Insta


wtorek, 16 lutego 2016

| 63 | "Herbata Szczęścia" Agnieszka Grzelak

Nr. recenzji: 63
Tytuł: Herbata Szczęścia
  Autor: Agnieszka Grzelak
Tom: 1
Seria: Blask Corredo
Liczba stron: 312
Data polskiego wydania: 27 marca 2008
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
  Gatunek: Przygodowe, Romans
Ocena: 7/10
 
Kolejna bardzo ciekawa powieść znaleziona w czeluściach biblioteki. Tak wiem, miałam przeczytać moje książki, ale wyobraźcie sobie, że poszukiwałam jakiejś odskoczni po wczorajszej lekturze, którą się rozczarowałam, a opis wyglądał ciekawie.

Opowiada o przygodach Szklarki - utalentowanej artystki, która pod wpływem zlecenia musi wyruszyć na poszukiwanie informacji o mitycznej herbacie szczęścia. Jeszcze nigdy nie odrzuciła proponowanej pracy, jednak odnalezienie rysunku tej rośliny graniczy z cudem. Postanawia chwycić się swojej ostatniej deski ratunku - wyrusza na Wyspę Sierot, na której sama niegdyś pobierała nauki. Tam jest ostatnia biblioteka, która mogłaby coś zrobić w tej sprawie. 
 
Hrabia Sedun Scraber musi się ożenić z dziewczyną, której nie kocha. Nie może tego przeboleć, ponieważ od dawna jest zakochany w Szklarce. Jednak doskonale wie, że miłość z dziewczyną pochodzącą z Wyspy Sierot graniczy z cudem, ponieważ te nie mogą się żenić, ani mieć dzieci. Aby odwlec moment, w którym już nie będzie miał wyboru postanawia popłynąć na Wyspę Nut. Jest to wyprawa, której celem będzie znalezienie herbaty szczęścia, ale także przeżycie wspaniałej przygody. 
"Jestem poszukiwaczem spokoju."

Tak, wiem co sobie myślicie. To co, cała książka kręci się w ogół jakiegoś zielska? Tak. Tylko niekoniecznie ma ono taką postać, jaką w tej chwili sobie wyobrażacie. Także ja sama miałam wiele wątpliwości, co do tej książki - polska autorka, na pewno nie będę zachwycona; na pewno mi nie podejdzie do gustu; przecież nie przeżyję 300 stron gadania tylko o jednym; Szklarka? Wyspa Sierot? Czy ja mam 5 lat? (...) Ale mogę wam powiedzieć, że na prawdę jest warta przeczytania. 
"Płacz jest oznaką słabości. Macie sobie uświadomić to, co czujecie, a nie wolno wam tego okazywać. Powinnyście być nieprzeniknione jak skała."
Fabuła jest na pierwszy rzut oka bardzo prosto wymyślona wymyślona, jednak te łatwe słowa w streszczeniu prowadzą do genialnego rozwinięcia. A założę się, że połowa czytelników [w tym ja] sięgnęła właśnie po tę książkę, bo w to brzmiało na tyle bezsensownie, iż coś w tym musi być. Całe szczęście nie są to niespełnione marzenia, bo tak na prawdę z dwóch słów (herbata szczęścia) zrobiono taką książkę, że mucha nie siada. Książka może nie ma głębokiego przesłania, które powinno nas w jakiś sposób nawrócić, jednakże ma swój urok i na prawdę polecam na rozluźnienie.
...Co do wolności... także i ja do niej tęsknię. Do wolności, która pozwoliłaby dać się ponieść uczuciom, która na chwilę odsunęłaby na bok rozsądek i wpajane od dzieciństwa zasady.

Styl pisania autorki jest bardzo przyjemny i lekki, nie ma szału z opisami, ale za to tekst bazuje na dialogach, co osobiście bardzo lubię. Szczególnie, że nie jest to jedna wypowiedź danego bohatera na trzy strony, ale krótkie i zwięzłe informacje, które bardzo szybko układają się w logiczną całość, wszystko jesteśmy w stanie zrozumieć i nie musimy się nigdzie zatrzymywać, żeby zrozumieć, co właśnie się stało.

"Ale lepiej tęsknić, niż nie pamiętać..."
Akcja jest bardzo dynamiczna, często z kapelusza wyskakują kolejne ważne wątki dzięki czemu nie ma momentu, w którym czytelnik zaczynałby ziewać. Osobiście też nie potrafiłam się oderwać, co samo w sobie jest wielką zaletą powieści. W każdym momencie były jakieś mroczne tajemnice, które wymagały wyjaśnienia, aczkolwiek nasi bohaterowie nie byli w stanie ich pojąć. Z każdą stroną chciałam więcej i więcej tej wspaniałej historii, ale gdy doszłam do końca nie czułam niedosytu. Połączenie miłości z fantastyką w takiej dawce stało się dla mnie połączeniem idealnym. Wszystkie wątki są na tyle fantastycznie dawkowane, że nie byłam w stanie się oderwać.
"W samotności i oddaleniu człowiek wyobraża sobie różne rzeczy, które mogą nigdy się nie spełnić.
Jeżeli chodzi o okładkę to osobiście mi się nie podoba. Całe szczęście, z tego co widzę książka została wydana ponownie (tym razem przez inne wydawnictwo) i okładka jest już bardziej przystępna, młodzieżowa oraz nowoczesna. Może nie jest to okładka roku, ale na pewno szybciej bym sięgnęła po taką, niż tę, którą możecie sobie zobaczyć u góry recenzji. Ale ja stwierdziłam, że zobaczenie tej okładki, będzie tylko dla osób wybranych, które dobrną do tej części recenzji.

Osoby wybrane - moje gratulacje!

Nastała moja "ulubiona" część recenzji. Hm, hm, hm. Czas mija, ale ja nie potrafię się zdecydować. 

Bardzo dobra.
7/10

6 komentarzy:

  1. Mityczna herbata szczęścia? Muszę przyznać, ze koncept brzmi dosyć zabawnie. Mimo wysokiej oceny i zachęcającej recenzji nie jestem przekonana :) jakoś tak ta mityczna herbata mi nie podchodzi :P pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi także nie podchodziło, no bo jak książka może być ciekawa, jeżeli chodzi tylko o jakieś zielsko? No, ale autorka trochę pozmieniałam koncepcję i wyszło na prawdę ciekawie. :) Także warto zaryzykować!
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Nie wiem, czy odnajdę się w tej historii, choć wierzę, że jest dość symboliczna i warto się nad nią pochylić. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama zastanawiałam się chyba z 3 godziny nad czymś podobnym. Ale kto nie ryzykuje ten nie zyskuje, więc tylko do nas należy wybór. :) Ja jestem z rodzaju tych, których trzeba czymś zaczarować, a sięgnę po każdą książkę. Ta delikatnie przypominała mi, że jeszcze czegoś takiego nie czytałam i w końcu zdecydowałam, że zaryzykuję. I nie żałuję.

      Usuń
  3. Tak druga okładka zdecydowanie ładniejsza :D A co do książki to może kiedyś... :) Pozdrawiam Pośredniczka z posredniczkaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę. Może kiedyś jest zawsze lepsze niż nigdy ;)
      Również pozdrawiam, zaraz zerknę na bloga.

      Usuń

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)