Insta


środa, 7 marca 2018

Spłyćmy to jeszcze bardziej!


Nie wyobrażam sobie odłożyć serii, a w szczególności serii wydanej przez tę autorkę. Od dawna jestem zakochana w jej twórczości i mam nadzieję, że uda mi się kiedyś przeczytać wszystkie jej książki, żeby dobrze sobie wyrobić opinię. 

Jest to kontynuacja "Pułapki uczuć", link do recenzji pierwszego tomu - | Kliknij! |
Tym razem będziemy mięli okazję zaobserwować, jak radzą sobie nasi bohaterowie w prawdziwym związku. Julia niestety umarła, ale zostawiła po sobie niesamowitą wazę z cytatami, która dla bohaterów jest źródłem inspiracji i motywacji. Bohaterowie muszą sobie poradzić z wychowywaniem dzieci, nie jako rodzice, lecz jako rodzeństwo. Poza tym, coraz bardziej chcą się do siebie zbliżyć, jednak starają się wszystko odpowiednio zaplanować. A co im z tego wychodzi? Cóż, niewiele...

Jestem nieco zdegustowana tą częścią. Nie zrozumcie mnie źle, nadal jest bardzo dobrze napisana, czyta ją się bardzo przyjemnie i lekko, niemniej nie usatysfakcjonowała mnie. Mam naprawdę sporo zastrzeżeń, pomimo tego, że w sumie przy niej bardzo miło spędziłam czas. Wiadomo, nie nauczyłam się niczego spektakularnego, lecz wydaje się bardzo sielankowa, spokojna i powolna. Dobrze się ją czyta, ale odnoszę wrażenie, jakoby część jej potencjału została zmarnowana. Zaczynając od nowych bohaterów, których kreacja mnie zdziwiła i sprawiła, że nie byłam w stanie uwierzyć, w co czytam. W książce pojawiła się 11-latka geniusz. Wypowiada się jak doświadczona babcia, która w swoim życiu nauczyła się już odpowiedzi na każdy temat i doniosły styl wypowiedzi przejęła jeszcze w czasach wojny. Wie więcej niż wszyscy inni i głosi swoją opinię wszędzie. Od razu wszystkim przypada do gustu, zaczęto się z nią przyjaźnić, zapraszać i słuchać jej opinii. Myślę, że jestem w stanie zrozumieć pojawienie się cudownego dziecka, ale bez przesady z jego kreacją. Wydaje mi się, że tym razem autorka na zbyt wiele sobie pozwoliła, choć pewnie przypadnie to do gustu niektórym czytelnikom.

Wydaje mi się, że sens tej książki jest wielce infantylny. Calutkie 300 stron opiera się na potrzebie spędzenia ze sobą nocy. O ile nie mam problemu z tym, że jest to wielki krok i coś na co trzeba być gotowym, to robienie historii tak wielkiej pod względem objętościowym jest dla mnie troszeczkę przesadzone. Do tego do całej sytuacji dorzucono wiele schematycznych zachowań, kiedy już myślałam, że autorce skończyły się pomysły, ni z gruchy ni z pietruchy, w dziewczynę (UWAGA SPOILER) wjechała ciężarówka i wylądowała w szpitalu. No błagam was, czy trzeba ten schemat powtarzać w każdej książce dla młodzieży i każdym romansie? Bez przesady, dało się zorganizować jakieś bardziej kreatywne rozwiązanie, nie wydaje mi się, żeby była potrzeba na aż tak wielkie przeciąganie i opisywanie kilku wątków, które większego sensu nie mają. Być może to była swego rodzaju terapia dla autorki, która napisała książkę jedynie dlatego, żeby się dobrze bawić przy jej pisaniu, jednak dla mnie jest to swego rodzaju dramat. Całość wydaje się być kolejnym płytkim opowiadaniem z rodem z Wattpada, brakuje wszystkiemu - już nawet nie głębi - ale samego sensu. Nie wiem, co poszło nie tak.

Podsumowując, sięgając po tę powieść, trzeba się odpowiednio psychicznie przygotować do jej przeczytania. Naprawdę, trudno jest znaleźć w niej jakikolwiek większy sens i nie wydaje mi się, żeby można było sobie przy niej pozwolić na jakiekolwiek nadzieje, ponieważ w tej książce nie dzieje się autentycznie nic. Jest przyjemna do czytania i bardzo miło spędziłam z nią czas, jednak dopiero po tym, jak wyłączyłam normalne myślenie. Mam nadzieję, że to jedynie chwilowy spadek formy autorki i że w trzecim tomie już wrócimy na normalne tory i książka w jakiś sposób ujdzie z życiem, a moja opinia będzie w jakiś sposób normalniejsza. Zobaczymy, mam trzeci tom na stanie, możecie się spodziewać recenzji za niedługo.


Nr. recenzji: 174
Tytuł: "Nieprzekraczalna Granica"
Autor: Colleen Hoover
Tłumaczenie: Jarosław Mikos
Liczba stron: 300
Data polskiego wydania: 16 luty 2018
Wydawnictwo: YA!
W moim odczuciu: 4/10

Link do recenzji pierwszej części serii:
| Kliknij tutaj! |





Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję:

3 komentarze:

  1. Chciałabym niedługo zapoznać się z tą serią, bo nie znam jeszcze książek tej autorki. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda.że aż tak kiepsko, jestem ciekawa jak ja odbiorę tę serię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że ta część cię rozczarowała :( Ja czytałam ją tak dawno temu, że nawet nie pamiętałam tej 11 latki czy wypadku. Przede mną wciąż trzecia część i myślę, że niedługo ją przeczytam, skoro to powtórzenie pierwszego tomu.

    OdpowiedzUsuń

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)