Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 3/10. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 3/10. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 sierpnia 2025

"Perfectly Imperfect" - Klaudia Grubba

11:00:00 0 Comments

Jako ogromna fanka hokejówek nie mogłam przejść obojętnie obok kolejnej z nich, tym bardziej że jest to debiutancka powieść polskiej autorki. Jak już po licznych recenzjach możecie się domyśleć, mam do nich słabość, ze względu na to, że łączą wszystko to, co lubię i właśnie te elementy sprawiają, że tak chętnie sięgam po historie osadzone na ludzie, czasem szukając rozrywki, innym razem emocji, ale zawsze licząc na, coś więcej niż tylko przebrnięcie przez historię.




Tytuł: Perfectly Imperfect

Autor: Klaudia Grubba

Data wydania: 24.06.2025

Wydawnictwo: Novae Res

Liczba stron: 326

Moja ocena: 3/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




W trakcie gry obowiązują zasady. Poza lodowiskiem można je łamać...

Po bolesnym rozstaniu Emma Wilson przyrzeka sobie jedno – żadnych chłopaków, a tym bardziej żadnych hokeistów. Zwłaszcza takich jak Jason Monroe, przystojny kapitan drużyny uniwersytetu, na którym właśnie zaczęła studia. Emma robi wszystko, by trzymać się od niego z daleka, ale los ma wobec niej inne plany. Awaria w akademiku nieoczekiwanie zmusza ją i jej przyjaciółki do zamieszkania z braćmi Monroe. A stąd już prosta droga do upadku… Z każdym dniem mury wznoszone przez Emmę pękają coraz bardziej. Między nią a Jasonem zaczyna kiełkować uczucie, któremu nie sposób się oprzeć. Jednak hokeista nie zdradza jej wszystkiego. Pod maską popularnego sportowca skrywa oblicze chłopaka zmagającego się z trudną przeszłością. Wkrótce bolesne tajemnice staną się realnym zagrożeniem – nie tylko dla ich skomplikowanej relacji, lecz także… życia.


W ostatnim czasie polubiłam również sięganie po debiuty, po to, by obserwować, jak rozwinie się dany autor i zwrócić uwagę na różnice pomiędzy debiutem a kolejnymi historiami. Tym bardziej sięgnięcie po dany tytuł staje się dla mnie oczywistością, gdy łączy hokejowy romans z byciem debiutem.


Niestety nie zawsze wszystko jest tak, jak powinno, tym bardziej, gdy podchodzimy do czegoś z wysokimi oczekiwaniami. W tym przypadku bardzo szybko doznałam rozczarowania. Już pierwsze rozdziały były dziwne w odbiorze, niby nie było w nich nic złego, ale z drugiej strony pozostała gorycz. Pojawiały się usilne próby stworzenia między bohaterami napięcia, które wychodziły sztucznie i niezręcznie, autorka na siłę próbowała doprowadzić do zbliżenia pomiędzy bohaterami i to byle którymi, ważne po prostu, aby to się pojawiło, co odczułam nie jako historię, którą autorka opowiada, a napisaną według punktów do odhaczenia, gdzie kolejność i czas ich był już dawno określony, a to, że jednak nie pasuje to do danej sytuacji, nie miało znaczenia. 


Nie pomagał również styl pisania autorki, bardzo sztywny i sztuczny. Widać, że autorka stara się budować napięcie i emocje, ale wszystko to wypada niespójnie i wymuszenie. Zwłaszcza w scenach konfrontacji lub tych bardziej emocjonalnych, gdzie język powinien nieść ciężar tego, co dzieje się między bohaterami, a zamiast tego robi się drętwo i przesadnie teatralnie. 


W tym wszystkim wciąż miałam nadzieję na dobrą kreację bohaterów. Niestety zamiast postaci, które mają jakieś osobowości, dostajemy zlepek schematów i po raz kolejny trzymanie się ustalonego planu. To nie są bohaterowie, którzy opowiadają swoje historie, a odgrywają rolę, bo tak nakazuje im plan fabularny. W teorii mieli być niedoskonali, ale prawdziwi, w praktyce wypadli sztucznie i bez większego zaangażowania. Nawet wtedy, gdy poruszane były trudniejsze wątki, wszystko działo się zbyt szybko albo zbyt płasko, by mogło wywołać jakiekolwiek emocje. Emma miała być silną, zranioną dziewczyną, która uczy się stawiać granice, jednak zupełnie się tego nie trzyma. Na początku deklaruje, że nie angażuje się w relacje, zwłaszcza z hokeistami, po to, by bez żadnego realnego powodu, parę stron dalej zapomnieć o tym. Co do Jasona, jego “tajemniczość” nie budzi ciekawości. To typowy chłopak z problemami, o których niby wiemy, ale nie mamy szansy ich zrozumieć – bo nie zostają realnie pokazane, tylko wspomniane mimochodem. 


Podsumowując “Perfectly Imperfect” autorstwa Kladia Grubba to historia, która niestety nie spełnia nadziei, jakich w niej pokładałam. Mimo że na pierwszy rzut oka zapowiadała się jak coś, co idealnie trafi w mój gust, to bardzo szybko okazało się, że tak nie będzie. Z żalem stwierdzam, że ta książka nie zapadnie mi w pamięć, nie dlatego, że była zła, ale dlatego, że była nijaka. 

środa, 6 listopada 2024

"Pozorantka" - Holly Bourne

12:00:00 0 Comments

Nigdy nie byłam typem osoby, dla której wyznaczanie sobie celów czytelniczych było jakkolwiek ważne. Zawsze podchodziłam do tego jako do czystej rozrywki, a to ile książek przeczytałam np. w ciągu miesiąca, czy roku stanowiło dla mnie pewnego rodzaju prowadzenie statystyk, na które miło było z czasem spojrzeć.




Tytuł: Pozorantka


Autor: Holly Bourne


Data wydania: 16.07.2023


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 472


Moja ocena: 3/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





April jest miła, piękna i stosunkowo normalna, a jednak z jednym mężczyzną nie spotyka się więcej niż pięć razy. Za każdym razem, gdy sądzi, że znalazła kogoś, komu może zaufać, osoba ta okazuje się wręcz okropna. Dziewczyna ma złamane serce, jest rozgoryczona. Gdyby tylko April bardziej przypominała Gretel… Gretel jest dokładnie tym, czego pragną mężczyźni: bezproblemową, wyśnioną seksowną „dziewczyną z sąsiedztwa”. Rzecz w tym, że Gretel nie istnieje, a April się pod nią podszywa, tworząc fikcyjny profil. Kiedy April wciela się w Gretel, randkowanie od razu staje się o wiele przyjemniejsze, zwłaszcza gdy owija sobie wokół palca niczego niepodejrzewającego Joshuę. W końcu to April jest osobą, która rozdaje karty. Tylko czy uda jej się kontrolować własne uczucia? Czy będzie w stanie nadal udawać Gretel, gdy jej relacja z Joshuą zacznie stawać się coraz bardziej intymna?



Jednak w nawale przygotować do matury, okazało się, że w tym wszystkim czegoś mi brakuje, tym “czymś” okazało się stawianie kolejnych wyzwań, których spełnienie nie wymaga ode mnie więcej stresu, a, jako że zwłaszcza teraz moim ulubionym zajęciem między nauką stało się czytanie, za cel postawiłam sobie poznanie twórczości autorów, których miałam okazję już poznać, jednak zabrakło motywacji do kontynuowania tego.



Jeśli moje oczekiwania wobec autorki były wcześniej wysokie, to po lekturze „I co o mnie powiesz?” wzrosły jeszcze bardziej, co sprawiło, że rozczarowanie w tym przypadku okazało się bardziej dotkliwe, niż się spodziewałam. O ile wcześniej styl pisania autorki miała w sobie coś urzekającego, tak tym razem wydawał on się aż nazbyt nużący, bez swobody i wcześniejszej lekkości. Bohaterowie, choć mieli potencjał, zdawali się chwilami niedopracowani a fabuła, choć obiecująca, rozwinęła się w kierunku, który nie przemawia do mnie.



Jednym z najbardziej bolesnych aspektów w odbiorze książki, okazała się kreacja głównej bohaterki, wypadająca bardzo słabo i choć, można zrozumieć, czemu tak miałoby to wyglądać, jej sposób przedstawienia nie wywołuje we mnie żadnych innych odczuć oprócz frustracji. Na całokształt tego, jaka jest Aprill można by przymknąć oko, gdyby nie to, że zachowuje się jak nastolatka, a nie dorosła kobieta, która twierdzi, że ma poukładane życie. Bardzo często jej zachowania były chaotyczne, pozbawione logiki, a motywacje, choć wydawały się jakkolwiek przemyślane, nie były ze sobą spójne. Kolejnym irytującym aspektem jej kreacji jest to, że Aprill dosłownie na wszystko marudzi i ze wszystkiego jest niezadowolona, a jednocześnie ignoruje sygnały mówiące, że to ona tym razem zrobiła coś źle. Bardzo łatwo przychodzi jej wytykanie błędów innych, jednak na swoje spogląda dopiero pod koniec, gdy zostają one jej podane na tacy, dopiero wtedy zaczyna jakkolwiek myśleć o tym, że nie wszystko jest winą innych, a czasem na nasze nieszczęścia pracujemy ramię w ramię z innymi, pozwalając nie tylko im negatywnie wpływać na nasze życie, ale również pozwalamy, byśmy my sami podkładali sobie kłody pod nogi. Pozostałe postacie, choć pojawiały się niekiedy dość często, po skończeniu historii, całkowicie zapomniałam o ich istnieniu, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że zdecydowanie pod względem kreacji bohaterów coś poszło tutaj nie tak. 



Choć bardzo bym chciała, aby ta negatywna część recenzji zakończyła się na tym momencie, nie mogę nie poruszyć, absurdów, jakie wiążą się z fabułą i interakcjami między bohaterami. Często zdarzały się sytuacje, które w moim odczuciu były nielogiczne i niewspółgrające z tym, co działo się wcześniej jak i z samą bohaterką. Dodatkowo tego wszystkiego nie ułatwiały dialogi, będące raczej po prostu zbiorem przypadkowych słów niżeli jakąkolwiek spójną rozmową.



Podsumowując, uważam “Pozorantka” autorstwa Holly Bourne za książkę, która mimo wbrew negatywnej opinii w moich oczach miała naprawdę ogromny potencjał, jednak nie spełniła wcześniej narzuconych przez autorkę standardów. Psując tym samym dotychczasowy pogląd na umiejętności, zarówno kreacji boaherów jak i stylu pisania. Mimo obiecującego pomysłu na fabułę wykonanie nie sprostało moim nadziejom, co czyni tę książkę trudną do polecenia. Choć w sercu nadal tkwi chęć sięgnięcia po inne dzieła autorki, historia Aprill sprawiła, że zaczęło kiełkować małe ziarenko pełne obaw. Mam nadzieję, że kolejne tytuły będą znacznie bardziej satysfakcjonujące.


czwartek, 28 września 2023

"I love you I hate you" - Elizabeth Davis

00:00:00 0 Comments

Po raz pierwszy od dłuższego czasu Victoria czuła się kompletna. Nie tylko z powodu Owena, ale też dlatego, że była ustatkowana. Kochana i akceptowana.




Tytuł: I love you I hate you

Autor: Elizabeth Davis


Data wydania: 23.08.2023


Wydawnictwo: Kobiece


Liczba stron: 352


Moje ocena: 3/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Victoria nienawidzi wszystkiego, co ma związek z Owenem Pohlem. Jego rudych włosów i bezczelnego uśmiechu. Jest zbyt niedbały, zbyt spokojny, zbyt nonszalancki i zbyt rozczochrany jak na adwokata. Owen nie znosi wszystkiego, co wiąże się z Victorią Clemenceaux. Uważa, że jest zbyt chłodna, zbyt profesjonalna i niedostępna. Jednak żadne z nich nie potrafi się oprzeć pożądaniu, gdy pewnego wieczoru spotykają się przypadkiem w barze. To spotkanie kończy się namiętną przygodą, która miała być tylko na jedną noc. Ale czy na pewno? Nora i Luke są internetowymi przyjaciółmi. Prowadzą długie intymne rozmowy na Twitterze, świetnie się rozumieją i potrafią się wspierać w trudnych momentach, jednak żadne z nich nie zna prawdziwej tożsamości tego drugiego. Żadne z nich nie wie, że Luke to tak naprawdę Owen, a Nora to pseudonim Victorii. Czy kiedy prawda wyjdzie na jaw, bohaterom uda się wyjaśnić nieporozumienia? Czy będą mieli odwagę pokazać tej drugiej osobie swoje prawdziwe ja? Czy przyjaźń Nory i Luke’a oraz pożądanie między Owenem a Victorią będą składnikami, z których może powstać prawdziwe uczucie?



Urocza okładka, ciekawy opis i bohater, który jest prawnikiem. Te trzy rzeczy sprawiły, iż obok “I love you, I hate you” nie mogłam przejść obojętnie, zarazem mając co do niej spore wymagania. Jednak już sam początek okazała się sporym rozczarowaniem, nie zaciekawił on mnie na tyle, bym z chęcią chciała poznać dalej historię, dodatkowo bohaterowie na pierwszy rzut oka, wydali mi się bardzo infantylni.


Pewne negatywne aspekty książek, nie zawsze są dla mnie ich negatywną stroną i w wielu przypadkach jest to kwestia indywidualna. Tyczy się to np. przewidywalności historii, która wiele razy zupełnie mi nie przeszkadzała, jednak w tej historii było to aż nazbyt przewidywalne od pierwszych stron. Autorka zbyt wiele zdradza już w pierwszym rozdziale, przez co zakończenie staje się zbyt szybko oczywiste zwłaszcza w przypadku wątku internetowej relacji.


Kolejnym negatywnym aspektem według mnie jest wieloosobowa narracja historii, która zmienia się nieoczekiwanie, czasem w połowie rozdziału z głównej bohaterki na głównego bohatera, ale i trzecioosobową. Całe zamieszanie z tym, wiele razy dekoncentrowało, ale i odbierało radość z poznawania historii.


Jak wspomniałam na samym początku, główni bohaterowie od pierwszych stron wydali mi się bardzo infantylni, niestety nie zmieniło się to w trakcie historii, a wręcz jeszcze bardziej było to podkreślane. Sama ich kreacja nie przypadła mi do gustu, była nijaka, a dodatkowo Victoria jak i Owen są aż zbyt podobni charakterem, by móc odbierać je jako dwie różne jednostki, osobiście jednak preferuję, gdy bohaterowie posiadają charaktery, choć trochę, a nie stanowią kroplę wody.



Czuł coś do Victorii. Prawdziwe, rzeczywiste emocje; nie tylko pożądanie. Podobało mu się, że jest ostra i skomplikowana, a także to, że aby zobaczyć jej drugą twarz, musiał się porządnie napracować. Zawsze lubił wyzwania, a Victoria właśnie tym była – wyzwaniem.



Podsumowując, uważam ‘I love you, I hate you” za książkę, na którą autorka miała dobry pomysł, jednak według mnie nie został on zrealizowany dobrze, wiele elementów jest niedopracowanych, przez co odbiór jej, nie należy do przyjemniejszych. Sam styl pisania autorki również nie przemawia do mnie na tyle, by poprawiło to moje spojrzenia na tę historię. Najprzyjemniejszym aspektem tej historii jest jej wydanie, które jest ładne i choć trochę umila czytanie. Nie stwierdzę jednoznacznie, że nie polecam jej, ale również nie mogę powiedzieć, iż śmiało mogę ją polecić, jest to zdecydowanie jedna z tych historii, które trzeba przeczytać samemu, by wyrobić sobie o niej opinię.



"I love you, I hate you" z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiążka.pl . Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni.

sobota, 16 września 2023

"Pragnienia serc" - Victoria Black

00:00:00 0 Comments

Czasem, by coś naprawić, lepiej całkowicie to zburzyć i zacząć od nowa, zamiast stawiać dom na zepsutych fundamentach.




Tytuł: Pragnienia serc

Autor: Victoria Black

Data wydania: 26.08.2022

Wydawnictwo: Amare

Liczba stron: 410

Moja ocena: 3/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka



Evelyn Hudson może uważać się za szczęściarę. Pracuje w największej bibliotece w Seattle, bo kocha książki, a na dodatek jej pierwsza powieść właśnie okazała się hitem. Teraz wystarczy, że młoda kobieta pójdzie za ciosem i napisze kolejną część historii. Niestety, zupełnie brakuje jej weny. Tymczasem los szykuje dla Evelyn niespodziankę, która sprawi, że jej życie zacznie przypominać fabułę nieco zwariowanego romansu. Jace O’Connell, spadkobierca jednej z najbogatszych rodzin w Stanach, proponuje jej układ: podczas rodzinnego wyjazdu młoda kobieta ma odgrywać rolę jego narzeczonej. Mimo wątpliwości Evie zgadza się i… trafia w sam środek skandali i konfliktów O’Connellów. Wkrótce okaże się, że awantury wywołane przez rozpieszczoną siostrę czy matkę próbującą zniechęcić do małżeństwa narzeczone swoich synów, to dopiero początek kłopotów…


Cokolwiek czyni cię tak niepewną, nie sprawi że będę zawiedziony. A wiesz dlaczego? Bo nic, co dotyczy ciebie, nie może mnie zawieść.


Sięgając po książkę, zwracam uwagę na opis i to po nim wnioskuję, czy chcę poznać historię danych bohaterów, zdarzają się jednak przypadki, gdy okładka tak bardzo przypadnie mi do gustu, iż nie muszę sięgać do opisu, by wiedzieć, iż właśnie ją chcę przeczytać, tak właśnie było z książką pt. “Pragnienia serc”. Spoglądając na okładkę, ma się wrażenie, iż będzie to bardzo uroczy romans, gdzie głównym tematem będą uczucia bohaterów i budowanie ich relacji, całość będzie bardzo delikatna. Jakże było moje zdziwienie, gdy okazało się, iż jest to historia, w której dramat goni dramat, a każdy kolejny okazuje się coraz bardziej abstrakcyjny. I o ile nutka dramatyzmu w tego typu historiach, nigdy nie jest czymś złym, tak tutaj zdecydowanie było tego za dużo.


Kolejnym aspektem, który bardzo mnie irytował to, to jak płytkie są relacje między bohaterami. Mamy tutaj do czynienia z przyjaźnią Evelyn i Jace, która opiera się na niczym. Zresztą nim doszli to przyjaźni, byli dla siebie nieznajomymi, a autorka w ciągu paru stron robi z nich najlepszych przyjaciół. Ich późniejsza relacja, również najzwyczajniej nie przemawia do mnie, ich reakcje są zbyt wyolbrzymione, a niekiedy ich w ogóle nie ma. Sam fakt, iż bohaterowie nie potrafią porozmawiać przy każdej napotkanej przeszkodzie, a jedynie co potrafią zrobić w tej sytuacji, to obrazić się na siebie, przy tym jak wygląda ich historia, całkowicie psuje jej odbiór. Jednak nie tylko ich relacja w moim odczuciu jest płytka, to samo tyczy Evelyn i jej przyjaciółki, czy Jace i jego braci, z którymi podobno ma bardzo dobry kontakt, a gdy tylko spotykają się, bije od nich bycie sztucznym i nieszczerym.


Ilość wątków, które pojawia się tutaj, to również minus w mojej opinii, gdyż najzwyczajniej jest ich za dużo, wiele z nich jest niepotrzebnych, zwłaszcza, iż zupełnie nic dodatkowego nie wnoszą do fabuły, a stanowią jedynie formę zapychacza. 


Mimo tego ile rzeczy nie podobało mi się w tej historii, do pozytywnych aspektów należy styl pisania autorki który, choć delikatnie umila lekturę, będąc momentami ukierunkowany na bardziej humorystyczny, co chcąc nie chcąc wyróżnia książkę na tle innych.


Uważaj, czego pragnie twoje serce, bo może wpakować cię w kłopoty.


Podsumowując, uważam “Pragnienia serc” autorstwa Victoria Black za książkę, która w mojej opinii ma więcej wad, mających faktyczny wpływ na odbiór książki, przez co mimo tego, jak bardzo bym chciała, nie jestem w stanie ocenić jej wyżej. Nie skreślam jednak twórczości autorki i z wielką chęcią poznam jej inne dzieła, gdyż mimo wad w fabule, widzę ogromny potencjał na historie wykreowane przez autorkę…


Wydawnictwu Amare dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.


piątek, 4 sierpnia 2023

"Do usłyszenia" - Julia Whelan

00:00:00 0 Comments

Uczucia są ulotne. Tkwią w tobie tylko tak długo, jak długo w nie wierzysz, a potem znikają, czekają, aż znowu ktoś w nie uwierzy. Gdyby były trwałe, można by raz powiedzieć ,,kocham cię" i wystarczyłoby to do końca życia.




Tytuł: Do usłyszenia


Autor: Julia Whelan


Data wydania: 12.07.2023


Wydawnictwo: Kobiece


Liczba stron: 432


Moja ocena: 3/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Sewanee Chester miała kiedyś wielkie marzenie. Jednak nieszczęśliwy wypadek przerwał jej karierę, zanim jeszcze się zaczęła. Teraz Sewanee pracuje jako lektor audiobooków. We wczesnych latach w branży zyskała uznanie, czytając powieści erotyczne i romanse. Sewanee tak naprawdę nie wierzy w sensowność takich historii – po tym, jak jej własne marzenia zostały zniszczone – dlatego stanowczo odmawia teraz dokumentowania romansów. Kiedy popularna pisarka poprosiła Sewanee o nagranie jej ostatniej książki przed śmiercią, kobieta zgodziła się. Poza tym będzie jej towarzyszył jeden z najgorętszych i najbardziej zagadkowych głosów w branży, Brock McNight... Sewanee zaczyna czytać książkę, ożywiając swój stary romantyczny pseudonim, a między nią a Brockiem rozwija się prawdziwa więź, ukryta za komfortem anonimowości. Czy Sewanee zaryzykuje wszystko dla jej dawno pogrzebanego pragnienia? A może nawet wierzyć w szczęśliwe zakończenie?


Powiedział, że muszę przestać myśleć, że jestem uszkodzoną wersją samej siebie. Że byłam i jestem sobą. I wtedy zaczęłam się zastanawiać: bo przecież psujemy się, na wiele różnych sposobów. Ale to nie znaczy, że jesteśmy zepsuci.


W ostatnim czasie na przemian czytam bardzo dobre książki z tymi słabszymi, które niekoniecznie są złe, jednak brakuje mi w nich czegoś. Tak również było w przypadku “Do usłyszenia”, książka, co do której byłam nastawiona bardzo pozytywnie i w której pokładałam nadzieję względem tego, iż wreszcie znajdę książkę, której fabuła opiera się na książkach, będąc zarazem ciekawą historią. Niestety i tym razem, nie jest to ta historia. Sam pomysł na fabułę, bardzo mi się spodobał, choć sama nie jestem za dużą fanką audiobooków,  poznanie pracy lektorki, jest ciekawym doświadczeniem. Jednak zabrakło mi troszkę większego zagłębienia się w ten temat, wszystko to jest pokazane bardzo powierzchownie. Wiele kwestii nie podobało mi się w tej historii i liczyłam, iż to sprawi, że z czystym sercem będę mogła podnieść jej ocenę.


Jeśli chodzi o bohaterów, mam wrażenie, że są oni bardzo płytcy pod względem wykreowania. Kreacja Sewanee opiera się głównie na tym, iż ma ona jedno oko. W wielu sytuacjach to ono gra, pierwsze skrzypce, ukrywając to jaką jest. W momentach, gdy pozwoli poznać siebie, odbierałam ją, jakby za każdym razem zakładała inną maskę. Dodatkowo bardzo irytowało mnie to, ile żalu do innych ma główna bohaterka. Sam Brock McNight jest postacią, która… Ciężko cokolwiek o nim powiedzieć, stanowi on ważną rolę w tej historii, jednak ponownie, za każdym razem sprawiał wrażenie zupełnie innej osoby. Co, o ile przez pierwsze parę razy było do zniesienia, tak potem stawało się coraz bardziej irytujące.


Sama fabuła książki zapowiadała się obiecująco, jednak zabrakło mi w niej czegoś, dzięki czemu nie nudziłabym się od pierwszych stron. Zwłaszcza, iż całość jest bardzo przewidywalna także już w połowie, a nawet wcześniej wiadome jest zakończenie. I o ile fakt ten, w wielu książkach mi nie przeszkadza, tak tutaj, gdy nie ma wprowadzonego, elementu zakończenia, stanowi to dla mnie ogromny minus.


Podejmij ryzyko. Ponieś porażkę. [...] I zabierz swój żal na przejażdżkę. [...] Jako pasażera, nie jako kierowcę.


Podsumowując, uważam “Do usłyszenia” autorstwa Julia Whelan za książkę, która miała ogromny potencjał, jednak zabrakło w niej w niej, czegoś, co zaciekawiłoby czytelnika, całość jest mocno przewidywalna, a kreacja bohaterów pozostawia wiele do życzenia. Mimo tego, iż styl pisania autorki jest dość przyjemny, nie polubiłam tej historii. Jak zawsze w takiej sytuacji, nie odradzam jej, ale również nie polecam.


"Do usłyszenia" z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiążka.pl Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni…


piątek, 14 lipca 2023

"Bez prawa do błędu" - Wasilij Machanienko

00:00:00 0 Comments

Witamy w grze Świat Przeistoczonych!

Liczba zarejestrowanych graczy: 105 778 331.
Uwaga! W odległości 3 metrów wykryto agresywnego potwora.
Przygotuj się do walki i pamiętaj, że w Świecie Przeistoczonych nie ma kolejnych żyć.
Życzymy przyjemnej gry!



Tytuł: Bez prawa do błędu


Autor: Wasilij Machanienko


Data wydania: 12.07.2023


Wydawnictwo: Insignis


Liczba stron: 320


Moja ocena: 3/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Dla Marka Dervine studenta zajmującego się swoją młodszą siostrą, ucieczką od trudnej i przytłaczającej rzeczywistości są gry sieciowe. Dlatego on jak i inni ludzie wyczekuje oficjalnej premiery Świata przeistoczonych. Nie spodziewał się, jednak iż niewinna gra, zmieni się w walkę na śmierć i życie, a problemy dnia codziennego, staną się nieważne w obliczu walki o przetrwanie. Co wydarzy się po oficjalnej premierze gry? Czy Mark przetrwa tę trudną walkę?



Swoje pierwsze spotkanie z twórczością Wasilija Machanienko miałam przy premierze serii Droga szamana i choć przygoda ta zakończyła się na drugim tomie, bardzo dobrze wspominam to jak były napisane oraz samą fabułę, przy której nie dało się nudzić. Dlatego do ponownego spotkania po latach, podchodziłam spokojnie, bez obaw o jakość tekstu. 



Niestety, brak obaw, spotęgował tylko rozczarowanie, jakie ogarnęło mnie już na początku książki. Miałam wrażenie, jakby te dwie książki były napisane przez zupełnie różne osoby, nie tylko przez styl pisania, ale również fabułę, która w moim odczuciu była nużąca, a sam główny bohater posiadał jedyną cechę, którą wywoływał irytację.



Po opisie fabuła wydawała się być naprawdę ciekawa i wprowadzająca coś nowego do świata literatury, mimo tego, że pomysł jest wart docenienia, tak co do efektu końcowego mam wiele zastrzeżeń. Jak na przykład to, iż zmiana świata realnego na grę jest randomowa, a na dodatek bardzo na siłę. Jakby autorowi zależałoby jak najszybciej przejść do zamierzonego efektu, bez dobrego wprowadzenia. Mimo iż jest mały szczegół, dla mnie dość znaczący.



Jak wspomniałam wyżej, co do samej kreacji głównego bohatera mam również zastrzeżenia. Największe z nich jest to, iż ma na praktycznie jedną cechę, a mianowicie jest zapatrzony w to co robi i jak robi, uważa, iż wszystko robi najlepiej i nikt nie jest w stanie zrobić tego lepiej. I o ile ta cecha, nie stanowi dla mnie problemu, tak fakt, iż jest to jedyna, już tak. Wiadome jest, że w fantastyce czy science fiction oraz ich podgatunkach, nie jest to kluczowy element, jednak dalej stanowi on fundamenty całej powieści. 



Podsumowując, uważam “Bez prawa do błędu” autorstwa Wasilija Machanienko za książkę, na którą pomysł był ciekawy, jednak poległa ona już na starcie, nie mając szans na wygranie mimo wszystko. Jeśli nie czytaliście Drogi szamana, a chcecie poznać twórczość autora, będzie to dobra książka na początek, gdyż nie podniesie ona za bardzo waszych oczekiwań, przez co rozczarujecie się. Dla mnie niestety jest to kolejne rozczarowanie tego roku, co do samej książki rozpoczynającej trylogię, wiem już, iż nie sięgnę po kolejne tomy, gdyż pierwszy nie zainteresował on mnie na tyle, by kontynuować serię.



Wydawnictwu Insignis dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorowi życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.



środa, 12 lipca 2023

"Ból za ból" - Jenny Han, Siobhan Vivian

00:00:00 0 Comments

Przypominało to przeznaczenie albo magię – te dziewczyny zjawiły się w moim życiu dokładnie wtedy, gdy najbardziej ich potrzebowałam.




Tytuł: Ból za ból


Autor: Jenny Han, Siobhan Vivan


Data wydania: 14.06.2023


Wydawnictwo: Young


Liczba stron: 356


Moja ocena: 3/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Nic nie łączy bardziej niż chęć zemsty. Kat, Marry i Lilia łączą siły, by zemścić się na chłopaku, który zdradził, swoim prześladowcy oraz przyjaciołach. Wszystko to zaburza również spokojne życie na wyspie Jar, która jest pełna turystów, a wśród mieszkańców nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Do czego posunie się ta trójka? Jakie są ich powody?


Tak to ze mną jest - zranisz mnie, jesteś dla mnie martwy.



Podczas pierwszej kwarantanny seria książek Jenny Han “Do wszystkich chłopców, których kochałam” była najczęściej czytaną przeze mnie, nie wiem czemu, jednak potrafiłam do niej wracać w ciągu miesiąca wiele razy. Jednak gdy tylko skończyła się ona, moja przygoda z autorką również znalazła swój koniec, dlatego powrót do twórczości autorki, jest dla mnie wyjątkowo sentymentalny. Od ostatniego spotkania minęło wiele czasu, także zupełnie zapomniałam, jak pisze autorka, przez co nie wiedziałam za bardzo, czego mogę się spodziewać, mimo wszystko starałam się nastawić jak najbardziej pozytywne. W ostatnim czasie jednak moja passa dobrych książek trochę poległa i trafiam na większe bądź mniejsze rozczarowania tak jak i w tym przypadku.  Jeśli chodzi o główne bohaterki Kat, Marry i Lilie mam co do nich mieszane odczucia. Z jednej strony rozumiem, jaki był na nie zamysł i został on dobrze zrealizowany, natomiast z drugiej dostawałam nerwicy czytając o tym jak się zachowują. Irytowało mnie to jak głupie i nieprzemyślane decyzje podejmują, przekraczając granice, których nie powinny. Mimo wszystko ich dużym plusem jest to, że nie są one identyczne, każdą wyróżnia coś innego, chociażby zainteresowanie czy podejście do życia. Lilia sprawia wrażenie najbardziej opanowanej, potrafi się zawahać i wyczuwa, że coś jest przesadą, jednak ulega ona opinii innych, przez co plan zemsty ciągnie dalej. Marry jest zagubiona, z jednej strony to, co wydarzyło się parę lat temu, dalej oddziałuje na nią i sprawia ból, przez co pragnie zemsty, z drugiej zaś chce przebaczyć i dać swojemu oprawcy drugą szansę mimo wszystko. Jeśli chodzi o Kat sprawia wrażenie postaci bezdusznej, której ból innych sprawia radość, ale i jest postacią z najdziwniejszymi pomysłami. Cała trójka może i jest dobrze wykreowana, jednak to jakie są, nie przemawia do mnie w tej historii. Wartym podkreślenie jest również zawarte w książce TW dotyczące przemocy, gwałtu,  próby samobójczej, używek i niebezpiecznych zachowań. Mimo braku ograniczenia wiekowego warto wziąć to również pod uwagę, gdyż książka ta nie nadaje się dla młodszej młodzieży, a skierowana jest bardziej do osób 15+. Podsumowując, uważam “Ból za ból” autorstwa Jenny Han i Siobhan Vivian za książkę, która była pisana z pomysłem, lecz został on nakierowany na nie odpowiednią grupę docelową. Sama zemsta jest ciekawym pomysłem, jednak zabrakło mi tutaj bohaterek, które nie podejmowałyby przy tym tak bezmyślnych decyzji, a zarazem sama zemsta byłaby przeprowadzona odpowiedzialnie. Jeśli chodzi o kolejne tomy, ciężko mi stwierdzić czy sięgnę po nie, najprawdopodobniej  poczekam, aż minie premiera, by zapoznać się z opiniami innych i wtedy podejmę decyzję ostateczną. Mimo wszystko jeśli jesteście czytelnikami 15+ i zapoznaliście się z wyżej wspomnianymi TW, a historia Was zainteresowała, warto sięgnąć i przekonać się, o własnej opinii. "Ból za ból" z popularnej księgarni internetowej TaniaKsiążka.pl Sprawdźcie też inne bestsellery w księgarni…


środa, 2 czerwca 2021

"Kurs na śmierć" – Wojciech Wójcik

08:00:00 0 Comments
Nikogo nie dziwi fakt, że kryminały są jednym z najpopularniejszych gatunków. Dlaczego tak w ogóle po nie sięgamy? Odpowiedź jest oczywista, ludzie szukają mocnej dawki adrenaliny i napięcia, by zaspokoić swoje wewnętrzne pragnienie intensywnych emocji opartych na realnych wydarzeniach. Chcą również rozgrzać swój mózg, próbując rozwiązać tajemnicze zagadki i odgadnąć kim jest morderca. Spragnieni są serii tragicznych oraz krwawych zdarzeń. W końcu kto nie jest ciekaw tej mrocznej strony człowieka? Pozwólcie mi więc zaspokoić wasze ukryte pragnienie powodującego ciarki na ciele dramatu. W tym celu przybliżę wam jeden z najnowszych kryminałów Wojciecha Wójcika, pt. "Kurs na śmierć", w którym nie liczcie na znalezienie wszystkich przedstawionych powyżej cech.

Nr. recenzji: 425
Tytuł: "Kurs na śmierć" 
Autor: Wojciech Wójcik
Data polskiego wydania: 14 kwietnia, 2021
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 
Liczba stron: 696
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 3/10



Pewnego feralnego dnia na terenie fikcyjnej szkoły policyjnej w Legionowie dochodzi do brutalnego morderstwa. Ofiarą okazuje się być okryty złą sławą komendant, a jedyną wskazówką, jaką po sobie pozostawia, jest zdjęcie tajemniczej kobiety w jego portfelu. Kilka dni później z okna swojego mieszkania na terenie prestiżowej dzielnicy Warszawy wypada Olga Burzyńska. Samobójstwo czy kolejne morderstwo? Śledczy zajmujący się sprawą, wkrótce znajdują między nimi powiązanie. Okazuje się, że trzydziestolatka wysyłała zamordowanemu komendantowi erotyczne wiadomości, a dzień po jego śmierci widziana była w okolicach miejsca zbrodni. Do grupy śledczej zostanie włączony Paweł Łukasik – dawny as komendy głównej. Równolegle z nim sprawcy szuka młoda Agnieszka Jamróz, chcąca udowodnić światu, na co ją stać. Oboje odkrywają, iż pod osłoną nocy w akademii, miały miejsce niebywałe i przerażające wydarzenia. Miejcie oczy dookoła głowy, bo zarówno wśród wykładowców, jak i kursantów, są osoby gotowe zataić prawdę za wszelką cenę. Jak potoczy się dalej kwestia śledztwa i czy Paweł Łukasik wraz ze współpracownikami złapią groźnego mordercę? Jak sprawy się łączą i kto tak naprawdę jest niewinny, a kto jest oszustem? Tego dowiecie się, sięgając po tę długą oraz niekończącą się pozycje. Dosłownie, nie dajcie się zanudzić na śmierć ani zasnąć.

Cóż mogę więcej powiedzieć niż to, że jest to typowy kryminał pisany męską ręką. Pomysł na fabułę muszę strasznie pochwalić. Widać, że autor bardzo się przyłożył do tej książki i stworzył coś niekonwencyjnego oraz oryginalnego. Liczba stron trochę przeraża i słusznie. Akcja totalnie leży. Już od początku książka zaczęła mnie przynudzać i irytować. Zalani jesteśmy falą nowych bohaterów i wydarzeń, które w chaotyczny sposób przedstawił autor. Co prawda, w pewnych momentach byłam zainteresowania dalszym przebiegiem tej historii, ale czułam, że zmuszam się, by ją skończyć. Uwierzcie mi, potrzebne mi były ogromne pokłady cierpliwości, by się nie poddać. Powieść została niesamowicie dopracowana, ale moim zdaniem pisarz przesadził z ilością szczegółów, skupiając się na tym, by nie pominąć żadnego, najmniejszego. Co z tego, że mamy doskonałe, pełne tajemnic kryminalne tło, skoro sama historia nie trafia do czytelnika i gubi go w tych dłużących się wydarzeniach.

Kobiety wykreowane przez autora były wprost śmieszne. Okej, faceci pewnie myślą, że jesteśmy przewrażliwione na każdym punkcie bez wyjątku, lecz bez przesady, żeby każda bohaterka nagle zalewała się łzami lub przesadnie dramatyzowała na wieść o odległym wspomnieniu, niemającym dla niej tak naprawdę żadnego znaczenia. Rozumiem jakby jedna czy dwie postaci takie były, ale nie wszystkie! Od tego całego stereotypu, że kobiety są słabsze i bardziej podatne na ból psychiczny, chciało mi się dosłownie wymiotować. To nie zależy od płci, tylko od człowieka. Nie, żebym była w tym momencie feministką, aczkolwiek drodzy panowie, płeć żeńska wcale nie jest taka delikatna, jak wam się wydaje, a panie wam mogą to potwierdzić :).

Więcej minusów, jak i plusów nie byłam w stanie znaleźć. Miałam trochę problem z dialogami, gdyż nie do końca było wiadomo, kto w danym momencie się wypowiada, ale wystarczyło przeczytać tę stronę od początku kilka razy i dało się z tym dojść do ładu. Jeśli chodzi o samego mordercę, nie domyśliłam się zakończenia i muszę przyznać, że się zaskoczyłam, chociaż spodziewałam się czegoś bardziej prawdopodobnego. Po przeczytaniu ostatniego zdania uwierzyłam w to, że będzie druga część, ale szczerze to po nią nie sięgnę.

Reasumując i chcąc jak najszybciej pozostawić tę powieść za sobą, fanom kryminałów z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę. Jako aspirująca czytelniczka owych pozycji, nie jestem przekonana do stylu pisarskiego autora i bezsensownie rozciągniętego śledztwa, które przez większość czasu po prostu przynudza. Widziałam wiele pozytywnych opinii, więc może akurat wam, powieść przypadnie do gustu i znajdziecie w niej to, czego ja ujrzeć nie mogłam. Jedyne co mogę dodać na koniec to to, że gdyby autor popracował nad bardziej dynamiczną akcją, oceniłabym tę książkę znaczenie wyżej.

Wydawnictwu Zysk i S-ka bardzo dziękuję za nadesłany egzemplarz, autorowi życzę dalszego przypływu weny twórczej i rozwoju, a czytelników tak jak zawsze proszę o krótki komentarz poniżej uwzględniający wasze przemyślenia po przeczytaniu recenzji :).

środa, 19 maja 2021

"Jej słowa, jego czyny" – Agnieszka Malinowska

08:00:00 0 Comments

 "Zdarzyło mi się w swoich rozważaniach literackich zabijać ludzi, z tego żyję. Ale nigdy nie patrzyłam na to przez pryzmat filozoficznych rozważań o konflikcie moralnym. Jednostkowy wybór dokonania zbrodni nie ciąży na ciele, a jedynie na umyśle, dlatego uważam, że realne jest dokonanie zbrodni doskonałej, ponieważ istnieją umysły doskonałe. Pytanie, co z sumieniem i wartościami moralnymi. Czy jesteśmy ich pozbawieni skoro zabijamy? A jeśli zabijamy tylko w dziełach literackich, to jak głęboko jesteśmy pozbawieni moralności?"


Nr. recenzji: 423
Tytuł: "Jej słowa, jego czyny"
Autor: Agnieszka Malinowska
Data polskiego wydania: 19 kwietnia, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 258
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 3/10




Zuzanna to młoda autorka kryminałów, która jest "ponadprzeciętnie" inteligenta. Gdy została zaproszona na przeprowadzenie wykładu na jednej z uczelni, zostaje oszukana przez mężczyznę, który podawał się za prorektora. Mając niecne zamiary w jej kierunku, udaje się jej uciec, a nawet wymierzyć parę mocnych ciosów temu oszustowi. Bohaterka jednak nie wie, w co się wpakowała, ponieważ gdy wraca do domu, który dzieli ze swoją najdroższą przyjaciółką Joanną, jest nieświadomie śledzona. Okazuje się, iż czyha na nią prawdziwy, przystojny morderca, który tylko czeka na okazję, by się do niej dorwać i zaprowadzić ją do jego szefa. Na drodze stoi jednak malutki problem – "przesympatyczny" mafioso zakochuje się w pisarce. Czy Zuzanna wyjdzie z tego cało? Czy ten niekonwencjonalny morderca poruszy jej serce, potwierdzając tym samym jej teorię o moralnym morderstwie? Tego dowiecie się, sięgając po tę dosyć krótką powieść.

Fabuła w tej książce niczym się nie różni od tych powielanych tematów związanych z mafią i romansem. Nie mam pojęcia, dlaczego powieść ta została ugrupowana w kryminałach, ale mniejsza. Na początku jeszcze nie było tak źle – poznajemy Zuzię, autorkę kryminałów, która jak się wydaje, jest inteligenta, niekoniecznie ze względu na to, bo los tak chciał, ale motywy, scenariusze zbrodni i wiele innych, nad którymi musi się nagłowić w swoich powieściach. Poważnie, ona w dodatku wykłada na uczelni! No ale co z tego, skoro traci rozum dla pierwszego, przypadkowego samca alfy, który według utartego schematu jest wysokim, umięśnionym, brunetem, zabijającym z zimną krwi na zlecenia i prowadzącym się z nie wiadomo jakimi kobietami, no ale oczywiście traci głowę dla głównej, szczuplutkiej, mającej blond włosy bohaterki, bo okazuje się, że kręci go inteligencja, której jak się okazuje, główna bohaterka nie posiada. Nie wiem, czy to był celowy zabieg autorki tej książki, żeby Zuza straciła 50 IQ po poznaniu tego mafiosy, ale na pewno się jej to udało, bo po otrzymaniu informacji, że facet zabija, ta jeszcze z nim jedzie na "wakacje życia" na drugi koniec świata, jakby nic się nie stało.
O i jeszcze oczywiście najlepsza przyjaciółka naszej autorki kryminałów ją namawia na ten związek z tym podejrzanym typem, chociaż widać, że coś jest z nim nie tak na kilometr. Ponadto jak faktycznie, z jego winy Zuzia trafia do szpitala, to ta diametralnie zmienia swoje zdanie i chce skopać Robertowi tyłek (tak, ten mafioza nazywa się Robert). No dobra, rozumiem, że niektórym taka tania fabuła może się podobać, no ale bez przesady! Oliwy do ognia dodają tylko te żenujące dialogi pomiędzy bohaterami i to "katharsis" Roberta, gdy poznał "tą jedyną", bo przecież dla "jej dobra" chce nagle odciąć się od swojej czarnej, prawdopodobnie przykrej przeszłości, bo nic o niej nie wiemy. Dobrze, że ta książka ma tylko prawie 300 stron, gdyż nie dałabym rady znieść tego psychicznie.
Jeśli chodzi o błędy, to w całej książce doszukałam się dwóch literówek, a tak poza tym wszystko było raczej prawidłowe.

Jedyne co mogę pochwalić w tej książce to fabuła na początku, gdzie jeszcze myślałam, że autorka skusiła się na oryginalność, zwłaszcza po tym eseju Zuzi, który zacytowałam do góry, ale najwidoczniej się myliłam. Tak czy siak, muszę przyznać, iż okładka tej strasznie magnetyczna i od razu przyciągnęła do siebie mój wzrok, gdy wybierałam kolejne książki.

Podsumowując, tanie romansidło na jeden wieczór. Jeśli chcecie się oderwać od codziennych obowiązków, to szczerze polecam, natomiast jeśli szukacie oryginalności i czegoś nowego, nie będzie to powiew świeżości. W książce znajdziecie wyidealizowany wątek mafijny i myślę, że na pewno wyciągnięcie jakąś wartość z tego eseju o moralności. Tak czy siak, ja po prostu odkładam książkę na półkę i nie chcę słyszeć wieści o drugiej części. Swoją drogą liczę na to, że autorka wykorzysta swój talent i potencjał by napisać coś lepszego, bo jej styl na prawdę mi się podobał.

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz, autorce życzę dalszych sukcesów i trzymam za nią kciuki, a czytelników, tak jak zawsze, proszę o skomentowanie recenzji poniżej i podzielenie się Waszymi przemyśleniami! <3