Insta


niedziela, 15 lipca 2018

"Bogini Niewiary" Tarryn Fisher

Spodziewałam się książki o bogini, z charakterystycznym charakterem, magicznymi umiejętnościami i całym pakietem z rodem z "Percy'ego Jacksona". Niestety, okazało się, że wydawnictwo trochę zabalowało jeśli chodzi o opis oraz o wydanie książki, ale w sumie to nic nowego...

Nr. recenzji: 189
Tytuł: "Bogini Niewiary"
Autor: Tarryn Fisher
Tłumacz: Agnieszka Brodzik
Liczba stron: 350
Data polskiego wydania: 20 czerwca 2018
Wydawnictwo: SQN
W moim odczuciu: 8/10

Yara nigdy nie była w stanie znaleźć dla siebie miejsca. Związki ją przerażały, dlatego nim zdążyłoby się z nich narodzić coś poważniejszego, zwyczajowo zrywała kontakt z absztyfikantem już na dobre. Zazwyczaj była ich muzą, umiała sprawić, że wena ich nachodziła w zaskakująco łatwy sposób i zaczynali tworzyć, za co byli jej niezmiernie wdzięczni. Przepracowując kolejne dni w barach w całych Stanach, jak również sporej części Europy, ciągle szukała swojego miejsca. Aż natknęła się na kolejnego faceta poszukującego natchnienia. David wszedł do baru, zakwestionował poprawność trzymania Cheetosów otwartych do czasu aż zmiękną i dopiero późniejszego ich pałaszowania. I się zaczęło. Przychodził regularnie, zapraszając na koncert swojego, dopiero pnącego się zespołu...

Styl pisania pani Fisher nigdy mnie do siebie nie zdołał za bardzo przekonać. Sięgałam po kolejne jej książki, ponieważ zawsze miałam wielkie nadzieje co do nich, jednak zwyczajowo wszystkie moje nadzieje spalały się na panewce, gdy tylko udawało mi się trochę zagłębić w treść książki. Niemniej aż do tego stopnia nie byłam w stanie się powstrzymać, gdy na okładce tyle razy zostało wspomniane o bogini i muzie, no było to zdecydowanie ponad moje pokłady dobrej woli. Więc sięgnęłam....

Przez pierwsze pięćdziesiąt stron ciężko jest przebrnąć. Wszystko wskazuje na to, że jest to kolejna książka pani Fisher, w którym spróbuje przełamać jakieś podejście do kontrowersji, czy wręcz je wyśmiać. Jej styl, z bardzo ubogą ilością opisów od razu, od razu przywodzi na myśl literaturę ciężką i zdecydowanie niewystarczająco doszlifowaną. Niemniej, szybko okazuje się, że jest to opowieść z gatunku tych, których wstęp po prostu nie wyszedł najlepiej, jednak całość utrzymuje się na nieco lepszym poziomie. Opisy nadal były często pomijane, jednak zostało użytych więcej barwnych słów, a główna bohaterka w końcu zaczęła chwilami opisywać swoje emocje, więc mogliśmy spróbować ją prawdziwie poznać, zamiast brnąć przez suche fakty, zastanawiając się, jakim cudem na okładce czarno na białym stoi, że jest boginią. Po tylu stronach okazuje się również, że cała akcja w końcu zaczyna się rozkręcać. Nasza Yara w końcu przestaje smęcić nad sobą, jakie to ona ma beznadziejne życie i postanawia wyjść z baru i poznać Davida, więc automatycznie czytanie idzie coraz lżej.

Jeśli musiałabym się wypowiedzieć o bohaterach, to tutaj ciągle mogłabym mieć kilka zastrzeżeń. David jest naprawdę świetnym facetem, genialnie odgrywał swoją rolę i w ogóle cud, miód, malina. Niemniej, kurczę, wydaje mi się, że gościu jest zdrowo przesadzony. Bez przesady, rozumiem, że każda dziewczyna ma swoje wyobrażenie faceta idealnego, jednak nie istnieje osoba, która tak całkowicie byłaby wyprana z wad, no bez przesady. Za to Yara... Ciężko ją było rozgryźć, nawet pomimo tego, że przecież była narratorką przez zdecydowaną większość książki. Ma swoje humory, ma bardzo niespotykane zachowania i często ciężko jest pojąć, o co jej w ogóle chodziło. Jak uparła się, że David kiedyś będzie z jakąś losowo upatrzoną dziewczyną, to taką historię wokół tego wszystkiego zbudowała, że z chęcią dałabym jej Literackiego Nobla dla najbardziej zazdrosnej dziewczyny świata. Widać w tym było mocną rękę autorki, która bardzo często pozwala sobie na podobne zabiegi, co jej wychodzi mniej lub bardziej, w zależności od tego, jak bardzo chce postawić jedynie na tą oryginalność, a jak bardzo jednak postara się to przypasować do reszty książki.

Z zalet mogę wymienić, że książka ma naprawdę ciekawą fabułę, która wiele razy zastanawia, absolutnie nie jest szablonowa, delikatnie konfunduje w kilku miejscach, jednak cały czas - absolutnie jest na niesamowicie wysokim poziomie i wciąga niesamowicie. Dodatkowo, bardzo przypadł większości Czytelników (w tym również i mnie) przemyślany zabieg autorki odnośnie wplecenia chwytliwych, uroczych, ale przede wszystkich prawdziwie mądrych cytatów w treść książki. Jaki z tego wniosek? Jak ktoś uwielbia romanse, a także przepada za "Małym Księciem" to da tej książce taryfę ulgową. A jak ją da, to nie zwróci aż takiej uwagi na potknięcia charakterystyczne dla pani Fisher. Z drugiej strony, jeśli ktoś lubi styl w jakim pisze, to podejrzewam, że mógłby się poczuć troszeczkę rozczarowany, ponieważ jak wspominałam, jest to romans z krwi i kości, a ponadto ograniczona została ta charakterystyczna "dziwność". Pomimo tego, z książką bardzo łatwo da się spędzić przemiły wieczór i dlatego dam jej 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)