piątek, 19 października 2018

"Książę w Wielkim Mieście" Emma Chase

Tematyka książąt i całej otoczki królewskiej rodziny, zawsze sprawiała, że może trochę mimowolnie miałam ochotę zapoznawać się z daną książką. I tym razem, jak tylko zobaczyłam wyraz Książę w tytule, to nieszczególnie długo się zastanawiałam.

Nr. recenzji
229
Tytuł: "Książę w Wielkim Mieście"
Autor: Emma Chase
Tłumacz: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 343
Data polskiego wydania: 4 kwietnia 2018
Wydawnictwo: FILIA
W moim odczuciu: 7/10

Nicholas musiał przysiąc swojej babce, że do końca wakacji się ożeni, aby jeszcze przed jej śmiercią zapewnić rodowi godne przedłużenie. Nie spodziewał się jednak, że kiedy pojedzie odwiedzić Nowy Jork w środku nocy trafi do kawiarenki Amelia, gdzie pozna niesamowitą dziewczynę. Mężczyzna ma świadomość, że nie może ona być kolejną królową, ze względu na jej nijakie pochodzenie, jednak postanawia spędzić z nią tę resztkę wolności, jaka mu pozostała. Królowa jednak nie aprobuje nieodpowiedzialnych wybryków dziedzica, ponieważ jego poczynania cały czas śledzą nieustępliwi paparazzi, a opinia publiczna ocenia ich każdy krok. Muszą wrócić do jej łask, a już na pewno uniknąć jakichkolwiek zawirowań z nimi związanymi.

Generalnie muszę przyznać, że porównując książkę do innych tej samej autorki, to wypada trochę blado. Być może jeszcze nie była pewna, jak to wszystko ustawić, żeby było dobrze oraz był materiał na całą serię książek o książętach, niemniej w szczególności na początku było nudnawo. Później akcja nabrała tempa, więcej zaczęło się dziać, jednak mniej więcej w 3/4 treści autorka zrobiła zwrot o 180 stopni w związku z czym po raz kolejny wybiła czytelników z rytmu. Z jakiegoś powodu poczułam się wtedy, jakbyśmy nastąpili na próg zwalniający i dopiero po poukładaniu sobie całej sytuacji można było normalnie dalej brnąć w akcję. Być może zabieg ten popełniony został celowo, aby oddać realizm sytuacji - w końcu po każdej przeprowadzce potrzebujemy kilku dni na nowe zapoznanie się z sytuacją. Niemniej, może to się stać uciążliwym dla części Czytelników, dlatego wolałam przed tym odpowiednio przestrzec. 

Osobiście muszę przyznać, że bardzo mi się podobało, w jaki sposób zostali wykreowani główni bohaterowie tej książki. Zdecydowanie nie zostali odrysowani od szablonu, pt: "Mary Sue i Książę Z Bajki", co moim zdaniem od razu do mnie przemówiło, że zdecydowanie książka jest warta uwagi. Dziewczyna, na której barki włożono zbyt wielki ciężar, ponieważ musi utrzymać ojca alkoholika (choć również dość nietypowego) oraz malutką kawiarenkę, poświęconą zmarłej matce. Dość ostrożna i przede wszystkim niepasująca do całego przepychu i pałacu. Natomiast Nicholas jest... Cóż, on to przede wszystkim jest przeuroczy. Zakochana jestem w tym, w jaki sposób go na początku przedstawiono. Zdecydowanie jest on przyczyną, dzięki której ta książka mi się podobała, choć później kiedy akcja nagle zmieniła bieg, muszę przyznać, że kilka objawów schizofrenii wprawne oko zawsze wypatrzy.

Podsumowując, uważam, że zdecydowanie warto było zapoznać się z tą opowieścią. Czytało się szybko, a sama treść zdecydowanie była interesująca. Podobało mi się, w jaki sposób opisano to całe "oderwanie się od pałacu" na rzecz szarej rzeczywistości, która dla księcia jest przecież czymś całkowicie nowym. Zdecydowanie książkę oceniam pozytywnie, choć muszę przyznać, że kolejna część serii podobała mi się jeszcze bardziej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)