czwartek, 31 października 2024

"Slapstick, albo nigdy więcej samotności!" - Kurt Vonnegut

08:00:00 0 Comments

Wierzyliśmy wówczas w to, w co wierzę nawet teraz: że życie może być bezbolesne, o ile ma się dość spokoju, by w nieskończoność powtarzać kilkanaście rytuałów.




Tytuł: Slapstick, albo nigdy więcej samotności!


Autor: Kurt Vonnegut


Data wydania: 09.03.2021


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 272


Moja ocena: 8/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Śmieszno-gorzka opowieść o samotności, na którą skazuje nas współczesny styl życia


Apokaliptyczna wizja oglądana oczami aktualnego króla Manhattanu (i ostatniego prezydenta Stanów Zjednoczonych), a zarazem złośliwie lekceważące spojrzenie na prawdopodobne rezultaty naszych szaleństw. Nawet finał życia, jakie znamy, zmienia się pod piórem Vonneguta w zabawną farsę – finałowy slapstick, który może być żartem Wszechmogącego z nas wszystkich.



Historia jest tylko spisem niespodzianek. Może nas jedynie przygotować na kolejną niespodziankę.



Kontynuując swoją podróż po literaturze klasycznej, natrafiłam na “Slapstick, albo nigdy więcej samotności!” Kurta Vonneguta. Jak się okazało historię, która łączy ze sobą absurdalny humor z refleksją nad ludzką naturą i samotnością, z pozoru bawiąc, w rzeczywistości skrywając głębsze przemyślenia, którym warto poświęcić, choć chwilę swojego czasu.



Mam wrażenie, że przez dwie poprzednie książki, z którymi miałam okazję zapoznać się, autor zbudował wrażenie przyzwyczajenia do pewnych typowych dla siebie aspektów stylu pisania, jednak za każdym razem sprawiają one wrażenia bycia czymś nowym dla czytelnika. Tak jest i tym razem gdy to ironia, filozofia i pełne absurdów zwroty akcji przejmują fabułę, a świat prezentowany mimo absurdów okazuje się przemyślany w każdym aspekcie.



Głównym bohaterem jest Wilbur Daffodil-11 Swain, postać nietypowa i pełna wewnętrznych sprzeczności. Jego wybitna inteligencja stanowi zarówno jego dumę jak i przekleństwo, stawiając go w roli obserwatora który, choć doświadczył wielu negatywnych aspektów życia, nie traci humoru, dystansu do świata i ogromnej potrzebny bliskości i przynależności, co objawia się jego silną więzią z siostrą.  Jako dorosły człowiek, a nawet prezydent kraju, Wilbur pozostaje zagubionym i nieco tragicznym bohaterem, który próbuje odnaleźć się w brutalnej rzeczywistości.  Nie można zapomnieć o Elizie, siostrze Wilbura, która jest postacią pełną głębi i unikalnej perspektywy na świat, którą rozumie tylko jej brat. Sama zmaga się z wykluczeniem ze społeczeństwa, jest nieprzewidywalna, do życia brata wnosi żywioł i głębokie poczucie przynależności. Jest również silna i nieustraszona, a przy tym wrażliwa na to, w jaki sposób świat traktują ją i Wilbura. Eliza to ktoś, kto bez względu na przeciwności, dba o Wilbura, rozumie go i akceptuje bezwarunkowo, tworząc z nim wspólny, odrębny świat.



Autor stawia w książce pytanie o to, co tak naprawdę tworzy wspólnotę i jak tragiczna może okazać się ludzka egzystencja pozbawiona jakichkolwiek relacji. Nawiązanie “nigdy więcej samotności” odnosi się do rodziny i bliskości, które nie muszą opierać się na więzach krwi, lecz na zrozumieniu i trosce jak i na tym, iż rodziną się jest zawsze, nawet w trudnych chwilach, a nie bywa tylko wtedy gdy wszystko jest dobrze. 



Podsumowując, uważam “Slapstick, albo nigdy więcej samotności’ autorstwa Kurta Vonneguta za historię wartą uwagi mimo swojej specyficzności. Pełna absurdów i ironii bada temat samotności i poszukiwania bliskości w świecie opierającym się na przeciwstawnych wartościach. Przez pryzmat relacji między Wilburem, a jego siostrą autor przedstawia to jak ważne są relacje w kontekście współczesnych wyzwań, stawia również pytania o sens istnienia i wartość wspólnoty. Mimo moich początkowych wahań, co do postrzegania lektury, końcowo uważam, iż jest ona warta uwagi, choć spośród przeczytanych do tej pory książek autora, wypada najsłabiej, dalej jest czymś ponad zwykłą lekturą.



niedziela, 27 października 2024

"Start a fire. Runda druga" - P.S. Herytiera ‘pizgacz’

00:00:00 0 Comments

Nadzieja. Znów ona. To ona raniła najbardziej, bo karmiła nas kłamstwem. To zawsze była ona. Zawsze wszystko działo się przez nią.




Tytuł: Start a fire. Runda druga.


Autor: P.S. Herytiera 'pizgacz'


Data wydania: 23.03.2022


Wydawnictwo: beYA


Liczba stron: 720


Moja ocena: 7/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Płoniemy w ogniu, który sami rozpaliliśmy.


W życiu Victorii Joseline Clark zapanował chaos. A wszystko to za sprawą chłopca o pięknej twarzy i destrukcyjnym wnętrzu. Od dnia, w którym go poznała, niczego nie była już pewna. Wiedziała tylko, że z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej zatapia się w głębi jego spojrzenia, i na próżno szukała ucieczki. Nathaniel był ucieleśnieniem problemów, ciągłej walki, krzyków i niewypowiedzianych, ale bolesnych słów. I choć Victoria zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak i świat, w jakim on żyje, odbiegają od jej wizji przyszłości, nie mogła nic poradzić na to, że każdy dzień przybliżał ją do upadku. Upadku, którym był sam Nathaniel Shey. Ile była w stanie poświęcić zwykła siedemnastolatka z małego miasteczka dla niewłaściwej relacji? Tego nie wiedziała nawet ona sama, chociaż w rozmowach z bliskimi i przyjaciółmi, ostrzegającymi ją przed Nathanielem, z nieuzasadnionych pobudek broniła chłopaka i coraz bardziej wplątywała się w sieć kłamstw. Sytuacji nie ratowało to, że matka dziewczyny dostrzegała w młodym bokserze wyłącznie zło i gotowa była zrobić wszystko, by wyciągnąć ze swojej córki to nikczemne ziarno, które zasiał w niej Nathaniel. Victoria wiedziała, że nadchodzi w jej życiu moment, w którym będzie musiała podjąć decyzję ― wybrać między tym, czego pragnie, a tym, co byłoby dla niej najwłaściwsze. Nie spodziewała się jednak, że będzie to aż tak trudne. Bo choć mogła oszukiwać samą siebie, jej piękny chłopiec był destrukcją. Zachwycającą destrukcją, pełną kłamstw, mroku i żaru, ściągającą ją na dno piekła. Tylko czy Victoria ma siłę, by się z niego wydostać?



Igrałam z ogniem i doskonale o tym wiedziałam. Wiedziałam również, że nie powinnam była tego robić, ale nie umiałam się powstrzymać. Dopiero później to zrozumiałam. Problem tkwił w tym, że zaczęłam to lubić. Doraźnienie się z nim. Przesuwanie granicy i wygrywanie.



Po dość długiej przerwie, w trakcie której usilnie próbowałam uniknąć powrotu do Culver City, poddałam się tej chęci i zdecydowałam wrócić do historii. Z mieszanką obaw i ekscytacji weszłam w świat pełen emocji, złożonych relacji i dobrze znanych bohaterów, których losy bywają abstrakcyjne, jednak mają w sobie coś, co przyciąga czytelnika. Pomimo początkowych obaw, okazało się, że historia ma w sobie specyficzny urok, który wciągnął mnie bez reszty. Wracając do tej opowieści, odnalazłam zarówno dawną fascynację, jak i świeże spojrzenie na bohaterów i ich losy.



Jako osoba, która nie przepada za dużą ilością opisów, a tym bardziej złożonych i stanowiących większą część książki, muszę pochwalić autorkę, gdyż mimo tego, że nie ogranicza się w ich stosowaniu, nie są one przytłaczające, a za to dość przyjemne w odbiorze. Sam styl pisania, jakim się posługuje, jest przyjemny i na tyle ciekawy, że zachęca czytelnika, by sięgnąć po więcej mimo swojej prostoty. Autorka bez trudu również buduje zmiany nastrojów w książce, płynnie przechodzi z momentów, które mają ma celu być bardziej dramatyczne do chwili radości i ulgi.



Przy tak wielu znaczących postaciach, mogłoby się wydawać, że ich  dobra kreacja będzie ciężka do uzyskania, jednak jest to kolejny przykład tego, jak autorka potrafi zaskoczyć i stworzyć bohaterów, którzy posiadają cechy wyróżniające się z grona innych. W rundzie pierwszej kluczową rolę odgrywa Victoria, tym razem mimo tego, iż całość jest z jej perspektywy chciałabym skupić się na Shey, który stanowi powód większej części rozterek głównej bohaterki. Jest postacią, która wbrew jakimkolwiek zasadom zdrowego rozsądku przyciąga uwagę swoją osobowością pełną sprzeczności, sprawiając, że nie sposób jest przejść obok niego obojętnie. Jednym z głównych problemów Sheya jest jego tendencja do manipulacji emocjami innych. Potrafi być przebiegły i wykorzystywać słabości osób wokół siebie, co sprawia, że jego intencje mogą być niejednoznaczne. Jego lęk przed zaangażowaniem często prowadzi do niezdrowych dynamik w relacjach, gdzie unika otwartości i szczerości wprowadza ogrom chaosu.  Dodatkowo często jego zachowania są na tyle dziwne i niejednoznaczne, że mogą być one interpretowane dwojako, a sam zainteresowany nie kwapi się do rozmów o tym. 



Pora na wspomnienie o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, czy zachwytów innych, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.



Podsumowując, uważam “Start a Fire. Runda druga” autorstwa  P.S. Herytiera ‘pizgacz’ za kontynuację wartą uwagi. Dzięki dobrze wykreowanym postacią i ich dynamice ciężko, choć w minimalnym sposób nie zaangażować się w historię Victorii i Sheya. Mimo aspektów, które wzbudziły moje zmieszanie i chwilową niechęć do kontynuowania czytania, końcowo bawiłam się bardzo dobrze i z ogromną chęcią sięgnę po kolejne części, mając nadzieję na równie na równie emocjonujące wątki i dalsze rozwinięcie losów bohaterów. 



Start a fire. Runda druga" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…


niedziela, 20 października 2024

"Scars. Blizny zapisane na skórze" - FortunateEm

09:00:00 0 Comments
Cierpienie to uniwersalny motyw poruszany z niezwykłą powtarzalnością w literaturze. Wynika to z faktu, iż cierpienie towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów, a refleksje na jego temat to nic innego jak sposób na radzenie sobie z bólem czy też trudnościami, wynikającymi z istnienia cierpienia. Autorzy w swoich powieściach mają różny stosunek do przedstawienia tego motywu. W sposób staranny, a także kunsztowny, ale jednocześnie łatwy w odbiorze występuje on m.in. w książce pt. "Scars. Blizny zapisane na skórze" autorstwa FortunateEm.




Tytuł: "Scars. Blizny zapisane na skórze"
Autor: FortunateEm
Data wydania: 24 sierpnia 2022
Wydawnictwo: BeYA
|Liczba stron: 368
Moja ocena: 10/10
Autor recenzji: Julianna Kucner









Vafara Dahle ma dwadzieścia cztery lata i rodzinne kłopoty. Przede wszystkim z matką, "panią idealną", która oczekuje od swojej córki wielu rzeczy, jakich ta nie chce, nie potrafi albo po prostu nie może jej dać. Na przykład samej siebie w ślubnej sukni. To, że Vafie nadal pozostaje singielką, nie jest wielkim zaskoczeniem dla Sutton Dahle; ot kolejny przykład na to, jak bardzo jej córka nie spełnia pokładanych w niej nadziei.
Może choć przy okazji wesela kuzynki Vafara zachowa się przyzwoicie i pojawi się na nim z odpowiednim mężczyzną u boku? Najlepiej z perfekcyjnym Marcusem, managerem w firmie transportowej, na myśl o którym dziewczynie robi się niedobrze... Ale Marcus jest tzw. dobrą partią, ma nienaganne maniery, dobrą pracę i jest wzorem wszelkich cnót, słowem ― to potencjalny idealny zięć. Czyli żaden materiał na męża. Zdesperowana Vafie postanawia się zbuntować i zrobić sobie tatuaż, którego Sutton oczywiście nie pochwali.
Czy czarna róża, którą między piersiami dziewczyny tatuuje Royce Faridan, odmieni jej życie na dobre?


"Byłem wypalony i nie zamierzałem szukać drewna, by rozpalić swoje wewnętrzne palenisko. W środku miałem ruinę i zgliszcza. Samotność była lepsza. Cisza przyjemniejsza. A złamane serce po czasie wcale nie bolało. Bo jak mogło boleć coś, co było martwe?" 

Podczas czytania powyższej powieści targało mną tyle emocji, że sama nie wiem, od czego zacząć. Sposób, w jaki autorka ukazała nam wartości odnośnie bólu, kłopotów w relacji z drugim człowiekiem z powodu jego istnienia czy też wpływu toksycznych rodziców na życie człowieka, jak i ogólny brak samoakceptacji to coś, co uderza w czytelnika i sprawia, że nie ma innej opcji niż całkowite zaangażowanie się w powieść. Szczególne wrażenie wywarła na mnie historia Royca, jednego z głównych bohaterów, który już od początku wydawał mi się naprawdę ciekawą i wytrwałą postacią z powodu jego doświadczenia przez los i sprzeczności, które sobą reprezentował, np. w relacji z Vafie. Niestety ciężko napisać, dlaczego tak bardzo zwrócił na siebie moją uwagę bez ujawniania treści połowy książki..

Sama kreacja postaci to z całą pewnością główny atut dzieła FortunateEm. Po prostu nadal jestem w szoku, jak realistycznie autorka wykreowała postacie i tchnęła w nie życie za pomocą swojego lekkiego pióra. Mimo że powieść napisana została w przyjemny oraz łatwy do interpretacji sposób, ta prostota w połączeniu z historią bohaterów uderza dogłębniej, niż można byłoby się tego spodziewać. Do tego stopnia, że trzeba się wspomóc chusteczkami lub odłożeniem lektury i taktycznym przejściem się po pokoju.. Podejrzewam, że ta emocjonująca fabuła, związana ze wszystkimi intrygami matki Vafary, a także sposób, w jaki główni bohaterowie próbowali się na siebie wzajemnie otworzyć, była jednym z głównych powodów, przez które tak zaangażowałam się w (niestety) fikcyjne życie bohaterów.

"Ja mogłem być dla Vafary a po tym uścisku poczułem, że ona mogła być dla mnie"

“Scars. Blizny zapisane na skórze” to zdecydowanie bogata powieść, jeśli chodzi o przekazywane wartości i ukazanie relacji między ludźmi. Nie ukrywam, że przyjaźń między Vafie a Kirby była naprawdę rozczulająca i chwytająca za serce. Tak samo, jak przyjaźń i miłość, którą byli obdarzani wszyscy członkowie i przyjaciele rodziny Royca zupełnie bezinteresownie. Nawet relacja Vafary z Sutton pokazuje, jak destrukcyjny charakter może mieć umniejszanie i znęcanie się psychiczne nad bezbronną osobą potrzebującej wsparcia. Jednak najlepszym przykładem jest oczywiście relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Podobało mi się, że ich miłość rozkwitała powoli — przypominała taki pączek róży, która powoli budzi się do życia. To było naprawdę urocze i cieszę się, że jako czytelnik mogłam towarzyszyć im w rozwoju relacji. Te dynamika oraz związki między ludźmi sprawiły, że książka FortunateEm, z którą miałam przyjemność się zapoznać, okazała się naprawdę wartościowa.

Jedynym negatywnym aspektem była moim zdaniem postawa głównej bohaterki, w niektórych momentach. Rozumiem, że została ona przedstawiona jako postać okrutnie doświadczona przez życie, która niejednokrotnie się poddała, ale nie rozumiałam, dlaczego nie mogła ona przenieść tej zawziętości i zaciętości z tworzenie relacji z Roycem na swoje życie. Taka dwojaka postawa niejednokrotnie przyprawiała mnie o irytację. Motyw małżeństwa oraz zmiany w testamencie również niespecjalnie chwyciły mnie za serce. Moim zdaniem lepiej można było rozwinąć te wątki, ponieważ w porównaniu z tym, co przeżywali przez to bohaterowie, wydawały się takie nijakie.

"Wywołanie szczerego uśmiechu na ustach osoby, która cierpiała, było nie lada wyczynem. A ja tego dokonałem i nie mogłem przestać wracać pamięcią do tego momentu. [..] Bo uśmiech Vafary był jak taki promień i dawał mi siłę. Mimo że nie znałem tej dziewczyny, czułem, że zasługiwała na szczęście. Każdy zasługiwał".


Podsumowując, “Scars. Blizny zapisane na skórze” to wartościująca i piękna powieść, w której każdy może znaleźć cząstkę siebie i odrobinę siły, żeby zawalczyć ze swoimi własnymi demonami w prawdziwym życiu. Powyższa książka daje nadzieję, pokazuje, że mimo przeciwności losu trzeba zawsze przeć naprzód i nigdy się nie poddawać. Wzbogacona o piękne relacje oraz dość emocjonującą fabułę to naprawdę cudowna historia, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Z niecierpliwością będę czekać aż kolejny tom trafi w moje ręce!

Scars. Blizny zapisane na skórze" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…




sobota, 19 października 2024

"Forbidden love" - Alex Tilia

00:00:00 0 Comments

Uczuć nie da się zatrzymać, a w walce z miłością nie ma się najmniejszych szans.




Tytuł: Forbidden love


Autor: Alex Tilia


Data wydania: 09.07.2024


Wydawnictwo: beYA


Liczba stron: 344


Moja ocena: 5,5/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Pierwsza miłość to nie taka prosta sprawa


Na pewno znacie te wszystkie romantyczne historie, w których książę na białym koniu odnajduje najpiękniejszą na świecie księżniczkę i ratuje ją przed złą czarownicą, a później żyją razem długo i szczęśliwie... Emma Evans także znała podobne opowieści i długo w nie wierzyła. A potem dorosła i zrozumiała, że między baśnią a prawdziwym życiem jest przepaść. Że drogi do wielkiej miłości nie zawsze broni zła wiedźma. Że ON wcale nie musi być księciem, a ONA księżniczką. Wystarczył ułamek sekundy, by życie ułożonej Emmy zmieniło bieg. Jedno z pozoru nic nieznaczące spotkanie stało się początkiem historii, która rozłożyła ją na łopatki. Czy walka z przeznaczeniem i własnym sercem jest w ogóle możliwa? Co, jeśli zderzą się ze sobą z pozoru dwa tak różne od siebie światy? Emma sądziła, że doskonale wie, czego chce, lecz wtedy na jej drodze pojawił się pewny siebie Aaron Smith. On i jego przyjaciele wnieśli do jej życia chaos, ona natomiast okazała się wcieleniem spokoju, który leczył jego duszę.


Pierwszy tom z serii We're just friends, right?



Emocjonalny rollercoaster, skomplikowane relacje i zakazana miłość kiedyś były motywami, które w książkach uwielbiałam i łaknęłam ich coraz więcej, jeśli jeszcze akcja działa się w szkole, nie potrzebowałam niczego więcej, by całą swoją uwagę poświęcić właśnie tej historii. Jednak z biegiem czasu moje preferencje względem czytanych książek zmieniły się, również to, czego szukam w książkach, uległo rozwojowi, zamiast wcześniej wspomnianych motywów, szukam relacji między bohaterami, które nie powstają ot, tak, bardziej złożonych kreacji czy to bohaterów, czy fabuły, których losy nie są tak jednoznaczne. Mimo wszystko czasem jednak przełamuję swój schemat i sięgam po książki, po które wtedy bym wybrała, stąd łatwo przyszło mi do głowy stwierdzenie, że pomimo tego, iż obecna ja patrzy na historię Emmy i Aarona z przymrużeniem oka i sporą rezerwą, gdybym sięgnęła po nią te kilkadziesiąt lat wcześniej, byłaby to historia, która zawładnęłaby całym moim sercem.



Pojawiający się moty hate to love nie ogranicza się tylko do fabuły, ale odzwierciedla również moje osobiste odczucia względem książki. Z początku troszkę infantylny styl pisania próbujący stać się bardziej poważnym i sztywnym, a dodatkowo kreacja bohaterów, która sprawiała, że ciężko było przebrnąć mi przez pierwszych kilkadziesiąt stron, to wszystko nie wpływało pozytywnie na moją opinię. Im dalej jednak zagłębiałam się w fabułę, tym bardziej widoczna była zmiana wcześniej wspomnianych niuansów, a to, co irytowało, stało się albo neutralne, albo sporym plusem jak np. styli pisania, których w drugiej części rozkwitł, stając się bardziej naturalnym i przyjemnym w odbiorze.



Wspomniana kreacja bohaterów budziła wiele moich obaw, zwłaszcza po nieciekawym początku, który należy po prostu do tych, przez które trzeba przebrnąć, by ukazała się lepsza strona powieści. Kreacja głównej bohaterki Emmy była o tyle ciekawa, że w początkowych rozdziałach, potrafiła być naprawdę irytująca. Przy tym wydawała się niepewna siebie, tocząc ciągłe monologi, a wiele jej działań i myśli wydało się przesadnie dramatycznych. Z czasem jednak Emma zaczyna przełamywać się i otwierać na czytelnika, pokazują się jako postać, która nie szuka tylko sposobu na pozyskanie uwagi, ale jest na tyle ciekawa, by tym jaka jest, ją zyskać. Również postać Aarona nie stanowi mocnej strony powieści, choć w jego przypadku moja opinia o nim nie uległa zmianie, nie traktuje go również jako najgorszego bohatera,  jest średnio przyjemny w odbiorze, ale nie najgorszy. Ma pewien urok, pewność siebie czy charyzmę, dzięki czemu przyciąga uwagę, jednak mimo tej słodkiej otoczki wokół niego, nie wzbudza on zaufania czy sympatii.



Mimo negatywnych wyżej wspomnianych aspektów ma ona również w sobie coś pozytywnego, o czym warto wspomnieć. A dokładniej to jak przedstawiona jest relacja między Emmą a Aaronem w kontekście komunikacji. To jak wygląda ich relacja, odbiega od przyjętych obecnie form w literaturze, zamiast skupić się na niedopowiedzeniach i braku szczerości, bohaterowie rozmawiają ze sobą i to stanowi istotny element rozwoju ich uczuć. Otwarcie dzielą się uczuciami, obawami, ale i tym, czego pragną czy to w kontekście relacji, teraźniejszości czy przyszłości. 



Podsumowując, uważam “Forbidden love” autorstwa Alex Tilia za debiut, który pokochałabym gdybym sięgała po niego te paręnaście lat wcześniej, jednak patrząc z obecnej perspektywy, zbyt wiele aspektów wydaje mi się infantylnych, by mogło to się stać. Mimo wszystko nie uważam jej za najgorszą książkę, gdyż przez drugą połowę bawiłam się bardzo dobrze, jednak to właśnie te małe wady sprawiły, że w moich oczach nie jest ona interesującą dla mnie lekturą, a czymś, co jak szybko przeczytałam, tak szybko zapomnę mimo mile spędzonego czasu. 



Forbidden love" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…


piątek, 18 października 2024

"I co o mnie powiesz" - Holly Bourne

00:00:00 0 Comments

Moje serce tkwi w wiecznej poczekali. Spogląda na zegar i zastanawia się kiedy, będzie następna wizyta u mężczyzny, którym wiem, że umiesz być.




Tytuł: I co o mnie powiesz?


Autor: Holly Bourne


Data wydania: 23.04.2019


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 362


Moja ocena: 7/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Kim do chol*ry jest Tori Bailey? Tori bez dwóch zdań prowadzi w życiowej grze. Jej oparta na własnych przeżyciach bestsellerowa książka zainspirowała miliony kobiet do buntowniczego pokazania wyciągniętego palca środkowego normom społecznym. Do tego Tori jest w idealnym związku. A jednak jej życie to kłamstwo. Wszyscy wokół się pobierają i rodzą im się dzieci, lecz jej chłopak, z którym od lat jest w związku, nie chce nawet słyszeć o zaręczynach. Gdy jej najlepsza przyjaciółka Dee – jedyna osoba, która rozumie całe to dziejące się wokół nich szaleństwo – się zakochuje, nagle Tori doświadcza przerażającego uczucia „życiowego zostania w tyle”. Gdy świat mówi ci, kim masz być, a po trzydziestych urodzinach dochodzi do tego głośno tykający życiowy zegar, trzeba nie lada odwagi, by podążać własną ścieżką. Dla Tori nadszedł czas na wcielenie w życie tego, co do tej pory głosiła. Czy jest na to wystarczająco odważna?


Myśl o zerwaniu z Tomem jest równie okropna jak ta o zostaniu z nim. Nigdy nie sądziłam, że będę jedną z tych kobiet, które trwają w związku, bo się boją.
W ostatnim czasie trafiam na książki, które inspirują mnie do sięgnięcia po kolejne. Tak właśnie było z „I co o mnie powiesz” Holly Bourne. Zachęcona wcześniejszą lekturą autorki, pełna ciekawości, postanowiłam zanurzyć się w kolejnej historii. Już od pierwszych stron byłam oczarowana – opowieść, choć prosta, pełna humoru i sarkazmu, porusza ważny temat, który dotyczy nas wszystkich. Skłania do refleksji nad tym, czy sposób, w jaki chcemy żyć, rzeczywiście jest właściwą drogą, czy może poddajemy się presji otoczenia.

Jako że nie jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, a któreś z kolei, bardzo łatwo dostrzec mi zmianę stylu pisania, jaki przechodzi, stając się coraz bardziej urzekającym z książki na książkę, nie traci przy tym jednak na lekkość, humorze czy emocjonalności. Autorka doskonale balansuje między zabawnymi momentami a tymi głębszymi. Jej sposób pisania potrafi wciągnąć czytelnika, rozśmieszyć go, ale też poruszyć do głębi – czasem aż za mocno, pozostawiając z pustką, którą zapełniają kotłujące się myśli.

Zaczynając poznawać historię, miałam wiele obaw względem bohaterów, a dokładniej tego, czy uda się autorce wykreować ich w taki sposób, aby to, z czym się mierzą, miało na nich jakikolwiek wpływ. Autorce jednak z dużą łatwością przyszło pokazanie ich złożoności i wewnętrznych zmagań. Przeszłość, problemy emocjonalne i lęki stają się integralną częścią ich charakteru, sprawiając, że ich rozwój przez całą książkę jest nie tylko autentyczny, ale i wciągający. Główna bohaterka Tori od samego początku wzbudziła moją sympatię przez budzące poczucie bycia autentyczną zwłaszcza w swoich wystąpieniach, nie kryła odmiennego zdania, ale i tego, jaka jest wewnątrz. Dodatkowo prezentowała nam się z dwóch stron, z jednej jako silna, niezależna i zdeterminowana, z drugie zaś, przepełniona lękami, z poczuciem presji bycia „idealną” w oczach innych i niepewną tego czy zasługuje na to, by kochać i być kochaną. Mierzy się nie tylko z rozterkami o uczuciach, ale również z tym, jaki etap związku w wieku trzydziestu lat jest odpowiedni, czy chłopak to przypadkiem nie za mało, skoro całe grono jej znajomych jest na etapie ślubu i planowania dzieci? Przy tym wszystkim nie można zapomnieć o Tomie, który z początku wydaje się ideałem nie tylko jako człowiek, ale również i partner. Jest opiekuńczy, zabawny i wspierający, jednak wraz z rozwojem fabuły, okazuje się, że unika głębszego zaangażowania bez konkretnego powodu, nie mówiąc również tego wprost, a każda rozmowa o przyszłości i planach na nią, budzi w nim coraz większą nienawiść względem partnerki.
Podsumowując, uważam “I co o mnie powiesz” autorstwa Holly Bourne za książkę, która jest bardzo specyficzna i nie przypadnie ona do gustu każdemu przez formę i dość powolny rozwój fabuły. Dla mnie osoby, która zazwyczaj woli jeśli w książce dzieje się więcej, okazała się ona miłym zaskoczeniem i czymś, czego potrzebowałam w tamtym momencie. Mimo wolniejszego tempa emocjonalna głębia postaci i ich autentyczne zmagania z życiem codziennym wciągnęły mnie do tego stopnia, że doceniłam bardziej refleksyjne podejście autorki. Ostatecznie, “I co o mnie powiesz” to lektura, która może zainspirować czytelników do przemyśleń na temat własnych relacji i emocji.


czwartek, 17 października 2024

Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka

20:10:00 0 Comments
    Dlaczego tak bardzo kłócimy się o politykę, religię, przekonania? Spieramy się do tego stopnia, że skłócone potrafią być całe rodziny. Nie rozmawiamy na te tematy otwarcie, a w święta są objęte zakazem, by nie doprowadzić do nerwowej i niezręcznej atmosfery przy stole. Tak właściwie, nigdy mnie nie zastanawiało co jest przyczyną tak zaciętych wymian zdań i prób przekonania o swojej racji. Jonathan Haidt podjął się wyzwania i usiłuje nam wyjaśnić mechanizmy kierujące tym postępowaniem.



Tytuł: Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka

Autor: Jonathan Haidt

Data wydania: 1 października 2024

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 600

Moja ocena: 7/10

Autorka recenzji: Małgorzata Górna



    Już na pierwszy rzut oka widać, że lektura nie należy do najprostszych i trzeba będzie włożyć w to nieco wysiłku. Przeczytanie tych sześciuset stron ze zrozumieniem wymagało ode mnie pełnego skupienia przez cały czas, ale jak najbardziej było warto. Autor zabiera nas w podróż pełną tez, teorii, eksperymentów i badań, by wyjaśnić wiele kwestii związanych z ludzką psychiką, procesem decyzyjności, emocjonalnością i innymi tematami związanymi z psychologią moralności. Chce jak najlepiej przygotować nas na zrozumienie przytoczonej przez niego definicji moralności i postawionego w tytule pytania - dlaczego dobrych ludzi różny religia i polityka?


    Każdy z nas ma inną moralność, zbudowaną na podstawie określonych fundamentów, zdeterminowaną wieloma czynnikami (zarówno zewnętrznymi jak i wewnętrznymi). Czynniki te począwszy na ewolucji a na kulturze skończywszy, zostały szeroko opisane w każdym rozdziale. Według autora "moralność jest nadzwyczajną właściwością człowieka, która  umożliwiła powstanie cywilizacji". Wychodząc od takiego założenia dostajemy ogrom informacji jak wielki wpływ na nasze życie ma poczucie moralności. Pojawiło się wiele ciekawych wątków, m.in. badania na temat tego, że zawsze znajdziemy potwierdzenie na to, w co chcemy wierzyć, albo  o tym do jakich emocji i w jaki sposób odwołują się np. politycy w celu manipulacji przy okazji wyborów, albo o tym jak geny mogą determinować przyszłe sympatie polityczne. 


    Lektura jest bardzo ciekawa, wciągająca i poszerza światopogląd. Podejmowany temat jest nieco skomplikowany w związku z jego złożonością, ale autor stara się przekazać go w jak najprostszy sposób (np. za pomocą analogii, metafor) Dodatkowo każdy rozdział kończy się podsumowaniem omówionych kwestii, więc dla każdego chętnego powinno to być przystępne. Uważam, że warto się w to zagłębić, bo być może spowoduje to prowadzenie bardziej konstruktywnych dyskusji na temat naszych przekonań, z korzyściami dla obu stron. 


Jeśli interesujecie się psychologią, socjologią, polityką, religią, naukami społecznymi, antropologią, czy po prostu moralnością - ta książka jest dla Was. Śmiem nawet twierdzić, że jest ona lekturą konieczną dla szerszego spojrzenia na nasze społeczeństwo.


Małgorzata Górna

sobota, 12 października 2024

"Rzeźnia numer pięć" - Kurt Vonnegut

09:00:00 0 Comments

Chodziło mu oczywiście o to, że wojny będą zawsze i że z równym powodzeniem można próbować powstrzymywać lodowce. A gdyby nawet wojny przestały nacierać na nas niczym lodowce, to wciąż jeszcze pozostaje zwyczajna, poczciwa śmierć.




Tytuł: Rzeźnia numer pięć

Autor: Kurt Vonnegut


Data wydania: 28.02.2023


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 240


Moja ocena: 10/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Jedna z największych powieści antywojennych w literaturze światowej. W zamyśle autora miała to być jego pierwsza książka. A jednak Vonnegut potrzebował dystansu lat, a także doświadczenia wynikającego z publikacji czterech wcześniejszych powieści, by wreszcie przelać na papier swe doświadczenia z czasów, kiedy jako jeniec wojenny był świadkiem bombardowania Drezna. W rezultacie powstała książka uchodząca za jedną z najwybitniejszych amerykańskich powieści antywojennych. Jest to książka o pisarzu, który nie potrafi wymazać z pamięci wspomnień z czasów wojny, chociaż z racji swego zawodu od lat zajmuje się tworzeniem fikcji; książka silnie autobiograficzna, mieszająca dokument z science fiction, pełna trupów i gwałtu, oskarżeń i egzorcyzmów, panicznego strachu i miłości; wreszcie – mówiąc słowami autora – książka „krótka i popaprana, bo o masakrze nie sposób powiedzieć nic inteligentnego”.



Po masakrze powinna zapanować wielka cisza i rzeczywiście jest cisza, którą naruszają tylko ptaki. A co mówią ptaki? To co można powiedzieć na temat masakry: „It – it?



Ponowną chęć na podróż po klasykach obudził we mnie reread “Rok 1984” autorstwa george'a orwella. A, jako że moja przygoda z tym gatunkiem jakiś czas temu była dość długa i urokliwa w różnego typu książki, postanowiłam powrócić do autora, którego twórczość wtedy najmniej udało mi się poznać, a który jedną książką zasiał we mnie na tyle ciekawości, by po paru latach przerwy to właśnie on stał się autorem, dzięki któremu na nowo poznam piękno literatury.



Nim udało mi się zebrać do napisania choćby słowa po lekturze, musiałam bardzo dobrze ją sobie przemyśleć, a jednak dalej nie wiem, czy określenie jej jakimkolwiek mianem lektury ponad lekturami nakreśli to jak oddziałuje na czytelnika. Mieszanka czarnego humoru, groteski i głębokich refleksji nad absurdem wojny, czasu i ludzkiej egzystencji, a to wszystko z perspektywy Billy’ego Piligrama człowieka jak sam się określa - wyrwanego z czasu. 



Ważną rolę historii odgrywa tytuł i jego znaczenia, mający nie tylko być symbolem, ale również głębszym oddaniem treści i przesłaniem. Budynek, w którym Billy przebywa podczas bombardowania, jest dawną rzeźnią, miejscem, gdzie przechowywano żywność, a jednocześnie w trakcie wojny stało się miejscem schronienia przed zagładą, co kontrastuje z miejscem, które kojarzy się ze śmiercią zwierząt. Autor sugeruje również, że wojna to pewnego rodzaju rzeźnia, w której ludzie są bezwładnie miotani okrutnym losem, a ich życie i śmierć mają równie niewielką wartość co los zwierząt. Jednocześnie tytuł podkreśla, przesłanie książki i to, że człowiek podobnie jak wspomniane zwierzęta w rzeźni traktowany jest jak coś zupełnie bezwartościowego, skazanego na porażkę i śmierć, której nie da się uniknąć.



Kurt Vonnegut skupia się na ukazaniu realiów II wojny światowej przez pryzmat zwykłego człowieka, który z dnia na dzień staje do walki i jest świadkiem bombardowania Drezna. To wydarzenie staje się punktem wyjścia do przedstawienia historii Billy’ego, którą poznajemy w sposób chaotyczny, co oddaje również to, jak wygląda samo życia w obliczu wojny. Poznając Bill’ego mamy do czynienia z dwoma równoważącymi się elementami składni jego postaci. Z jednej strony jest to zwykły człowiek, przeciętny i nijaki, z drugiej zaś mający zdolności do podróżowania w czasie i doświadczania życia na Tralfamadorii. Dodatkowo jest on sprzeczny ideałom typowego bohatera wojennego, gdyż brak w nim choćby krzty odwagi, nie wykazuje się nadludzką siłą, lecz biernością i rezygnacją, co sprawia, że nasuwa się postrzeganie go jako ofiary losu, której los został przesądzony na samym początku rzeźni. Choć wyżej wspomniany bohater pełni ważną rolę w historii, równie znaczące są tutaj postacie drugoplanowe takie jak Roland Waery czy Edgar Derby, którzy ukazują różne podejścia do życia, ale i przetrwania w czasie wojny, będące wręcz kontrastem do podejścia Bill’ego. 



“Rzeźnia numer pięć” autorstwa Kurta Vonneguta to powieść, która zostaje na długo w pamięci, prezentując w odmienny sposób realia wojny i reakcje na nią ludzi, pokazując, że nie we wszystkich budziła ona zapał do walki i obrony przed złem, ale dla wielu wojna była czymś, co po prostu “Zdarza się”.  Historia Bill’ego to nie tylko wstrząsający obraz wojny, to również powieść, która zmusza do rozważań na istotą czasu, wolną wolą i życiem, ale przede wszystkim to historia, która swoją formą pozostawia czytelnika z poczuciem, że uczestniczył w czymś więcej niż tylko historii o głębokiej i bolesnej prawdzie życia.