Blackeberg, spokojne przedmieście Sztokholmu, skrywa coś więcej niż nudę codzienności. Nieśmiały i zakompleksiony dwunastoletni Oskar mieszka z matką. Nie ma przyjaciół, w szkole jest przedmiotem nieustannych drwin i szyderstw, koledzy dręczą go i prześladują. Pewnego dnia do sąsiedniego mieszkania wprowadza się Eli. Jest rówieśniczką Oskara, ale nie chodzi do szkoły. I opuszcza dom tylko po zmroku. Chłopiec dostrzega w niej bratnią duszę — inność, samotność i tajemnicę. Jednak Eli nie jest taka jak inni… Nagle w okolicy zostaje znalezione ciało nastolatka – bez kropli krwi. Lecz Oskara bardziej intryguje fakt, że ofiara to jego prześladowca. A przecież jest ich wielu…
Tytuł: Pozwól mi wejść
Autor: John Ajvide Lindqvist
Liczba stron: 492
data wydania: 17.09.2008
wydawnictwo: Zysk i s-ka
Ocena: 7,5/10
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Pierwszą jego książką, którą czytałam była "Życzliwość" i powiem szczerze - że po jej lekturze czułam przynajmniej lekki niedosyt opowiedzianą historią, która wydawała się ciągnąć i ciągnąć, tylko po to, aby zamknąć się w dość gwałtowny sposób na kilku ostatnich stronach.
Postanowiłam się jednak nie poddawać i dać "szwedzkiemu Stephenowi Kingowi" drugą szansę. I wiecie co? Zdecydowanie było warto. Czy to przez klimat nadchodzącego finału największego chyba hitu pewnej platformy streamingowej, czy przez zupełnie inną tematykę, ale historia Eli i Oscara zdecydowanie bardziej do mnie przemówiła. Oto mamy samotnego, nastoletniego chłopca, prześladowanego w szkole, przezywanego "prosiakiem", który niemal desperacko potrzebuje przyjaciela (nawet jeśli nie do końca sam zdaje sobie z tego sprawę). Kiedy więc w sąsiedztwie pojawia się tajemnicza dziewczynka, która skacze z killkumetrowych huśtawek i układa kostki Rubika w jeden wieczór, od razu przyciąga uwagę głównego bohatera. A jeśli dodać do tego fakt, że w okolicy zostają w niewyjaśnionych okolicznościach zabijane dzieci (i dorośli) to mamy zaczątek dobrego kryminału połączonego z wątkami fantastyki.
Eli i Oscar są postawieni na zupełnie przeciwnych stronach jeśli chodzi o charakter. On - wiecznie na celowniku szkolnych prześladowców, ona - samotna, zamknięta w domu, niezauważona przez nikogo, drobna i krucha potrzebująca pomocy. Wokół tej dwójki, niczym wokół jądra atomu krążą pozostałe postacie - "tata" Eli, rodzice Oscara, jego koledzy z sąsiedztwa, nauczyciele oraz kilku miejscowych pijaczków. Krążą, ale nie skradają przysłowiowego szoł, a wyważenie ciężaru bohaterów zdecydowanie zasługuje na plus. W ten sposób, mimo całego korowodu postaci (które pełnią mniejszą lub większą rolę w tej historii) czytelnik nie ma wątpliwości, kto jest gwiazdą spektaklu.
"Pozwól mi wejść" nie jest jednak jedynie opowieścią o wampirach (myślę, że nie jest to żaden spoiler, łatwo wywnioskować to z treści, a nawet z kilkunastu pierwszych stron książki). To także opowieść o dorastaniu, przyjaźni, wartościach oraz poznawaniu samego siebie, swoich granic - a miejscami także o ich przekraczaniu. Ile można poświęcić dla drugiej osoby? Czy relacje mogą być na tyle silne, aby możliwe było zamknięcie oczu na pewne kwestie? Co więcej, powieść porusza też wątki obyczajowe i społeczne, które stanowią problemy dla opisanej przez Lindqvista Szwecji. Autor stawia pytania o granice poświęcenia, definicję miłości, brutalności i człowieczeństwa.
Za mały minus (chociaż zdecydowanie mniejszy niż w przypadku poprzedniej książki tego autora, którą czytałam) uznaję nieco przydługą historię. Z jednej strony stanowi to niezły wstęp do głównych wydarzeń, zawiązania akcji i jej kulminacji (zakończenie zdecydowanie nie zawodzi), z drugiej - potrzeba czasu oraz cierpliwości żeby faktycznie wciągnąć się w akcję. Prawdopodobnie był to jednak zabieg celowy, w ostateczności, co ciekawego może się dziać w małym miasteczku w Szwecji, prawda? Pewnie musi tam być trochę nudno, prawda?
Drugim aspektem, który z początku może nieco utrudniać lekturę jest umiejscowienie niemal wszystkich postaci na pierwszych kilkunastu stronach historii. Ciężko jest wyłapać te wszystkie luźne wątki i końce i nadać im sens, tak aby każda postać miała swoje miejsce na tym obrazie. Uwierzcie mi jednak - wystarczy trochę cierpliwości i otwarty umysł, żeby wszystkie puzzle ułożyły się w odpowiedniej konfiguracji, dając w efekcie spójny obraz, ubrany w dobre słowa, z wartko poprowadzoną akcją i zaskakującym finiszem.
P.S. Osoby o szczególnie plastycznej wyobraźni i wrażliwsze na opisy, mogą w pewnych momentach faktycznie odczuć, że powieść oscyluje także wokół gatunku thrillera.
Ciekawostka: w 2008 r. premierę miał film o tym samym tytule oparty o książkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)