piątek, 29 września 2017

"Przebaczcie" mi, że tak narzekałam... "Przebaczenie" Vi Keeland

Nr. recenzji: 155
Tytuł: "Przebaczenie"
Autor: Vi Keeland
Tom: 3
Liczba stron: 381
Data polskiego wydania: sierpień 2017
Wydawnictwo: Kobiece
Ocena: 8/10
* nie są ze sobą jakoś mega powiązane, możecie czytać nie po kolei i raczej nie spodziewajcie się spoilerów w recenzji
Nie żebym po narzekaniu na drugi tom jakoś się speszyła i nie czekała na trzeci aż tak mocno, żeby chociażby nie myśleć o przeczytaniu go. Nie, nie, nie, nie. Dorwałam go w swoje łapki i chciwie przeczytałam. Dlaczego? Cóż, chyba wcześniej nie doceniałam tej serii... 

Jax Knight jest synem senatora, o którym prawda wypłynęła w ciągu paru ostatnich tygodni. Jest bardzo wściekły na ojca, bo miał go za autorytet, a okazuje się, że zdradził jego matkę wiele, wiele razy, na dodatek Jax ma przyrodniego brata. Chce się odizolować od rodziny, wyjeżdża więc do Nowego Yourku, gdzie i tak ma sfinalizować pewien kontrakt...
Lily St. Claire jest córką legendarnego "Sainta". Niestety odszedł, a w spadku jej zostawił 61 siłowni, w których prowadzenie dziewczyna teraz wkłada całe serce. Oprócz tego ma jeden punkt, który nazywa swoim ulubionym. Pilnuje go do tego stopnia, że siedzi w nim całe dnie, za biurkiem ustalając terminy treningów. Jedynym minusem tego punktu jest Caden, który ją nęka od paru miesięcy. Chłopak nie ogarnia, że już ze sobą nie chodzą... 


Jeju, aż mi normalnie żal, że tak bardzo nie doceniałam tej serii. Jest środek września, kiedy to piszę i jest to pierwsza książka, którą w tym wrześniu przeczytałam. Ba! Nie męczyłam jej tydzień, nie męczyłam jej miesiąc, tylko łyknęłam - mimo natłoku pracy - w jeden wieczór! Jezus, jak ja tęskniłam za takimi książkami, które są w stanie mnie zmotywować do pochłaniania wielkich ilości powieści, bo swoją treścią rozluźniają, motywują, kuszą, przekonują... 

Nie, spokojnie, w tej książce nie ma zdecydowanie niczego, co mogłoby czytelnika zmusić do wytężenia myślenia. No chyba, że na upartego ogarniemy sobie, dlaczego tak ważna jest lojalność, a jednocześnie zaczniemy się wystrzegać jej mylności i zauważymy do czego nas może doprowadzić ignorowanie zmian w zachowaniu drugiej osoby. Czy to jest coś wymagającego? Raczej luzik, bluzik, git majonez. Tyle. W tej książce poza tym nie ma się czego doszukiwać. To jest cała jedna myśl, na której podstawie udało się autorce tak poukładać wątki, by czytelnik miał co czytać. I czy ja będę na to narzekać? Nie, cały wrzesień szukałam takiej książki.

Wątek romantyczny to normalnie cud, miód, malina. On poznaje ją, ona jego, oboje są po cięższych przeżyciach - jej zmarł ojciec i dostała dręczyciela, a on nie jest w stanie pogodzić się z oszustwami ojca. Zakochują się i razem starają się pokonać wszystkie problemy. Nie powiem, żeby to było jakieś super tkliwe, czy urocze, ale rozluźnia, a o to mi chodziło. W dodatku pani Keeland pisze naprawdę przystępnie i tak samo przystępnie to przetłumaczono. Nie dość, że da się to czytać w spokoju, nie przeklinając na kolejne błędy, to jeszcze logika się kupy trzyma. Ja wiem, że to bzdeta i po co ja się tym zachwycam, ale to chyba przez to, że przed chwilą pisałam recenzję książki, w której od błędów bolały mnie oczy, mózg i w ogóle wszystko, to teraz jestem zadowolona. 



Co tam jeszcze... A tak. Jedyną rzeczą, która mnie naprawdę podrażniła jest wątek z ojcem. Ja rozumiem, że zdradę ciężko wybaczyć, no ale nie umniejszajmy tego, że bez ojca Jax by miał serio pod górkę. Halo, oni obaj mają takie biznesy, że mucha nie siada, a to poniekąd przecież dzięki ojcu, który ma naprawdę dobre kontakty w senacie (no i próbował to synowi wyłożyć, ale bez skutku). Z mojej strony chyba tylko ten wąteczek jest prawdziwym minusem. Ja bym z wielką chęcią się dowiedziała, co stanie się dalej, czy zrozumie swój błąd, czy co... Niemniej koniec trylogii i koniec zabawy z bokserami (jak ja to przeżyję?). 

Podsumowując, uważam że warto sięgnąć po całą trylogię. Okej, ma swoje wady. Okej, podobny schemat znajdziecie też w innych książkach. Ale ja wam mówię, że ta książka jest sprawdzona i naprawdę warto ją polecać. Jeśli się chcecie rozluźnić i pomyśleć o walkach chłopców, którzy są przystojni i w ogóle, to wydaje mi się, że zdecydowanie lepiej sięgnąć po książki pani Vi Keeland, gdzie rzeczywiście logika... ym... istnieje, niż po książki pani Haner, Michalak, czy kogoś jeszcze innego, który o logice już dawno zapomniał. Nie wspominając oczywiście o morale, który jest nieodłączną częścią tej książki. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

2 komentarze:

  1. Pierwszy tom czytałam i podobał mi się nawet. W trakcie drugiego właśnie jestem - a właściwie dopiero zaczęłam, więc jeszcze się wypowiadać nie mogę. Natomiast słyszałam, że Przebaczenie, właśnie ten tom jest najlepszy z całej serii. Ja lubię takie historie i bardzo polubiłam styl Pani Keeland - no i jej chłopców, bo w ''Graczu'' też był sportowiec :D I zgadzam się, może jej książki są takie jakich pełno na rynku, ale są logiczne, dzięki czemu treść wypada sto razy lepiej niż w innych. Czekam zatem na kolejne książki autorki. Mam nadzieję, że wydawnictwo szybko wrzuci jakąś zapowiedź :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie miałam okazji poznać tej serii, ale planuję to zmienić :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)