Nr. recenzji: 131
Tytuł: 'Basń o perle'
Autor: Anna Gibasiewicz
Tom: Jedyny
Liczba stron: 54
Data polskiego wydania: 2017
Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Ocena: 9/10
Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Ocena: 9/10
Wracam i będę regularnie. Obiecuję, już naprawdę, naprawdę nie dam się tym chorobom! Poza tym mam tyle cudownych książek czekających w kolejce, że aż żal na nie patrzeć i nie sięgać po nie. Stwierdziłam, że zacznę od perełki. A co innego może nią być, jeśli nie 'Baśń o perle'?
Elwika zawsze była rozpieszczona. Jej ojciec był kupcem, który zawsze po powrocie z podróży przywoził jej piękne rzeczy i wyprawiał cudowny bal. Dzięki niemu mogli świętować powrót ojca, podziwiać prezenty, a także... szukać męża dla dziewczyny. Mężczyzna zaczyna upadać na zdrowiu, lecz przed odejściem z tego świata chce spełnić swoje jedyne marzenie - znaleźć córce godnego męża. Elwika stawia warunek. Wyjdzie za mąż tylko jeśli dostanie najwspanialszą perłę...
Chyba nie znam żadnej innej współcześnie napisanej baśni, no chyba, że podepniemy pod to zbiory legend, czy 'Harrego Pottera', bo są ludzie, którzy uznają je za baśnie. Zawsze uważałam gdzieś tam w ciemnym zakątku myśli, że ten gatunek zamknął się za czasów braci Grimm, czy Andersena i już nigdy nie powróci, bo większość legend ludowych już została wykorzystana, a poza tym wydawało mi się, że już z tego gatunku literackiego wynieśliśmy wszystkie możliwe arcydzieła. Całe szczęście moje myślenie okazało się całkowicie błędne. Udowodniła mi to pani Gibasiewicz i to bardzo dosadnie. Podziwiam ją za to, że wybrała taki gatunek, bo bardzo ciężko jest napisać coś na poziomie starych baśni, na przykład sławnej 'Dziewczynki z zapałkami'. Niesamowita odwaga, naprawdę podziwiam.
Z czystym sercem jednak muszę powiedzieć, że baśń nie została ściągnięta z żadnej z baśni, co dla mnie jest niesamowitym plusem, bo powielanie tego samego byłoby czymś, czego normalny czytelnik by nie wytrzymał. Klasyki się nie powinno tykać, jeśli chcemy zrobić jakiś postęp. Tak właśnie postąpiła autorka. Stworzyła swoją baśń, niedoskonałą, z paroma niedociągnięciami, jednak swoją. Nie przepisała 'Kopciuszka', nie poszła na łatwiznę. Bardzo to doceniam, chociaż mogłam odnieść wrażenie, że pierwsze pół strony było stylizowane pod pana 'napisałem tysiąc baśni'. Takie 'kolorowe', 'zawijasowe' pismo z rodem sprzed paru wieków, jednocześnie bardzo mnie zachęciło i zniechęciło do czytania, bo pojawiły się myśli podważające niepowtarzalność książeczki, a na to nie chciałam pozwolić.
Całe szczęście już od drugiej strony zauważyć można wielką poprawę, wydaje mi się, że dopiero wtedy poznajemy styl autorki, który może i jest trochę bardziej 'kwadratowy' i pasujący bardziej do naszego wieku, jednak wtedy dopiero odczułam, że wiem, co czytam.
Morał oczywiście mnie porwał. Odkrywanie prawdziwej siebie, porzucanie złych przyjaciół oraz ich podszeptów, a jednocześnie przekonanie, że próżność jest uosobieniem tego, czego powinniśmy się wyrzec. Wydaje mi się, że jest to bardzo prawdziwe, więc można naprawdę wiele wyciągnąć z tak króciutkiej książeczki, a to jest najważniejsze. Z miłą chęcią zinterpretowałabym wszystkie pięćdziesiąt stron na jakiejś luźniejszej lekcji języka polskiego. Wydaje mi się, że dopiero wtedy mogłabym odkryć większość tajemnic tej książki, bo wydaje mi się, że teraz odczytałam jedynie tą główną prawdę, a kolejne tylko czekają, aż się o nich przekonam, więc bardzo się cieszę, że mam wydanie papierowe i zostanie ono ze mną na zawsze.
Przykro mi tylko, że jest już końcówka maja i nie będę mogła tej książki zabrać do przedszkola by poczytać dzieciakom, a za rok już także nie będę miała takiej możliwości. Mam nadzieję, że uda się jednak podsunąć ją przedszkolankom, na pewno dzieciaki by się cieszyły, że koniec z typowymi baśniami. Wydaje mi się, że warto mieć taką książeczkę w swoich zbiorach, bo do niej na pewno będzie się wracać. Nie ma opcji, żeby przeczytać jeden raz i zapomnieć. Ba! Jestem pewna, że nawet moje wnuki będą ją ciągle męczyć i im się ona na pewno nie znudzi, bo taka powieść się po prostu nie starzeje i ciągle jest aktualna.
Kończąc, polecam i to bardzo. Uważam, że naprawdę warto się z tą propozycją zapoznać, szczególnie że jest króciutka i jej czytanie trwa maksymalnie z 3 godziny, a minimalnie pół. Poza tym jej niesamowitość już starałam się przybliżyć wyżej - czytajcie, bo warto sięgnąć po coś współczesnego, odważnie powracającego do starszych gatunków, ale nie kopiującego ich.
9/10
Trochę z opisu przypominało mi "Piękna i Bestia" nie mam pojęcia czemu. :D Chyba nie jest to książka dla mnie, tak trochę nie moja tematyka. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto się przekonać, ale rozumiem w pełni twoją decyzję :)
UsuńPozdrowienia!
yjg
OdpowiedzUsuńprzepraszam, za moje dziecko :)
UsuńNie ma sprawy ;)
UsuńCiekawie i z morałem. Z chęcią się zapoznam :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl
Naprawdę warto!
UsuńBardzo jestem ciekawa tej książki :) fajnie byłoby przeczytać jakąś współczesną baśń :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Naprawdę polecam!
UsuńTo, że napisałaś tak długą i treściwą recenzję na temat tak krótkiej książki, mówi chyba samo w jej imieniu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Mam taką nadzieję! :)
Usuń