Wsiadam do porannego pociągu. Przede mną kilkugodzinna podróż. Stawiam wygodnie kubek z kawą, z torebki wyjmuję książkę. Dyskretnie rozglądam się, obserwując współtowarzyszy podróży. Kilka osób delektuje się muzyką płynącą z słuchawek, niewielu śpi. Jednak spora część podróżujących myślami jest daleko… W świecie, w który właśnie zabiera ich autor czytanej przez nich powieści. Uśmiecham się dyskretnie i otwieram moją lekturę.
Kilka dni później - badania kontrolne. Kolejka oczekujących, jak zazwyczaj, długa. Przygotowana na tę ewentualność chwytam za książkę. I nie jestem w tym odosobniona. Czyta niemalże połowa pacjentów!
Przerwa w pracy. Czasu jest dość, by wypić kawę w ulubionej kawiarni. Uwielbiam te chwile z pysznym napojem parującym z filiżanki, zapadnięta w zielony fotel w rogu lokalu. Z tej perspektywy mogę przez znacznych rozmiarów okno obserwować przechodniów,
a równocześnie innych klientów. Wielu z nich towarzystwa dotrzymuje książka - ta tradycyjna, papierowa lub elektroniczna.
a równocześnie innych klientów. Wielu z nich towarzystwa dotrzymuje książka - ta tradycyjna, papierowa lub elektroniczna.
Wieczorami zwykłam chodzić na długie spacery z moim psem. Na ogół docieramy na swoistą polanę, niemal w centrum miasta. Ta dość osobliwa zielona wyspa na morzu bloków
i betonu przyciąga całe rzesze osób spragnionych kontaktu z naturą. Dzieci biegają i grają w zabawy, które pamiętam z czasów mojego dzieciństwa. Dorośli wygrzewają się na ławkach bądź siedzą wprost na trawie. To moja ulubiona opcja. Mój pies, zmęczony spacerem, leży na moich kolanach, a ja czytam. I tu także nie jestem sama. Lektura pochłania wiele osób obok mnie.
i betonu przyciąga całe rzesze osób spragnionych kontaktu z naturą. Dzieci biegają i grają w zabawy, które pamiętam z czasów mojego dzieciństwa. Dorośli wygrzewają się na ławkach bądź siedzą wprost na trawie. To moja ulubiona opcja. Mój pies, zmęczony spacerem, leży na moich kolanach, a ja czytam. I tu także nie jestem sama. Lektura pochłania wiele osób obok mnie.
Czytanie jest moją pasją od dziecięcych lat. Czytam, odkąd ukończyłam czwarty rok życia. Zawsze martwiło mnie, kiedy ktoś w mojej obecności krytycznie wypowiadał się na temat mojej pasji. Trudno było mi pojąć, dlaczego te osoby nie rozumieją, jak szerokie horyzonty stwarza lektura. Pamiętam momenty, kiedy czytanie w miejscu publicznym przyciągało wzrok wielu ludzi. I bądźmy uczciwi - nie zawsze były to spojrzenia pochlebne. Jakże często wyczuwałam w nich... współczucie, niezrozumienie, a czasami nawet kpinę? Niesamowicie cieszy mnie fakt, że od dawna nie spotykam się już z takimi reakcjami. Za to ilekroć widzę innych czytających, zawsze uśmiecham się szeroko. Dobrze mi, ciepło. To najlepszy dowód na to, jak znacznie zmienił się stosunek naszego społeczeństwa do literatury. W dobie internetu, smartfonów oraz innych tego typu zdobyczy współczesności, paradoksalnie coraz częściej i chętniej sięgamy po tradycyjną książkę.
Uprzedzając potencjalne wątpliwości, taki stan nie dotyczy wyłącznie dużych, rozwiniętych gospodarczo i kulturalnie miast. Na co dzień mieszkam w małej miejscowości i to właśnie tutaj notorycznie spotykam amatorów twórczości literackiej. Co więcej, mam szerokie grono znajomych, posiadających dalece różnorodne poziomy i kierunki wykształcenia, zainteresowania i pasje. Niemalże wszyscy sięgają po książki, dzięki czemu bardzo często pożyczamy sobie swoje zbiory.
Ostatnio znajoma moją refleksję w przedmiocie wzrostu czytelnictwa w miejscach publicznych skwitowała stwierdzeniem, że znaczna część tych ludzi sięga po książkę, bo jest to aktualny trend, a czytanie stało się zwyczajnie modne. Trudno mi się zgodzić z taką tezą. A jeśli nawet pewne osoby sięgają po książkę z takich pobudek i kierowani chęcią zaimponowania komukolwiek czytają - takiej modzie mówię zdecydowane "tak"! I oby tendencja na rozwój intelektualny trwała jak najdłużej! Nauczyliśmy się dbać o nasze ciała, zdrowo odżywiać, uprawiać sporty. Pora na pokarm dla duszy i umysłu!