Insta


środa, 22 marca 2023

"Córka z Włoch" - Soraya Lane

13:43:00 0 Comments

Jeśli lubicie chwytające za serce powieści o utraconych miłościach, rodzinnych sekretach i krętych drogach do szczęścia, to “Córka z Włoch” będzie lekturą dla was odpowiednią.



 Autor: Soraya Lane

 Wydawnictwo: Albatros

 Data premiery: 08. 03. 2023

 Autor recenzji: Magdalena Kwapich

 Liczba stron: 352

 W moim odczuciu: 7/10


"Córka z Włoch" jest pierwszym tomem z cyklu "Utracone córki". Po zapoznaniu się z jego treścią śmiało mogę powiedzieć, że w kolejnych częściach cyklu będziemy mieli do czynienia z lekkimi historiami opartymi na rodzinnych sekretach, tajemnicach z przeszłości; cyklem opowiedzianym lekko i barwnie.

Historia ”Córki z Włoch” rozpoczyna się w londyńskiej kancelarii prawnej. To tam spotykają się kobiety, które przybyły na wezwanie prawnika. Każda z  nich otrzymuje pudełko z pamiątkami. Znaleziono je w domu Hope Berenson, która dawno temu prowadziła w nim placówkę dla niezamężnych matek. Jedno z tajemniczych pudełek odbiera Lily, bowiem przesyłka była adresowana do rodziny jej zmarłej babki.

Jak się zapewne domyślacie, przedmioty znajdujące się w pudełku są związane z pewną tajemnicą rodzinną, w której wyjaśnienie mocno zaangażuje się Lily i która zaprowadzi ją w przeszłość. Po drodze odwiedzi kilka ciekawych miejsc we Włoszech oraz… Nie, jednak więcej z treści książki już nie zdradzę, za to zapraszam do lektury powieści.

“Córka z Włoch” to saga rodzinna prowadzona w dwóch planach czasowych. Współczesność i retrospekcje z przeszłości, z lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku, wzajemnie się przenikają i uzupełniają, tworząc intrygującą historię z bohaterkami kobiecymi. Oprócz wspomnianej już Lily, pasjonatki win, zgłębiającej tajniki wyrobu tego trunku we włoskiej winnicy, poznajemy drugą istotną dla tej powieści postać - Estee. Dzięki tej bohaterce przenosimy się w przeszłość, śledząc z zapartym tchem, a często i wzruszeniem je niełatwe losy i zagmatwaną historię miłości.

Co prawda charakterystyka bohaterów “Córki z Włoch” jest raczej powierzchowna, ale dająca nam możliwość poznania ich, polubienia i zaangażowania się w fabułę. A ta nie należy do skomplikowanych, opiera się na dość popularnym w literaturze motywie odkrywania rodzinnych sekretów. W niczym to jednak nie odbiera atrakcyjności powieści. Przeciwnie, zaintrygowała mnie ta podróż Lily ku przeszłości, pozwoliła  cofnąć się w czasie i zrozumieć, jak istotne jest poznanie swojego dziedzictwa. Niezwykle cenna była to wyprawa, ale potrzebna i wartościowa, obfitująca w momenty wywołujące sporo emocji u czytelnika, od tych smutnych, wzruszających po te radosne i pełne optymizmu.

Mimo pozornie lekkiego tonu powieści autorka porusza w niej ważne sprawy, istotne i aktualne również dziś. Myślę tu o surowym wychowaniu dzieci, które nie uwzględniało ich potrzeb i marzeń, skupiało się na realizacji planów rodziców, o braku możliwości decydowania o swych losach, dalej o poszukiwaniu własnego miejsca i sposobu na życie. Jest też niebanalnie poprowadzony wątek miłości, jest uśmiech, ale są też łzy i poczucie nieodwracalnej straty.


A cała opowieść bardzo klimatyczna, zachwycały mnie włoskie krajobrazy, niebo pełne słońca, urokliwa, stara posiadłość otoczona winnicami no i ludzie, uzdolnieni, pełni pasji, tej może trochę przyziemnej, bo związanej z wytwarzaniem wina i tej wielkiej sztuki. Chodzi mi tu o sztukę baletową prezentowaną w słynnej mediolańskiej La Scali.

Podsumowując, “Córka z Włoch” to przyjemnie i barwnie podana historia, przyjazna dla czytelnika, nienużąca, wypełniona pogodnym włoskim klimatem, niosąca nadzieję i radość. Jeśli więc lubicie sagi rodzinne z sekretami z przeszłości , to ta książka jest właśnie dla was.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

poniedziałek, 20 marca 2023

"Emocje" – Leonard Mlodinow

18:17:00 0 Comments
Pewnie wielu z Was chciałoby mieć umiejętność panowania nad emocjami. I słusznie! Jest ona bardzo przydatna. Uczucia przecież kształtują nasze myślenie i mają ogromny wpływ na człowieka oraz jego relacje międzyludzkie. Walczymy z nimi niemal codziennie i to na nich opierają się istotne dla nas decyzje, które czasami musimy podjąć niemal w ułamek sekundy. Jaka jest więc rola uczuć w życiu codziennym? Kwestię tą porusza Leonard Mlodinow w swojej najnowszej powieści pt. "Emocje".




Tytuł: "Emocje. Jak uczucia kształtują nasze myślenie" 
Autor: Leonard Mlodinow
Data polskiego wydania: 14 luty, 2023
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 308
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 8/10







Każdego dnia podejmujemy setki decyzji, począwszy od tego, co zjeść na śniadanie, a kończąc na sposobach inwestowania naszych pieniędzy, i żadna z tych decyzji nie byłaby możliwa bez udziału emocji. Od dawna mówi się, że myślenie i odczuwanie to oddzielne i przeciwstawne siły naszej osobowości. Jednak według autora niezwykłe postępy w psychologii i neurobiologii dowiodły, że emocje są tak samo ważne dla naszego powodzenia jak myślenie. Podróżując między laboratorium naukowców prowadzących pionierskie badania a realnymi, niekiedy dramatycznymi sytuacjami, Leonard Mlodinow pokazuje, jak emocje mogą służyć nam pomocą, dlaczego czasami ranią i jaka płynie dla nas nauka w obu tych przypadkach.

Trzeba przyznać, że autor potrafi zaintrygować czytelnika! Już od pierwszej strony nie mogłam doczekać się zgłębienia nauki o emocjach. Byłam szczerze zaintrygowana tym, co może znaleźć się w powieści i liczyłam na to, że uda mi się to zastosować w codziennym życiu. Jak na razie nie odczułam dogłębnej zmiany po przeczytaniu powyższej powieści, aczkolwiek wyjaśniło się rzeczy, które do tej pory budziły we mnie wątpliwości. Mlodinow popiera swoje tezy najnowszymi oraz niezwykle intrygującymi badaniami naukowymi, które zapadają w pamięć. Chyba najbardziej zaskoczyła mnie historia człowieka, który uderzył samochodem w słonia, co miało dość drastyczny skutek – zwierzę jedną ze swoich nóg zgniotło pojazd i zabiło człowieka znajdującego się w środku na miejscu. Podobało mi się również, że autor wplątywał w swoją opowieść o naturze emocji własne doświadczenia życiowe, co sprawiło, iż można było w pewien sposób się z nim utożsamić. Ciekawe były również różnego rodzaju testy, np. test lęku, gniewu i agresji oraz romantycznej miłości i przywiązania. Mlodinow umożliwił nam samodzielne ich wypełnienie, przez co możemy dowiedzieć się więcej o naszym profilu emocjonalnym, bądź poznać mechanizmy, którymi dotychczas się kierowaliśmy.

Jedynym minusem książki był dość często pojawiający się "naukowy bełkot". Niekiedy miałam problem z nadążeniem za autorem, ponieważ w powieści występuje dużo terminów naukowych, z którymi dotąd się nie spotkałam. Polecam czytać powyższą powieść bez zamroczenia w umyśle oraz małymi partiami, bo w przeciwnym razie nic z niej nie wyciągniecie.

Podsumowując, "Emocje" to pasjonująca naukowa powieść, która skłania do wglądu w głąb siebie. Cieszę się, że dostałam możliwość jej zrecenzowania, ponieważ teraz mam wrażenie, że posiadam o wiele więcej wiedzy w zakresie uczuć i ich ingerencji w życie człowieka. Książka na pewno rozwinie wasz światopogląd i zmieni dotychczasowy tok myślenia.

Wydawnictwu Zysk i S-ka dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorowi życzę dalszych sukcesów, natomiast czytelników, tak jak zawsze, zapraszam do skomentowania powyższej zawartości :)


niedziela, 19 marca 2023

"Przyjaciel. Jesteś dla mnie wszystkim"

09:30:00 0 Comments
Mówi się, że prawdziwa miłość jest w stanie pokonać nawet największą przeszkodę, którą napotka na swojej drodze. Nie ma dla niej trudności, których nie byłaby w stanie ominąć lub rozwiązać, by tylko ukochani mogli ze sobą być. Na kartach literatury zapisało się wiele historii miłosnych, które doskonale potwierdzają powyższe stwierdzenie. Ale co jeśli przeszkód jest zbyt wiele i usilnie starają się osłabić uczucie zakochanych? W finałowej części trylogii Agnes Sour pt. "Przyjaciel. Jesteś dla mnie wszystkim" okaże się, czy prawdziwe uczucie jest w stanie znieść więcej, niż można by przypuszczać.




Tytuł: "Przyjaciel. Jesteś dla mnie wszystkim"
Autor: Agnes Sour
Data polskiego wydania: 2 marca, 2023
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 302
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 8/10







Kiedy Lila odzyskuje świadomość po wypadku, rodzi się na nowo. Jej głowa jest jednak zupełnie pusta, niczym niezapisana karta. Lila stara się zbudować swoje życie od podstaw, zweryfikować dawne znajomości, odnaleźć siebie. Mimo pomocy najbliższych nieustannie błądzi. Na domiar złego demony przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Stopniowo powracające wspomnienia nie przynoszą Lili upragnionego spokoju. Wręcz przeciwnie, odsłaniają przed nią prawdziwą historię jej związku z Jacobem, o której wolałaby nie wiedzieć. A to dopiero początek trudnej drogi, którą będzie musiała przebyć, by wybaczyć temu, który zranił ją najmocniej, i raz jeszcze dać sobie szansę na prawdziwą miłość.

Muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać zakończenia powyższej trylogii. Pierwszy tom pokochałam całym sercem, a drugi pozostawił we mnie masę pytań, na które odpowiedzi nie mogłam się już doczekać. No i stało się! Wyszła premiera trzeciej części!

Podobało mi się, że klimat książki był zupełnie inny niż dotychczas. W poprzednich tomach dominowała raczej taka sielankowa atmosfera (może z wyjątkiem wypadku), gdzie wszystko układa się po myśli bohaterów, a wszystkie przeszkody od razu ustępują. W powyższej pozycji było jednak zupełnie inaczej. Dostaliśmy bardziej realistyczną fabułę z zakończeniem, które wbija w fotel. Lekka obyczajówka wywołała we mnie dość głęboką refleksję nad niesprawiedliwością ludzkiego życia, a autorka z każdym rozdziałem częstowała mnie coraz większą dawką intensywnych emocji.

Pod względem bohaterów powieść okazała się dość płytka, ponieważ byli okropnie niedojrzali. Na dłuższą metę irytowały mnie ich niekończące się kłótnie, obrażanie się oraz brak sensownych argumentów. Podejrzewam, że autorka chciała po prostu podkreślić ich impulsywną naturę, lecz w mojej opinii było to pozbawione sensu i wyglądało raczej jak nieudana forma komunikacji pomiędzy dwójką dzieci. Poczułam się wybitnie rozczarowana pod tym względem.
Ponadto wszystkie wątki kręciły się raczej wokół Jacoba i głównej bohaterki. Nie uważam tego za kompletną tragedię, bo kibicowałam tej parze przez wszystkie części, aczkolwiek brakowało mi takiego "życia poza nimi". Dla przykładu ubolewałam nad faktem, że autorka po odzyskaniu przez Lilkę pamięci nie poruszyła kwestii jej dalszego powrotu do zdrowia. Co się stało z rodzicami Jacoba i Lilki? Jak oni radzili sobie z ciągłym rozdarciem pomiędzy nimi? A Dawid i Julka? Z chęcią uważniej przyjrzałabym się ich relacji.

Nie zmienia to jednak faktu, że nadal jest to emocjonalne New Adult z cudownym warsztatem i wartką akcją, które zaskarbiło sobie szczególne miejsce w moim sercu. Z przyjemnością śledziłam losy Jacoba i Lilki. Nadal nie mogę się pogodzić z tym niesprawiedliwym, choć realistycznym zakończeniem zarówno ich losów, jak i całej trylogii. Wielkie brawa dla Agnes Sour, bo odwaliła kawał dobrej roboty! Mam nadzieję, że więcej książek jej autorstwa wpadnie w moje ręce. Powyższą pozycję polecam każdemu fanowi New Adult, lekkich obyczajówek z nutką dramatyzmu w tle i każdemu, kto chce zaznać, chociaż odrobiny spokoju w wiosenne południe.

Wydawnictwu Novae Res bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę dalszej weny twórczej, a czytelników zachęcam do skomentowania recenzji poniżej :)

sobota, 18 marca 2023

"Heroldowie Valdemaru" - Mercedes Lackey

00:00:00 0 Comments

Nigdy nie powinniście bać się tego, czym zostaliście obdarzeni, a raczej powinniście nauczyć się, jak używać tych darów z korzyścią dla siebie i innych.



Tytuł: Heroldowie Valdemaru

Autor: Mercedes Lackey

Data wydania: 22.02.2023

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 872

Moja ocena: 6/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Uciekająca z domu Talia nie spodziewała się, że na swojej drodze spotka zagubionego towarzysza, który jak się okazuje, wybrał ją z grona wielu innych, by ta stała się Heroldem. Nim jednak to tego dojdzie, musi pobierać nauki w Kolegium Heroldów, gdzie dowie się wiele więcej niż z miejscowych plotek, a przy okazji okaże się, iż ma być kimś więcej niżeli Heroldem. Jaką funkcję obejmie Talia? Czy odnajdzie się w nowym życiu?


Jak widać moja faza na książki z gatunku fantasy, jeszcze się nie zakończyła i tym razem postanowiłam sięgnąć po coś, co będzie towarzyszyć mi dłużej niż jeden wieczór, a “Heroldowie Valdemaru” okazali się idealnym kandydatem do tego. I choć ilość stron przekraczająca 800 ogromnie mnie przerażała, fakt, że są to 3 tomy w jednej książce, zneutralizował to uczucie, a przy okazji sprawił, że zapoznałam się z całą trylogią, do czego mogłoby nie dojść w przypadku gdyby tomy byłby wydane osobno. 


Jeden raz to przypadek; dwa, zbieg okoliczności. Ale trzy razy to już spisek.


“Strzały królowej”

Aby sięgnąć po ten tom, musiałam przełamać strach przed rozczarowaniem i obawę związaną z tym “A co jeśli nie spodoba mi się to na tyle, by sięgnąć po kolejne dwa tomy?”. Na swoje szczęście, mogłam przestać zamartwiać się, gdyż pierwszy tom na prawdę mnie zaintrygował. Autorka nie wrzuca nas od razu na głęboką wodę w świat fantasy, a pozwala poznać nam go, towarzysząc w procesie stawania się heroldem przez główną bohaterkę Talię, która mimo ciekawej historii momentami irytowała mnie swoją lekką infantylnością, choć warto zaznaczyć, że w chwilach wymagających, wykazywała się dużą dojrzałością.


Nie ma radości, której nie poprzedza gorycz żalu.


“Lot strzały”

Drugi tom jak i pierwszy budził we mnie wiele obaw, tym razem jednak były one ukierunkowane w zupełnie inną stronę, a mianowicie bałam się, że historia będzie mniej ciekawa i stanie się monotonna. I choć ta część była bardziej przewidywalna oraz znacznie wolniejsza, przez ciekawe wydarzenia, było to dla mnie okej. Zdecydowanie najbardziej z całego tomu podobały mi się historię Valdemartu, które prócz wyjaśnienia aspektów uniwersum wprowadzały wiele nowej wiedzy, a na dodatek były ciekawe.


Nikomu nie udaje się przejść przez życie, nie nabawiwszy się przy tym blizn.


“Upadek strzały”


Pierwsze dwa tomy były dobre, może nie na tyle bym zachwycała się nimi nie wiadomo jak, jednak na pewno polecałabym je natomiast trzecia część, wzbudziła we mnie wiele przemyśleń odnośnie tego, czy aby na pewno, zwłaszcza po zakończeniu, które nie ukrywajmy mimo tego, iż jest urocze, nie wyjaśnia niektórych wątków, co dla mnie jednakże stanowi minus. Warto jednak zaznaczyć, iż w internecie krąży wiele spekulacji odnośnie tego, że wątki te są rozwinięte i wyjaśnione w innej serii autorki, jednak czy jest to prawda, nie wiem i wydaje mi się, że mimo wszystko nie przekonam się o tym. Aby nie było samych minusów o tym tomie, to pora na coś pozytywnego, a mianowicie całość procesu stawania się Heroldem jest tutaj bardzo dobrze napisana i ciekawa. Sam styl pisania autorki we wszystkich trzech tomach jest przyjemny i lekki, dzięki czemu mimo swojej dużej objętości przez fabułę książki płyniemy. 


Podsumowując, uważam książę autorstwa Mercedes Lackey “Heroldowie Valdemaru” za historię, po którą warto sięgnąć mimo tego, iż może ona odstraszać swoją objętością. Proces stawiania się Heroldem i losy bohaterki związane z tym są bardzo ciekawe i mimo tego, iż książka po raz pierwszy została wydana prawie 30 lat temu, a nowe wydanie jest wznowieniem i połączeniem tomów w jedną książkę, totalnie nie czuć tego, w jakich czasach była pisana. Kończąc, czy polecam ją? Tak, lecz muszę zaznaczyć, iż może ona nie każdemu się spodobać, choć warto wyrobić sobie o niej zdanie indywidualnie.

piątek, 17 marca 2023

"Zrodzeni z legendy" - Tracy Deonn

00:00:00 0 Comments

Śmierć to nie nić. To ostrze, które odcina nasze więzi. Śmierć odciąga nas od siebie nawzajem, a mimo to pozwala nam pozostać blisko.




Tytuł: Zrodzeni z legendy

Autor: Tracy Deonn

Data wydania: 22.02.2023

Wydawnictwo: You&YA

Liczba stron: 512

Moja ocena: 10/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka



Czasem wyjazd z rodzinnego miasta, staje się ucieczką od przeszłości, motywacją, by ruszyć do przodu lub po prostu postawieniem na siebie i swój rozwój. Jak było w przypadku szesnastoletniej  Bree Matthew, która po tragicznych wydarzeniach dostała szansę, zamieszkania na uniwersytecie w Chapel Hill w karolinie Północnej dzięki programowi dla młodych, zdolnych licealistów. I choć sam ten wyjazd był dla niej kiedyś marzeniem, ciężko pogodzić się, że spełniło się ono w takich okolicznościach zresztą sam kampus, skrywa więcej tajemnic, niż przypuszczała na początku. Jak zareaguje na stworzenia żyjące na kampusie? Jak Bree zareaguje na prawdę o tym kim jest?


Są prawdy, których może nas nauczyć jedynie tragedia.


W ostatnim czasie udaje mi się czytać same dobre powieści, które zawierają w sobie wszystko, co kocham, sprawiając, że nie mogę przestać o nich myśleć, a “Zrodzeni z legendy” dołączyli do tego zacnego grona. Nie będę ukrywać, w historii Bree zakochałam się od pierwszych stron i choć wiem, co sprawiło, że historia spodobała mi się aż tak bardzo, ciężko jest mi to jakkolwiek sensownie ująć w słowa, by zachęcić Was do sięgnięcia po nią, choć mam nadzieję, że sam ten fakt, już jakkolwiek wywołał u was zainteresowanie.


Jeśli chodzi o bohaterów, Bree Matthews jak i inni są na pewno dobrze wykreowani, stanowią wiele różnych charakterów, samodzielnie stanowią silne postacie, które nie potrzebują być otoczone innymi, by być dobrymi. Jeśli chodzi o główną bohaterkę Bree ma ona 16 lat, jednak jest ona na tyle dojrzała, że miałam wrażenie jakby była on starsza, co już wyklucza infantylność postaci. Dodatkowo bije od niej ogrom ciepła, dobroci i siły, gdyż mimo trudnej sytuacji ona nie poddaje się i próbuje zachować harmonię życia. Jak w wielu książkach dostajemy tutaj dwa typy męskiej postaci, dobrego, który otula nasze serce miłością oraz tego złego, który zachwyca nas swoją czarną stroną i tajemnicami, jakie ukrywa. Takim postaciami są Nick i Selwyn, dwie w pełni różne postacie, a jednak bliskie sobie, gdyż jak się okazuje, aż tak wiele ich nie różni. Prócz innego pochodzenia, ukrywanych tajemnic i statusu społecznego, obydwoje są wspaniałymi młodzieńcami. Łączy ich również ogromna troska o drugiego człowieka, zwłaszcza jeśli jest nim Bree, choć nie od początku takie odczucia względem niej będą, się pojawiać oprócz ciekawych osobowości pojawiają się równie intrygujące tajemnice z przeszłości.


Mimo że jest to fantastyka, w pewnym momencie skupia się ona bardziej wokół relacji romantycznej, choć nie wchodzi to na pierwszy plan. Pojawia się wątek friends to lovers i hate to love. Oba wątki są jednak na tyle subtelne, że nawet osobą, które nie przepadają za nimi, może się to spodobać. 


Dużym plusem dla mnie jest również to, że mimo jednoosobowej narracji jest ona ciekawa, przez całość książki nie było chwili, bym czuła nudę, a momentami miałam wręcz wrażenie, że gubię się w tym co się dzieje. Co mimo wszystko nie wywoływało u mnie negatywnych odczuć. 


Mimo poczucia winy myślę o tym, jak moje własne zaufanie wychodziło mu naprzeciw w tak wielu chwilach, odkąd go poznałam. Jak zawołanie i odpowiedź.


Podsumowując, uważam książkę Tracy Deonn ‘Zrodzeni z legendy” za cudowną historię fantasy, która na pewno nie wywoła u Was nudy, a bohaterowie ujawnią wiele skrywanych sekretów. Polecam ją wszystkim, którzy lubią książki fantasy zwłaszcza osobą uwielbiającą książki z klimatem uniwersów Nocnych łowców autorstwa Cassandry Clare.


czwartek, 16 marca 2023

„Poszukiwany ukochany" - Beth O'Leary

14:00:00 0 Comments

Walentynkowe śniadanie, lunch czy udział w popołudniowym przyjęciu? Gdzie warto zabrać ukochaną osobę w dniu święta miłości? Okazuje się, że można nie zjawić się na żadnym z umówionych spotkań. Tylko co na to powiedzą trzy wystawione tego dnia kobiety? Jakie wytłumaczenie na swoją nieobecność będzie miał pan Carter i dlaczego umówił się tego dnia aż z trzema różnymi kobietami?
 

Tytuł: „Poszukiwany ukochany"
Autor: Beth O'Leary
Tłumacz: Małgorzata Stefaniuk
Liczba stron: 384
Data polskiego wydania: 25 stycznia 2023
Wydawnictwo: Albatros
W moim odczuciu: 9/10

Walentynki, wszechobecna miłość i unosząca się w powietrzu romantyczna atmosfera oraz trzy kobiety oczekujące na tego samego mężczyznę. Brzmi jak najgorszy koszmar, ale właśnie w ten sposób rozpoczyna się akcja powieści „Poszukiwany ukochany ". Siobhan, Miranda i Jane - kobiety o skrajnie różnych poglądach i zainteresowaniach zostają wystawione, i to jeszcze w święto miłości! Sprawcą całego zamieszania jest skrywający pewne tajemnice Joseph Carter. Akcja powieści nabiera tempa, gdy dowiadujemy jak bardzo skomplikowane życie prowadzi. Mężczyzna od pięciu miesięcy spotyka się z Mirandą, która uważa, że ich związek świetnie się rozwija. W między czasie spotyka się także z Siobhan, z którą spędza upojne noce, oraz przyjaciółką Jane, która zaczyna w nim widzieć kogoś więcej niż przyjaciela. Tylko jak godzić spotkania z trzema kobietami na raz? 
 
Siobhan to kobieta sukcesu. Spotyka się z Josephem dla urozmaicenia wolnych wieczorów spędzanych z dala od domu. W życiu stawia na samodzielność i niezależność, ale wkrótce doceni obecność innych osób w jej życiu. Miranda to typ twardzielki. Pracuje na wysokościach razem z grupą silnych mężczyzn, o których myśli, że wie już wszystko. Carter okazuje się być dla niej jednak dużym wyzwaniem przez co ich związek przepełniony jest licznymi wzlotami i upadkami. Jane to z kolei typowa, szara myszka, która nie lubi wychylać się przed szereg. Prowadzi bardzo spokojne, wręcz monotonne życie przepełnione schematami. Carter wnosi do jej życia nieco szaleństwa i ogromną ilość literatury. Każda kobieta jest zauroczona głównym bohaterem i każda w inny sposób okazuje mu swoje uczucia. Tylko czy trzy kobiety w życiu Cartera to nie za dużo? Czy tajemnice Josepha wkrótce wyjdą na jaw? 

Szalenie intrygujący opis książki sprawił, że po nią sięgnęłam. Moja intuicja dobrze mi podpowiedziała, ponieważ „poszukiwany ukochany" to historia, przy której świetnie się bawiłam. Już od pierwszych stron poznajemy kobiety, które odgrywają kluczową rolę w życiu Josepha. Każdy rozdział przybliża nam postać Siobahn, Mirandy i Jane z ich punktu widzenia. Czytelnik będzie miał sporo czasu na zapoznanie się z historią każdej z kobiet oraz relacją, w jakiej się obecnie znajduje z głównym bohaterem powieści. Znaczna część akcji toczy się bardzo powoli, wręcz ślamazarnie. Na początku brakuje szalonych zwrotów akcji a postać samego Josepha wydaje się mieć negatywny wydźwięk. Pierwsze co przyszło mi do głowy podczas lektury to myśl, że Carter jest podrywaczem, nieustanie wodzi kobiety za nos i z łatwością łamie ich serca. Na szczęście w pewnym momencie akcja powieści przybiera zupełnie inny obrót.

Autorka w znakomity sposób zwodzi swoich czytelników i powoli buduje napięcie. Złożoność postaci Josepha sprawia, że w jednej chwili go nienawidzimy by zaraz zapałać do niego sympatią czy współczuciem. Jego dziwne i niekiedy tajemnicze zachowanie w końcu zostaje wyjaśnione i wówczas wszystko nabiera sensu i odpowiednich kolorów. Tym samym autorka w ciekawy sposób przedstawiła czytelnikom jak trzy kobiety mogą w pozytywny sposób namieszać w życiu jednego człowieka oraz jak bardzo ich obecność wpłynęła na dalsze losy Josepha Cartera.

„Poszukiwany ukochany" to niebanalna opowieść o losach mężczyzny, którego życie zmienia się pod wpływem trzech różnych kobiet. Autorka zadbała, by czytelnik z wypiekami na twarzy oczekiwał rozwiązania tajemniczej zagadki jaką jest dziwne zachowanie głównego bohatera. Może i Wy spróbujecie ją rozwiązać?

poniedziałek, 13 marca 2023

"Sydonia. Słowo się rzekło" - Elżbieta Cherezińska

15:30:00 0 Comments

 Elżbieta Cherezińska to jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich autorek literatury historycznej, autorka między innymi doskonale przyjętej sagi "Odrodzone królestwo", w której opisuje losy rodu Piastów w okresie rozbicia dzielnicowego. Po kilku latach przerwy powraca do nas z jednotomową powieścią zatytułowanej "Sydonia. Słowo się rzekło", zainspirowaną dziejami Sydonii von Borck - szlachcianki posądzonej o czary i spalonej na stosie na początku siedemnastego wieku. Podobnie jak i w swoich poprzednich dziełach, tak i tutaj, autorka nie zawodzi i daje czytelnikowi wspaniałą ucztę literacką popartą rzetelnym historycznym researchem.





Tytuł: "Sydonia. Słowo się rzekło"
Autor: Elżbieta Cherezińska 
Data polskiego wydania: 21 lutego 2023
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 592
Autor recenzji: K.
W moim odczuciu: 10/10



    Akcja powieści toczy się na przełomie XVI i XVII stulecia - okresu, kiedy gorączka polowań na czarownice osiągała swoje apogeum. Sydonię poznajemy jako młodą kobietę, wychowaną w rodzenie intelektualistów, cechującą się dużą ciekawością świata oraz niezależnością myślenia oraz pewną ekscentrycznością. Pozostała ona niezamężna, pomimo, iż kilkoro obiecujących mężczyzn ubiegało się o jej rękę, doszło nawet do zaręczyn, które jednak nie zakończyły się ślubem. Za wstawiennictwem rodziny przyjęto ją do klasztoru, powierzono nawet funkcję zastępczyni przełożonej, którą jednak szybko utraciła na skutek tendencji do gróźb i złorzeczeń. W końcu oskarżono ją o rzucanie uroków oraz o rzucenie klątwy na znany ród pomorskich książąt. W efekcie tychże oskarżeń doszło do toczącego się latami procesu, zakończonego skazaniem Sydonii na śmierć poprzez ścięcie, jej zwłoki zaś spalono na stosie. 

Dwie największe zalety powieści to dokonale odwzorowane tło historyczne oraz wyraziście nakreślone portrety bohaterów. Wszystkie postaci są żywe i wyraziste, bez względu na to, czy grają jedną z głównych ról w opowieści, czy zaledwie poboczne. Wątki związane z dziejami poszczególnych rodzin oraz ich genealogią zostały w satysfakcjonujący sposób rozwinięte, a ponadto sposób ich prezentacji zachęca do pogłębienia wiedzy historycznej. W charakterystyczny dla swojego pisarstwa sposób Cherezińska wplata również wątki fantastyczne, aczkolwiek w porównaniu do jej pozostałych powieści, jest ich tutaj stosunkowo niewiele. Nie rozczarowało mnie to jednak, gdyż sam dobór wątków oraz specyfikę opisywanych wydarzeń otacza aura nierealności i mistycyzmu. 


 Ogromnym atutem powieści jest fakt, że nie trzeba posiadać absolutnie żadnej wiedzy historycznej, by w pełni zaangażować się w fabułę, jej znajomość natomiast pozwala wychwycić podsuwane przez autorkę smaczki dla koneserów. Pojawia się kilkoro bohaterów fikcyjnych, jednak w większości akcja dotyczy realnie istniejących postaci, pojawiają się w niej na przykład członkowie rodziny Wedel. Niesamowite plastyczne opisy miejsc powalają czytelnikowi poczuć się tak, jakby sam spacerował wraz z bohaterami uliczkami siedemnastowiecznego Szczecina, Nowogardu i Stargardu.

Wart uwagi jest wątek poświęcony sytuacji kobiet w patriarchalnym społeczeństwie. Pośrednio, poprzez snutą opowieść, autorka pokazuje nam świat, w którym kobieta wyłamująca się z powszechnie przyjętych standardów, krocząca własną ścieżką, stanowi byt nie tyle niepokojącym. wręcz niebezpieczny, wzbudzający żądzę zgładzenia i unicestwienia. Zanim bowiem Sydonia, osaczone przez cudze oczekiwania, zaczęła chować się za murem dziwactwa i nieprzystępności, była młodą dziewczyną ciekawą świata i praw rządzących naturą, zgłębiającą tajniki medycyny i filozofii. Powieść ta jest zatem swoistym sprzeciwem względem niesprawiedliwości, które stały się udziałem głównej bohaterki oraz hołdem złożonym jej pośmiertnie. 

Podsumowując, powieść Cherezińskiej zrobiła na mnie duże wrażenie i sprawiła mi wiele przyjemności podczas lektury, a więc znalazłam w niej dokładnie to, czego oczekiwałam i czego się spodziałam. 

wtorek, 7 marca 2023

Głos kobiecej duszy.

15:47:00 0 Comments


 

Tytuł : "Głos kobiecej duszy. Siedem opowieści o pożądaniu, miłości, wrastaniu i sile."

Autor: Maxine Mei-Fung Chung

Tłumacz: Monika Skowron

Data wydania: 22.03.2023

Wydawnictwo: Insignis

Liczba stron: 352

Moja ocena: 7/10





Zdrada. Poplątane ludzkie relacje. Krzywda wyrządzona w przeszłości. Demony z jakimi mierzy się każdy z nas. Nadzieja na przyszłość i na to, że nasz los spoczywa w naszych rękach. Smutek. Złość. Żal. Rozgoryczenie. Pogodzenie się z przeszłością.  Ulga. Radość. Szczęście….. To tylko niektóre z tematów jakie poruszane są w książce „głos kobiecej duszy”, stanowiącej zapis rozmów terapeutki Maxine Mei-Fung Chung z 7 różnymi kobietami.  Każda z nich jest inna, wywodzi się z innego środowiska i ma różne doświadczenia życiowe. Ostatecznie jednak to co je łączy to fakt, że na skutek dręczących je emocji postanowiły poszukać pomocy specjalisty i (mówiąc kolokwialnie) wylądowały na kozetce u tego samego psychologa.


„Głos kobiecej duszy” to 7 historii, z której każda skupia się na wędrówce ku ozdrowieniu każdej z bohaterek. 7 Rozdziałów,  w których autorka powoli rozbraja pancerz, jaki stworzyła wokół siebie każda z kobiet, chroniąc się przed własnymi emocjami i wspomnieniami. Z ciekawością i wnikliwością charakterystyczną dla terapeuty, Maxine dociera do sedna problemów i tym co rzeczywiście za nimi stoi odsłaniając przy tym pewne psychologiczne sztuczki i triki jakie stosuje na nas samych nasz mózg. Co więcej, robi to z wyczuciem i świadomością, że książka jest skierowana przede wszystkim do laików, a nie specjalistów w dziedzinie. Od czasu do czasu pojawiają się zatem dziedzinowe pojęcia takie jak „dysocjacja”, odwołanie do poglądów Freuda czy innych szkół psychologicznych, ale nie są one w żaden sposób przytłaczające. Wręcz przeciwnie, dobre wyważenie i balans pomiędzy częściami stanowiącymi relacje z sesji oraz tymi, które są przytoczeniem teorii tworzy spójną i kompleksową opowieść. To czym „głos kobiecej duszy” wyróżnia się od innych książek psychologicznych, to fakt, ze w każdym rozdziale czytelniczka (lub też czytelnik) znajdzie coś dla siebie. Nawet jeśli wydawać by się mogło, ze nie będzie nas dotyczyła część o pragnieniu posiadania dziecka czy o kiepskich relacjach z ojcem, szczerze rekomenduję przeczytanie całości.  Uważam bowiem, że każdy z tych fragmentów może wywołać w nas określone refleksje i przemyślenia, nawet jeśli pozostaną one (pozornie) bez związku z tematem przewodnim danej części. Być może ogranicza się one do chęci nakrzyczenia na bohaterkę i zbesztania jej za bycie „naiwną”, „nieporadną” czy wręcz „głupią.” Być może jednak, w niektórych z nich odnajdziemy cześć siebie, a lektura pozwoli nam odkryć fragmenty naszej duszy, które w codziennym zabieganiu i wymagającym świecie próbujemy ignorować, a które domagają się naszej uwagi. Co więcej, książka pozwala „laikowi” – czytelnikowi, inaczej spojrzeć na pracę terapeuty. Być może wydaje nam się, że psycholog nie ma emocji związanych z sesjami, że jest „robotem” (w jednym z rozdziałów bohaterka posłużyła się sformułowaniem „w moim świecie nie musisz jeść” w stosunku do Maxine). W tym wypadku, autorka dekonstruuje i ten mit, pokazując, że w czasie spotkań tworzy się wieź pomiędzy nią, a „pacjentką”, a dzielenie się przez bohaterki własnymi emocjami i przeżyciami skłania również i Maxine do wspomnień i głębszych refleksji (w pewnym fragmencie autorka wspomina rasistowskie komentarze z którymi spotykała się na wcześniejszych latach życia). Można to podsumować jednym zdaniem – „psycholog/psychoterapeuta też człowiek.”


Moim zdaniem „opowieść kobiecej duszy”, mimo dość sentymentalnie brzmiącego tytułu jest w rzeczywistości opowieścią o tym, jak silne potrafimy być my, kobiety i jak wiele dźwigamy na swoich barkach. Odkryciem, że każda z nas, na swój sposób jest Wonder Woman, a żadna z emocji nie jest zła, a ważna i potrzebna, o ile nauczymy się ją akceptować i nie pozwalać jej rządzić naszym życiem. Historią o pokonywaniu własnych ograniczeń, mierzeniu się z przeszłością i budowaniu życia na własnych zasadach.