niedziela, 21 lutego 2021


   tytuł: "Bez nici Ariadny"

   autor: Marcin Pawlik

   liczba stron: 130

   data wydania: 4.12.2020

   wydawnictwo: Novae Res

   moja ocena: 6/10



Co mają ze sobą wspólnego skazaniec, mężczyzna zmagający się z kryzysem wieku średniego i nieudanym małżeństwem, grupa znajomych i człowiek stojący przed wyborem drogi życiowej? Mogłoby się wydawać, że tych kilku postaci nic ze sobą nie łączy, ale nie nieprawda. Każdy z nich zmaga się bowiem z problemami dnia codziennego, każdy ma swoje troski i zmartwienia tak różne, a jednocześnie tak podobne i wspólne wszystkim ludziom, choć może to brzmieć jak truizm. Każdy z nich próbuje znaleźć w życiowym labiryncie swoja własną drogę – jeśli nie do szczęścia to przynajmniej do spokoju i zadowolenia, kierując się wartościami uznanymi za ponadczasowe i uniwersalne – wiarą, rozsądkiem czy miłością.

Przyznam szczerze, że kiedy odebrałam książkę nie spodziewałam się, że będzie tak cieniutka, pasująca gabarytami raczej do tomiku poezji niż do beletrystyki. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom, bo ogrom przemyśleń jakie pojawiają się w głowie po jej przeczytaniu zdecydowanie rekompensuje te 130 stron. Co więcej, nie od dziś wiadomo, że ponad ilość należy przedłożyć jakość, a wyznacznikiem dobrej literatury jest to, na jak długo zapamiętujemy daną pozycję książkową. „Bez nici Ariadny” strukturalnie składa się z niepowiązanych ze sobą historii – pierwsza jest najkrótsza, środkowa najdłuższa, ale jak już wspomniałam nie o objętość tu chodzi. Nie zdradzając za dużo z fabuły powiem tylko, że moim  zdaniem pierwsza daje największe pole do interpretacji i można ją rozumieć na wiele sposób – osobiście z początku wcale nie przypuszczałam że bohaterem jest skazaniec, a rozumiałam ją nieco bardziej „metafizycznie”.  Opowieści autora przedstawiają zwykłych ludzi – nie superbohaterów – i zwykłe życie, które w gruncie rzeczy jest dość monotonne i szare. Brak w nim większych uniesień, wybuchów emocji, radości czy skrajnych uczuć. Mówiąc kolokwialnie, Marcin Pawlik bierze życie takim jakie jest, nie koloryzując. W końcu życie większości, o ile nie wszystkich z nas opiera się o ten sam, powtarzalny schemat – praca, dom, codzienne obowiązki.

Książka jest bardzo nostalgiczna – moim zdaniem momentami wydaje się wręcz ponura, ale jednocześnie skłania do przewartościowania swojego życia, spojrzenia na nie z innej perspektywy i odpowiedzi na pytanie co jest w nim najważniejsze – co najbardziej liczy się dla nas. Ostatecznie przecież jedyną osobą, która może wyprowadzić nas po nitce z labiryntu życia nie jest mityczna Ariadna, a jedynie my sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)