środa, 14 kwietnia 2021

"Powiedziała M" – Dorota Rodzim

Wcale nie jest tak łatwo zdobyć zaufanie do drugiej osoby. Czym ono tak naprawdę jest? Wspólnymi tajemnicami i przeżyciami? Dzieleniem swojego życia z kimś innym? Ukazaniem swojego wrażliwego, słabego i podatnego na ból oblicza?

Zaufanie jest czymś, czego czasami nie da się komuś tak po prostu dać. Najpierw trzeba zasłużyć. To jest jak z oswajaniem psa – najpierw zaczyna się od małych kroczków tak jak z przyzwyczajeniem psa do dotyku, by potem przejść do tych większych. Ale skąd pewność, że właściciel nie odda psa do schroniska, albo nie zostawi go przywiązanego do drzewa w pustym i ciemnym lesie? No właśnie, tutaj zaczynają się schody.

Zaufanie, moi drodzy to jak z graniem w Totka. Może się trafi, może nie. Może już za chwilę będziemy pędzić po odbiór świeżej gotówki, może znów będziemy rozczarowani siedzieć przed telewizorem, bo ponownie nic nie wygraliśmy. Może właśnie przekroczyliśmy granicę bezużyteczności naszej egzystencji. Może.

Zaufanie to podstawa. Zaufanie można porównać do oddychania. Za każdym razem, gdy ktoś je nadwyręży, nabieramy powietrza, którego nie możemy wypuścić, bo przecież blizny nigdy nie znikają, ewentualnie się goją. Płuca nie są w stanie przyjąć nieskończonej ilości tlenu, mają swój limit. Weźcie teraz głęboki wdech. Czujecie granicę? To nieprzyjemne kłucie w środku, gdy potrzymacie chwilę to powietrze? Ktoś nas kolejny raz oszukał – wdech. Wybaczyliśmy, znowu się zawiedliśmy – wdech. Dajemy ostatnią szansę, no bo tak się akurat złożyło – wdech. "To już ostatni raz, obiecuję" – cóż za zaskoczenie, kolejny wdech! Potem już nawet nie jesteśmy zdziwieni. Tylko przyzwyczajeni. To już nie boli. Bum. Płuca wybuchły. Nie zostało nic, tylko dziura w ciele, której nie da się wypełnić.

Adrianna Jaroszyńska, główna bohaterka debiutanckiej powieści Doroty Rodzim, pt. "Powiedziała M" powoli przekracza swój limit i staje się obojętna na zdrady swojego męża. Niby nadal jest jej ukochanym niby nie. Niby wciąż do niego wraca, niby nie chce go znać. Niby wiąże z nim jakieś nadzieje, niby nic już do niego nie czuje. Niby. Ale zacznijmy od początku.


Nr. recenzji: 414
Tytuł: "Powiedziała M"
Autor: Dorota Rodzim
Data polskiego wydania: 8 kwietnia, 2021
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 222
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 7/10





Adzie i Michałowi współtowarzyszą piękne chwile w zasadzie od dzieciństwa. Dziewczyna odkąd tylko pamięta, wzdychała z daleka do chłopaka, zwłaszcza w ogólniaku. Ponowna okazja, by zdobyć jego serce, pojawia się, gdy ten znowu przyjeżdża do rodzinnego miasta. Odmieniony, sławny, z kapelą rockową tworzy głęboką więź z Adrianną. Wspiera ją w trudnych momentach, zatroskany pomaga w opiece nad schorowaną babcią i troszczy się o nią, jak tylko potrafi. Wkrótce, oboje ulegają uczuciu i już po kilku latach są szczęśliwym małżeństwem, ciężko pracującym na wymarzoną przyszłość, by zapewnić sobie mały domek z ogródkiem i szczęśliwe dzieciństwo planowanego członka rodziny.

Przyszłość jednak rozpływa się w powietrzu, kiedy Ada razem ze swoją najlepszą przyjaciółką – Becią chce zrobić Michałowi niespodziankę i złożyć mu niespodziewaną wizytę. Jest świadkiem zdrady mężczyzny. Roztrzęsiona, zdaje sobie sprawę, jak bardzo była głupia. Zwłaszcza gdy w telefonie Michała czarno na białym widnieje jego wina. Okazuje się, iż pisał do ogromnej ilości innych kobiet!

Ada nie może pogodzić się z oszustwami męża. Przecież miało być tak pięknie, byli tacy szczęśliwi! Winy szuka w sobie, ale Becia wybija jej ten pomysł z głowy i każe wziąć się w garść. Przeprosiny i romantyczne gesty Michała były wystarczające, by ta znów do niego wróciła.

Nie jest jednak tak samo. Napięta atmosfera coraz bardziej gęstnieje, a jej zaufanie do Michała praktycznie znikło. Ada doszukuje się bowiem we wszystkim drugiego dna i jest ostrożna oraz zazdrosna o inne kobiety. Niewiele się myliła, ponieważ po raz drugi mężczyzna wbija jej nóż w serce.

Adrianna postanawia dać sobie trochę czasu i przeprowadza się na jakiś czas do Beci, by w ogóle zastanowić się, czy jej małżeństwo jeszcze istnieje. Przyjaciółka, grożąc mężowi kobiety bolesną śmiercią, proponuje jej pracę w klinice na recepcji. Ada zgadza się i już wkrótce poznaje Marcina – przystojnego lekarza, który ma z rozpieszczoną i snobistyczną kobietą dwójkę dzieci. Na pozór wyglądają na emanującą pozytywną energią parę, aczkolwiek z biegiem czasu zdajemy sobie sprawę, iż okrutną osobowość Oli można nijak porównać do empatycznej osobowości właściciela kliniki.

Ada myśli sobie, że jej życie nie może być już bardziej skomplikowane. Wszystko się jednak zmienia, gdy podczas babskiego wypadu do galerii, otrzymuje od przypadkowej staruszki przepowiednię: przeznaczony M.

Czy Ada wybaczy Michałowi wszystkie błędy i ponownie się do niego wprowadzi? Jak na ich relacje wpłynie Marcin? Kto tak naprawdę jest przeznaczony tej zagmatwanej w życiu kobiecie? Czy ta przepowiednia ma w ogóle jakiś sens? Tego dowiecie się, sięgając po tę oryginalną i emocjonalną pozycję.

Moją pierwszą myślą po przeczytaniu kilku stron było: woah, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie zetknęłam się z żenującym ani wciśniętym na siłę poczuciem humoru. Przy tej książce albo śmiejesz się do łez, albo płaczesz. Nie ma nic pomiędzy. Dosłownie.

Powieść podzielona jest na dwie części i muszę przyznać, iż lepsza byłaby bez tej drugiej, nawet jeśli miałoby to dać książce płytką fabułę. Co prawda, jest ona wzruszająca i przeżyłam szok, patrząc na duże litery na końcu (więc radzę wam nie podglądać), aczkolwiek uważam, iż było to zrobione trochę na siłę. Po to, żeby się coś po prostu stało i nie skończyło szczęśliwym happy endem, na który swoją drogą nie liczcie.

Becia – najlepsza przyjaciółka Adrianny, prawie jak siostra to istna ikona w tej książce. Jej postać została wykreowana i przedstawiona tak dobrze, że jakby Becia istniała naprawdę, to dosłownie wzięłabym z nią ślub za te cięte riposty. W ogóle wszyscy bohaterowie opisani są na dosyć wysokim poziomie, z wyjątkiem niektórych momentów, gdzie byli oni bardziej infantylni od synów Marcina. Mimo wszystko była to bardzo przyjemna obyczajówka. Gratuluje więc autorce, za kawał solidnej roboty.

Jedynym czego mi brakowało w tej książce to dłuższych opisów. Tak, możecie to sobie zapisać, proszę o opisy. Wszystko działo dosyć krótko oraz dynamicznie, ale najbardziej przeszkadzały mi przeskoki czasowe. Daje malutkiego minusika autorce, za to, że nie skupiła się bardziej na niektórych wydarzeniach w życiu bohaterki, które dosłownie powinny chociaż trochę nią wstrząsnąć. Rozumiem, że niektórzy mają silne zdrowie psychiczne, ale Adrianna bije chyba wszelkie rekordy. Nie napiszę więc, że doskonale zostały przedstawione realia ludzkiego życia, tylko dobrze.

Teoretycznie, nie wiem, co mogę więcej o tym debiucie napisać. Na pewno książka zajmie miejsce gdzieś z przodu mojego regału, w widocznym miejscu. Polecam ją każdemu, bez względu na przypodobania. Na pewno znajdziecie w niej dużo pozytywizmu, ale także pesymizmu z powodu niesprawiedliwości i nieobliczalności ludzkiego życia. Wydawnictwu bardzo dziękuję za powieść, a autorce życzę powodzenia w dalszej karierze :).

A wy? Zamierzacie sięgnąć po tę książkę? Zaintrygowałam was trochę? Dajcie znać w komentarzu poniżej! <3



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)