środa, 5 grudnia 2018

„Gdybym wiedziała" Rebecca Donovan

Rebecca Donovan już raz nas zaskoczyła niesamowicie oryginalną serią, jaką okazały się Oddechy. Zaskoczyła nas niesamowitą kreacją bohaterów, akcji i w ogóle przedstawioną historią. Wszyscy Czytelnicy od razu ją zapamiętali, a teraz mięli szansę powrócić, aby znowu dać porwać jej literaturze. Czy jednak nam się uda?

Nr. recenzji: 
226
Tytuł: „Gdybym wiedziała"
Autor: Rebecca Donovan
Tłumacz: Paweł Grysztar
Liczba stron: 410
Data polskiego wydania: 28 listopada 2018
Wydawnictwo: Feeria Young
W moim odczuciu: 8+/10

Rodzina Lany jest dość niestandardowa. Każda członkini ma cechę, którą większość społeczeństwa uważa za dobrą, aczkolwiek okazuje się, że niekoniecznie taką jest, a nawet wręcz przeciwnie - uważa się to za swego rodzaju klątwę. Przekleństwem Lany jest absolutna szczerość. Dziewczyna wiedziała, że pewnego dnia klątwa zemści się również na niej, jednak nigdy nie wyobrażała sobie, że będzie to aż tak dramatyczne. Nieświadomie bierze udział w napadzie na bank, a później jest naocznym świadkiem wydarzenia, które mogło doprowadzić do śmierci dziewczyny, a na pewno doprowadzi do trwałego kalectwa. Nie wie jednak, czy jej przekleństwo nie pogorszy sprawy również tym razem, więc postanawia milczeć. Tak więc pozwala wszystkiemu toczyć się własnym biegiem, stroniąc od jakiejkolwiek pomocy. Ma nadzieję tylko, że uda jej się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.

Muszę przyznać, że zapomniawszy już jak dobrą pisarką jest Rebecca Donovan, trochę nie wierzyłam w to, że książka rzeczywiście będzie tak dobra, na jaką się zapowiadała. Pamiętałam, że w trzeciej części Oddechów działo się już coś troszeczkę niedobrego, więc nie za bardzo wiedziałam i pamiętałam, czego oczekiwać. Postanowiłam jednak po prostu przeczytać, podchodząc do całości na luzie... i powiem Wam szczerze, że autorka mogłaby zostać zawodowym porywaczem. Od pierwszych stron zaskakuje nas oryginalnością całej opowieści. Skupia się na wykreowaniu historii tak oryginalnej, żeby nam od wszystkiego szczękały zęby. Kreuje bohaterkę, której nie można nazwać bohaterem. Jest zła, popełnia błędy i ma liczne wady. Widzimy kiedy dokładnie popełnia błędy, a jednak ona nie jest w stanie tego dostrzec, choć nie można stwierdzić, że się nie stara. Nie jest też typem infantylnej postaci, prawdopodobnym jest, że niektórym się taka wyda. Ona jest po prostu wykreowana na postać rzeczywistą i nie sposób jej tego odmówić.

Kolejną rzeczą na którą warto zwrócić uwagę jest fakt, na jak bardzo zaawansowanym poziomie udało się autorce manipulować akcją oraz wydarzeniami tak, aby Czytelnik nie był zaskoczony tylko na początku książki przez względu na niezwykły styl, czy traumatyczne wydarzenia, ale także w środku, czy pod koniec. W związku z tym nie muszę chyba dodawać, że akcja pędzi cały czas. Nie jestem trochę pewna, co też autorka przygotowała na nas w kolejnych częściach, aczkolwiek aktualnie więcej rzeczy jest zatajonych niż ja kiedykolwiek będę miała kotów, a planuję przyszłość starej panny z hodowlą kociaków. Nie mogę odmówić tego, że Rebecca Donoavn po raz kolejny stała się mistrzynią wyprowadzania nas w pole i udało jej się znowu osiągnąć sukces. Napisała książkę do tego stopnia oryginalną, że aż niepowtarzalną. Dotyczącą tak wielu wątków, że pomimo znania wszystkich szczegółów zbrodni - nadal toniemy w tajemnicach.

Podsumowując, nowa seria - Ani Słowa jest zdecydowanie warta zapoznania się z nią. Jeśli ktoś przepada za niełatwymi tematami, kryminałami, choć napisanymi w bardziej młodzieżowym stylu, a w dodatku opatulonych taką dawką tajemnicy, że szczęki Czytelników błąkają się gdzieś po parkietach, to chciałabym Państwu przedstawić właśnie tę serię. Czy będziecie zachwyceni już po pierwszym tomie? Bardziej użyłabym sformułowania zaintrygowani. Książka jest niezwykła, to pewne, jednak mam nadzieję, że cała opowieść będzie niesamowita.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)