Mając plany i cele, wszystko w życiu wydaje się jasne, a potem ktoś lub coś, pojawiając się burzy ten porządek. Nie gwałtownie ani dramatycznie, a tak jakby to było coś normalnego. Nagle rzeczy oczywiste przestają takie być, a codzienność nabiera nowe znaczenia. To właśnie wtedy doceniamy tak znane nam osoby te, które towarzyszą nam, choć bywają z nami myślami te, które “zawsze” są obok nas, choć nigdy nie analizowaliśmy tego.
Tytuł: Bez siły. Chestnut Springs #3
Autor: Elsie Silver
Data wydania: 09.04.2025
Wydawnictwo: Editio Red
Liczba stron: 424
Moja ocena: 8/10
Autor recenzji: Wiktoria Sroka
Dawno temu Jasper Gervais był zagubionym chłopakiem o ciemnogranatowych, smutnych oczach. Mieszkał na ranczu Wishing Well. Sloane, będąca wtedy delikatnym, słodkim dzieckiem, przyjeżdżała co roku do Wishing Well na wakacje. To były dobre czasy, letnie miesiące zachęcały do zabaw, a powietrze pachniało wsią, końmi i kiełkującą przyjaźnią. Przyjaźnią, która później mogła przetrwać każdą próbę. Jako dorośli ludzie Jasper i Sloane pozostali sobie bliscy. On patrzył na nią już trochę inaczej, a ona przyznawała w duchu, że go kocha. Ta tajemnica jednak nie mogła wyjść na jaw. Jasper był utalentowanym hokeistą, rozegrał wiele znakomitych meczów i stał się obiektem westchnień licznych fanek. Ktoś taki nie mógł poślubić Sloane Winthrop, sławnej primabaleriny, pochodzącej z rodziny, która niemal zmonopolizowała rynek usług telekomunikacyjnych w kraju. Sloane miała narzeczonego, Sterlinga, syna wspólnika jej ojca, ale nie czuła się szczęśliwa. W dniu ślubu wydarzyło się coś, co rozbiło jej świat na kawałki. Niebawem bolesna przeszłość Jaspera i niełatwa sytuacja Sloane sprawiły, że przyjaźń między nimi stała się jeszcze trudniejsza. Dwoje przyjaciół z dzieciństwa. Dwa złamane serca. I jedna przyjaźń, która być może ma szansę, by przerodzić się w coś więcej.
Uczucie między nimi? To stało się tak skomplikowane…
Lubię historie, które nie krzyczą, nie próbują na siłę przykuwać uwagi — zamiast tego po prostu są. Powoli, ale konsekwentnie, budują napięcie i przywiązanie. Dają czas, by zrozumieć bohaterów, poczuć ich emocje i znaleźć wspólne punkty. Takie historie nie potrzebują dramatów, by poruszyć. Czasem wystarczy jedno spojrzenie, jedna rozmowa, która zmienia tor myślenia, i zaczynamy dostrzegać, że „więcej” było tam cały czas, tylko czekało na odpowiedni moment.
W „Bez siły” to „więcej” przychodzi spokojnie, jakby szeptem. Bohaterowie znają się od dawna. Przez lata tworzyli duet oparty na zaufaniu i przyjaźni, a ich relacja była czymś stałym, pewnym, wygodnym. Gdy jednak granice zaczynają się zacierać, a uczucia przenikają przez warstwy przyzwyczajeń, rodzi się coś delikatnego i niepewnego. Coś, co wymaga odwagi. Motyw „friends to lovers” w tym wydaniu jest jak miękki koc w jesienny wieczór — znajomy, bezpieczny i ciepły. Nie ma tutaj fajerwerków ani wielkich słów, ale są drobiazgi, które składają się na coś większego.
Jeśli chodzi o bohaterów, mamy tutaj do czynienia ze Sloane, która wydaje się być bardzo poukłada, wie czego, chce, jest zorganizowana i odpowiedzialna. Swoją niepewność i pragnienie bycia widzianą naprawdę maskuje byciem silną i robieniem, tego co według innych jest słuszne nawet jeśli z nią samą jest to niezgodne. Z kolei Jasper to bohater, który zawsze chowa się w cieniu innych, nie dlatego, że boi się pokazać, a po to, by pozwolić innym być w centrum. Potrafi słuchać, być obok bez presji, bez prób naprawiania. Przez lata był dla Sloane bezpiecznym oparciem, ale widać, że sam również nosi ciężar niewypowiedzianych emocji.
Relacja między nimi to ciągła wymiana kroków, czasem dwa do przodu, czasem jeden do tyłu, a innym razem, gdy chaos przejmuje pierwszy plan, jest to usilna prób zrobienia kroku w bok by dać czas sobie, ale i zobaczyć, jaką decyzję podejmie druga osoba.
Pora na wspomnienie o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, czy zachwytów innych, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.
Fabuła powieści nie skupia się na wielkich zwrotach akcji, ale właśnie na relacji, która dojrzewa. Autorka prowadzi historię spokojnym rytmem, pozwalając czytelnikowi zagłębić się w emocje i obserwować subtelne zmiany. Wszystko dzieje się naturalnie, w swoim tempie bez przesady i sztucznego napięcia.
Podsumowując, „Bez siły” autorstwa Elsie Silver to kolejna historia z serii Chestnut Springs, która jest bardzo dobra. Dobrze napisała, pełna emocji, które nie są głośne, czy dramatyczne, a szczere. Przy tym ciekawi bohaterowie, którzy oprócz wspólnej historii, mają do opowiedzenia swoje osobiste. Choć książka nie zaskakuje przełomowymi rozwiązaniami, oferuje coś, co w romantycznych historiach bywa najważniejsze — autentyczne emocje i bliskość, którą czuć między wersami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)