poniedziałek, 28 lipca 2025

"Cytoniczka" - Brandon Sanderson

Drugi tom zostawił mnie z ogromnym niedosytem, ale i masą pytań odnośnie tego, co zrobi Spensa i jak na wszystko wpłyną jej decyzje. Na szczęście “cytoniczka” nie tylko odpowiada na te wątpliwości, ale robi to w sposób zaskakujący i odważny. A jak dokładnie, to musicie przekonać się sami.




Tytuł: Cytoniczka

Autor: Brandon Sanderson


Data wydania: 15.08.2023


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 504


Moja ocena: 10/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Kiedy waży się los całej galaktyki, zwykła odwaga już nie wystarczy – ratunkiem jest tylko wyprawa poza gwiazdy…


Życie Spensy jako pilota Sił Powietrznych Śmiałych było naprawdę niezwykłe. Okazała się jednym z najlepszych pilotów myśliwskich ludzkiej enklawy na Detritusie i uratowała wszystkich jego mieszkańców przed zagładą z rąk Krelli - enigmatycznych obcych istot, które więziły ich tam od kilkudziesięciu lat. Później, aby zinfiltrować Zwierzchnictwo – galaktyczny sojusz ciemiężący ludzkość - udała się do jego odległego o lata świetlne centrum dowodzenia, gdzie dowiedziała się o istnieniu galaktyki pełnej zamieszkanych planet. Teraz Zwierzchnictwo rozpoczęło szeroko zakrojoną kampanię wojenną. A Spensa poznała już efekty działania najgroźniejszej broni przeciwnika - wnikaczy, dysponujących tajemniczą mocą zdolną w mgnieniu oka zniszczyć całą planetę. Tylko że Spensa jest cytoniczką, która dzięki mutacji stawiła już czoła wnikaczowi i dostrzegła w nim coś dziwnie znajomego. Może jeśli zrozumie, jak działają te istoty, zdoła ocalić galaktykę…

Czasem zbyt łatwo się zapomina to, co powinno się pamiętać, i pamięta to, o czym należałoby zapomnieć.
Akcja zostaje przeniesiona do tajemniczego wymiaru zwanego Niebytem, przestrzeni poza znanym wszechświatem, w której obowiązują zupełnie inne prawa fizyki i czasu. To miejsce nieustannie się zmienia, złożone z oderwanych od siebie fragmentów rzeczywistości: latających wysp, nierealnych krajobrazów, zapomnianych cywilizacji. Po tym zdecydowanie mogę stwierdzić, że autor pozostaje mistrzem klarowności nawet w obliczu chaosu. Wszystko tutaj ma swoje miejsce, nawet jeśli przez długi czas nie wiemy, dlaczego. To właśnie ta niepewność, a nie bitwy i intrygi napędza akcję.


To, co zasługuje na szczególne uznanie, to sposób, w jaki autor poprowadził rozwój głównej bohaterki. Spensa nie jest już tylko odważną pilotką z Detritusa, staje się podróżniczką w nieznane, osobą, która nie tylko ucieka przed wrogiem, ale zaczyna rozumieć, że prawdziwym zagrożeniem może być niezrozumienie własnej mocy. Jej zdolności cytoniczne, wcześniej postrzegane jako narzędzie lub broń, tutaj stają się źródłem konfliktu tożsamościowego. Kiedy świat się rozpada na kawałki, a pamięć zaciera granice między tym, co rzeczywiste, a tym, co wyobrażone, Spensa musi zdecydować, kim naprawdę chce być.

Jednocześnie zaskakuje rozwój M-Bota, towarzyszącej jej sztucznej inteligencji, która przechodzi niepokojąco ludzką ewolucję. Początkowo humorystyczna postać, tutaj zostaje skonfrontowana z pytaniami o własną świadomość, emocje i cel istnienia. Relacja między nim a Spensą w „Cytoniczce” nabiera głębi, gdyż nie opiera się już tylko na dialogach pełnych ciętych ripost, ale staje się nośnikiem dla rozważań o tym, co czyni nas „kimś”.

Wielu czytelników mogło spodziewać się, że trzecia część będzie eskalacją dotychczasowej historii, mam na myśli większe bitwy, większe ryzyko, większe tajemnice. Tymczasem dostajemy coś innego, znacznie bardziej ryzykownego: opowieść introwertyczną, wymagającą skupienia, cierpliwości i otwartości na nietypowe konstrukcje narracyjne. To nie jest książka, którą pochłania się dla natychmiastowej satysfakcji. Brandon Sanderson nie boi się zaryzykować i to ryzyko się opłaca. Tworzy tom, który z jednej strony daje odpowiedzi na ważne pytania dotyczące funkcjonowania cytoników i natury wnikaczy, a z drugiej zadaje kolejne, jeszcze trudniejsze. Fabuła, choć pozornie oderwana od głównej osi serii, z czasem okazuje się kluczowa.
Zakończenie „Cytoniczki” zostawia czytelnika w stanie ekscytującego oczekiwania. Wiadomo, że to jeszcze nie koniec, ale też, że wszystko, co nadejdzie, będzie miało zupełnie inny wymiar niż to, co widzieliśmy wcześniej. Ten tom nie tylko przygotowuje grunt pod finał, ale zmienia reguły gry. A fakt, że Sanderson potrafi to zrobić bez utraty charakteru postaci, bez porzucenia humoru i bez wytracenia emocjonalnego ciężaru, zasługuje na najwyższe uznanie.
Podsumowując “Cytoniczka” autorstwa Brandona Sandersona to tom, który kocha się nie pomimo, ale właśnie za jego dziwność i odbieganie od tego, co pokazał nam wcześniej autor. Odejście od znanych struktur, które zamiast powielać, prezentują coś nowego nie tylko w narracji, ale również w kreacji świata, dynamice relacji czy wprowadzaniu kolejnych, czasem coraz bardziej abstrakcyjnych elementów to ciekawe i odważne zmiany, które przynajmniej dla mnie, okazały się czymś, co wzbogaciło fabułę i urzekło w niej najbardziej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)