 grudnia 2021

"Czas łaski" – John Grisham

09:00:00 0 Comments

 Każdy z nas wie, że sprawiedliwość i prawo to nie zawsze to samo. Między tymi dwoma jednostkami z reguły istnieje większe lub mniejsze napięcie. Sprawiedliwość domaga się jedności, prawo zaś staje zwykle po stronie bezpieczeństwa prawnego. W żadnej z książek Johna Grishama nie widać tego tak wyraźnie jak w "Czasie łaski". Zapraszam Was zatem do porywającego dramatu sądowego, w którym emocje sięgną zenitu. Autor stara się odpowiedzieć na nurtujące wiele osób pytanie: Czy zabójca zasługuje na to, by żyć? 


Nr recenzji: 497
Tytuł: "Czas łaski"
Autor: John Grisham
Tłumacz: Robert Waliś 
Data polskiego wydania: 13 października, 2021 
Wydawnictwo: Albatros 
Liczba stron: 608 
Autor recenzji: Julianna Kucner 
W moim odczuciu: 4/10


Miasteczko Clanton w stanie Missisipi znów jest podzielone, a adwokat Jake Brigance – znany z powieści i filmu "Czas zabijania" – ponownie znajduje się w centrum wydarzeń.
W Clanton do zabójstw dochodzi raz na kilkadziesiąt lat. Nic więc dziwnego, że takie wydarzenie elektryzuje społeczność całego hrabstwa. Zwłaszcza gdy ginie znany w okolicy zastępca szeryfa, Stuart Kofer.
Sprawcą okazuje się syn jego kochanki, szesnastoletni Drew Gamble. Wobec determinacji części mieszkańców miasteczka szanse chłopaka na to, że uniknie kary śmierci, są nikłe. Chyba że jego obroną zajmie się Jake Brigance, który już raz dokonał niemożliwego: doprowadził do uznania za niewinnego czarnoskórego mężczyzny oskarżonego o zabicie oprawców jego córki.
Jake tak naprawdę nie ma ochoty, by bronić Drew Gamble'a, ale jeśli on się tego nie podejmie, to kto? Kiedy uważnie przygląda się sprawie, odkrywa jej drugie dno. I jak przed laty ryzykuje własną karierę, bezpieczeństwo finansowe i życie swojej rodziny, by obronić chłopca przed końcem, który wszyscy mu wieszczą – komory gazowej.

Pierwszy raz miałam styczność z twórczością autora i muszę przyznać, że prawdopodobnie po raz ostatni.
Najbardziej przeszkadzał mi chyba format książki. Może to głupie, lecz dość mały, z małą czcionką, trochę nieporęczny, sprawiał, że automatycznie odechciewało mi się brnąć w dalszą historię Jake'a Brigance'a.
Sam styl pisania autora jest dość trudny w zrozumieniu dla przeciętnego czytelnika – ten zawiły, niepotrzebnie pomniejszony tekst, sprawiał, że albo robiłam się senna, albo jak najszybciej chciałam odłożyć książkę na półkę. Ewentualnie wyrzucić za okno, gdy trafiałam na te długie i nużące opisy. Dosłownie Grisham skupił się na każdym najmniejszym, lecz niepotrzebnym szczególe. (po co mi wiedzieć, że jakiś człowiek na pogrzebie jednego z bohaterów miał buty w kolorze czerwonego wina?) Zupełnie tak jakby starał się nad tą powieścią, ale aż za bardzo!
Oprócz tego strasznie zniechęcił mnie początek. Autor późno startuje z jakąkolwiek akcją, która zaintrygowałaby odbiorcę i zdecydowanie zbyt wyczerpująco wprowadza czytelnika w fabułę. Przez pierwsze dwieście stron mamy tylko i wyłącznie suche fakty.

Mimo że początki były trudne i już chciałam się poddać, akcja z czasem znacznie przyspieszyła i już nie zwalniała! Zdołałam zżyć się z bohaterami przez te pięćset stron, a ich dalsze losy budziły we mnie niepowstrzymaną ciekawość. To smutne, aczkolwiek nawet nie opłacało mi się na tym etapie odłożyć powieści. Naprawdę nie mogłam doczekać się zakończenia! Tylko że po raz kolejny mój zapał został ugaszony. Naczytałam się tyle pozytywnych opinii innych recenzentów, próbowałam doszukać się mnóstwa wartości, przymknąć oko na niektóre rzeczy, a i tak się rozczarowałam. Bo nie dowiadujemy się, co stało się z Drew Gamble'em. I to rozczarowanie kosztuje niestety tak niską oceną. Przez te sześćset osiem stron autor szykuje nas na emocjonujący proces, punkt kulminacyjny swojego utworu, ale po co nam on, skoro puenta nie istnieje?
Oczywiście, Grisham zawarł w swojej niekonwencjonalnej historii wiele wartości, mających charakter moralizatorski. Z humorem krytykuje przecież system prawny. Za sprawą wstrząsających wydarzeń przekonuje, że współczucie dla słabszych się opłaca. Wyraża nawet szczere oburzenie na ludzką chciwość! Ale co z tego skoro początek i zakończenie kompletnie leżą?

Z jednej strony szkoda mi tak nisko oceniać ukochanych, świetnie wykreowanych bohaterów i samo motywujące podejście autora do napisania tej książki. Widać, że posiada on niezwykłą, obszerną wiedzę w dziedzinie prawa i sprawnie tym manewruje, przedstawiając drastyczne wydarzenia, które na przykładzie nieistniejących postaci mają nas czegoś nauczyć. Nie przechodzę obojętnie obok tych wartości, starannie zaplanowanej fabuły i jego ciężkiej pracy. Sami jednak rozumiecie, że nie mam innego wyjścia, ponieważ warsztat Grishama totalnie leży. Pomimo tego, ciekawie było spróbować z thrillerem prawniczym. Nie zrażajcie się jednak, bo być może świat Grishama zaintryguje was bardziej niż mnie. W mojej opinii autor po prostu przedobrzył.

Wydawnictwu Albatros dziękuje za egzemplarz recenzecki, autorowi życzę dalszych sukcesów, natomiast czytelników tak jak zawsze proszę o komentarz poniżej :) 

Zapraszam również na naszego Instagrama, gdzie promowane są najświeższe nowości – @tzczytelnika <3


poniedziałek, 20 grudnia 2021

"Świąteczne tajemnice tom II" - wybór i opracowanie Otto Penzler

11:56:00 0 Comments

Boże Narodzenie to magiczny czas, na który wszyscy czekamy z niecierpliwością. Te grudniowe dni kojarzą mi się z zapachem choinki, korzennych przypraw, pysznych wypieków i chwilą odpoczynku przy dobrej lekturze. A wybór świątecznych książek jest w tym roku ogromny i różnorodny. Wśród takiego bogactwa publikacji moją uwagę zwróciły “Świąteczne tajemnice”.


Tytuł: “Świąteczne tajemnice tom 2”

Wybór i opracowanie: Otto Penzler

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Data premiery: 03.12. 2021

Autor recenzji: Magdalena Kwapich

Liczba stron: 744

Ocena: 8/10



Antologia “Świąteczne tajemnice” to zbiór najlepszych świątecznych opowiadań kryminalnych. Wśród tych tekstów znajdują się zarówno utwory klasyczne, utrzymane w dawnym, wiktoriańskim stylu, jak i te bardziej współczesne. Podobnie jest z autorami - ich zróżnicowanie jest duże (aż trzydziestu twórców angielskojęzycznych), a momentami nawet zaskakujące. Oprócz klasyków gatunku z przełomu XIX i XX wieku (Agatha Christie, O.Henry, Gilbert K. Chesterton, Edgar Wallace), mamy autorów trochę bardziej współczesnych (H.R.F. Keating, Mary Higgins Clark) czy tych z naszych czasów (Bradford Morrow, Doug Allyn). Zaskakującą niespodzianką było dla umieszczenie w antologii tekstów autorstwa Roberta Louisa Stevensona znanego raczej z powieści podróżniczo-przygodowych czy amerykańskiego pisarza science fiction Isaaka Asimova. Najstarsze z zamieszczonych tutaj opowiadań pochodzi z !885 roku (“Markheim” Stevensona), a najświeższe Bradforda Morrow z 2011.

Opowiadania, różne w treści i stylistyce, łączy jedno - zimowy, okołoświąteczny klimat. No cóż, okazuje się, że Boże Narodzenie wcale nie stanowi przeszkody dla wszelkiej maści przestępców, kryminalistów, zbrodniarzy, a nawet przeciętnych obywateli, którzy zaplanowali swoje niecne czyny właśnie na ten czas. Mamy więc morderstwa, oszustwa, kradzieże, włamania, szantaże, skrywane rodzinne tajemnice, kłótnie, nieszczęśliwe wypadki - krótko mówiąc, kryminalne sprawy wymagające dochodzenia, wyjaśnienia przez wytrawnych śledczych czy też detektywów. Mnie bardzo spodobało się klasyczne opowiadanie “Cena światła” utrzymane w średniowiecznym anturażu, trochę mroczne, ale przyciągające uwagę. Ciekawą, rozbudowaną fabułę miały także opowiadania “Chińskie jabłko” i “Świąteczne przyjęcie”. Z kolei opowiadanie “Wczesne Boże Narodzenie” wyróżniało się przemyślaną intrygą i zaskakującym zakończeniem. Interesującą kreację bohaterów prezentujących różne typy ludzkich zachowań miał tekst Marsha “Śmierć przy radiu”. Opowiadanie “Żywe drzewko zwróciło moją uwagę swoim metafizycznym, irracjonalnym klimatem, w utworze “Figury woskowe” dominował nastrój grozy, a “Opowieść siedemdziesiąta czwarta” Jonathana Santlofera była trochę makabryczna.

Zróżnicowanie tematyczne i stylistyczne prezentowanych w tym zbiorze opowiadań powoduje, że każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie, a dużym ułatwieniem w wyborze lektury będzie dla niego podział książki na pięć części, z których każda nosi tytuł adekwatny do treści zamieszczonych tam tekstów. Mamy więc opowiadania przerażające, zaskakujące, zagadkowe, klasyczne i wreszcie te współczesne. Dodatkowym plusem tej antologii jest też zamieszczenie przed każdym z opowiadań krótkiej notki biograficznej o jego autorze bądź też bohaterze utworu. Sądzę jednak, że nie wszystkie opowiadania były utrzymane na tym samym wysokim poziomie literackim, niektóre z nich nie były aż tak bardzo przerażające, zaskakujące czy zagadkowe, jakby sugerował tytuł rozdziału. Ogólnie rzecz biorąc, wybór tekstów dokonany przez Otto Penzlera był satysfakcjonujący i w pełni mnie zadowolił, a klimat zimowo-świąteczny, który dominował w większości utworów, dodał antologii swoistego uroku.

“Świąteczne tajemnice” to gratka dla miłośników utworów kryminalnych. Różnorodność opowiadań i autorów sprawi, że czytelnik nie będzie się nudził podczas ich lektury. Ekscytujący nastrój, niebanalne intrygi, emocjonująca fabuła, ciekawi bohaterowie, świąteczne tło zachęcają do sięgnięcia po ten nieco opasły tom i zaznajomienia się z jego treścią. Dodatkowym impulsem zachęcającym do zapoznania się z tą pozycją jest staranna oprawa książki, twarda, płócienna okładka z papierową obwolutą, na której widnieje nastrojowa i nieco tajemnicza ilustracja. To wszystko powoduje, że antologia świątecznych opowiadań kryminalnych będzie świetnym prezentem pod choinkę, nie tylko dla fanów tego gatunku, ale dla wszystkich miłośników dobrej literatury. Polecam serdecznie!

czwartek, 16 grudnia 2021

"Światła ze snów" - Graham Shaw

17:54:00 0 Comments

Przeszłość nie definiuje przyszłości, ale co jeśli, ciągnie się za nami nie,dając o sobie zapomnieć? Można uciec i zostawić wszystko za sobą nie oglądając się do tyłu, tracąc zaufanie do wszystkich i wszystkiego. Zaufanie jest jednak podstawą relacji międzyludzkich. Jest ono również bardzo ważne przy budowaniu trwałego związku, ponieważ staje się podstawą jego funkcjonowania. Co się stanie, gdy na drodze spotkają się dwa skrajnie odmienne charaktery? Z jednej strony przesadnie ufna dziewczyna a z drugiej strony skryty i tajemniczy mężczyzna. Z pozoru nie pasują do siebie, niemniej jednak coś ich do siebie przyciąga.





Nr recenzji: 522
Tytuł: "Światło ze snów"
Autor: Graham Shaw 
Data polskiego wydania: 18 stycznia 2022
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 394
Autor recenzji: Maria Chorążewska
W moim odczuciu: 8/10




Alicja Stajer żyje tak jak roślina-w jednym miejscu. Trzyma się kurczowo tego, co znane, nie wyobrażając sobie, że mogłaby kiedykolwiek wyjść ze swojej strefy komfortu. James Hardy jest, jej przeciwieństwem-doskonale zna, smak ryzyka, które było stałym elementem jego codzienności w czasach gdy współpracował z rosyjską mafią. Nieoczekiwana podróż do USA będzie dla nich prawdziwym testem, podczas którego zmierzą się ze swoimi lękami i głęboko skrywanymi emocjami. Czy uda im się dotrzeć do finału tego szalonego scenariusza, który przygotował dla nich przewrotny los?


Jeżeli mam być szczera to książka nie jest ani dobra, ani zła, tak naprawdę nie mogę, jasno określić tu plusów jednakże jest tu parę niedociągnięć . Jestem w stanie wyłapać tu dużo elementów, które przewijają się przez dosłownie wszystkie dzieła o podobnym temacie. Bohaterowie zostali wykreowani w świetny sposób, jednak to postacie poboczne są przynajmniej dla mnie ciekawsze. Może to przez typowe podejście do charakteru głównej bohaterki? Lektura mimo wszystko swoim wyglądem zachęca do przeczytania i jestem pewna, że wielu osobom się spodoba.


Tak jak już wspominałam, jest tu parę fragmentów, które do złudzenia przypominają szablon typowego opowiadania o mafii, zagranicznych podróżach z nieznajomym i prawdziwej miłości po maksymalnie dwóch miesiącach styczności ze sobą. Tak naprawdę jest to trochę oklepana historia o szarej myszce i bogatym mafiosie, który zjawia się znikąd i wciąga ją w swoje jakże niebezpieczne życie. Na pewno zastanawiająca jest ogromna ufność głównej bohaterki do innych ludzi. Jak można zaufać komuś po dniu znajomości? W tej lekturze nie uświadczymy jako takiej logiki, choć pewnie możemy to zawdzięczać właśnie fabule, gdyż jest ona bardzo przewidywalna i podobna do innych książek o bliźniaczej wręcz treści.


Podsumowując, książka jest całkiem dobra, polecam każdemu, kto lubi tematy rosyjskiej mafii, chociaż ten temat nie jest tu aż tak kluczowy. Pomimo tej trochę oklepanej fabuły i same podejścia do niego to autor zdołał parę razy mnie zaskoczyć. Choć nie chce, zdradzać całej historii to podpowiadam, że nie jest to najbardziej wybitna pozycja do czytania, aczkolwiek bardzo przyjemna i lekka na zimowe wieczory.

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorowi życzę dalszych sukcesów.

Zapraszam też na naszego Instagrama @tzczytelnika <3