Wiadomo. Skusiła mnie okładka i nie mogłam się już później powstrzymać, musiałam, po prostu musiałam książkę przeczytać. Poza tym - romans to romans, zwyczajowo większość jest dobrych. Z twórczością M. Leighton nie miałam jednak wcześniej styczności...
Tytuł: „Jesteś moim teraz"
Autor: M. Leighton
Tłumacz: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 384
Data polskiego wydania: 16 stycznia 2019
Wydawnictwo: FILIA
W moim odczuciu: 6/10
Dziewczyna zakochana w jednym mężczyźnie ze wzajemnością od piętnastego roku życia. Długo bronili się przed uczuciem, ponieważ wiedzieli, że los stanie im na drodze. Byli z dwóch różnych światów - dziewczyna była bogatą dziedziczką, natomiast chłopak jedynie jej pracownikiem. Nikt nie chciał ich zaakceptować. A później Brinkley musiała wyjechać. Teraz powraca z chorą córeczką, szukając w swojej dawnej okolicy nowej szansy na lepsze życie. Wie, że będzie to ciężka podróż, jednak to jedyna szansa, aby uratować dziewczynkę. A jednak na jej drodze staje On. I oboje już wiedzą, że nie będzie to dla nich łatwe. Znowu stanąć na progu zakazanego związku... Chociaż...
Bądźmy szczerzy, w tej książce nie ma zbyt wiele oryginalności. Okej, jest to swego rodzaju odmiana księżniczki i żebraczki, zakochania się w prostym chłopie i walki z losem, aczkolwiek... No czegoś ewidentnie mi brakowało. Od pierwszych stron czułam, że książka będzie okej, ale nic więcej - i po raz pierwszy moje oczekiwania spełniły się w całości. Szkoda, że miałam nadzieję, że jak zwykle ja i moje prorokowanie się pomylimy. A jednak tak się nie stało. Na początku poznajemy Brinkley, która stara się być zabawna, aby jej córka się nie przejmowała. I to jest w porządku, o ile ktoś oczekiwał obyczajówki. Później następuje przeplatanie retrospekcji z czasem teraźniejszym, ale brakuje tam... brakuje... zaskoczenia? Wszystko idzie tak, jak byśmy się tego spodziewali. Jest aż jeden moment, który można nazwać zwrotem akcji. Niemniej, jedynie dlatego, że wyskoczył tak od czapy, że naprawdę nie wiedziałam za bardzo co mógłby mieć chociażby wspólnego z całością.
Dzisiaj wyjątkowo krótko, ale naprawdę nie wiem, co mogłabym komentować. Styl pisania jest w porządku. Cała historia wydaje się bez zarzutu, ale odnoszę wrażenie, że została zwyczajnie odklepana. Zabrakło w tym wszystkim iskry. Emocji. Realności. Całość była dobra, ale nie aż tak, żeby czymś zachwycić. Jest to zdecydowanie obyczajówka, przy której można odpocząć, ale to by było na tyle. Przeczytane i zapomniane. Raczej nie oczekiwałabym po niej niczego więcej, a szkoda. Dałoby się wyciągnąć kilka wątków moralizatorskich, które były dobrze przygotowane - nawet sam fakt występowania podziałów społecznych i sprzeciwu wobec nich, aczkolwiek większość była tylko liźnięta. Można próbować wyłapać, ale chyba jednak oczekiwałam czegoś więcej. Jak mówię - książka nie jest zła, ale czegoś jej brakło. Może będziecie mieli inne odczucia, osobiście byłam lekko zawiedziona.