sobota, 12 maja 2018

Ciekawy "Wieczór filmowy" z infantylnymi bohaterami...

  Nr. recenzji: 182
Tytuł: "Wieczór Filmowy"
Autor: Lucy Courtenay
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak
Liczba stron: 285
Data polskiego wydania: 4 kwietnia 2018
Wydawnictwo: YA!
W moim odczuciu: 6/10

Ciężko się oprzeć książki o oglądaniu filmów, kiedy jedyne o czym się myśli od lutego to wakacje. Bądźmy jednak szczerzy, oczekiwanie czegoś innego niż romansu w tym przypadku byłoby zwyczajnym przeoczeniem. Jak ktoś się spotyka na randkę... eeee... na przyjacielskie spotkanie raz w miesiącu przez 12 miesięcy, to przewidywania są klarowne. 

Sylwestrowa noc. Hanna została porzucona przez swojego wymarzonego chłopaka na kilka godzin przed północą. Jest zrozpaczona, jednak jej najlepszy przyjaciel - Sol, wpada na pomysł, by przez 12 miesięcy razem oglądali wybrany film. Dziewczyna się zgadza, w końcu i tak nie ma innych planów. Natomiast chłopak... Okazuje się, że od dawna jest w niej zakochany, jednak wie, że przyjaźń to najprawdopodobniej jedyne na co może liczyć. Marzy o zmianie, lecz nie jest pewien, czy uda mu się czegoś dokonać, kiedy Hanna tkwi w swoim zauroczeniu byłym chłopakiem...

Wiem, że każda recenzja tej książki z pewnością zaczyna się identycznie, ale nie jestem w stanie przemilczeć tematu tak infantylnych bohaterów. Istna porażka, jeżeli chodzi o kreację Hanny. Rozumiem, że miały one oddawać prawdziwe zachowania nastolatek, uświadamiać ślepotę miłości, jednak było to zdecydowanie przesadzone. Bądźmy szczerzy, nikt nie chce słuchać bohaterki, która z jednej strony dziewczyna uważa, że ten związek jest już absolutnie skończony, mało tego chłopak definitywnie zdradził ją kilka razy i nie ma zamiaru się zmieniać, a dziewczyna przyznaje, że nie jest w stanie tego wybaczyć. Z drugiej wzdycha do niego cały czas, nieważne, czy widzi go z nową dziewczyną, czy ten wspomina o możliwej wspólnej przyszłości... W szczególności, że ma oparcie w niesamowicie przystojnym i miłym chłopaku, który jest jej najlepszym przyjacielem, jednak nie jest w stanie tego docenić, bo w głowie ma tylko jedno imię. 

Natomiast sama historia, która na pierwszy rzut oka wydaje się jedynie błaha, naprawdę przyciąga. Wszystko jest napisane z lekkością, bazując na dialogach, przez co książkę bardzo łatwo się czyta. Wpleciono w nią dużo humoru, objawiającego się w najmniej spodziewanych momentach, a dzięki temu czas poświęcony na przeczytanie jej z całą pewnością nie będzie uznany za zmarnowany. Czytając, mamy również możliwość otwarcia się na homoseksualizm, ponieważ Sol pochodzi właśnie z takiej rodziny. Z łatwością możemy zauważyć, że rodzina nie różni się niczym od "zwyczajnej" - ma swoje zalety oraz wady, zawsze znajdzie się ktoś nadgorliwy, zawsze znajdzie się niesamowicie nieporównywalny kotek, który nieoczekiwanie spróbuje kogoś zabić wskakując mu na głowę... 

Podsumowując, książkę bardzo dobrze mi się czytało, jednak bardzo na mnie oddziaływała wada w kreacji głównej bohaterki. Podejrzewam, że, jak już wspominałam, autorka chciała ukazać infantylność nastoletniej miłości, jednak było to przesadzone do tego stopnia, że niestety okazało się wysoce nieprzyjemne. Oceniając, czy książkę będzie warto przeczytać, trzeba przemyśleć naszą odporność na Hannę, jeśli ją zaakceptujemy, to cała reszta będzie całkowicie przyjemna. :)

3 komentarze:

  1. Być możr kiedyś się skuszę.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz czytam o tej książce, że bohaterka jest aż tak infantylna :( Szkoda wielka, po myślę, że pomysł na fabułę całkiem fajny. Ja lubię takie młodzieżówki, więc i na tę pozycję zwróciłam uwagę. Przeczytam ją na pewno za jakiś czas, ale teraz będę miała na uwadze, że z główną bohaterką mogę się nie polubić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie sama historia przyciąga, ale jak piszesz o zachowaniu bohaterów to czuję małą niechęć :) Myślę jednak, że w niedalekiej przyszłości skuszę się na tą pozycję :)

    OdpowiedzUsuń

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)