czwartek, 23 listopada 2023

"Zjazd rodzinny" - Meghan Quinn

Nie widzę kogoś, kto nie doprowadza spraw do końca, tylko kogoś, kto uparcie dąży do tego, żeby wszystko było w porządku, Nie widzę kogoś, kto nie opuszcza swojej strefy komfortu, tylko kogoś, kto chroni swoją rodzinę. Nie widzę kogoś, kto utknął w miejscu, lecz kogoś, kto chce przełamać schematy, ale potrzebuje pomocy…




Tytuł: Zjazd rodzinny


Autor: Meghan Quinn


Data wydania: 27.09.2023


Wydawnictwo: Insignis


Liczba stron: 486


Moja ocena: 8/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka



Martin i Peggy Chance wierzą w miłość do grobowej deski. Zbliża się złoty jubileusz ich małżeństwa, a oni sami są przekonani, że stworzyli wzór idealnego związku dla swoich dorosłych już dzieci. Ku ich rozczarowaniu wygląda jednak na to, że cała ta lekcja poszła na marne – najwyraźniej żadne z trojga rodzeństwa nie potrafi zaryzykować i odnaleźć miłości w swoim życiu. Ford, najstarszy, poświęca się pracy i opiera jakimkolwiek romansom… tak przynajmniej twierdzi. Cooper nie może się otrząsnąć po rozwodzie aż do czasu, gdy odnawia znajomość z zadziorną właścicielką cukierni. Najmłodsza Palmer jest wyzwoloną instagramerką i podróżniczką, która zawsze widziała siebie u boku kogoś zupełnie innego niż przystojny lekarz rodzinny z małego miasteczka… Kiedy rodzeństwo Chance spotyka się, żeby zaplanować rocznicowe przyjęcie dla swoich rodziców, musi stawić czoła sercowym komplikacjom, bratersko-siostrzanej rywalizacji oraz definitywnemu końcowi dzieciństwa. Cokolwiek się wydarzy, „Zjazd rodzinny” zapewni wam szaloną, pełną emocji i flirtu zabawę.



Zazwyczaj jak ktoś nie ma nic do powiedzenia, to oznacza, że ma bardzo dużo do powiedzenia.



Okres jesienny sprawia, iż dużo chętniej sięgam po komedie, choć dalej ze sporymi obawami w przypadku jednak historii trójki rodzeństwa nie potrzebowałam wiele czasu, by dać pochłonąć się jej, bez strachu i obaw.


Już od pierwszych stron poznajemy humoru, jakiego autorka się podjęła, a który z początku może wydawać się dość infantylny i bezsensowny. Jednak jestem zbyt dużą fanką “głupich” żarcików bym nie przepadła w nim, mimo tego, iż niekiedy powstałe sytuacje były absurdalne, stworzona otoczka sprawiała, iż śmiech nieoczekiwanie się pojawiał, a ze strony na stronę, coraz mniej chciało porzucać lekturę.


Sami bohaterowie to połączenie wybuchowe, Ford, Cooper i Palmer to trzy z pozoru zupełnie różne charaktery, o jeszcze innych systemach wartości i pragnieniach. Co stanowi zdecydowany plus całej historii, każda z tych postaci wprowadza zamęt w swój wyjątkowy sposób, wyróżniając się z tłumu innych równie ważnych dla wydarzeń postaci. Jeśli spośród trójki rodzeństwa miałabym wskazać tego najmniej lubianego przeze mnie, bez zastanowienia mogę stwierdzić, iż był to Ford, przez całość historii biła od niego niechęć i poczucie wyższości nad innymi, każdego traktował z góry, uważając, iż nie potrafią nic ponad podstawowe czynności i choć jego myślenie zmienia się z czasem, nie przemawia on do mnie. Co do Coopera i Palmer, kocham ich połączenie gdy sprzeczają się o głupoty. Ich relacja jako rodzeństwa jest czymś wyjątkowym, gdyż mimo sporów, dalej są dla siebie nawzajem i mogą liczyć na wsparcie drugiego, nie każda relacja zawsze jest idealna jednak gdy tylko chce się o nią walczyć i jest się skorym do pokazania, jak ważny ktoś dla nas jest z jego mocnymi stronami, ale i równie ważnymi wadami — każda kłoda rzucona przez życie, z łatwością zostanie pokonana. I to właśnie pokazuje ta dwójka. Jako o postaciach samodzielnych jestem w stanie równie wiele pozytywów o nich powiedzieć, od Coopera bije dziwne przyciąganie, w kółko chce się poznawać go coraz bardziej, dodatkowo jest on postacią, która idealnie pokazuje, iż warto doceniać te małe rzeczy, które mimo mniejszej skali przekazują więcej niż miliony słów. Palmer jest huraganem, przychodzi, by zniszczyć, a potem czeka. aż szkody zostaną naprawione, by zrobić to ponownie, tak można określić ją na początku historii, gdy nieświadoma jest siły szkód wyrządzonych, pod względem przemiany śmiało mogę stwierdzić, iż przechodzi ona zdecydowanie największą, choć może ta wersja, którą poznajemy pod koniec była w niej zawsze, a jedynie ukryta przed światem, chroniąc od ran zadawanych przez innych…



Tak to jest w rodzinach... dzieją się różne rzeczy. Żadna nie jest idealna. Są czasami pokręcone i paskudne ale to, w jaki sposób radzie sobie w tych pokręconych i paskudnych czasach, wzmacnia rodzinne więzi.


Wydawnictwu Insignis dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)