Insta


wtorek, 5 czerwca 2018

"Freja" Matthew Laurence, czyli Percy Jackson dla nastolatków!

Nr. recenzji: 175
Tytuł: "Freja"
Autor: Matthew Laurence
Tłumacz: Dominika Repeczko
Liczba stron: 336
Data polskiego wydania: 26 maja 2018
Wydawnictwo: Jaguar
W moim odczuciu: 9/10

Pomimo tego, że obiecałam sobie, iż w tym roku nie dam się i pominę większość cudownie kuszących nowości, by skupić się na starszych seriach i nie zalegać, to nie byłam w stanie się powstrzymać, gdy zobaczyłam książkę o mitologii, skierowaną dla nastolatków. Nie byłam w stanie jej odmówić!

Freja mieszka w psychiatryku. Uważała, że to rozsądne posunięcie, biorąc pod uwagę, że jednocześnie musi pozyskiwać nowych wyznawców, żeby nie zniknąć, a z drugiej strony czuje się tam jak na wakacjach. Opiekunowie ośrodka podadzą, porozmawiają, a źli bogowie w życiu jej tam szukać nie będą. Plan się sprawdzał bardzo dobrze, aż okazuje się, że znalazła ją firma zrzeszająca i wykorzystująca talenty bogów dla "większego dobra". Freja, ponieważ dobrze jej idzie odwieczna samowolka, odrzuca hojną propozycję i jest pewna, że będzie zmuszona do ucieczki i znalezienia sobie miejsca gdzieś indziej, być może zabierając ze sobą jednego przystojnego opiekuna...

Najbardziej uderzający jest fakt, że pomimo tego, że Freja z tytułu jest boginią miłości, seksualności, magii i piękna, co raczej się kojarzy z głupiutką Afrodytą, to okazuje się, że tym razem mamy do czynienia z naprawdę niesamowitą, hardą i przede wszystkim zabawną bohaterką. Jest całkowicie świadoma swojej pozycji i talentów, wie też, jak skutecznie je wykorzystywać. Żadne wątpliwości, żadne wahania, żadne głupie zachowania w książce po prostu nie występują, co jest najcudowniejszą rzeczą pod słońcem, nie trzeba się denerwować. Dzięki temu, że książka ma tak mocną podstawę, jak dobrze wykreowana główna bohaterka, cała reszta już leci jak z górki: ukazują nam się naprawdę dobrze zbudowane wątki, wszystko jest podszyte grubą warstwą humoru i to sprawia, że czyta się naprawdę przyjemnie. Nie chodzi tu już o samą lekkość pióra, naprawdę, tę historię najzwyczajniej w świecie chce się czytać.

Kolejną niesamowitą zaletą jest to, że ukazano nam bóstwa mniej znane. Z kanonu bogów greckich postacią drugoplanową jest tylko Dionizos i wydaje mi się, że to była taka dawka litości ze strony autora, który chciał, żeby czytelnik nie czuł się aż tak kompletnie zagubiony, jak również było to podstępne wyśmianie wszystkich dobrych cech tego boga, które gdzieś tam obiły się czytelnikom o uszy. Bogowie będący bohaterami drugoplanowymi zapożyczeni są z mitologii nordyckiej, hawajskiej, a nawet egipskiej, co naprawdę jest niesamowitym urozmaiceniem, ponieważ na rynku wydawniczym ciężko jest znaleźć cokolwiek fabularnego o takim zabarwieniu. 

Podsumowując, trzy razy tak, przechodzisz dalej. Nie znalazłam żadnych większych wad w całej książce, ewentualnie mogłabym się doczepić faktu, że chciałabym, aby niektóre postacie drugoplanowe były jeszcze bardziej doszlifowane, byśmy jeszcze łatwiej mogli przyswoić wiedzę i dobrze się przy tym bawić. Cóż mam napisać więcej, z niecierpliwością czekam na kolejne części i książki tego autora, ponieważ ta okazała się niesamowitą! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)