Insta


sobota, 7 kwietnia 2018

"Player One", czy to naprawdę aż taki hit?



Powód numer jeden by sięgnąć: Pierwszy raz wydawnictwo Feeria Young zadecydowało by wydać książkę science-fiction. Już sam fakt był zastanawiający. Halo, przecież to moje ulubione wydawnictwo wydające książki młodzieżowe, a teraz wydało coś całkowicie odbiegającego od ich "normalnego" kanonu. Wniosek: to musi być dobre.
Powód numer dwa: Film stworzył pan Steven Spielberg. Prawdopodobnie większa liczba osób powiąże go z "Playerem One" niż z Ernestem Clinem, a o panu Dariuszu Ćwiklaku w ogóle wspominać nie będę. A skoro reżyser, który ma na swoim koncie filmy typu E.T. wziął się za ekranizację, to książka musi mieć w sobie "to coś". 

W roku 2045 nikt nie musi wychodzić z domu by spotkać się ze znajomymi, uczyć się w szkole, czy trenować sport. Wystarczy, że ma OASIS, a ono - jako połączenie okularów, kombinezonu oraz bieżni, umożliwia w wirtualnym świecie mniej więcej takie same doznania, jak w rzeczywistości. Był to ogromny wynalazek, na którym twórca zarobił biliony dolarów. Teraz, wszyscy użytkownicy OASIS zobaczyli jego prywatny testament, który namówił ich, by szukać Miedzianego Klucza, a później kolejnych dwóch, by te doprowadziły graczów do nagrody głównej, a dzięki niej - odziedziczyć można było spadek Hallidaya oraz firmę zarządzającą wirtualną rzeczywistością. Nasz główny bohater bierze sobie za cel - tak jak cała reszta użytkowników, znaleźć jajo, by jego ukochana rzeczywistość, w której może być kimkolwiek zechce mogła w pełni należeć do niego. Wyobraża sobie szczęście, jakie będzie go czekało, jednak przed tym musi przebyć drogę pełną niebezpieczeństw oraz pułapek. 

Książka jest naprawdę czymś zupełnie nowym, ponieważ po raz pierwszy jako świat przedstawiony mamy krainę, w której nie ma granic. Jest to żywa gra komputerowa, w której możemy być kim chcemy, możemy wyglądać jak nam się żywnie podoba i możemy robić, co chcemy. Jednak nadal mamy standardową przygodę science-fiction, w której bohaterowie mierzą się z całym światem, a także walczą z siłami zła, by zdobyć coś naprawdę pięknego i uratować ważną dla nich wartość. Wiadomo, że jest to niesamowicie schematyczne, lecz dzieje się to w na tyle dobrze wykreowanym, niespotykanym świecie, że wynagradza to wszystko inne. Pomijając wstęp, który mimo wszystko musiał się pojawić, akcja jest bardzo wartka, nasi bohaterowie cały czas muszą mierzyć się z niebezpieczeństwem, rozmaitymi wyzwaniami oraz problemami z zaufaniem. Najzwyczajniej w świecie, w tę akcję trzeba dać się wciągnąć. Nie ma nawet innej możliwości, zbyt wiele się dzieje, by po prostu olać temat i stwierdzić, że meh nic się nie działo. 

Oczywiście, jak to ja, muszę podkreślić również problemy, które napotkałam przy czytaniu. Książka przeznaczona jedynie dla młodzieży? Niedoczekanie. Przede wszystkim polecałabym ją osobom, które się wychowały w latach 80. i miały styczność z omawianymi grami. Dla mnie, jako osoby która o tamtej dekadzie wie tyle, co pies o gwiazdach, a w dodatku grami się nie interesuje, niektóre wyzwania były totalnie nie do ogarnięcia. Było mi zdecydowanie ciężej zrozumieć niektóre aspekty, niż moim rodzicom, którzy doskonale wiedzą o jaką grę chodzi, gdy wymienię ją tylko z nazwy. Nie powiem, że było to awykonalne, bo da się zrozumiec o co chodzi w danej chwili i jak gra nasz bohater, jednak nie przychodzi to na tyle naturalnie, żebym to pochwalała. Wszystkim się spodoba ta książka, jednak najbardziej tym, którzy będą chcieli się zapoznać z kulturą tamtych lat i to dzięki książce, jednak w rzeczywistości. W majówkę będą chcieli usiąść i wyciągnąć stare gry, pożyczyć i je spróbować przejść. Wtedy historia nada wszystkiemu odpowiedniego wymiaru.

Podsumowując, książka jest dobra i z łatwością można z nią spędzić miłe chwile. Niemniej, najbardziej się spodoba osobom związanym z grami oraz kulturą lat 80. Aha! I jeszcze chciałabym powiedzieć jedno zdanie do osób, które były w kinie i zastanawiają się nad przeczytaniem książki. Różni się ona od filmu jak niebo i ziemia, wszystkie wyzwania są całkowicie inne oraz inaczej przedstawione. Można sięgnąć bez żadnego większego problemu, będzie to świetna przygoda :)



  Nr. recenzji: 178
Tytuł: "Player One"
Autor: Ernest Cline
Tłumaczenie: Dariusz Ćwiklak
Liczba stron: 500
Data polskiego wydania: 4 kwietnia 2018
Wydawnictwo: Feeria Young
W moim odczuciu: 7/10

5 komentarzy:

  1. I film i książkę mam w planach. Lubię takie klimaty i chętnie poznam Player One.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem, nie moja tematyka. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię tego typu opowieści! Bezbłędnie odpowiadają na pytania w stylu ,,Co by było gdyby". Świat który wydaje się idealny dla każdego, może momentalnie przemienić się w piekło na ziemi, jeżeli nawet najspokojniejsza osoba jaką znamy, obierze sobie za cel, przejęcie kontroli.
    Nie miałam jeszcze okazji ani obejrzeć filmu ani niczego przeczytać, jednak jestem pełna nadziei może nawet nie pod względem fabularnym, a psychologicznym. Świat w którym możesz wszystko tak naprawdę cię ogranicza <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o książce. Nawet się nad nią zastanawiałam. Twój argument, że powinny ją przeczytać osoby wychowujące się w latach osiemdziesiątych, przekonał mnie ostatecznie ;)

    OdpowiedzUsuń

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)