Insta


sobota, 29 maja 2021

"Mój przyjaciel gangster" - Oskar May

13:02:00 0 Comments

 

Historie życiowe gangsterów z lat 90 były i są inspiracją dla scenarzystów i pisarzy. Nakręcono wiele filmów, seriali, napisano niezliczoną ilość książek, biografii, wręcz można by się pokusić o stwierdzenie, że temat został wyczerpany. Oskar May jako kolejny zainspirował się gangsterskimi porachunkami, czy to oznacza że książka wciąga mniej? Nic bardziej mylnego.



                                                                                                                                     Tytuł: "Mój przyjaciel gangster"
                                                                                                                                            Autor: Oskar May
                                                                                                                                        Data wydania: 8.06.2021
                                                                                                                                         Wydawnictwo: Novae Res

                                                                                                                                                   Ocena: 8/10

        

Jedną z głównych postaci jest Marek Wysocki, ambitny dziennikarz, głodny sukcesu i wrażeń. Między innymi to właśnie chęć zaistnienia i codzienna rutyna powodują, że przyjmuje propozycje napisania biografii byłego gangstera Jarosława Milewicza ps. Ratler. Współpraca układa się nad wyraz dobrze, Wysocki w pewien sposób podziwia Ratlera, jego przemianę, chęć odkupienia win i odzyskania dobrego imienia. Widzi w nim inteligentnego, twardego biznesmena, potrafiącego odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Do czasu. Kiedy wspólnie napisana książka zostaje wydana, a na światło dzienne wychodzą nieznane dla wielu osób fakty, sprawy zaczynają się komplikować.  Wyznania Ratlera są bardzo niewygodne dla jego byłych wspólników, przedstawicieli prawa, a także dla samego Wysockiego, który musi walczyć o dobre imię, a nawet o własne życie.


 Wielokrotnie czytałam książki o podobnej tematyce, ta trafia do tych wysoko cenionych. Nie znałam twórczości autora wcześniej, szczerze to poza tematyką przyciągnęła mnie okładka. I jak to mówią nie oceniaj książki po okładce, oceniam jej treść. Książka napisana jest w sposób bardzo przystępny, przyjemnym, prostym językiem. Wartka akcja wciąga od pierwszych stron, a historia od razu zaciekawia. Główny wątek rozwija się stopniowo, zaskakujące zwroty akcji i ciągłe zaskoczenia są bardzo na plus. Nic nie zaśmieca fabuły, nie ma niepotrzebnych wątków, odbiegających od tego najważniejszego.


 Postacie skrojone na miarę, jak to mówią z krwi i kości, nieprzerysowane, naturalne, z własnymi odmiennymi charakterami. Działania bohaterów konsekwentne i adekwatne do sytuacji, co bardzo cenię. Autor nie boi się wulgaryzmów, seksistowskich opisów, miejscami bardzo dosadnych i brutalnych. Jest bezkompromisowy w tworzeniu fabuły, a  świetne dialogi idealnie dopełniają całości. Między innymi to właśnie sprawia, że książka jest „prawdziwa” pomimo tego, że to tylko fikcja literacka.


 Muszę przyznać, że miałam dużo przyjemności z czytania tej książki, polecam każdemu, kto lubi taką tematykę i tym, którzy jeszcze nie mieli z nią styczności. Jeśli autor pokusi się o kontynuację, to bardziej niż pewne, że po nią sięgnę.

środa, 26 maja 2021

Kreatywność. Krótki i optymistyczny poradnik - John Cleese

22:41:00 0 Comments

Czy uważasz się za osobę kreatywną? Jeśli nie, to mam dla Ciebie świetną wiadomość! Kreatywności można się nauczyć tak samo jak wielu innych rzeczy. To, że urodziliśmy się mniej kreatywni nie znaczy, że nie możemy tego zmienić. Ta książka ma nam w tym pomóc.



Nr. recenzji: 430

Tytuł: „Kreatywność. Krótki i optymistyczny poradnik"

Autor: John Cleese

Liczba stron: 110

Data polskiego wydania: 5 maja 2021

Wydawnictwo: Insignis

W moim odczuciu: 6/10

Autorka recenzji: Małgorzata Górna


    Tytuł mówi nam bardzo wiele - to zdecydowanie najkrótszy poradnik w formie książkowej jaki miałam w dłoniach. Zdecydowałam się sprawdzić jak jeszcze bardziej mogę pobudzić w sobie kreatywność, która ostatnimi czasy gdzieś uleciała. Niestety muszę powiedzieć, że porady autora niewiele mi pomogły. Może wynikać to z faktu, że już mam wypracowany pewien mechanizm uwalniania twórczego myślenia i zawarte w książce porady są skierowane do osób, które potrzebują pokierowania od podstaw.

    Niemniej jednak kilka lekcji wyciągnęłam. Wcześniej nie zwracałam uwagi na to, że inaczej mogę poradzić sobie z "blokadą" (albo że w ogóle mogę to zrobić. Często się poddawałam i czekałam aż samo się rozwiąże). John Clesse na podstawie własnej historii pokazuje, że nauczenie się kreatywności i niekonwencjonalnego poszukiwania rozwiązań można się nauczyć, ot tak, jeśli tylko ma się na to ochotę. Ta krótka, mała książka ma pomóc w zrozumieniu jak działa proces myślenia i jak to wykorzystać na swoją korzyść. Dodatkowym atutem jest to, że poradnik zmieści się w torebce i można do niego często zaglądać, a nawet czytać codziennie! Został wydrukowany w dość niespotkanej przeze mnie wcześniej formie. Zapewne ma to ułatwić szybkie czytanie i przyswajanie tekstu. W sam raz na pół godziny rozwojowego relaksu.

    Przeczytałam książkę bardzo szybko, ponieważ została wydana w dopowiadającym szybkiemu czytaniu formacie i bardzo łatwo jest ją zrozumieć. Krótkie zdania, proste porównania i żadnej wielkiej filozofii. A refleksja przyszła dopiero później. Nic tak nie przemawia do człowieka jak historia kogoś kto pokonał podobną drogę i to jest niesamowite jak jedna osoba może nas zainspirować (na przykład John Cleesse). Później to my możemy inspirować innych! Nie zawsze jest to proste, dlatego podziwiam ludzi, którzy są zdolni poświęcić swoje ciche porażki i prywatne sukcesy po to, by napisać książkę (czy cokolwiek innego), która może komuś pomóc. Chociaż wspomniałam tutaj o cichych porażkach, to autor uspokaja:
Jeśli jesteś kreatywny, nie istnieje coś takiego jak błąd
I myślę, że właśnie dlatego warto pracować nad tą cechą! Żebyśmy nie bali się próbować.

Gorąco polecam tym, którzy chcą coś zmienić. Tym, którzy "nie mają czasu" na rozwój (tą książkę połkniecie chwila moment). Tym, którzy chcą być kreatywni ale nie wiedzą jak zacząć. Polecam również rodzicom, którzy chcieliby pomóc swojemu dziecku wykształcić tę cechę od małego. Również tym, którzy czują się kreatywnymi - wiem, że nam też zdarza się blokada twórcza. Najgorsze co można zrobić, to nie robić nic, decyzja należy do każdego z nas.


Małgorzata Górna

poniedziałek, 24 maja 2021

"Nieidealni. Collin" – Karolina Głowska

08:00:00 0 Comments

Miłość wcale nie jest taka piękna i pasjonująca, tak jak ta, na którą wielu z nas niecierpliwie czeka. Może być przecież toksyczna, platoniczna, nieszczęśliwa czy nieodwzajemniona. Miłość to nie tylko usłana płatkami róż droga do lepszego życia, miłość uskrzydla i niszczy. Wydobywa z nas to, co najlepsze, ale również może być jak samobójcza trucizna. Miłość przecież jest ślepa, wyidealizowana przez nas. Gdy kogoś kochamy, często nie zwracamy uwagi na błędy, jakie owa osoba popełnia, czy na to, jak bardzo nas krzywdzi, sprawiając, że wewnętrznie umieramy.


Nr. recenzji: 424
Tytuł: "Nieidealni. Collin"
Autor: Karolina Głowska
Data polskiego wydania: 30 kwietnia, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 378
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 10/10


Collin Twing padł ofiarą właśnie takiej miłości. Krzywdzony, poniżany, a nawet bity przez swojego kochanka, który nie mógł pogodzić się ze swoją orientacją seksualną, przestaje widzieć w Alanie osobę, którą obdarzył silnym uczuciem. Sprawa się komplikuje, gdy przez siedem dni z rzędu doświadcza okropnego oraz niewyobrażalnego bólu, zarówno psychicznego, jak i fizycznego ze strony swojej pierwszej miłości, a w dodatku wiele blizn na jego ciele staje się piętnem jego cierpienia, które codziennie przypomina mu o traumie. Jego życie zmienia się diametralnie i wkrótce Collin traci siebie, a pomaga mu w tym uzależnienie od alkoholu. Po kilku nieudanych próbach samobójczych jest wrakiem człowieka, aczkolwiek jego starszy brat – Nico, próbuje sprawić by ten, chociaż na chwilę zapomniał o tym, co stało się pięć lat temu. Organizuje więc obóz, na którym ich kapela rockowa ponownie wróci do żywych i nawiąże trochę kontaktu z wiernymi fanami. Opiekunem na jednej z nich jest Gabriel, czyli młody chłopak z zamiłowaniem do muzyki, studiującym grę na wiolonczeli. Collin od razu wpada mu w oko i przez kilka dni z niepowodzeniem próbuje zdobyć względy tego zimnego jak lód mężczyzny. Nie obywa się bez plotek fanów, gdy piosenkarz wraz z rudowłosym chłopakiem wraca razem o świcie po nocy spędzonej w samochodzie. Gdy obóz się kończy, a Gabriel budzi się sam w jego łóżku, zdaje sobie sprawę, iż jest naprawdę, obsesyjnie wręcz zakochany. Po powrocie do domu nie może zapomnieć o Collinie, spędza czas tylko i wyłącznie na słuchaniu jego piosenek i oglądaniu wywiadów sprzed kilkunastu lat, gdzie jeszcze tętnił życiem. Z biegiem czasu jednak okazuje się, iż fani owej kapeli pokochali Collina i Gabriela razem. Nico, wpada więc na pomysł zaaranżowanego pod publikę małżeństwa pomiędzy tymi dwojga, by ratować wizerunek i sławę zespołu. Po długich namowach wkrótce oboje się zgadzają i są skazani na siebie na rok. Po tym okresie Gabriel ma otrzymać papiery rozwodowe. Czy Gabriel zdobędzie uczucia Collina i chociaż troszkę zmiękczy jego twarde jak głaz serce? Co tak naprawdę stało się pięć lat temu i czy Collina kiedykolwiek przestaną męczyć wizje Alana w snach? Jak potoczy się problem z uzależnieniem tego mężczyzny od alkoholu i czy zmieni się w swojego oprawcę kosztem Gabriela? Uszykujcie sobie chusteczki i wolny wieczór, bo czeka was prawdziwa huśtawka emocjonalna, podczas czytania tej wzruszającej i oryginalnej powieści, z której aż litrami wylewają się smutek, żal oraz rozpacz.
Muszę przyznać, że w całej mojej karierze redaktorskiej to jest najlepsza książka od wydawnictwa Novae Res, którą kiedykolwiek przeczytałam. Od pierwszych stron, przepełniona jest wieloma emocjami i przyciąga swoją niekonwencjonalną fabułą. Autorka porusza w niej mnóstwo problemów – począwszy od orientacji seksualnej do toksycznej, odbijającej się na ludziach miłości, o przenoszącym się jak zaraza cierpieniu, o pociąganiu w dół, o uskrzydlaniu. Książka nie przestaje zaskakiwać, akcja nie zwalnia swojego tempa, dramatyzm, który autorka wykreowała pomiędzy tymi dwoma bohaterami, oddziałuje na uczucia czytelnika i nieubłaganie go wciąga. Wyniesiecie z niej dużo wartości, gdyż to nie tylko zwykły romans, ale prawdziwa niewyidealizowana miłość, która pokazuje realia współczesnych relacji międzyludzkich. Emocje i stan, w którym znalazł się Collin, jest jak autentyczna sytuacja z życia wzięta. Sam pomysł na fabułę również jest cudowny. W końcu znalazłam ten powiew świeżości pośród nużących powieści z powtarzającymi się wątkami. Co prawda, jest to dosyć kontrowersyjna tematyka, aczkolwiek ktoś w końcu odważył się o tym powiedzieć. Ujęło mnie też to, iż autorka z własnej perspektywy pokazała, że zdrada czy toksyczny związek nie jest sytuacją bez wyjścia.

Jedyne co mi przeszkadzało w tej książce to mała ilość elementów związanych z tą kapelą rockową. Pod koniec mamy spis utworów Collina, ale chętnie przeczytałabym więcej o występach i zobaczyła teksty głównego bohatera, poczuła ten klimat.
Zawiła też momentami była narracja. Raz w pierwszej osobie, raz w trzeciej, przez co zajęło mi to chwilę, by się w tym wszystkim zorientować.

Reasumując, koniecznie książka musi znaleźć się u was na półce. Oprócz problemów z homoseksualizmem, na pewno znajdziecie tu więcej wartości, które podniosą was na duchu i dodadzą pewności siebie, bo przekonacie się, że warto walczyć o to, czego się pragnie. Energetyczna postać Gabriela przypomni wam o tym, żeby nigdy się nie poddawać, natomiast doświadczony przez życie Collin pokaże wam, że zawsze jest jakieś wyjście. Pamiętajcie, że gdzieś tam na świecie czeka na was upragnione szczęście, wystarczy tylko przeżyć smutek i ból, by go zasmakować.

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz, autorce życzę dalszych sukcesów w karierze, a wiernych czytelników tak jak zawsze proszę o podzielenie się swoimi przemyśleniami. Trzymajcie się ciepło.

środa, 19 maja 2021

"Jej słowa, jego czyny" – Agnieszka Malinowska

08:00:00 0 Comments

 "Zdarzyło mi się w swoich rozważaniach literackich zabijać ludzi, z tego żyję. Ale nigdy nie patrzyłam na to przez pryzmat filozoficznych rozważań o konflikcie moralnym. Jednostkowy wybór dokonania zbrodni nie ciąży na ciele, a jedynie na umyśle, dlatego uważam, że realne jest dokonanie zbrodni doskonałej, ponieważ istnieją umysły doskonałe. Pytanie, co z sumieniem i wartościami moralnymi. Czy jesteśmy ich pozbawieni skoro zabijamy? A jeśli zabijamy tylko w dziełach literackich, to jak głęboko jesteśmy pozbawieni moralności?"


Nr. recenzji: 423
Tytuł: "Jej słowa, jego czyny"
Autor: Agnieszka Malinowska
Data polskiego wydania: 19 kwietnia, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 258
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 3/10




Zuzanna to młoda autorka kryminałów, która jest "ponadprzeciętnie" inteligenta. Gdy została zaproszona na przeprowadzenie wykładu na jednej z uczelni, zostaje oszukana przez mężczyznę, który podawał się za prorektora. Mając niecne zamiary w jej kierunku, udaje się jej uciec, a nawet wymierzyć parę mocnych ciosów temu oszustowi. Bohaterka jednak nie wie, w co się wpakowała, ponieważ gdy wraca do domu, który dzieli ze swoją najdroższą przyjaciółką Joanną, jest nieświadomie śledzona. Okazuje się, iż czyha na nią prawdziwy, przystojny morderca, który tylko czeka na okazję, by się do niej dorwać i zaprowadzić ją do jego szefa. Na drodze stoi jednak malutki problem – "przesympatyczny" mafioso zakochuje się w pisarce. Czy Zuzanna wyjdzie z tego cało? Czy ten niekonwencjonalny morderca poruszy jej serce, potwierdzając tym samym jej teorię o moralnym morderstwie? Tego dowiecie się, sięgając po tę dosyć krótką powieść.

Fabuła w tej książce niczym się nie różni od tych powielanych tematów związanych z mafią i romansem. Nie mam pojęcia, dlaczego powieść ta została ugrupowana w kryminałach, ale mniejsza. Na początku jeszcze nie było tak źle – poznajemy Zuzię, autorkę kryminałów, która jak się wydaje, jest inteligenta, niekoniecznie ze względu na to, bo los tak chciał, ale motywy, scenariusze zbrodni i wiele innych, nad którymi musi się nagłowić w swoich powieściach. Poważnie, ona w dodatku wykłada na uczelni! No ale co z tego, skoro traci rozum dla pierwszego, przypadkowego samca alfy, który według utartego schematu jest wysokim, umięśnionym, brunetem, zabijającym z zimną krwi na zlecenia i prowadzącym się z nie wiadomo jakimi kobietami, no ale oczywiście traci głowę dla głównej, szczuplutkiej, mającej blond włosy bohaterki, bo okazuje się, że kręci go inteligencja, której jak się okazuje, główna bohaterka nie posiada. Nie wiem, czy to był celowy zabieg autorki tej książki, żeby Zuza straciła 50 IQ po poznaniu tego mafiosy, ale na pewno się jej to udało, bo po otrzymaniu informacji, że facet zabija, ta jeszcze z nim jedzie na "wakacje życia" na drugi koniec świata, jakby nic się nie stało.
O i jeszcze oczywiście najlepsza przyjaciółka naszej autorki kryminałów ją namawia na ten związek z tym podejrzanym typem, chociaż widać, że coś jest z nim nie tak na kilometr. Ponadto jak faktycznie, z jego winy Zuzia trafia do szpitala, to ta diametralnie zmienia swoje zdanie i chce skopać Robertowi tyłek (tak, ten mafioza nazywa się Robert). No dobra, rozumiem, że niektórym taka tania fabuła może się podobać, no ale bez przesady! Oliwy do ognia dodają tylko te żenujące dialogi pomiędzy bohaterami i to "katharsis" Roberta, gdy poznał "tą jedyną", bo przecież dla "jej dobra" chce nagle odciąć się od swojej czarnej, prawdopodobnie przykrej przeszłości, bo nic o niej nie wiemy. Dobrze, że ta książka ma tylko prawie 300 stron, gdyż nie dałabym rady znieść tego psychicznie.
Jeśli chodzi o błędy, to w całej książce doszukałam się dwóch literówek, a tak poza tym wszystko było raczej prawidłowe.

Jedyne co mogę pochwalić w tej książce to fabuła na początku, gdzie jeszcze myślałam, że autorka skusiła się na oryginalność, zwłaszcza po tym eseju Zuzi, który zacytowałam do góry, ale najwidoczniej się myliłam. Tak czy siak, muszę przyznać, iż okładka tej strasznie magnetyczna i od razu przyciągnęła do siebie mój wzrok, gdy wybierałam kolejne książki.

Podsumowując, tanie romansidło na jeden wieczór. Jeśli chcecie się oderwać od codziennych obowiązków, to szczerze polecam, natomiast jeśli szukacie oryginalności i czegoś nowego, nie będzie to powiew świeżości. W książce znajdziecie wyidealizowany wątek mafijny i myślę, że na pewno wyciągnięcie jakąś wartość z tego eseju o moralności. Tak czy siak, ja po prostu odkładam książkę na półkę i nie chcę słyszeć wieści o drugiej części. Swoją drogą liczę na to, że autorka wykorzysta swój talent i potencjał by napisać coś lepszego, bo jej styl na prawdę mi się podobał.

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz, autorce życzę dalszych sukcesów i trzymam za nią kciuki, a czytelników, tak jak zawsze, proszę o skomentowanie recenzji poniżej i podzielenie się Waszymi przemyśleniami! <3

poniedziałek, 17 maja 2021

"Więzy przeznaczenia" – B.M.W. Sobol

09:32:00 0 Comments

 Tęsknota za kimś to ludzka nadzieja, która bezpowrotnie z każdym dniem jest coraz bardziej niszczona. Ale co jeśli nie ma miejsca nawet na nadzieję i skazani jesteśmy na wieczne przeżywanie dojmującej straty? Co, jeśli jesteśmy już tak zgubieni, że nawet nie wiemy czy to za czym tęsknimy jest prawdziwe? B.M.W Sobol w drugim tomie "Cudzoziemki", pt. "Więzy przeznaczenia" pokazuje, jak bardzo skołowany może być człowiek po stracie bliskiej osoby, zwłaszcza w blasku okropnych oraz wstrętnych kłamstw. Rozsiądźcie się zatem wygodnie i poznajcie losy głównej bohaterki – Judyty, której bezlitosne przeznaczenie zgotowało piekło.



Nr. recenzji: 422
Tytuł: "Więzy przeznaczenia"
Autor: B.M.W Sobol
Data polskiego wydania: 13 kwietnia, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 516
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 8/10


Judyta to młoda studentka dziennikarstwa, która totalnie nie nadaje się do tego zawodu. Po długiej nieobecności za sprawą "tajemniczej sekty" powraca do domu rodzinnego. Z biegiem czasu okazuje się, że to, co miało miejsce w poprzednie wakacje, pozostawia na niej nienamacalne piętno, bowiem w niewytłumaczalny dla siebie sposób przeniosła się w czasie do zamierzchłych, prawdziwych z krwi i kości wikingów. Jeszcze bardziej przejmujący jest fakt, iż główna bohaterka po miesiącach spędzonych w skandynawskiej puszczy, ponownie uczy się żyć w XXI wieku u swojego wujostwa. Na domiar złego musi zmagać się ze stratą Einara – swojej skandynawskiej drugiej połówki, która poruszy niebo, by znowu ją odnaleźć. Jakby jeszcze tego było mało, na jej życiowej drodze staje podejrzany mężczyzna, z którym z czasem Judyta nawiązuje nić porozumienia i przyjaźni. Czy Judyta na nowo odnajdzie się w powracającej niczym bumerang rzeczywistości? Co z Einarem i resztą jej skandynawskich przyjaciół? Kim okaże się Daniel i czy on i reszta jej znajomych z "poprzedniego życia" okaże się godnymi sojusznikami? I co najważniejsze, czy więzy przeznaczenia, które połączyły Jodridd i Einara są silniejsze niż dziwne zbiegi okoliczności, tajemnice oraz intrygi? Radzę wam przygotować się psychicznie na tę niepowtarzalną dawkę emocji – począwszy od smutku do niepowstrzymanego gniewu przed ukrywanymi "dla dobra" Judyty istotnymi faktami.

Teoretycznie, dopiero w środku książki dowiedziałam się o tym, że istnieje pierwsza część. Już chciałam besztać autorkę za brak głębszej retrospekcji życia Einara i Judyty, ale okazało się, iż wszystko zawarte jest w pierwszym tomie, który swoją drogą na pewno przeczytam. Czasami miałam problem w odnalezieniu się w poprzednich wydarzeniach i dlatego koniecznie muszę to nadrobić. Szczerze żałuję, że nie zorientowałam się wcześniej.

Jeśli chodzi o plusy książki, jest ich mnóstwo. Szczególne miejsce w moim sercu zajęły te opisy skandynawskiej puszczy, jak i przełączenie narracji pomiędzy główną bohaterką a Einarem. Brawa dla autorki za porządny i czasochłonny Research. Summa summarum okazało się, że dla mnie bardziej interesujące były wydarzenia z zamierzchłej przeszłości, niż rozterki sercowe Judyty. Historia i fabuła tak bardzo mnie pochłonęły, że na własną rękę zaczęłam szukać więcej informacji na temat skandynawskich mieszkańców i innych barbarzyńskich ludów. Zaczęłam nawet oglądać ten popularny serial "Wikingowie", dlatego zapewniam wszystkich maniaków historycznego kina, że książka B.M.W. Sobol zapewni mam dodatkowe, niezapomniane wrażenia.

Bohaterowie i związki pomiędzy nimi zostały wykreowane naprawdę dobrze. W książce znajdziemy wszystko – toksyczną przyjaźń, utraconą, silną oraz fałszywą miłość, czy zalążek dopiero co głębszego uczucia. Samych postaci było dużo i czasami gubiłam się między imionami, ale w połowie książki doszłam już z tym wszystkim do ładu i podzieliłam ich do poszczególnych kategorii według moich upodobań. Błędów leksykalnych czy składniowych nie doszukałam się, aczkolwiek niektóre zachowania bohaterów przyprawiały mnie wręcz o mdłości, ponieważ były tak żenujące i irracjonalne, że aż w pewnych momentach śmieszne.

Sam związek pomiędzy Judytą a Einarem pokazuje, jak bardzo miłość potrafi być pasjonująca i nieobliczalna. Tak naprawdę autorka pozwoliła mi żyć życiem Judyty i razem z nią odkrywać sekrety jej ówczesnego życia przed podróżą w czasie. Z każdą stroną coraz bardziej nie mogłam się doczekać następnych wydarzeń i punktu kulminacyjnego, którego już myślałam, że nie będzie. Autorka od początku daje nam więcej pytań niż odpowiedzi, a zakończenie wcale na nie nie odpowiada. Dlatego nie mogę się doczekać następnej części, nawet jeśli nie przeczytałam pierwszej i mam nadzieję, iż rzekome więzy przeznaczenia ponownie połączą Judytę i Einara w ten niekonwencjonalny sposób.

Minusów się nie doszukałam, ale niektóre opisy w tej powieści praktycznie mnie usypiały, a długo ciągnięta akcja, która przyspiesza dopiero pod koniec, też mnie znudziła, bo w pewnym momencie nie wiedziałam dokąd, w ogóle ta historia zmierza.

Podsumowując, książka jest naprawdę godna polecenia. Pamiętajcie tylko, by nie popełnić mojego błędu i zacząć od pierwszej, a nie drugiej części, bo w przeciwnym razie będziecie się czuć, jakbyście zostali rzuceni na głęboką wodę bez koła ratunkowego. W samej powieści odnajdziecie dużo wartości i szczególnie czujecie się w losy głównej bohaterki. Doskonałe skandynawskie tło, stworzone przez autorkę, zagwarantuje wam i waszej wyobraźni rzadko spotykany klimat i sprawi, iż szybko przebrniecie przez tę wspaniałą powieść. Tymczasem ja odkładam książkę na półkę i z niecierpliwością czekam na dalszy odzew od autorki.

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za ten jakże ujmujący egzemplarz, B.M.W Sobol życzę natomiast dalszych sukcesów, a spragnionych nowości czytelników, proszę tak jak zawsze o zamieszczenie swojej opinii w komentarzu poniżej :).

czwartek, 13 maja 2021

„Wszystko pochłonie morze" Magdalena Kubasiewicz

19:41:00 0 Comments


Morskie klimaty, motyw syren, podróży przez morze i oceny, to elementy, które zaczęły być popularne w ciągu ostatnich dwóch lat. Coraz więcej zaczęło powstawać książek w tym klimacie, poszłam za falą i wciągnęłam się w nurt morskich powieści.



Nr. recenzji:
sprawdzamy w kalendarzu

Tytuł: „Wszystko pochłonie morze"

Autor: Magdalena Kubasiewicz

Liczba stron: 412

Data polskiego wydania: 14 kwietnia 2021

Wydawnictwo: Uroboros

W moim odczuciu: 8/10

Autor recenzji: Daria Pogodzińska



Kiedyś syreny żyły wśród ludzi, teraz została po tym śmiertelna trucizna. Książę zostaje otruty Pocałunkiem Syreny, wielkim zdziwieniem jest to, że mężczyzna nadal żyje. Daje to nadzieje, na możliwość uratowania władcy. Aletha jest alchemiczką, której przyjaciel Leto służy na dworze. Chłopak prosi przyjaciółkę o pomoc. Sytuacja zaczyna się robić niebezpieczna, gdy ktoś zaczyna pragnąć śmierci władcy i osób z jego otoczenia. Sposób na zrobienie antidotum nie należy do najprostszych i bezpiecznych sposób, ale czego się nie zrobi, żeby w Księstwie powrócił spokój i dawna harmonia.

Czytelnik od razu zostaje wciągnięty w wir wydarzeń i akcji. Sprawia to, że początek nie jest nudny, ale też trzeba się skupić, aby wyłapać informacje i relacje pomiędzy bohaterami. Jednak z każdą stroną świat staje się coraz jaśniejszy i wyraźniejszy dla czytelnika. Lubię, gdy w książkach zarysowany jest cel, wiem, do czego książka dąży, mogę mieć jakieś przypuszczenia, które czasem się zgadzają, a nieraz nie. Oczywiście powieść ma również wiele innych wątków, wątek rodziny, historia księstwa magii i syren. Każdy z tych elementów dostaje swoje rozwinięcie i zostaje przedstawiony w ciekawy sposób, który interesuje czytelnika. Według mnie ważnym aspektem jest również to, że nie ma typowego dla książek młodzieżowych wątku miłosnego. Bohaterowie są pełnowymiarowi i różnorodni. Ich relacje i przeszłość, to coś, co lepiej, żeby czytelnik odkrył sam, ale muszę tutaj wspomnieć o Leto. Chłopak jest magiem, ma swoje zadania i obowiązki, zawsze walczy do końca i nawet gdy inni nie widzą już szansy na ratowanie księcia, to on wie, że nie powinien odpuścić i jest zobowiązany, aby zrobić wszystko to co w jego mocy. Aletha również jest postacią bardzo zaradną, obowiązkową i pełną werwy.

Bohaterowie są mocnym ogniwem książki, żadna postać mnie nie irytowała, nie sprawiała, że wywracałam oczami. Przypadło mi to gustu fakt, że imiona nie są polskie, jest to coś, czego niezwykle nie lubię i często mnie irytuje, imiona są ciekawe. Język Pani Magdaleny jest plastyczny, wszystko można sobie wyobrazić, że aż siedząc w słońcu, czułam powiew morskiej bryzy. Brak jakiekolwiek wulgaryzmów, czy scen nieodpowiednich dla młodych osób, przez co sądzę, że jest to idealna książka dla młodszej młodzieży. Wszystko fantastycznie, ale jak wszystko pochłonie morze, tak nie wszystko pochłonie mnie i tak jest z tą pozycją, czytało mi się nią dobrze, tylko brakuje w niej tego czegoś, co często jest ciężkie do opisania.

Podsumowując, "Wszystko pochłonie morze" jest lekturą godną polecenia i uwagi. Myślę, że jest to jedna z tych pozycji, która może przekonać osoby nieczytające polskich autorów do spróbowania czegoś z rodzimego podwórka. Dla osób, które nie lubią długo czekać, to muszę przyznać, że wartka akcja zaczyna się już od pierwszych stron. Na początku można się trochę pogubić, ale z biegiem przewracanych stron wszystko staje się jasne. Zakończenie było dla mnie zaskakujące i satysfakcjonujące, jest ono dobre. Całość uważam za bardzo dobry twór, tylko jest to moja fascynacja, a nie długowieczna miłość.


piątek, 7 maja 2021

"Zostawmy to na potem" Joanna Tworkowska

14:47:00 0 Comments

 

 

Rodzina jest najważniejsza, z tym stwierdzeniem każdy z nas spotkał się wielokrotnie. Jak pokazuje wiele badań, co roku wskazujemy relacje rodzinne jako jedno z bardzo znaczących aspektów naszego życia. Więzy rodzinne, wsparcie bliskich i ich akceptacja pozwalają nam na określenie własnego „ja”. Temat rodziny jest też bliski pisarce Joannie Tworkowskiej, która w swojej powieści obyczajowej "Zostawmy to na potem" przedstawia nam rodzinę Okrasińskich, wielopokoleniowy ród o arystokratycznych korzeniach i wielu tajemnicach. Zapomniane sekrety, ukryte kosztowności i złodzieje antyków to tylko kilka wątków poruszonych w książce.



Tytuł: "Zostawmy to na potem"

Autor: Joanna Tworkowska

Liczba stron: 602

Data wydania: 29.04.2021

Wydawnictwo: Novae Res

W moim odczuciu: 5/10

Autor recenzji: Anna Wilhelmi


Główną bohaterką jest Viktoria Okrasińska, trzydziestolatka mieszkająca w Lozannie i  prowadząca prężną, rodzinną firmę, pod czujnym okiem dziadka, seniora rodu Okrasińskich. To właśnie on przekazuje Victorii tajemnicze zadanie - odnalezienie ukrytego podczas wojny majątku i zwrócenie go prawowitym właścicielom - rodzinie Sielber. Do powrotu w rodzinne strony poza szukaniem ukrytego skarbu, skłania Victorię ślub, na którym miała być tylko gościem, a który w rzeczywistości sama zorganizuje. Podczas pełnych perypetii przygotowań do ślubu poznajemy rodzeństwo Victorii, Małgosię, Karola oraz Romana i to właśnie oni zajmą się poszukiwaniem ukrytego majątku w piwnicach ich posiadłości. Poza bohaterami pierwszoplanowymi powieści są jeszcze przyjaciele rodziny, którzy zjeżdżają się licznie do letniej rezydencji i którzy wielokrotnie wpłyną na rozwój wydarzeń. Gdy emocje po weselu opadną, rodzeństwo ochoczo zabiera się do przeszukania zapomnianych podziemi, zamurowane przejścia, schowki ukryte w starych meblach i niedające się otworzyć kłódki to tylko część zagadek które muszą rozwikłać. Na domiar złego nie tylko oni wiedzą o ukrytym skarbie, na terenie posiadłości zaczynają kręcić się nieproszeni goście, którzy nie przebierają w środkach, aby ów skarb najprościej mówiąc - ukraść. Czy rodzina zdoła przechytrzyć złodziei? Czy rodzeństwu uda się odnaleźć majątek i ochronić bliskich? Jak zakończą się losy rodzeństwa?

 

Nie miałam styczności z twórczością tej autorki, sięgając po powieść obyczajową chciałam oderwać się od ciągle szarej i deszczowej rzeczywistości. Słowo "tajemnica" zawsze przyciąga mnie jak magnes, lubię rozwiązywać zagadki i z wypiekami na twarzy szukać skarbu. Czy to wszystko znalazłam w tej książce ?

 

Książka jest długa, i nie jest to zarzut jeśli przekłada się to na treść. Niestety w tym przypadku fabuła ciągnęła się niemiłosiernie. Obszerne opisy, powtarzające się sceny, wplątane wątki nie mające wpływu na rozwój wydarzeń, niepotrzebnie odciągały od głównego wątku. Przerysowane do granic możliwości opisy o "firmie", "transakcjach", oraz wszechstronność biznesowa głównej bohaterki miejscami były komiczne i oderwane od rzeczywistości. Ona sama była dla mnie irytująca i apodyktyczna, rodzeństwo i przyjaciół traktowała jak służbę (swoją drogą postać Jadzi jest tutaj świetnym przykładem). 


Bohaterowie jak dla mnie bez polotu, brakowało mi w nich "życia", odmiennych charakterów, słabych stron, bo przecież każdy jakieś ma. Autorka chciała chyba, aby wszyscy byli odbierani pozytywnie, dali się lubić. Ja wręcz przeciwnie, byłam zmęczona ich poprawną nijakością. W książce panuje zasada bieli i czerni, główni bohaterowie są dobrzy, a złodzieje źli, pomiędzy nie ma nic. A szkoda. Każda problematyczna sytuacja rozwiązywała się w mig, czy to biznesowa, czy też sercowa, dla mnie wszystko jest zbyt kolorowe, zbyt piękne.

 

Książka jest pierwszą z cyklu serii o rodzinie Okrasińskich, zaliczyłabym ją do książek łatwych i przyjemnych, dla wielu czytelników na pewno będzie dobrą rozrywką. Jeśli ktoś szuka do czytania nieskomplikowanej fabuły, pozytywnej historii z zagadką w tle to jak najbardziej ta pozycja spełni te oczekiwania. Pomimo sprzecznych odczuć nie przekreślam tej serii, sięgnę po kolejną książkę autorki bo liczę na to że fabuła nabierze tempa.

 

czwartek, 6 maja 2021

„Fabryka os" Iain Menzies Banks

18:26:00 0 Comments

 


Pierwsze wyrazy z tyłu na okładce mówią, że jest to kontrowersyjna powieść, czy to już nie zachęca czytelnika do dalszego zapoznania się z książką? Mnie to bardzo zaciekawiło, dlatego też przeczytałam tę lekturę.



Nr. recenzji:
427

Tytuł: „Fabryka os"

Autor: Iain Menzies Banks

Tłumacz: Robert Sudół

Liczba stron: 272

Data polskiego wydania: 23 marca 2021

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

W moim odczuciu: 6,5/10

Autor recenzji: Daria Pogodzińska




Młody chłopak Frank, wraz ze swoim ojcem, mieszka na szwedzkim odludziu. Nastolatek spędza czas w samotności, nie ma wielu przyjaciół, czy znajomych oprócz swojego brata i jednego dobrego znajomego. Sam znajduje sobie sposoby na spędzanie wolnego czasu. Matka Franka porzuciła rodzinę wiele lat temu, chłopcy pozostali z ojcem, który nie zawsze pilnie wywiązuje się z obowiązków rodzicielskich. Eric, brat Franka, został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, chłopak pogodzony z tą myślą, dostaje szoku, kiedy dowiaduje się, że jego brat uciekł. Ponowne spotkanie chłopaków niesie ze sobą tajemnice i doświadczenia z przeszłości.

Na samym początku ciężko mi było się odnaleźć w fabule i to poczuć, ale z biegiem przewracanych stron było lepiej. Poczułam się zaciekawiona i chciałam dowiedzieć się co będzie dalej. Na uwagę zasługuje też wydanie książki, ponieważ tekst jest przejrzysty, czcionka duża, przez co przewracamy koleje strony, nie wiemy, kiedy to mija, a okazuje się, że już całkiem pokaźna ilość stron za nami. Jestem fanką twardych i minimalistycznych opraw, więc osobiście jestem zadowolona z wydania. Powieść skupia się na psychice bohatera, pojawia się akcja, ale mam wrażenie, że jednak bohater, to co siedzi w jego głowie, jest ważniejsze. Autor przedstawia Franka jako postać, która jest pojedynczą jednostką, on nie potrzebuje mieć wokół siebie od groma ludzi, sam potrafi się sobą zająć, a jednocześnie te jego zajęcia, nie są moralnie dobre. Posuwa się do okropnych rzeczy, które sprawiają mu rozrywkę. Frank jest postacią złożoną psychicznie, o której można długo rozmawiać i rozważać jego problemy. Twórca książki posługuje się barwnym w opis językiem, nie ma wielu dialogów, ale są za to szczegółowe opisy zdarzeń i czynności, co jest również uwagą, dla czytelnika o drastycznych scenach.

Nastawiłam się na coś mocnego, wzięłam sobie do serca fakt, że jest to powieść drastyczna w opisy, dla dorosłego czytelnika i trochę się rozczarowałam, chociaż może to nie jest dobre sformułowanie. Opisy dla mnie były mniej drastyczne, a nie takie, jakich się spodziewałam. Zachowanie Franka to,co on robi, jest dla mnie odbieranie jako odrażające, ale nie wstrząsnęło mnie to bardzo, myślę, że to jest subiektywną kwestią dla czytelnika, czy te opisy są bardziej, czy mniej drastyczne. Miałam też myśli dotyczące tego, do czego to wszystko prowadzi, jednocześnie jest zaznaczony cel, ale nie raz miał się on dla mnie nijak w stosunku do całej lektury. Rozwiązanie końcowej sprawy było dla mnie szokiem, ale po przemyśleniu wydało mi się oderwane od rzeczywistości, trochę niepasujące.

"Fabryka os" jest ciekawą i intrygującą książką, myślę, że nie dla każdego i nie każdemu może się spodobać. Stawia ona na bohatera jego psychikę, niżeli na akcję, ale trzeba zaznaczyć, że ta akcja i rozgrywająca się fabuła również została rozbudowana. Frank jest dziwną postacią, o której można dużo mówić. Ze stwierdzeniem, że jest to kontrowersyjna powieść, nie zgadzam się w pełni, nie zrobiła na mnie ogromnego wrażenia, nie łapałam się za głowę w trakcie czytania, ale zważywszy na czasy, kiedy była pisana, mogła ona wtedy wzbudzać większe kontrowersje niż teraz. Moja opinia jest bardzo mieszana, jednak myślę, że warto zapoznać się z tą książką i wyrobić sobie o niej własne zdanie.

środa, 5 maja 2021

"Terapeutka" – B.A. Paris

10:30:00 0 Comments

Nie da się być idealnym. Chociaż większość z nas marzy o tym, by osiągnąć stan perfekcji, nigdy tak naprawdę go nie osiągnie. Zawsze znajdą się jakieś niedoskonałości do ukrycia, zawsze będzie nam coś przeszkadzać w naszym nienagannym wyglądzie. Osiedle Circle z pozoru jest idealne. Wszystko jest w nim bezkonkurencyjne – jako zamknięta przestrzeń z mocną bramą zapewnia bezpieczeństwo sąsiadom, a sami sąsiedzi tworzą społeczność w postaci bliskiej oraz zżytej ze sobą rodziny. Wszyscy się tam znają, ufają sobie bezgranicznie, dzielą tak naprawdę ze sobą życie, ale plotek nie brakuje. Czy dwanaście strzeżonych ekskluzywnych domów z prywatnymi skwerami, może skrywać w sobie straszną tajemnicę? Uważaj komu ufasz, bo atmosfera gęstnieje z każdą sekundą.


Nr recenzji: 418
Tytuł: "Terapeutka"
Autor: B.A. Paris
Data polskiego wydania: 14 kwietnia, 2021
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 10/10


Leo i Alice to młoda para, która postanawia się przeprowadzić do Londynu ze względu na sprawy zawodowe. Ogromne szczęście pozwala im na spełnienie marzeń – wkrótce wprowadzają się do świeżo wyremontowanego domu za połowę ceny na eleganckim osiedlu. Alice, obawiająca się wykluczenia ze strony sąsiadów, postanawia jak najszybciej się z nimi zaprzyjaźnić i urządza w swoim domu miłą parapetówkę. Gdy na następny dzień okazuje się, iż jakimś cudem nieproszony gość wtargnął do zamkniętego potężną bramą terenu, sprawy zaczynają się komplikować. W międzyczasie Leo nadszarpuje zaufanie swojej kobiety, która odkrywa przerażający sekret domu, w którym zamieszkała. Co więcej, odczuwa coraz większą więź z Niną – terapeutką, do której wcześniej ten dom należał.
Tragiczne wydarzenia z przeszłości nieubłaganie oddziałują na Alice niczym demony, która łączy je z teraźniejszością i lada moment dostaje obsesji na punkcie przerażającej tajemnicy. Sprawa nie daje jej spokoju i jak najszybciej chce ją rozwiązać. Tym bardziej, że gdy tylko z kimkolwiek porusza ten temat, wszyscy nabierają wody w usta. Okazuje się, że mieszkańcy tego osiedla pilne strzegą swoich sekretów i nie są tak doskonali jak na pozór się wydawało. Uważaj na wszystkich, bo w tej grze, każdy może okazać się winowajcą.
Kim tak naprawdę jest Nina i co się z nią stało? Ile wiedzą sąsiedzi? I najważniejsze, kto dopuścił się krwawej zbrodni?

Osobiście, nie miałam jeszcze styczności z innymi dziełami autorki, aczkolwiek po przeczytaniu tej książki, muszę przyznać, iż chętnie po nie sięgnę. Historia od początku jest wciągająca i intrygująca (tak samo, jak okładka, która swoją drogą jest urokliwa) – wierzcie mi lub nie, ale nie mogłam oderwać się od lektury przez cały dzień i przeczytałam ją w kilka godzin.

Może zacznę od tego, że nigdy nie miałam do czynienia z tak dobrym thrillerem, który autentycznie powodowałby ciarki na moim ciele. Autorka jednak to odmieniła i dosłownie mogę to sobie odhaczyć w mojej książkowej liście. Z każdą linijką tekstu było więcej pytań niż odpowiedzi. Autorce udało się stworzyć sielankowy, niepokojący świat, który dosłownie wciąga czytelnika.

Bohaterowie zostali wykreowani z krwi i kości – każdy z nich ma inną historię, inny charakter i jest na swój sposób podejrzany. Nie wyznaczyłam sobie stałego winnego, co kilka stron mój pogląd na tę sprawę był inny. Z czasem już nie wiedziałam komu ufać. Podejrzewam jednak, że jest to specjalny zabieg B.A. Paris, która rzuca podejrzenia na każdego z nich. To ciekawe, ponieważ powieść zmusza do myślenia i wysnucia pewnych wniosków. Mrożące krew w żyłach zbiegi okoliczności sprawiają, że sam czytelnik dokonuje głębnej analizy fabuły. Jak na thriller psychologiczny, tło całej powieści było niebywale ujmujące.

Nie doszukałam się nigdzie błędów gramatycznych czy składniowych. Strasznie podobała mi się czcionka – troszkę większa niż w pozostałych przeciętnych książkach i przyjemna dla oka, sprawiała, że powieść się szybciej czytało. Dodatkowo wrażenia potęgowały dialogi i same konkrety. Autorka ewidentnie darowała sobie długie i nic niewnoszące do historii opisy. Na pewno mogę stwierdzić, iż autorka posługuje się lekkim piórem i ma niesamowity styl.

Główna bohaterka, Alice czasami mnie mocno irytowała. Była strasznie wścibska i dociekliwa, ale to na plus dla autorki za to, iż udało się jej tak dobrze przedstawić tę postać. W ogóle cała ta książka napełniona jest emocjami. Ba, przesączona tajemniczością i strachem nie przestaje zaskakiwać! Podobało mi się, iż autorka nie zapomniała na oddziaływaniu tej atmosfery na innych. Dziwne zachowanie sąsiadów, zaniepokojenie Alice oraz zagadkowe sny bohaterki, pasują do siebie jak kawa do mleka.

Zakończenie było dla mnie sporym zaskoczeniem, chociaż wiedziałam, że coś nie gra. Tak czy siak, przeżyłam mnóstwo palpitacji serca przy ostatnich dwudziestu stronach, a wyobraźnia podobnie jak Alice, płatała mi figle. Mam jednak trochę niedosyt, po tym, jak od razu jesteśmy rzucani w przyszłość i wydarzenia się bezpowrotnie kończą. Chętnie poznałabym bardziej szczegółowe, dalsze losy głównych bohaterów.

Podsumowując, polecam każdemu bez względu na upodobania. Uzależniająca od pierwszej strony, idealna, lekka książka na jeden przyjemny wieczór. Z przyjemnością będę polować na inne dzieła autorki, bo przysięgam, że po "Terapeutce" na pewno się na nie rzucę. Powieść zmusza do refleksji, gwarantuje, że będziecie mieć więc niezłą zabawę wgłębiając się i angażując w życie bohaterów. Autorce życzę dalszych sukcesów, gdyż widzę w niej ogromny potencjał, a wydawnictwu bardzo dziękuję za egzemplarz. Czytelników natomiast jak zawsze, proszę o krótki komentarz poniżej :).
I nigdy nie zapomnijcie, że każdy z nas skrywa jakieś tajemnice.

poniedziałek, 3 maja 2021

"Śmierć jest tylko początkiem" - Mike Okon

11:58:00 0 Comments

Świat spowity intrygami jest szczególnie niebezpieczny. Kontrwywiady, spiski, tajemnice to tylko kawałek góry lodowej, z którą tak naprawdę codziennie mamy do czynienia. Być może właśnie w tym momencie jesteśmy obserwowani, szpiegowani albo kontrolowani, a o tym nie wiemy? Nieświadomość to najbardziej przerażający oraz bolesny stan, w którym może znaleźć się człowiek. Fani teorii spiskowych na pewno odnajdą się w najnowszym kryminale Mike'a Okona, który pokazuje jak śmierć jednego człowieka, może wywrócić cały świat do góry nogami oraz jak daleko jest w stanie posunąć się człowiek, gdy chodzi o pieniądze. Lepiej zapnijcie pasy i przygotujcie się na sporą dawkę adrenaliny, bo tajni agenci nie spoczywają. Jak bardzo trzeba być ostrożnym, gdy w grę wchodzi ludzkie życie?

Nr. recenzji: 417
Tytuł: "Śmierć jest tylko początkiem"
Autor: Mike Okon
Data polskiego wydania: 14 marca, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 516
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 5/10



Pewnego normalnego i zwyczajnego dnia, dyrektor finansowy firmy Wadex – Stanisław Groszkowski, niespodziewanie umiera na zawał. Wszystko wydawałoby się w porządku, prawda? Przecież ludzie umierają, odchodzą na drugą stronę i takie tam. Otóż nie tym razem. W toku znacznie bardziej rozległego niż sobie to wyobrażał komisarz Rafał Kłopocki śledztwa, okazuje się, iż tak naprawdę doszło do morderstwa owego dyrektora. Sprawa znacznie przybiera tempa, gdy nieznani sprawcy włamują się do mieszkania Groszkowskiego i jego córki Doroty, a z wynajmowanego magazynu znika kilka komputerów. Czas i kostucha gonią głównych bohaterów, w tym córkę ofiary, gdy dochodzi do kolejnych zabójstw. Dorota w tym samym czasie próbuje wypełnić wolę swojego ojca zapisaną w jego testamencie. Kobieta nie ma jednak pojęcia, jak bardzo niebezpieczny i cenny majątek odziedziczyła, dopóki nie zjawia się u zaufanego notariusza. Co takiego zapisał w spadku Groszkowski córce? Dlaczego osobom trzecim tak bardzo na nim zależy? Kim są ci, którzy z ukrycia obserwują poczynania pracowników firmy? I przede wszystkim, kto i w jakim celu z zimną krwią dopuścił się morderstwa? Tego dowiecie się, sięgając po tę nieobliczalną, pełną zagadek, intryg oraz zwrotów akcji książkę.

Teoretycznie nie jestem wielką fanką kryminałów i bardziej gustuje w zwyczajnych obyczajówkach, ale muszę przyznać, że nie jestem jakoś wielce zawiedziona – wręcz przeciwnie, chyba zacznę bardziej się z nimi oswajać.

Jeśli chodzi o fabułę, cóż. Nie mam się do czego przyczepić. W pewnych momentach sama byłam zaciekawiona i podekscytowana tym, co wydarzy się dalej. Całość była dosyć spójna i oryginalna, to na pewno. Podziwiam autora za tak rozbudowane wątki i fakty. Od pierwszych stron widać, iż autor ma wieloletnie doświadczenie w tej dziedzinie lub zrobił porządny i czasochłonny Research. Ponadto nie pozostawił zbędnego niedosytu czy "głodu" w czytelniku.

Postacie zostały wykreowane dobrze, nie przywiązałam się zbytnio do nich, bo z każdym rozdziałem było ich coraz więcej, ale o tym zaraz. Błędów też się nie doszukałam. Tak samo, jak opisów. Same suche fakty.

I to właśnie to bolało mnie najbardziej w całej książce. Nie mogę się zgodzić z tym, że autor nie ma talentu ani potencjału, bo ma i właśnie ten rozległy plan fabuły, o którym wspomniałam wcześniej, o tym świadczy. Zawiły styl pisarski jednak daje o sobie znać, zwłaszcza gdy przemieszamy się między rozdziałami, które swoją drogą mają po 2-3 strony, najdłuższe troszkę więcej i w sumie wydaje się to być w porządku, ponieważ książkę się czyta szybko oraz sprawnie, człowiek się nie nudzi to fakt, ale na dłuższą metę jest to męczące. Na początku w mojej wyobraźni panował istny chaos. Z każdą kartką nowa data, nowi bohaterowie, nowe miejsca, nowe wątki. Dosłownie szło się w tym pogubić. Gdy już powoli przyzwyczajałam się do ówczesnej sytuacji, nagle BENG, znowu przeskok! Później było tylko gorzej, bo poszczególne fakty zaczęły mi się mieszać z postaciami, postacie z miejscami, miejsca z datą, i tak w nieskończoność. Oliwy do ognia dodawała narracja, w której jeszcze bardziej można było się zgubić. Do tego zagmatwanego labiryntu brakowało tylko zestawu małego podróżnika z mapą w bonusie.

No ale nie powiem, że nie da się tego okiełznać. W połowie książki zaczęłam już kojarzyć pewne sytuacje i wydarzenia, do narracji też się przyzwyczaiłam, a pod koniec w punkcie kulminacyjnym to już w ogóle doznałam olśnienia. Nie zmienia to jednak faktu, iż od razu na początku historii rzucani jesteśmy na głęboką wodę, razem z kartką, na której jest napisane: "Ogarnij to sobie sam".

Jeśli chodzi o opisy, też ubolewałam i to długo. Akcja toczy się w różnych miastach, takich jak Paryż, Berlin czy po prostu Warszawa, ale oprócz nazwy miasta i daty nad początkiem rozdziału tylko tyle o tym wiemy. Szczerze powiedziawszy, nie poczułam tego klimatu Paryżu czy Berlina. Autor nie skupił się na możliwym opisie pięknych, krętych uliczek, zdobień czy cech charakterystycznych danego miejsca. Jesteśmy pozbawieni jakiekolwiek klimatu. Jedyne czego się doszukałam to "powojennych kamieniczek", które wydaje mi się, iż autor ubóstwia, bo w tekście jest o nich mowa nieskończenie wiele razy.

Reasumując, jeśli szukacie dobrego kryminału, pisanego typową męską ręką to dobrze trafiliście. Pomimo tych wszystkich wad w zakresie stylu pisarskiego, mogę ją z czystym sumieniem polecić, szczególnie wielkim fanom kryminałów. Doszukacie się tutaj prawdziwej akcji i tajnych jednostek Przede wszystkim poznacie też sposób, w jaki się między sobą komunikują, by nikt się nie zorientował i zwrócicie uwagę na to, jak w dzisiejszym świecie perfidny los może być nieobliczalny. Od wyboru do koloru – każdy znajdzie coś dla siebie, szczególnie pasjonaci niniejszego tematu.

Autorowi szczerze gratuluję debiutu i życzę mu powodzenia w dalszej działalności. Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz i możliwość zrecenzowania tej pasjonującej oraz przyciągającej powieści. Czytelników natomiast proszę o zostawienie swojej opinii w komentarzu poniżej, której już nie mogę się już doczekać! <3