Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Choroba. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Choroba. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 lipca 2022

„Bez ciebie nie ma lata" Jenny Han

10:18:00 0 Comments

 Kolejny tom przygód nastoletniej Belly, dziewczyny, która nie wyobraża sobie lata bez domku w Cousins Beach. To lato będzie inne. Na nastolatkę spada ciężar smutku i przygnębienia, czy wraz z chłopakami poradzi sobie z tym, co nadeszło?



Nr. recenzji: 653

Tytuł: „Bez ciebie nie ma lata"

Autor: Jenny Han

Tłumacz: Matylda Biernacka

Liczba stron: 304

Data polskiego wydania: 15 czerwca 2022

Wydawnictwo: Young

W moim odczuciu: 8/10

Autor recenzji: Daria Pogodzińska


Belly zawsze z niecierpliwością czekała na lato i możliwość spędzenia tego cudownego czasu w domku rodziny Conrada i Jeremiaha. Problemy rodzinne Fisherów nakładają się na siebie, co sprawia, że to lato będzie inne. Conrad nie radzi sobie z zaistniałą sytuacją. Jeremiah dzwoni do Belly, Conrad zniknął, a oni wyruszają, żeby go odnaleźć. Nastolatka musi zebrać całą trójkę w domku na plaży i chociaż spróbować rozwiązać całą sytuację. Nie będzie to łatwe, a w dodatku, dziewczyna nadal nie może sobie odpuścić jednego z chłopaków.

Można by się spodziewać, po okładce, oraz po pierwszej części, że będzie to lekka i przyjemna kontynuacja, ale to o wiele smutniejsza i poważniejsza historia. Choroba Susannah dla wszystkich jest ogromną tragedią. Czytelnicy, którzy już zaczęli, albo mają przed sobą tę część, mogą się spodziewać, co się wydarzyło. Nad rodziną Fisherów zbierała się czarna chmura, która przykryła marzenia i plany. Rodzina się rozpada, a przez to lato w domku na plaży nie będzie już wyglądać tak samo.

Autorka nie boi się poruszania ciężkich tematów, w książkach dla młodzieży. Jenny Han przedstawia życie młodych ludzi, których dotknęła tragedia, choroba bliskiej rodziny. Każdy radzi sobie z tym inaczej. Conrad, mimo że najstarszy, nie radzi sobie najlepiej, tłumi emocje w sobie, zachowuje się sprzecznie w relacjach z innymi ludźmi, a jednocześnie pełny jest serdeczności i dobrych intencji. Belly pragnie każdemu pomóc, sama jest przygnębiona, a nie traci chęci pomocy innym. Od razu zgadza się z Jeremiahem, co to odszukania przyjaciela. Na matkę Belly również spada ogrom żalu i smutku, odsunęła się trochę od rodziny, Ta historia pokazuje, jak każdy człowiek inaczej radzi sobie z negatywnymi emocjami. W tej części nie brakuje również perypetii miłosnych Belly. Problemem młodych ludzi jest często brak komunikacji i szczerej rozmowy. Conrad nie jest otwarty ani szczery w swoich uczuciach. Uważam, że to nie do końca jest dobra osoba do związku, bo wydaje się on niedojrzały do tego, ale czy nie takie są lata młodości i zakochiwanie się w osobach, które nie koniecznie są dla nas odpowiednie. Uważam, że ten wiek rządzi się własnymi prawami, a wszystko zmienia się z czasem i wiekiem.

Brakuje mi w tej powieści brata dziewczyny. Było go bardzo mało, praktycznie wcale. Jestem ciekawa, jakie jest jego podejście do sytuacji i jak on radzi sobie z wszystkimi emocjami. "Bez ciebie nie ma lata" to kontynuacja, która nie odbiega poziomem od pierwszego tomu. Nadal poruszająca trudne tematy, utrzymana w letnim stylu, z piękną okładką i językiem, który wzbudza emocje i sprawia, że książka nadaje się do przeczytania na raz. Wszystkim tym, którzy przeczytali "Tego lata stałam się piękna" polecam zapoznać się z następną częścią, a tym, którzy jeszcze nie znają tej serii, uważa, że macie co nadrabiać.

"Bez ciebie nie ma lata" dostępne w popularnej księgarni Tania Książka

wtorek, 24 grudnia 2019

„Prezent na święta" - Jacquelyn Mitchard

15:45:00 0 Comments

Z czym kojarzą nam się święta? W aspekcie religijnym jest to oczekiwanie przyjścia na świat Zbawiciela. Dla wielu to czas porządków, zarówno tych w mieszkaniach jak i w sercach. Dzieci natomiast czekają na przybycie świętego Mikołaja z workiem pełnym prezentów. Jednakże co tak naprawdę jest największym darem w naszym życiu?


Nr. recenzji: 338
Tytuł: „Prezent na święta"
Autor: Jacquelyn Mitchard
Tłumacz: Zdzisława Lewikowa
Liczba stron: 208
Data polskiego wydania: 1 stycznia 2005
Wydawnictwo: Świat Książki
W moim odczuciu: 5/10

Nadchodzi właśnie czternasta rocznica ślubu Laury i Elliotta Bannetów. Z tej okazji mężczyzna zaprasza swoją żonę na romantyczną kolację oraz przedstawienie cyrkowe, o którym marzyła. Wieczór przebiega idealnie do momentu, gdy w drodze powrotnej psuje się im samochód. Chwilę później Laura dostaje silnego bólu głowy i z podejrzeniem zwykłej migreny trafia do szpitala. Na miejscu okazuje się jednak, że nie jest to zwykła migrena, a kobiecie pozostało kilka godzin życia. Do świąt zostało tylko dwa dni - dwa dni, których Laura nie ma. Jak para poradzi sobie ze świadomością odejścia jednego z nich? Czy Laura zdąży się pożegnać z najbliższymi? 

Zarówno tytuł jak i okładka książki sugerują nam, że będzie to książka stricte świąteczna. Z racji zbliżających się świąt tym też się sugerowałam przy jej wyborze. Powieść jednak była dla mnie dużym zaskoczeniem, ponieważ święta w książce stanowią bardzo poboczny temat. Książka nie wprowadzi więc nas w ten czas oczekiwania na radosny czas świąt czy przybycie Mikołaja, a raczej skłoni do refleksji co w życiu jest ważne, o ile nie najważniejsze. 

Niestety jednak muszę także poruszyć te gorsze aspekty książki. Powieść jest napisana bardzo chaotycznie. Brakuje w niej podziału na rozdziały, przez co ciężko się ją czyta. Wszystko zlewa się w jedną całość i trudno odróżnić od siebie poszczególne wątki. Kolejnym minusem jest także akcja książki. Wydaje mi się, że w powieści wszystko dzieje się zbyt szybko. Cała historia opowiedziana bardzo konkretnie, beznamiętnie z pominięciem rozwinięcia wątków zachęcających do głębszych refleksji. Co do bohaterów ciężko mi się odnieść. Z jednej strony mamy bliskich, którzy przez telefon dowiadują się o tragedii kobiety, a z drugiej Laura - mocno opanowana i pogodzona z losem. O tyle o ile reakcja bliskich jest naturalna, o tyle u głównej bohaterki coś mi nie pasuje. Człowiek; nawet w obliczu śmierci; nie tak łatwo przyjmuje ją do wiadomości. Natomiast bohaterka jest zbyt opanowana w planowaniu przyszłego życia jej najbliższych - zarówno męża jak i dzieci. Mam więc bardzo mieszane uczucia co do samej jej postawy. 

Podsumowując uważam, że sam zamysł książki był świetny. Niestety nie zawsze wyobrażenie na dany temat da się w fajny sposób przekształcić na dłuższy tekst, który zaciekawi czytelnika. Nie mniej jednak nie żałuję przeczytania tej powieści. Bowiem poruszone w niej wątki pozwoliły mi na własne przemyślenia dotyczące nie tylko świąt, ale całego naszego życia. 

W dzisiejszym świecie ciągle za czymś gonimy. Nie mamy czasu dla siebie nawzajem. Dążymy ślepo do ideałów, których w rzeczywistości nie ma. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy równi, szczególnie wobec śmierci, która dotknie każdego z nas. Nie zapominajmy o tym, że nie jesteśmy nieśmiertelni, a czas jaki mamy jest ograniczony. Pomyślmy o tym szczególnie dziś w tą wigilijną noc i spędźmy te święta z najbliższymi nam osobami. Nasza obecność; tak, jak w tytule książki; będzie dla nich największym prezentem. 



Żyj tak, jakby każdy Twój dzień miał być ostatnim - w końcu okaże się, że miałeś rację. 

James Thumber

wtorek, 18 czerwca 2019

„Trzy kroki od siebie"

15:28:00 0 Comments

Nr. recenzji: 275
Tytuł: „Trzy kroki od siebie"
Autor: Rachael Lippincott, Miki Daughtry, Tobias Iaconis
Liczba stron: 304
Data polskiego wydania: 15 maja 2019
Wydawnictwo: Media Rodzina
W moim odczuciu: 7/10

Oczywiście, tak jak 99% czytelników tej opowieści, sięgnęłam po nią skuszona zwiastunem filmu. Mając nadzieję po przeczytaniu obejrzeć od razu również ekranizację, czym prędzej zabrałam się za czytanie tej opowieści.


Nieuleczalna choroba. Szpital. Oczekiwanie na przeszczep płuc. Z tym wszystkim musi się mierzyć nasza główna bohaterka. Jest boleśnie świadoma tego, że znajomi w jej wieku biegają po imprezach, poznają swoje pierwsze miłości i spędzają czas w sposób, na który ona nigdy nie będzie miała okazji. Niemniej, walczy o przeżycie kolejnego dnia, miesiąca, roku. Czymże jest miłość przy przetrwaniu? Jej priorytety jesnak zmieniają się, kiedy do szpitala przyjeżdża nowy pacjent, tak samo chory jak ona. Widzi, że jest niesamowicie nieodpowiedzialnym i nieokrzesanym człowiekiem, postanawia więc pomóc mu w jego leczeniu...

Muszę przyznać, że już dawno nie czytałam książki tak bardzo w stylu Johna Greena. Gdybym miała zgadywać autora, zdecydowanie postawiłabym na niego. Co prawda nie chodzi mi oczywiście o żadne plagiatowanie, czy nadmierną inspirację. Po prostu brakowało mi takiego lekkiego, a jednak ukazującego głębsze wartości stylu pisania opowieści. Pomimo tego, że tego typu literatura mimo wszystko do najbardziej ambitnych gatunków nie należy, to jednak ma w sobie coś pociągającego. Jest na swój sposób urocza i to właśnie chyba to przyciąga do niej aż tak bardzo. Pełna przemyśleń, przeurocza opowieść o szukaniu sensu życia. O nieuleczalnej chorobie genetycznej, rzeczach na które nie mamy wpływu. 

Co prawda trzeba jednak przyznać, że wyobrażenie szpitala bardzo odbiega od polskich realiów. Nie jestem pewna, czy sprawa rzwczywiscie wygląda w Stanach Zjednoczonych aż tak kolorowo, jeśli jednak tak jest to już wiemy, gdzie się leczyć. Wiadomo, opowieść jest na swój sposób również naiwna. Nie ma w niej nic głębszego, kwestia więc tego, czy mamy ochotę zatracić się w miłej opowiastce na jeden wieczór, czy jednak mamy ochotę na coś głębszego. Osobiście uważam, że warto się z nią zapoznać przed obejrzeniem filmu. Obie formy są do siebie bardzo zbliżone. Film jest wierną ekranizacją, co się chwali.

Podsumowując, uważam, że jest to miła opowieść, jednak nie spodziewałabym się, że podbije świat. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć przed obejrzeniem filmu, mamy w niej do czynienia z narracją z kilku punktów widzenia, co też jest miłym dodatkiem. Chociaż wiadomo, po film zapewne większość osób sięgnie, aby popatrzeć na przystojnego aktora w akcji, nie kryjmy się. Niemniej, jeśli jednak skusi je to do przeczytania książki, to nie pożałują. 

wtorek, 24 lipca 2018

"W blasku nocy" Trish Cook

15:48:00 0 Comments
Nr. recenzji: 194
Tytuł: "W blasku nocy"
Autor: Trish Cook
Tłumacz: Zuzanna Byczek
Liczba stron: 240
Data polskiego wydania: 11 lipca 2018
Wydawnictwo: Jaguar
W moim odczuciu: +8/10

Mając ochotę na dobry romans, który chociażby na chwilę oderwie mnie od codziennych obowiązków długo nie zwlekałam i sięgnęłam po "W blasku nocy", podświadomie wręcz czując, że będzie to coś idealnego na letni wieczór. Sięgnęłam i dostałam nawet trochę więcej, niż oczekiwałam...

Katie cierpi na bardzo rzadką chorobę, przez którą nie może wychodzić na światło dzienne. Jej życie toczy się więc nocami, kiedy udaje jej się dokończyć liceum nie wychodząc z jej własnego pokoju, czy grając na gitarze na pobliskim dworcu. Od dawna ma jednak jedno marzenie - aby zaznać prawdziwej miłości. Przygląda się codziennie wychodzącemu na trening sąsiadowi i zastanawia się, jakby to było go spotkać oraz czy w ogóle ma szansę na chwilę normalnego, nastoletniego życia. Dzięki szczęściu, jak również małej pomocy najlepszej przyjaciółki w końcu udaje jej się go poznać... Jak potoczą się dalej ich losy, a także jak chłopak w ogóle zareaguje na wieści o chorobie? Cóż...

Okej, na wstępie - kocham autorów XXI w., że starają się nam tak usilnie przybliżyć całkowicie nieznane choroby, żeby pomóc nam zrozumieć punkt widzenia osób, których marzenia dla większości nastolatków są normalnością. XP może nie jest najbardziej okropną chorobą tego świata, jednak warto się z nią zapoznać, żeby jednocześnie otworzyć na nią umysł, jak również po prostu dowiedzieć się czegoś nowego w niesamowicie przyjemny sposób. Tak, przyjemy. Tym razem naprawdę świetnie się bawiłam przy czytaniu książki. Już od pierwszych stron udaje się nam poznać główną bohaterkę, a jednocześnie narratorkę, która narzuca bardzo osobisty i emocjonalny styl całej opowieści. Oczywiście, są to głównie pozytywne uczucia, dziewczyna jest niesamowicie zabawna i chce tą zabawność przekazać swojemu otoczeniu, by jednocześnie umilić im czas, jak również po prostu sama uwielbia być taką, jaką jest. Dzięki temu powieść stała się bardzo wciągająca, przez to, że cały czas człowiek miał ochotę na przywołanie uśmiechu na usta. 

Jeśli miałabym coś zarzucić tej książce, to zdecydowanie fakt jej objętości. Nie zrozumcie mnie źle, ale naprawdę nie dało się tego wszystkiego zmieścić oraz odpowiednio opisać na 240 stronach. Bądźmy szczerzy, wiele wydarzeń dałoby się jeszcze dopracować, by stały się one jeszcze dokładniejsze, a dzięki temu jeszcze bardziej przystępne dla czytelnika. Pominięto kilka miesięcy, a przez to dało się odnieść wrażenie, jakbyśmy nie byli na bieżąco z tym, co aktualnie się działo u bohaterów. Podobało mi się jednak, że autorka postarała się ciągle przeznaczyć odpowiednią liczbę stron na rzecz rozwinięcia wątków pobocznych, dzięki czemu opowieść nabrała rzeczywistego wymiaru. Jednocześnie liczba stron zdecydowanie będzie zachęcająca dla osób, które zwyczajowo nie czytają książek, a jednak - być może ze względu na film, będą chciały spróbować. Wtedy, całe szczęście, osoby będą mogły się całkowicie zrelaksować przy dobrej "poczytance", która mam nadzieję będzie ich prowadziła do ich własnej czytelniczej przygody :)

Podsumowując, książka jest bardzo przyjemna i łatwa do czytania. Zdecydowanie polecam ją czytelnikom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z czytaniem i chcieliby zacząć od czegoś prostego, a jednocześnie pozwalającego im się odprężyć i cieszyć chwilą. Osobiście polecam.

czwartek, 13 kwietnia 2017

| 129 | 'Wymyśliłam cię' Francesca Zappia

17:25:00 19 Comments
Nr. recenzji: 128
Tytuł: 'Wymyśliłam cię'
Autor: Francesca Zappia
Tom: Jedyny
Liczba stron: 384
Data polskiego wydania: 11 kwietnia 2017
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: 10/10
 Wydawnictwo Feeria Young po raz kolejny udowodniło, że choćbym w ogóle nie była zainteresowana książką, to ona i tak mnie porwie, przeżuje, wypluje z kacem książkowym i błaganiem o litość. Nie byłam przekonana, co do tej powieści. Temat schizofrenii podczas wybierania wydawał mi się niesamowity, ale później przeczytałam wspaniałą | Głębię Challengera | i byłam pewna, że 'Wymyśliłam cię', jak wspaniała by nie była, jej nie dorówna. A jednak stało się inaczej...
Alex jest w ostatniej klasie liceum. Wypadałoby w końcu ogarnąć swoją chorobę i przetrwać chociaż jeden rok szkolny na pozór normalnie. Co to oznacza? Olać halucynacje, one nie są najważniejsze. Dwa: znaleźć przyjaciół albo kogokolwiek normalnego, kto będzie w stanie ich udawać. Trzy: zmienić się i być normalną.
Wszystko jest nie tak, jak być powinno. Główna bohaterka sama nie wie, czy cokolwiek jest prawdą, czy jedynie jej wymysłem. W dzieciństwie poznała Błękitnookiego. Był niesamowity! Uniósł Alex i mogła zwrócić wolność sklepowemu homarowi! Ach, szlachetny heros. Niestety, odjechał. Został jedynie wspomnieniem, a później został wpisany na listę halucynacji...