Twórczość autora od zawsze miała w sobie coś, co sprawiało, że chciałam zapoznać się z jego dziełami, nigdy nie było jednak okazji, gdyż po sięgnięcie po tak kultowe książki jak “Metro 2033” czy “Outpost” nigdy nie czułam się gotowa. Dopiero “My.Kronika upadku” zmotywowała mnie, by zapoznać się z tym, co autor ma do powiedzenia, a tym samym sięgnąć po gatunek, którego najlepszych utworów jeszcze nie poznałam.
Autor: Dmitry Glukhovsky
Data wydania: 23.10.2024
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 368
Moja ocena; 10/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju…
ale trudno też być nim poza jego granicami.
Próba odpowiedzi na pytanie: „Co się stało z Rosją?”. To ostre, błyskotliwe i pełne emocji felietony Dmitrija Glukhovsky’ego, z których każdy jest reakcją na wiadomości i czasem pozornie błahe wydarzenia z życia Rosjan i Rosji, a zebrane razem tworzą historię reżimu Putina od 2012 roku do pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Dopiero z dzisiejszej perspektywy wyraźnie widać to, co usiłował nam przekazać Glukhovsky: jak krok po kroku, wydarzenie po wydarzeniu, znikały wolność i demokracja, jak brutalizowały się resorty siłowe, jak powracały duchy Związku Radzieckiego, jak militaryzowała się państwowa ideologia i jak kraj gotował się do wojny. Autor komentuje swoje teksty z dzisiejszej perspektywy, patrząc na siebie i własne postrzeganie rzeczywistości jak na swego rodzaju historyczny artefakt. Ta książka z niepokojącą jasnością pokazuje, jak wielu rzeczy woleliśmy nie dostrzegać, jak wiele sygnałów wypieraliśmy i o jak wielu sprawach nie chcieliśmy wiedzieć, podczas gdy Rosja metodycznie i konsekwentnie maszerowała w kierunku wojowniczej tyranii.
Prócz poznania twórczości Dmitrija Glukhovsky’ego historia ta stanowi dla mnie również pewien wyjątek od reguły w swoich wyborach czytelniczych. Pozwala mi powrócić do reportaży, które poznałam parę lat temu, a które od tamtego czasu unikam z uwagi na ich ciężar emocjonalny i trudną tematykę. Tym razem jednak postanowiłam przełamać tę barierę, skuszona nie tylko nazwiskiem autora, ale również chęcią zgłębienia prawdy o współczesnej Rosji – kraju pełnym kontrastów, którego obraz od lat budzi ciekawość i niepokój.
Autor przedstawia zbiór felietonów, każdy z nich odnosi się do konkretnych wydarzeń z Rosji z lat 2012-2013, pokazując krok po kroku zachodzące zmiany w kraju takie jak: ograniczenie wolności, cenzurę, brutalizację aparatu państwowego i powrót duchów Związku Radzieckiego. Wszystko to opatrzone zarówno kontekstem, mającym na celu wprowadzenie nas w sytuację bliską opisanej w felietonie jak i komentarzem “z przyszłości” pozwalającym poznać konfrontację autora z dawnymi nadziejami i rozczarowaniami tym samym jeszcze bardziej uświadamiając nas, że autorytaryzm to proces, który rozkwita stopniowo.
Książka, która od samego początku jest niezwykle poruszająca i wstrząsająca, a każda kolejna strona coraz bardziej wciąga czytelnika w wir brutalnej rzeczywistości współczesnej Rosji. Autor nie szczęści szczegółów, pokazania dramatycznych konsekwencji propagandy, autorytaryzmu i społecznej apatii. Opisy wydarzeń i refleksje autora sprawiają, że brak jakiejkolwiek reakcji to również postawa wobec opresyjnego systemu. Równie poruszająca jest szczerość i samokrytyka Dmitrija Glukhovsky’ego, który przyznaje, że sam wielokrotnie uległ propagandzie, stając się częścią systemu, który z czasem wyprze go, oskarżając o zdradę, jaką jest szerzenie dezinformacji na temat rosyjskiej armii.
“My. Kronika upadku” to również książka, która stała się dla mnie przełomem w literaturze, pozwalając przełamać opór wobec trudniejszej tematyki i spojrzeć na wydarzenia z szerszej perspektywy. Połączenie felietonów z kontekstami historycznymi oraz refleksją z przyszłości jeszcze bardziej zagłębia nas w temat, by końcowo poruszyć, wstrząsnąć i zmusić do refleksji nad znaczeniem wolności w społeczeństwie. Ważne również jest zakończenie, w którym autor ostrzega, że “nie jest wcale pewne, że najgorsze już za nami”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)