czwartek, 24 lipca 2025

"Nigdy Cię nie opuściłem" - Kamila Wiśniewska

Od chwili, gdy po raz pierwszy natknęłam się na zapowiedź “Nigdy cię nie opuściłem” wiedziałam, że koniec końców tytuł ten wyląduje na mojej liście do przeczytania, a, jako że zainteresował nie tylko opisem, ale również tytułem i obietnicą poruszającej historii, stało się to szybciej niż przypuszczałam. Liczyłam na opowieść intymną, pełną emocji, skupioną na relacjach i nieoczywistych wyborach bohaterów. Gdy w końcu miałam okazję ją przeczytać, podeszłam do lektury z dużą ciekawością i nadzieją na literackie przeżycie.




Tytuł: Nigdy cię nie opuściłem

Autor: Kamila Wiśniewska

Data wydania: 04.02.2025

Wydawnictwo: Editio Red

Liczba stron: 312

Moja ocena: 5/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Słodko-gorzki smak dawnej miłości

Ava Bennet i Brayson Black kochali się na zabój i planowali wspólne życie. Choć byli jeszcze bardzo młodzi, oboje wiedzieli, że są sobie przeznaczeni i chcą już zawsze być razem. Los miał jednak inne plany. Zmusił Braysona do wyjazdu z Londynu. Ava została sama. Minęły lata. Mimo że rozstanie pozostawiło w jej duszy niezatarty ślad, Ava się z tego podniosła. Rozwinęła karierę realizując się zawodowo jako wzięta architektka. Jej nowe zlecenie wiąże się z wyjazdem do Włoch. Ma tam zaprojektować dom dla tajemniczego, bardzo wpływowego człowieka. I tak Brayson Black ponownie wkracza do życia Avy Bennet. Chce ją odzyskać i udowodnić, że traktuje poważnie składane sobie wzajemnie obietnice. Wszystko się jednak komplikuje, kiedy na scenę budzącej się na nowo miłości wkracza pewien mały chłopczyk… Czy w sercu Avy będzie jeszcze miejsce dla Braysona?


Oczekiwania te nie wynikały wyłącznie z ciekawych zapowiedzi, ale również początkowo bardzo dobry opinii oraz potrzeby znalezienia historii, która opowie o uczuciach w sposób cichy i nieprzesadzony, bez wielkich dramatów czasem zawartych na siłę. Miałam nadzieję na opowieść subtelną, ale zostawiającą ślad – historię, do której wraca się myślami. Z tym większym zainteresowaniem przyglądałam się każdej scenie i temu, w jaki sposób autorka buduje opowiadaną rzeczywistość.


Sporym plusem już na samego początku jest styl pisania autorki, lekki i płynny, dzięki czemu łatwo wciągnąć się w historię, jednak nie na tyle angażujący, by po odłożeniu wracać do niej myślami. Choć fabularnie nie wszystko współgra, pod względem tego jak została napisana, jest to przyjemna historia. Równie dobre jest operowanie przez autorkę emocjami, subtelnie i nieprzesadnie, dzięki czemu zdarzyło mi się nawet parę razy, że łezka samoistnie poleciała.


Niestety gorzej wypada już sama fabuła, mamy tutaj wiele wątków, które pozornie wydają się istotne, jednak zostają jedynie zarysowane i porzucone.  Brakuje wyraźnych punktów kulminacyjnych, a tempo narracji sprawia, że niektóre sceny mijają bez większego znaczenia. Zabrakło wyraźnej osi narracyjnej, która spajałaby wszystkie elementy w spójną całość. W efekcie czytelnik zamiast stopniowego zanurzania się w opowieść, raczej przeskakuje po powierzchni kolejnych zdarzeń, próbując odnaleźć ich sens i wzajemne powiązania. Warto podkreślić, że poszczególne elementy mają potencjał, jednak brakuje w nich dopracowania. Efekt końcowy przypomina szkic czegoś większego, co mogło się wydarzyć, ale pozostało na etapie dobrej intencji.


Na minus wypada również kreacja bohaterów, na przód wysuwa się pod tym względem Ava, której brak jakichkolwiek spójności, jej charakter nijak ma się do tego, jakie decyzje podejmuje, przez co wypadają one bardzo niezrozumiale. W jednej scenie zachowuje się dojrzale i refleksyjnie, by chwilę później działać impulsywnie i bez wyraźnej motywacji. Jej emocje i reakcje wydają się oderwane od sytuacji, w których się znajduje, dając wydźwięk, jakby były nakreślone na siłę, a nie wynikały z naturalnego rozwoju postaci.


Nie lepiej wypada Brayson, którego obecność w historii, choć wyraźna to mało angażująca. Potencjał, jaki jego postać ma bez bycia jednym z bardziej wpływowych bohaterów na fabułę, nie został w żadnym stopniu wykorzystany, a jego kreacja spłycona do bycia wspaniałym facetem, bo przecież wrócił do byłej dziewczyny i zaakceptował fakt, że ma syna. Ta sytuacja idealnie obrazuje jak powierzchownie zostały przedstawione jego decyzje i to, że zamiast bohatera z własną historią i wątpliwościami dostajemy symbol “dobrego mężczyzny”.


Bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, iż najciekawszą i najlepiej wykreowaną postacią w całej historii jest Liam, choć i przy nim nie obyłoby się bez faux pas. Choć jest trzyletnim dzieckiem, często jego zachowania są zbyt dojrzałe, świadome i elokwentne co zabiera jego postaci bycie po prostu dzieckiem. To samo tyczy jego wypowiedzi i przemyśleń, które brzmią jak słowa dorosłego uwięzionego w ciele dziecka. Pomimo tego budzi on sympatię i wnosi do historii jakiekolwiek uczucia, czego nie udało się dokonać żadnej innej postaci.


Pora na wspomnienie o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, czy zachwytów innych, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.


Podsumowując “Nigdy cię nie opuściłem” autorstwa Kamilii Wiśniewskiej to książka, którą najtrafniej można opisać mówiąc jako o niewykorzystanym potencjalne pod każdym względem. Choć styl pisania autorki zasługuje na uznanie i sprawia, że lektura jest lekka i przyjemna, to niestety fabularny chaos i niewiarygodna kreacja bohaterów znacząco obniżają odbiór całości. Zbyt wiele porzuconych wątków i powierzchowne potraktowanie ważnych tematów sprawiają, że historia zamiast angażować, pozostawia czytelnika z poczuciem niedosytu. Mimo to, dobrze wykreowany Liam i kilka emocjonalnych momentów stanowią małe przebłyski tej opowieści. Dla mnie to książka ze zmarnowanym potencjałem – nie zła, ale też daleka od wyjątkowej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)