Insta


piątek, 12 marca 2021

"Cztery liście koniczyny" - Weronika Tomala

Każdy z nas przekonał się na własnej skórze, że życie bywa niesprawiedliwe, szczególnie jeśli chodzi o miłość. Nie oszukujmy się — na świecie jest prawie osiem miliardów ludzi. Skąd możemy być pewni, że nasza bratnia dusza jakimś cudem znajduje się w tym samym kraju co my? Mówi tym samym językiem? Mieszka w tym samym mieście? Jakim cudem, naszą bratnią duszą może być człowiek w tym samym wieku? Znajoma twarz pośród tych wszystkich obcych? Czyż nie jest to zwykły przypadek? Łączymy się, bo chciał tak los czy może świadczy o tym kompatybilność naszych osobowości? Znalezienie prawdziwej miłości jest jak znalezienie czterolistnej koniczyny. Zanim jednak ją zerwiemy, zdarzają się inne — trzylistne. Chyba że mamy prawdziwe szczęście i pierwsza próba jest udana. Zabawny jest fakt, że nasze życie to zbieg przeróżnych okoliczności. Została nam tylko wiara, iż są one sprzyjające. Dlatego powinniśmy ryzykować, ponieważ "Ryzyko jest wpisane w nasze bycie. Każdy dzień staje się pasmem jakichś decyzji. To szalone, że niektóre mogą zmienić całą naszą przyszłość. I losy innych". Kwestię ryzyka, nieprawdopodobnej, wręcz przypadkowej miłości porusza w swoim utworze "Cztery liście koniczyny" Weronika Tomala.





Nr. recenzji: 402
Tytuł: "Cztery liście koniczyny"
Autor: Weronika Tomala
Data polskiego wydania: 23 lutego 2021
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W moim odczuciu: 10/10




Młoda pielęgniarka Judyta doświadczyła już w swoim życiu bardzo dużo — jest pielęgniarką w szpitalu, która codziennie musi walczyć ze swoją wrażliwością na cierpienia innych ludzi. Pewnego dnia jednak zdarza się coś niezwykłego, gdy na plaży w Sopocie z chęcią podreperowania zniszczonych okładek książek z plażowej biblioteczki, odnajduje wyróżniający się notatnik.

Jeszcze bardziej niezwykły okazał się fakt, że w środku znajdowała się prośba dla czytelnika. Judyta początkowo nie może uwierzyć w treść listu, aczkolwiek po kilku nieprzespanych nocach z powodu wyrzutów sumienia, postanawia wypełnić wolę właściciela feralnego notatnika. Zdecydowała się, że dostarczy go w wyznaczone miejsce. Dla wyznaczonej osoby.

Po ciężkiej i nużącej podróży do Poznania Judyta dowiaduje się, że odbiorcą jest niejaki Mateusz — mieszkający w okazałej chatce leśnej mężczyzna, definitywnie skrzywdzony przez dziewczynę, od której przez rok nie miał wieści. Dlaczego więc zdecydowała się ona napisać do chłopaka? Czy Judyta, czyli pośredniczka między Mateuszem a tajemniczą kobietą dowie się, o co właściwe w tym wszystkim chodzi? Jak drogi połączą ją i przystojnego tatuażystę? Co tak naprawdę było w notatniku? Tego dowiecie się, sięgając po tę przecudowną powieść, którą z całego serca polecam wszystkim czytelnikom. Nie jest to bowiem typowy romans, cała książka ma charakter dydaktyczny i uczy nas, czym tak właściwie jest życie.


Jeśli szukacie lekkiej lektury, na oderwanie się od nużącej teraz codzienności jest to idealna książka dla was. Zdecydowanie odpręża i relaksuje swoją prostotą. Nie wymaga dużego skupienia. Niektóre momenty poruszają, aczkolwiek muszę przyznać, że są bardzo pouczające. Książka uczy, że każde dobro zostanie wynagrodzone, a wrażliwość, nawet w XXI wieku nie jest wadą, tylko niezwykłą zaletą, na którą stać, tak jak wiemy z doświadczenia, coraz mniej ludzi.


Muszę przyznać, że nie mogłam oderwać się od lektury przez cały dzień. Fabuła nie jest oklepana, na jaką szczerze się wydaje od pierwszych stron, bo myślałam, że po kilku linijkach tekstu odgadłam zakończenie, tylko wbija w niektórych momentach w fotel i to mocno. Przy końcowych stronach prawie dostałam palpitacji serca. Oprócz tego jest bardzo przyciągająca i oryginalna. Autorka świetnie przedstawiła nam swój pomysł. Ba, sam pomysł był świetny, a wykorzystany został jeszcze lepiej.

W dodatku utwór ten zdecydowanie poprawił mi humor. Nie wiem dlaczego. Być może emanuje od niego aura dobra, przypomina, że na świecie są jeszcze hojni ludzie. Albo po prostu jest to wspaniale napisana powieść. Tak czy siak, brawa dla autorki.

Postacie, chociaż nie jest ich dużo, są dokładnie opisane, ich uczucia są realne. Doskonale została podkreślona wrażliwość głównej bohaterki, chociaż szczerze wątpię, że ktoś mógłby się podjąć takich spontanicznych decyzji w kilka sekund jak ci bohaterowie. Wszystko jest jednak możliwe, nie zapominajmy o tym. Osobiście, moim ulubionym bohaterem był pacjent — pan Antoni. Nie będę tu o nim wiele pisać, bo myślę, że samodzielnie powinniście odkryć jego losy, ale ma świetne poczucie humoru. W ogóle, w całej tej książce poczucie humoru jest na wysokim poziomie.

Podobało mi się, że w książce nie było żadnych zbędnych opisów, tylko same konkrety, więc pewnie dlatego tak bardzo mnie zainteresowała od pierwszych stron.

Rozdziały nie są długie, powieść nie jest nużąca. W całym dziele nie trafiłam na żaden nudny moment. Po prostu w tym przypadku pochłania się wszystkie słowa wydrukowane na papierze, tracąc poczucie czasu i rzeczywistości.

Urzekły mnie również piękne cytaty, takie jak: „Jeśli czegoś chcesz, to po prostu po to sięgasz. Albo na własne życzenie wiele tracisz” i „Bo kochać to nie znaczy kurczowo się kogoś trzymać. Kochać to pragnąć dla kogoś szczęścia. Kosztem szukania sytuacji awaryjnych”. Dosłownie, mam ochotę je sobie wydrukować i powiesić nad łóżkiem.

Muszę jeszcze wspomnieć o tych cudownych wyjaśnieniach znaczeń zjawisk, zwierząt czy przedmiotów przed każdym rozdziałem. Dodaję to pewnego rodzaju smaczku przed każdą kolejną częścią książki. Miałam niezłą zabawę, szukając nawiązań do tych właśnie symboli w każdym rozdziale. Brawa dla Weroniki Tomali za porządny Research.

Na wzmiankę zasługuje tu jeszcze wyjaśnienie tytułu pod koniec utworu. Uwielbiam, gdy autor o tym nie zapomina. Poza tym dobrze jest wiedzieć, że istnieje jakieś wytłumaczenie na pytanie: Dlaczego autor akurat pofatygował się na tę nazwę?


Szczerze? Ciężko było mi znaleźć jakiekolwiek minusy. Może trochę nie przypadł mi do gustu fakt, że cierpienia i smutki bohaterów były zbyt wyidealizowane. Zdecydowanie nie narzekałabym, gdyby powieść była dłuższa, a akcja nie działaby się tak szybko. Jedno jednak mogę stwierdzić na pewno — jest to idealny jednostrzałowiec. Z pewnością zagości u mnie na półce bardzo długo. Pewnie niedługo znów do niego wrócę.



Reasumując, „Cztery liście koniczyny” Weroniki Tomali są z pewnością ..czterolistną koniczyną pośród tych zwykłych. Dawno nie czytałam książki, która byłaby tak wciągająca, a jednocześnie 
miała niezły charakter moralizatorski. Z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu, nie tylko fanom romansów i dać ocenę 10/10.

A wy? Przeczytaliście tę książkę? Jakie są wasze odczucia? Z miłą chęcią dowiem się, co o tym myślicie :).

Autor: Julianna Kucner

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)