Insta


niedziela, 22 listopada 2015

| 35 | "Wielki Błękit" Jennifer Donnelly

Nr. recenzji: 35
Tytuł: Wielki Błękit
  Autor: Jennifer Donnelly
Tom: 1
Seria: Saga Ognia i Wody
Liczba stron: 390
Data polskiego wydania: 6 maja 2015
Wydawnictwo: Zielona Sowa
  Gatunek: Przygodowe, Mitologia
Ocena: 5/10
 
Jeżeli jakakolwiek książka ma gdzieś ukryte słowo "Mitologia" to szansa, że ją gdzieś zobaczę i zdobędę za wszelką cenę wynosi 100%.
Tak było i z Wielkim Błękitem.

Opowiada o Serafinie - syrenie (wcale nie piszczałam w sklepie, gdy to zobaczyłam...), a do tego księżniczce, która za parę godzin ma wyjść za mąż za przystojnego Mahdiego, jednakże chwilę przed złożeniem przysięgi zostają napadnięci. Król i królowa nie żyją, a dziewczyna musi uciekać, aby nie podzielić ich losu. W końcu za sprawą pradawnej przepowiedni odkrywa jak może pomóc swemu królestwu w walce. 

Jeżeli podejdziecie do tej książki i otworzycie ją - pomyślicie, że jest to zdecydowanie coś dla dzieci. Białe strony, duży tekst, ozdobne i kolorowe oznaczenia stron... Ja stwierdziłam, że 390 stron to chyba trochę za dużo, żeby mali czytelnicy się z tym męczyli, ale może chodziło też o to, co wam rozpisałam we wstępie, czyli moją miłość do syren, centaurów i generalnie wszystkiego co jest oryginalne. Zawsze robi mi się smutno z tego powodu, że w Polsce rynek mitologiczny jest tak słabo rozwinięty. Jest tyle cudownych książek o tej tematyce w języku angielskim, więc dlaczego nie ma ich u nas? Mam nadzieję, że kiedyś uda się coś z tym zrobić, jednak to jest temat, który zostawię sobie na inny dzień. Wracając: chciałam się sama przekonać o tym, czy mi się spodoba, czy nie. Tyle. Cała filozofia w jednym zdaniu. 
Muszę wam powiedzieć, że mimo wszelkich przeciwności ta powieść jest tak samo dobra dla osób starszych. 
 
Najmniej przypadła mi do gustu Neela -  najlepsza przyjaciółka, princessy. Była ona tak głupią postacią, że miałam ochotę ją udusić i to nie raz. Przykład? Proszę bardzo:

"- Czy w tej wodzie wyglądam grubo? - spytała Neela.
Ling popatrzyła na towarzyszkę ponad mapą.
- Żartujesz sobie, tak?
- Czuję się jak wieloryb! Tak trudno się pływa w wodzie, w której nie ma ani grama soli - narzekała.
- W każdej chwili mogą pojawić się jeźdźcy śmierci, a ty się martwisz swoim wyglądem? To nie konkurs piękności!
- Życie to konkurs piękności - kłóciła się Neela."
 
  Nie wiem, może to miało być śmieszne, ale zdecydowanie nie było. 

Baśń, przygoda, trochę romansu, ale jednak na mój gust było tego wątku zdecydowanie za mało.  Wezmę pod odstrzał wątek romantyczny, który był, ale go nie było.
Zaczął się wspaniale. Dziewczyna się zakochała, chłopak także. Potem była rozłąka (zrozumiałe), następnie chcieli do siebie wrócić, ale Serafina miała problem, że chłopak ją zdradził, mimo tego, iż w sumie nie wiedziała, czy on to na prawdę zrobił, czy nie, jednakże postanowiła się go o to nie pytać, bo tak. Okej... I tutaj ten cały wątek się kończy. Nie wracamy już do niego i główna bohaterka nie myśli już o chłopaku. To zajęło mniej więcej z dwadzieścia stron. Potem już wędrowała i wędrowała, i wędrowała... Coś się zaczęło, ale nic się nie skończyło.

"Jeśli nie wpuścisz nikogo do swojego serca, owszem, nie zaznasz bólu, ale również miłości."
Takie mądre cytaty możemy zauważyć, ale pojawiają się na prawdę bardzo, bardzo rzadko. Serafina niestety jeszcze nie skorzystała z żadnej, ale mam nadzieję, że w części drugiej to się zmieni.

Całą tą pierwszą cześć można potraktować jako wstęp. Tutaj wszystko się powoli zaczyna, poznajemy wszystkich możliwych bohaterów, dowiadujemy się o co mniej więcej będzie chodzić w następnych częściach, ale nie mamy tutaj niczego więcej. Może i dziewczyny podróżują w poszukiwaniu wiedźm, ale jak dla mnie to było zdecydowanie niewystarczające. 

Miło było się znowu poczuć jak mała dziewczynka, której ktoś czyta pełną księżniczek bajkę na dobranoc. Większość wymagań spełniła: był książę na koniu morskim, przygoda...

"- Będzie bolało, i to bardzo. Prawdopodobnie będziesz krzyczeć, zmoczysz się i stracisz przytomność - oznajmiła.
- Leno, słyszałaś kiedyś o niewinnych kłamstwach? - spytała Ling."

Było niby śmiesznie, ale tak jednak nie do końca. Kolejny raz autorka coś zaczęła, ale nie skończyła.

Styl pisania tej autorki jest prosty, przejrzysty, bardzo łatwo się czyta. Większe litery sprawiają, że wzrok się nie męczy aż tak bardzo i umilają czytanie. Białe kartki niestety mnie wkurzają zawsze, ale nic z tym nie zrobię. Okładka piękna.

Reasumując: świetna dla osób, które chcą znowu sobie przypomnieć dzieciństwo, ale zdecydowanie pozostawia po sobie niedosyt. Całe szczęście mam pod ręką tom drugi i pochłonę go prawdopodobnie bardzo szybko - mam nadzieję, że będzie lepiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)