niedziela, 22 września 2024

"Before destiny teaches us to hurt" - Karolina Szafrańska

10:00:00 0 Comments

Podobno istnieją tylko dwa rodzaje płaczu, po których życie już nigdy nie będzie takie samo. Ten, kiedy płakało się za kimś bliskim, z kogo stratą nigdy nie będziemy mogli się pogodzić, i ten, kiedy płakało się za osobą, której bezwarunkowo powierzyło się swoje serce.




Tytuł: Before destiny teaches us to hurt


Autor: Karolina Szafrańska


Data wydania: 30.07.2024


Wydawnictwo: Editio Red


Liczba stron: 328


Moja ocena: 9/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Od miłości do… kłamstwa?


Chwila zapomnienia i kilka złamanych zasad zwykle nie zwiastują niczego dobrego, ale Destiny Joyce zupełnie się nie spodziewała, że mogą doprowadzić do katastrofy. Choć Oscar i Destiny starają się udawać, że skradziony pod osłoną nocy pocałunek nie zmienił za wiele w ich relacji, to wzajemna nienawiść przemieniła się w sympatię. Miłość jednak jest krucha, a ludzkie serce zbyt naiwne. Destiny zakochuje się w Oscarze, a tym samym staje się ślepa na jego kłamstwa, które mogą wyjść na jaw w każdej chwili. Wrogowie próbują to wykorzystać przeciwko nim, bo chociaż uczucia kochanków są szczere, to wciąż skrywane tajemnice nieustannie stają im na drodze, a Oscar obawia się, że Destiny nie będzie potrafiła mu wybaczyć. Podobno prawdziwa miłość jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Jednak nikt nie mówi o tym, że ludzkie serce nie wszystko potrafi znieść. Nikt nie wspomina, że czasem nagromadzone kłamstwa i wyrządzone krzywdy sprawiają, że rezygnujemy z walki, by nie ponieść większych strat. Może to dlatego Oscar Preston kłamał? By nie złamać kruchego serca Destiny Joyce…?



Od nieznajomych, przez nienawiść, współpracowników, fikcyjną parę, znajomych i być może przyjaciół po dwójkę zakochanych bez pamięci w sobie ludzi.



Lipcowa premiera, która zawładnęła sercami wielu czytelników, nie tylko techniczną oprawą, ale również cudownym humorem, napięciem między bohaterami i tym jak niepozorna ona jest. Z pozoru do przesady urocza historia, okazuje się słodko-gorzką z tykającą bombom kłamstw, od której wcale nie tak łatwo się oderwać.



W przypadku tej historii pewne są dwie rzeczy, po pierwsze Oscar to palant, po drugie,  jest to bardzo dobra kontynuacja, która dorównuje poziomem pierwszej części. Styl, jakim posługuje się autorka, jest niezwykle lekki, bez względu czy na to czy w aktualnym momencie poruszany jest przyjemny temat, czy bohaterowie mierzą się z emocjonalnym rollercoasterem. Po raz kolejny wyżej wspomniane pozytywne aspekty niosą za sobą również, tak ukochany przeze mnie humor, który może zostać odebrany w dwojaki sposób, jednak w mojej opinii idealnie wpasowuje on się w to jak wygląda relacja między bohaterami oraz to jacy oni są. Wszystko to sprawia, że pomimo tego, iż momentami jest on dziecinny (jak np. żarcik Shawna mający na celu, rozluźnienie atmosfery 🤦‍♀️), odbiór całości jest bardzo przyjemny, a czytelnik łaknie coraz więcej.



Co do samych bohaterów, uwielbiam ich kreację i to jak dogryzają sobie w każdej możliwej chwili na każdej płaszczyźnie, nie traktując tego jako obrazę drugiej strony, a sposób wyrażenia emocji i tego co czują w swoim stylu. I o ile w pierwszej części jest to bardziej wrogie, tak teraz gdy uczucia zaczęły mieć na nich wpływ, łatwo dostrzec, że to dogryzanie przepełnione jest uczuciami i emocjami, których wyrażenia wprost się boją. Destiny, którą poznaliśmy wcześniej, dalej jest postacią, która pod maską głupiutkiej i niedojrzałej osoby, kryje się bardzo inteligenta, pewna siebie i swoich kompetencji osoba, która mimo tego, że nie wie, czego chce od życia, idzie przez nie jakby nigdy nic, nie zawahają się, nie zwalniając tempa, podąża ku nieznanemu. Przy tym pokazuje, że mimo tego, że zbudowała wokół siebie mur po ostatnich wydarzenia, dla odpowiedniej osoby, jest w stanie pozwolić sobie na uczucia, mimo strachu przed zranieniem. Przyjemnie obserwuje się jej rozwój emocjonalny, jaki przechodzi w trakcie powieści, to jak stopniowo otwiera się na innych i na miłość, ucząc się tego na nowo. Nie można pominąć postaci Oscara (a szkoda). Po moim wcześniejszym zachwycie nie został nawet choćby mały ślad, a wszystko to za sprawą przemiany ją przeszedł. Z bohatera, który mimo swoich negatywnych cech, kierował się pewnymi zasadami, stał się bucem i chamem, potrafiącym przekreślić relację z kimś ot, tak. Dodatkowo w pewnym momencie zaczął wręcz działać schematycznie, chwile gdy relacja rozkwitała, zmieniał w te przepełnione smutkiem i tęsknotą za drugą osobą, by za chwilę płaszczyć się i prosić o wybaczenie. 



Po tylu zachwytach przyszła pora na wspomnienie o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.



Dwa mankamenty, które końcowo nie wpłynęły na obniżenie oceny, jednak uważam je za na tyle znaczące, iż warto wspomnieć, mianowicie pierwszy aspekt. Dotyczy wyżej wspominanego Oscara, który ma prawie czterdzieści lat, a zachowuje się jak dziecko, które nie dostało zabawki. Liczyłam, że przez swój wiek będzie wprowadzał trochę opanowania, jednak nie. Tym samym mogę poruszyć drugi, łączący się ze wcześniejszym, a mianowicie ilość dramatów między bohaterami, większa ich część jest zrozumiała i nie mam do nich zastrzeżeń, w pewnym jednak momencie miałam wrażenie, jakby chcieli oni kłócić się o wszystko, dlaczego jest to powiązane ze wcześniejszym aspektem? Otóż za znaczną większością kłótni stoi Oscar, nasza wspaniała królowa dramatów, bo tak śmiało, można go nazwać.



Podsumowując, uważam “Before destiny teaches us to hurt” autorstwa Karoliny Szafrańskiej za kontynuację wartą uwagi, jeśli oczekujecie lekkiej i zabawnej historii, choć warto zaznaczyć, że humor jest tutaj dość specyficzny i zdecydowanie nie każdemu przypadnie on do gustu. Autorka w cudowny sposób balansuje między humorem a dramatem, tworząc również postacie pełne emocji i dylematów. Mimo swojej prostoty na długo zostanie ze mną w pamięci, tym samym podsycając niecierpliwość w związku z premierą nadchodzącej kolejnej części. 



Before destiny teaches us to hurt" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…


środa, 18 września 2024

"Float" Kate Marchant

10:44:00 0 Comments

„- Dbamy o tych, których kochamy – podjęłam, słowa padały teraz z moich ust niczym kamienie zepchnięte przypadkiem ze szczytu wzgórza”


Tytuł: „Float” Autor: Kate Marchant
Tłumacz: Anna Kłosiewicz
Liczba stron: 376
Data polskiego wydania: 17.07.2024
Wydawnictwo: StoryLight
W moim odczuciu: 7/10
Autor recenzji: Daria Pogodzińska

Waverly Lyons spędza wakacje w całkiem innym miejscu niż jej miejsce zamieszkania. Dziewczyna z Alaski przenosi się na wakacje na Florydę do swojej ciotki. Nowe miejsce to przestrzeń na nowe znajomości i wyzwania. Sąsiadem jej ciotki jest super przystojny Blake, na którego nastolatka od razu zwraca uwagę. Imprezy na plaży i woda, to coś, co dzieciaki na Florydzie uwielbiają, ale Waverly ma problem, nie umie pływać. Relacja Blake i Waverly zaczyna się rozwijać, ale niestety wakacje zaczynają się kończyć, a dziewczyna musi wrócić do domu. Ostatnie tchnienie ciepła i wakacyjnej lektury. Chociaż aura za oknem już jesienna, to jeszcze na chwile pozostałam w klimacie wakacji i letniej miłości. Fabuła książki jest prosta i przewidywalna, ale czytanie jej sprawia radość i tym samym ta powieść to świetna rozrywka, która nie będzie od Was wymagać wielkiego zaangażowania, a pomoże się oderwać po ciężkim dniu. Już od samego początku czytelnik wie, do czego dąży książka. Razem z bohaterką zakochujemy się w tym miejscu i tak samo, jak ona, nie chcemy go opuszczać. Waverly na Florydzie odnalazła przyjaciół i nową miłość. Nie wzięła ze sobą telefonu, co było jej świadomym wyborem. Chciała odciąć się od tamtego świata i ludzi, którzy kontaktowali się z nią, tylko gdy czegoś potrzebowali. Wspólny projekt do zrobienia, notatki do przepisania, wtedy Waverly jest potrzebna innym. Podobnie, jeśli chodzi o rodziców, kochają swoją córkę, ale uwikłani w rozwodzie i swoich obowiązkach, myślą, że zapewniają dziewczynie wszystko, co najlepsze, to jednak Waverly nie była szczęśliwa. Jest zauważalny rozwój nastolatki, na początku była ona wycofana, brakowało jej pewności siebie, natomiast na końcu, promienna, radosna dziewczyna. Podoba mi się naturalne ukazanie relacji Blake i Waverly, ich pocałunek pełen jest nastoletniej niezdarności, a tym samym uroku. To ważna dla nich chwila wychodzi w tym wszystkim zakłopotanie, które jest naturalne i dodaje realności tej sytuacji. Bohaterowie uczą się miłości, uczą się, co to znaczy kochać i jaką wagę mają wypowiedziane te słowa.
„Float” to ciepła i poruszająca powieść młodzieżowa, która sprawdzi się nie tylko w okresie wakacyjnym. Nie wymagałam od tej książki niesamowitych emocji i zwrotów akcji, dzięki czemu nie zawiodłam się, a za to miło spędziłam przy niej czas. Ostatnie strony książki wzruszają bohaterów, jak i czytelnika.


sobota, 14 września 2024

"Miasto pogrzebanych nadziei" - Monika Rutka

17:30:00 0 Comments

Każdy z nas wnosi do świata coś nowego, jakąś małą część siebie, która go zmienia. Bez względu na to, czy wywołuje ona negatywne, czy pozytywne zmiany, to jednak go przeobraża.




Tytuł: Miasto pogrzebanych nadziei

Autor: Monika Rutka

Data wydania: 14.08.2024

Wydawnictwo: beYA

Liczba stron: 376

Moja ocena: 8/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka



WYSTARCZY CHWILA NIEUWAGI, JEDNA NIEWŁAŚCIWA DECYZJA, A WSZYSTKO, CO BUDOWALIŚMY, MOŻE RUNĄĆ NICZYM DOMEK Z KART. WTEDY TRZEBA ZACISNĄĆ ZĘBY I... PO PROSTU RUSZYĆ DALEJ

Poniedziałkowy wieczór wywraca dom rodziny Wellingtonów do góry nogami. Uderza niczym piorun, rykoszetem rani także ich przyjaciół. Dla Jane ta sytuacja okazuje się bardzo trudna do udźwignięcia. Dziewczyna raczej trwa, niż żyje, utrzymywana na powierzchni dzięki Luke'owi. To on jest głosem rozsądku i uzmysławia Jane, że wszystko, przed czym ucieka, dawno ją wyprzedziło; że musi w końcu zmierzyć się z rzeczywistością i depczącą jej po piętach przeszłością. Nieświadomi tego, jak wiele w ciągu minionego tygodnia zmieniło się w życiu ich bliskich i przyjaciół, Luke i Jane wracają do Formby. Jeszcze nie wiedzą, że piorun był dopiero początkiem burzy. A nad nią człowiek przecież nie ma kontroli.


Dotarło do mnie, że szczęście to podmuch wiatru, który muska naszą skórę. To ciepły posiłek, czas… To ludzie. Ci, których tak kochamy i którzy rozświetlają nasz dzień. Ci, dzięki którym nasze życie nabiera barw, chcemy więcej mówić albo zwyczajnie – czujemy się komfortowo


Powrót do twórczości Moniki Rutki to po raz kolejny powrót do książki, która nie jest formą ucieczki, a przystanią, która pozwala nam zwolnić i cieszyć się chwilą, lub po prostu zatrzymać się w miejscu, by złapać chwilę wytchnienia, skupiając się na tu i teraz, a nie na tym co wydarzy się za chwilę, goniąc przy tym niepotrzebnie za domniemaniami. Każda kolejna książka autorki pogłębia to uczucie, sprawiając, że sięgając po daną historię, nie tylko skupiam się na walorach literackich, ale również tym, czy sprawiła, że całą uwagę skupiłam w jej wnętrzu. Po moich wcześniejszych opiniach o książkach autorki raczej nikogo nie zaskoczę jeśli powiem, że po raz kolejny przepadłam w historii bezpowrotnie. Aspektem, który rzuca nam się jako pierwsze w oczy, jest to, w jak piękny sposób została ujęta bardzo prosta historia, zdecydowanie z książki na książkę, widać jak styl pisania zmienia się i staje się on głębszy, a jednocześnie dalej bardzo przystępny dla każdej grupy odbiorczej. Stworzona tym atmosfera jest pełna opisów, które subtelnie oddają emocje bohaterów i piękno otaczającego ich świata. Prozaiczne chwile życia codziennego, zyskują wcześniej wspominanej głębi, sprawiając, że czytelnik ciągle łaknie więcej i więcej. Poznane postacie w pierwszym tomie, dalej zaskakują czytelników, dając szansę poznania ich jeszcze bardziej i zrozumienia, zwłaszcza w sytuacji, która poruszy mury spokojnego domu rodziny Wellingtonów. Jane będąca w pierwszym tomie bohaterką osadzoną w smutku i zagubieniu, a dodatkowo toczącą wewnętrzną walkę z panującym chaosem, przechodzi coś na wzór przemiany. Dalej zmaga się z wewnętrzną walką, jednak pracuje nad zmianą swojej postawy, zrozumieniem siebie i swoich emocji co dostrzegamy przez pryzmat terapii. Dodatkowo staje się bardziej świadoma swoich potrzeb i pragnień, które wcześniejsze wydarzenia zaburzyły. Nie tylko Jane przechodzi przemianę, dostrzegamy ją również w przypadku Haydena. Tajemniczość, bezczelność, opiekuńczość i czułość to dalej jego cechy, jednak teraz mamy okazję poznać go bardziej, dzięki ukazaniu jego własnych problemów i walk, które musi toczyć każdego dnia. Nie mogłabym pominąć postaci, która wnosi zdecydowanie bardzo dużą ilość bólu i zagubienia, a jest nią Miles. Dzieciak, który w poprzednim tomie był małym promykiem słońca, a który teraz stał się ulewą, której końca nie zwiastuje się prędko. Żal i smutek stają się nieodłącznym jego elementem, tak samo jak zmagania z pogodzeniem się z utratą bliskiego przyjaciela. Mimo samych plusów, jakie chciałbym wymieniać, nie mogę nie wspomnieć o tym, zwłaszcza, że moje ocena nie jest aż tak wysoka jak na historię bez żadnych niuansów. O ile pierwszy tom nie wzbudził takiego odczucia, tak w tym pojawiło się przeczucie, że coś nie do końca mi gra w tej historii. Mimo że fabuła jest wciągająca, a bohaterowie cudownie wykreowanie, pojawia się pewien dyskomfort, który ciężko określić, czym jest wywołany. Podsumowując, uważam “Miasto pogrzebanych nadziei” autorstwa Moniki Rutki za książkę, która jest bardzo dobą kontynuacją, a dodatkowo historią, którą wyróżnia styl pisania autorki sprawiający, że pozornie prosta fabularnie historia, zyskuje niewyobrażalną głębię. Również bohaterowie to silna podstawa, która wznosi historię na wyżyny, zarówno pierwszoplanowi jak i drugoplanowi, każdy z nich zasługuje na poświęcenie choć chwili, by zagłębić się w to, co prezentują swoją postawą.
Miasto pogrzebanych nadziei" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…

czwartek, 5 września 2024

"Własną drogą" - Izabela Skrzypiec-Dagnan

15:02:00 0 Comments

   

 

 

Okładka książki Własną drogą Izabela Skrzypiec-Dagnan

 

 “Miłość to zawsze dar. Kiedy kogoś kochamy, obdarowujemy go uczuciem bezwarunkowym, nie żądając niczego w zamian”.

 

 

Autor: Izabela Skrzypiec-Dagnan

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Data premiery: 23. 07. 2024

Autor recenzji: Magdalena Kwapich

Liczba stron: 240 

W moim odczuciu: 7/10


 

Książka “Własną drogą” Izabeli Skrzypiec-Dagnan jest moim kolejnym spotkaniem z tą autorką powieści obyczajowych, w których uwagę zwracają bohaterowie, tacy zwyczajnie-niezwyczajni i piękne opisy przyrody stanowiące urokliwe tło rozgrywających się wydarzeń.

 "Własną drogą" to poruszająca powieść obyczajowa, która w subtelny sposób ukazuje złożoność ludzkich relacji i trudne wybory życiowe. Książka opowiada historię Melanii, młodej kobiety, przeżywającej życiowy kryzys po zdradzie swojego narzeczonego. Melania, zamiast załamać się pod ciężarem emocji, wybiera ucieczkę – dosłowną i metaforyczną. Wyrusza w podróż na motocyklu, właściwie bez planu i celu, zdając się na przypadek. Poszukuje spokoju i próbuje znaleźć wyjście z tej niekomfortowej sytuacji, w której się znalazła. W trakcie swojej podróży spotyka Mirona, który pomaga jej w naprawie motocykla i liczy na coś więcej ze strony Melanii. Ta jednak nie angażuje się w dalszą znajomość z tym młodym mężczyzną i kontynuuje motocyklową przygodę. Nieoczekiwanie spotyka Piotra, swoją pierwszą, młodzieńczą miłość i …

Książka zaskoczyła mnie mocno, nie spodziewałam się, że autorka poprowadzi fabułę powieści w tak niekonwencjonalny sposób, jaki - przeczytajcie! Oczywiście, jest ona zgrabnie skonstruowana, wątki miłosne  zręcznie przeplatają się z głębszymi tematami psychologicznymi. Trzy miłości, które przewijają się przez życie Melanii, to nie tylko romantyczne zauroczenia, ale także symboliczne przedstawienia różnych dróg, jakie może wybrać człowiek, stojąc na rozdrożu. Skrzypiec-Dagnan stawia przed bohaterką trudne wybory, jednocześnie pokazując, że czasami to los podejmuje decyzje za nas.
Jednym z największych atutów tej powieści jest sposób, w jaki autorka kreuje postacie. Melania to postać, z którą łatwo się utożsamić – jest silna, a jednocześnie wrażliwa, zmagająca się z bólem zdrady, ale szukająca swojej drogi do szczęścia. Wzruszyła mnie historia Melanii i ta dotycząca  jej pierwszej miłości, którą poznajemy dokładnie poprzez liczne retrospekcje,  i jej późniejsze już losy, bo wtedy determinacja i siła walki  Melanii wywołała mój podziw. Za serce chwyciła mnie postać Justyny, samotnej matki Małego Filipa, zmagającej się z jego niepełnosprawnością. Spodobała mi się też Aneta, “współczesna wiedźma”, która w dojrzałym wieku poszła własną drogą, zaczęła żyć po swojemu i dla siebie. Inne  postaci drugoplanowe, takie jak Miron i Piotr, równiez przykuły moją uwagę swoją autentycznością. Wszystko to sprawiło, że głęboko weszłam w klimat tej powieści i zaangażowałam  się emocjonalnie w  losy bohaterów.
Dodatkowym atutem książki Izabeli Skrzypiec-Dagnan jest to, że  nie boi się ona poruszać trudnych i bolesnych  tematów. Pozornie banalny temat, jakim jest zdrada, stał się dla autorki pretekstem do snucia rozważań o trudnych, rodzinnych relacjach, o przeżywaniu żałoby po stracie najbliższej osoby,   nieprzerobionych traumach, o poczuciu samotności, braku wsparcia, nierównej walce z niepełnosprawnością, bezsilności wobec losu, na który nie mamy wpływu. To także opowieść o walce z demonami przeszłości, poszukiwaniu sensu życia i próbie odnalezienia siebie na nowo.
Tłem dla rozgrywających się wydarzeń jest piękno natury, które stanowi kontrapunkt dla wewnętrznych rozterek bohaterów. Duże wrażenie zrobiły na mnie urzekające opisy tworzonego przez bohaterów powieści  ogrodu sensorycznego. Opisy  pełne różnorodnych roślin, intensywne w kolorach, przesycone  zapachami ziół: macierzanki, rumianku, lawendy; opisy zachwycające i zniewalające.  To właśnie w kontakcie z przyrodą Melania odnajduje spokój i siłę, by zmierzyć się ze swoimi problemami, a mały Filip ma możliwość doświadczenia hortiterapii czyli terapii w specjalnym, terapeutycznym ogrodzie.

"Własną drogą" to książka, która zaskakuje i wzrusza. Jest pełna życiowej mądrości, a jednocześnie ukazuje, że nie zawsze wszystko jest takie, jak nam się wydaje. Zakończenie przynosi nadzieję i optymizm, sugerując, że nawet po najtrudniejszych doświadczeniach można znaleźć swoją ścieżkę ku lepszemu.  Polecam tę książkę, to wartościowa, emocjonująca lektura, z wyrazistymi bohaterami, czarującymi opisami przyrody i wciągającą fabułą. To idealna lektura dla każdego, kto szuka literatury skłaniającej do refleksji nad sensem życia i miłości.




poniedziałek, 2 września 2024

"Wildfire" - Hannah Grace

00:00:00 0 Comments

Inni ludzie sprawili, że czujemy się gorsi. To przekonanie wrosło w nas tak głęboko, jak chwasty wrastają w ziemie. Podlewa je każda kropla wątpliwości, a kiedy już zaczną rosnąć, trudno je wyplenić. Nie jest o jednak niemożliwe, po prostu trzeba je wyrywać z korzeniami, często po wielokroć.




Tytuł: Wildfire

Autor: Hannah Grace


Data wydania: 03.09.2024


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 408


Moja ocena: 11/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Aurora Roberts i Russ Callaghan poznają się na imprezie z okazji zakończenia roku akademickiego w Maple Hills. Zwykła pijacka gra kończy się dla nich namiętną i nocą, po której Aurora wymyka się z pokoju Russa, pewna, że to była tylko jednorazowa przygoda. Oboje jednak są zaskoczeni, gdy ponownie spotykają się na obozie letnim, na którym pracują jako opiekunowie. Russ wie, że złamanie surowego regulaminu obozu może sprawić, że wróci do Maple Hills o wiele wcześniej, niż zaplanował, ale na jego nieszczęście Aurora nigdy nie była dobra w przestrzeganiu zasad.Czy ta jedna wspólna noc wywołała pożar, którego nie będą w stanie ugasić?



Będę dołować się później, jak każdy normalny człowiek w samotności. Albo, jeśli będę miała ochotę na odrobinę ryzyka, zduszę swoje emocje i zepchnę je do podświadomości, żeby wybuchły później, w jakiejś kompletnie niestosownej chwili.



Historia, która w czerwcu wywołała nasz zachwyt, a o którą dopiero teraz możemy się z Wami podzielić to ‘Wildfire” Hannah Grace. Tym samym przedstawiając ją  nie tylko jako  wspaniałą historię , która oczarowała nas, ale również patronat medialny. Wierzymy, że historia Aurory i Russa zachwycie Was równie mocno, jak nas.



Przez natłok zobowiązań nie śledzę już tak bardzo jak kiedyś nadchodzących premier, przez co rzadko kiedy zdarza mi się  wyczekiwać jakiejś premiery. Jednak w tym przypadku było inaczej i już po premierze “Icebreaker”, byłam ciekawa kiedy ona nastąpi, dlatego gdy dostałam możliwość poznania jej wcześniej, pojawiła się ogromna radość, ale i wdzięczność za takową szansę. Mimo sukcesu wcześniejszej książki autorki sięgając po historię, obawy spowodowane nie wiedzą, czego mogę się spodziewać i czy okaże się ona dobra, przyćmiły kilkadziesiąt pierwszych stron. Zaraz po nich wiedziałam jednak, że nie tylko spełni ona moje oczekiwania, ale i przewyższy je, oferując szybsze bicie serca, wiele emocji, zaskakujące zwroty akcji i postacie, o których nie tak łatwo zapomnieć.



Aspektem, który budził najmniej obaw, była kreacja postaci, która już w pierwszym tomie pozwalała poznać drugoplanowe postacie, dzięki czemu sięgając po kolejną część i poznając nowych głównych bohaterów, nie są nam oni zupełnie obcy, zwłaszcza Russ. Aurora Roberts jest postacią, której wszędzie jest pełno, a przy tym nie wychodzi to nachalnie, lecz naturalnie. Ściąga na siebie kłopoty, by za chwilę wyjść obronną ręką, bez szwanku i uśmiechem na ustach, a jednak w środku toczy konflikty, czy aby na pewno nie jest nachalna, czy nie stara się za bardzo zwrócić na siebie uwagi jak w przypadku relacji z rodzicami i czy ktoś lubi ją za to, jaka jest, nie patrząc na korzyści, jakie mogą wypłynąć ze znajomości z nią. Dodatkowo łączy w sobie siłę, wrażliwość i ogromną determinację w dążeniu do celu jak i umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami losu, które często pojawiają się w jej życiu, w tym wszystkim nie zapomina jednak o swojej wrażliwości, empatii i głębokiego odczuwania uczuć. Russ Callaghan to postać pełna sprzeczności i tajemniczości, nigdy nie wiadomo jak zareaguje i co zrobi, a jednak ma sobie coś, co sprawia, że czytelnik łaknie historii o nim. Poznając go, dostrzegamy, jak ciężki bagaż emocjonalny nosi ze sobą, a samo jego życie naznaczone jest traumami i zmaganiami, które znacznie wpłynęły na jego sposób myślenia i postępowania, brak pewności siebie i myśli, że jest nieudacznikiem to tylko jedne z niewielu, z jakimi się mierzy. 



Przy tak ciekawych postaciach, rozwój relacji między tą dwójką nie odbiegał poziomem od ich kreacji. Interakcje są przepełnione napięciem i w każdym najmniejszym geście dostrzegamy ogrom zaangażowania, ale i strach przed zrobieniem czegoś nie tak. Choć początkowo Russ jest zamknięty i niedostępny, bardzo miło obserwuje się, jak odsłania się przed Aurorą i wraz z budowaniem zaufania, otwiera on się coraz bardziej, dając szansę na poznanie siebie. Nie mogłabym również zapomnieć o czymś, co mam wrażenie w pewnym sensie, charakteryzuje książki Hannah Grace i stanowi zarazem element odbiegający od przyjętych schematów w literaturze współczesnej, a mianowicie bohaterowie rozmawiają ze sobą i choć nie zawsze uda im się to, widzimy jak ważne, jest to dla każdej ze stron, czy to w chwilach gdy wszystko układa się dobrze, czy to gdy przychodzą chwile zwątpienia i pojawiają się niewyjaśnione sprawy, stawiają na rozmowę, a nie toksyczne i szkodliwe zachowania względem drugiej ze stron.



Nie mogłabym również pominąć postaci drugoplanowych, a zwłaszcza Henrego, którego polubiłam już w pierwszym tomie, a którego historii ogromnie nie mogę doczekać się na polskim rynku wydawniczym, gdyż już po tych krótkich fragmentach z jego udziałem, wiem, że będzie to historia niezapominania i pełna zawirowań. Kolejna postać na pewno obraziłaby się i obraziła mnie, twierdząc, że jestem spod znaku koziorożca (odnosząc się do tego, JJ I feel you, zgadzam się z tobą w tej kwestii 🙈), dlatego chcąc uniknąć tej obelgi i nadszarpniętego serca, nie zapomnę o JJ, który w tym tomie wykazał się jeszcze bardziej swoim poczuciem humoru, zaangażowaniem i troską o przyjaciela, a na dodatek na pewno ma jakiś spoko znak zodiaku :D. Nie tylko ta dwójka jest kluczowa w tej historii, jednak uważam, że warto poznać ich samemu, zwłaszcza że sporo potrafią namieszać.



Warto również wspomnieć o tym, że historia Aurory i Russa nie jest skierowana do wszystkich, a tym bardziej dla młodszych osób. Przez liczne i obfite sceny erotyczne jest ona skierowana do starszych osób 18+, sięgając po nią, pamiętajcie o tym. 



Ktoś dużo mądrzejszy ode mnie powiedział kiedyś coś bardzo poetyckiego i inteligentnego, a mianowicie, że kiedy się kogoś koga, daje mu się możliwość zranienia nas, jednocześnie jednak wierząc, że tego nie zrobi.



Podsumowując, uważam “Wildfire” autorstwa Hannah Grace za książkę obowiązkową dla osób, które pokochały wcześniejszą książkę autorki i poszukują w literaturze odświeżenia, zamiast postaci, których raczej unika się, szukają kogoś, kto będzie całkowitą zieloną flagą pod każdym względem, a przy tym historia zawarta będzie przyprawiać o szybsze bicie serca i rumieńce na twarzy. Jeśli tak, gwarantuję, że pokochanie ją równie mocno co my!