Autor: Mavis Doriel Hay
Liczba stron: 310 stron
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Data wydania: 26.11.2024
Moja ocena : 6,5/10
Graliście kiedyś w Cluedo? To taka strategiczno-kryminalna planszówka, w której zadaniem uczestników jest odkryć kto zabił właściciela posiadłości, w jakim pomieszczeniu i czym. Jeśli nie graliście - polecam, bo zdecydowanie wciąga, jeśli graliście - łatwo przyjdzie wam zrozumienie w jakim stylu napisany jest "Zabójczy święty Mikołaj."
Lata 30. XIX wieku. Urocza angielska posiadłość Flaxmere. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia, na które do rodzinnej posiadłości zjeżdżają członkowie rodu Melburych. 5 rodzeństwa, ich żony/mężowe/partnerzy i dzieci. Do tego siostra protoplasty rodu - dość zrzędliwa i przekonana o własnej nieomylności siostra, kandydat na męża najmłodszej córki, sekretarka i kilku służących. I w środku tego całego zgromadzenia - ZABÓJSTWO. Śledztwo w sprawie prowadzi pułkownik Halstock, nomen omen przyjaciel rodziny. I choć wydaje się że każdy może mieć motyw, poszukiwania przestępcy trwają...
Choć opis książki wskazuje że jest to klasyczny kryminał, chyba nie do końca przekonał mnie sposób w jaki został skonstruowany. Obwiniam za to moje zamiłowanie do współczesnych książek z tego gatunku, w których pojawiają się nowoczesne techniki dochodzenia, udział specjalistów z różnych dziedzin, a sama zagadka staje się przez to wielowymiarowa. W tej pozycji - z oczywistych powodów - nie było takiej możliwości, choć oddają sprawiedliwość - mowa była o pobieraniu odcisków palców. Co więcej - chyba zabrakło mi spojrzenia narratora z zewnętrznej perspektywy. Książka składa się bowiem z dwóch części i choć nie są one wyodrębnione, łatwo je zauważyć. Pierwsze kilka rozdziałów pisane jest z punktu widzenia członków rodziny i służby i stanowią opis ich spostrzeżeń na wydarzenia, które miały miejsce we Flaxmere. I o ile samo w sobie jest to z początku dość wciągające, z czasem staje nieco monotonne. Brakuje pokazania wydarzeń od środka - rozmów pomiędzy członkami rodziny, snucia domysłów, ukrywania prawdy i prób krycia tych bliskich osób, na które mogłyby paść podejrzenia, a czytelnik zaczyna mieć wrażenie, że czyta opis akt sądowych, albo ogląda wiadomości w telewizji. Być może był to jednak zabieg celowy, bo w ten sposób trudniej domyślić się rozwiązania zagadki. Znajdujemy się bowiem w takiej samej pozycji wiedzy jak bohaterowie. A rozwiązanie wcale nie jest oczywiste, bo autorka rzuca kilka mylnych tropów, które mogą zmylić.
A skoro już mowa o bohaterach - to co najbardziej rzuca się w oczy to to, że jest ich dużo. Licząc szybko, i nie uwzględniając w rachunkach dzieci - ok. 20. Z jednej strony daje to wrażenie zamieszania (choć ponownie - mógł to być zabieg celowy), z drugiej - daje dobre pole to zasiania dodatkowego zamętu. I w mojej ocenie, możliwość ta nie została w pełni wykorzystana. Ponieważ skupiamy się w głównej mierze na śledztwie prowadzonym przez pułkownika postacie bohaterów nie zostały wyraźnie zarysowane, więc ciężko wyrobić sobie o nich jednoznaczne zdanie, a tym bardziej - polubić czy znielubić.
Ostatecznie jednak, "Zabójczy święty Mikołaj" to ciekawa pozycja, która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom kryminałów w stylu Agathy Christie. Ponieważ książka nie jest obszerna dobrze spędzicie przy niej 2-3 wieczory, ale czy zapadnie wam w pamięć? To już każdy musi ocenić samodzielnie, po lekturze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)