sobota, 22 lutego 2020

Żywica - Ane Riel

Zastanawialiście się kiedyś, jak by wyglądało wasze życie, gdybyście mieszkali w środku lasu? Z dala od stałego lądu, z którym łączy Was tylko przesmyk? Czy wszystko byłoby..."Normalne"?




Nr. recenzji : 342
Tytuł : "Żywica"
Autor : Ane Riel
Liczba stron : 280
Data wydania : 21.01.2020
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
W moim odczuciu : 6/10
Autorka recenzji : Małgorzata Górna



"Liv zmarła, gdy miała 9 lat. Przynajmniej tak wszyscy uważają..." - gdy zobaczyłam okładkę, a na niej taki podpis nie mogłam sobie darować. Koniecznie chciałam wiedzieć co się stało, że tak mała dziewczynka nie żyje, a może jednak jakimś sposobem jest inaczej. Co musiało się wydarzyć, że doszło do takiej sytuacji?

Historia zaczyna się od śmierci babci. Na szczęście dzięki zabiegowi retrospekcji dowiadujemy się co miało miejsce wcześniej oraz jak i dlaczego umarła wyżej wspomniana babcia. Cofamy się o dwa pokolenia do życia Silasa Haadera - dziadka Liv. Mężczyzna ma dwóch synów : Mogensa i Jensa. Pierwszy jest tym mocniej stąpającym po ziemi, widzących w naturze zyski, a drugi wykazuje wrażliwość do otaczającego go świata. Choć ojciec stara się budować z dziećmi odpowiednie relacje i uczyć ich szacunku do pracy i natury każdy z nich odbiera tę naukę inaczej. Po śmierci ojca drogi braci nagle się rozchodzą, a sprawy na Głowie przybierają niespodziewany obrót, czego dowiadujemy się już od pierwszych stron.


"Gdy tata zabijał babcię, w białym pokoju panowała ciemność. Byłam tam. Carl też, ale go nie widzieli. Był poranek wigilijny, prószył śnieg, ale tamtego roku nie było białych świąt."

Ane Riel za "Żywicę" otrzymała trzy najważniejsze skandynawskie nagrody za powieść kryminalną. Podobno skandynawscy twórcy jakoś mocniej skupiają się na działaniach i aspektach psychologicznych, dzięki czemu ich kryminały i thrillery (zarówno książkowe jak i filmowe) są dobre, jedyne w swoim rodzaju. Odbieram to jako podejście "na zimno" do tych wszystkich spraw, rozebranie na czynniki pierwsze. A dlaczego napisałam, że podobno? Ponieważ nie do końca się z tym zgadzam. To, że tworzą oryginalne historie z psychologią w tle, zgoda. Ale mnie nie porwała.

Zabierając się za czytanie liczyłam, że stanie się coś, co wgniecie mnie w fotel, coś wielkiego, nieprzewidywalnego, jednak tak się nie stało. Nie wyczułam z łomotem serca tego kulminacyjnego punktu, nawet jeśli takowy był (a z pewnością gdzieś się pojawił). Napięcie rosło w pierwszych rozdziałach, kiedy opisane odejścia od normy (których nie sposób zliczyć) były czymś z goła przerażającym, dziwnym i szokującym. Rozmowy w trumnie, uczenie dzieci kradzieży, walki, zabijania, mumifikowanie zwłok i tego typu sprawy w pewnym momencie stają się normą. Przyzwyczaiłam się i po kilkudziesięciu stronach nic nie było w stanie mnie zaskoczyć, przez co nie czułam napięcia ani dreszczy. Szczerze mówiąc męczyłam się i tylko czekałam na koniec, chociaż do ostatnich stron miałam nadzieję na coś więcej.

Autorka celnie skupia się na tym jak zachowanie rodziców i ich wpływ oddziałują na dziecko. Zwraca też uwagę na to, co może dziać się z człowiekiem, który żyje w odosobnieniu unikając wszelkich kontaktów z innymi. Obrazuje patologię, trochę obawiam się tego słowa, ale myślę że w tym kontekście jest ono odpowiednie, która nieustannie się pogłębia wielkimi kosztami. Nietuzinkowy pomysł na powieść, złożona narracja i wiele szczegółów dla niektórych okazały się hitem, ale mi zabrakło "tego czegoś". Polecam chyba tylko tym, którzy wiedzą, że lubią takie klimaty. Nikomu też nie zabronię, ale wiecie jak to jest, nie do każdej książki warto się zmuszać.


Małgorzata Górna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)