wtorek, 29 lipca 2025

"Śmiała" - Brandon Sanderson

16:00:00 0 Comments

Zakończenie serii niesie za sobą pewną melancholię, tym bardziej, gdy jest to seria, która po nie kąt kojarzy się z wieloma cudownymi chwilami. Trudniejsze staje się, to gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że jest to nieuniknione. I tak po paru latach od rozpoczęcia serii Skyward z bólem, ale i nadzieją, że koniec przyniesie kolejny cudowny etap, zdecydowałam się poznać zakończenie.




Tytuł: Śmiała

Autor: Brandon Sanderson


Data wydania: 20.08.2024


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 532


Moja ocena: 10/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Wspaniałe zwieńczenie epickiego cyklu o młodej pilotce, która powędrowała do gwiazd i jeszcze dalej, by ocalić świat przed zagładą.
Spensa zdołała wydostać się z niebytu, ale to, co ujrzała w przestrzeni między gwiazdami zmieniło ją na zawsze. Spotkała wnikaczy i wreszcie zrozumiała tajemnice swego cytonicznego talentu. Jednakże pod jej nieobecność Zwierzchnictwo nie zaprzestało walki o dominację nad Galaktyką. Eskadra Do Gwiazd zdołała powstrzymać ataki sił Winzika, a nawet znaleźć sojuszników. Ale jest tylko kwestią czasu, nim ich opór zostanie złamany i w Galaktyce zapanuje tyrania. By odnieść zwycięstwo, potrzebna będzie cała wiedza zdobyta przez Spensę w niebycie. Okazuje się jednak, że nie jest łatwo być cytoniczką. Spensa musi zadać sobie pytanie, jak daleko może się posunąć i czy jest gotowa poświęcić siebie samą i swych przyjaciół w imię triumfu ludzkości.



Od pierwszych stron czuć, że nie jest to już opowieść o odkrywaniu własnych możliwości, a historia kogoś, kto musi ponieść odpowiedzialność za wszystko, co osiągnął i co po drodze stracił. Spensa nie szuka już odpowiedzi na pytanie, kim jest, bo już to wie. Teraz mierzy się z pytaniem, co z tą wiedzą zrobić, komu zaufać i w jaki sposób uratować nie tylko świat, ale także samą siebie przed zatraceniem w chaosie, który narasta wokół.


Świat przedstawiony, mimo że już wcześniej pokazał się z nietypowej strony, wciąż zaskakuje, pokazując nowe aspekty cytoniki i walki. Autor, zamiast powielać schematy i motywy, po raz kolejny prezentuje elementy, wymykające się nie tylko wspomnianym schematom, ale również definicjom. Sama cytonika przestaje być tylko narzędziem, a staje się wyjątkową siłą, której obecność wpływa nie tylko na wynik bitew, ale również na sposób postrzegania rzeczywistości przez bohaterów.


Nie mogłabym nie wspomnieć o narracji, która w każdym tomie coraz bardziej zachwycała swoją dynamiką. Pomimo sporej objętości każdej z książek i obaw związanych z tym, czy autorowi uda się podtrzymać zaangażowanie, nie nudząc przy tym czytelnika przez tyle stron, autor po raz kolejny udowadnia, że nie ma sobie równych w budowaniu tempa i prowadzeniu opowieści.


Zakończenie tomu to mieszana emocji, od wzruszenia i ulgi po cień wątpliwości wywołany tym, że nie wszystko zostało zamknięte w oczywisty sposób, wiele kwestii wymaga domysłów czytelników i ich interpretacji na losy bohaterów. To zakończenie, które nie gra na efektowności, ale na emocjonalnym spełnieniu. Zostajemy z poczuciem, że bohaterowie przeszli długą drogę, a my razem z nimi.


Podsumowując “Śmiała” autorstwa Brandona Sandersona to bardzo dobre zakończenie serii, które nie tylko domyka wszystkie wątki zarówno te główne, jak i poboczne, ale robi to z klasą i wyczuciem. Finał budzi poczucie pełni nie dlatego, że wszystko skończyło się idealnie, a dlatego, że każdy element budowany na przestrzeni czterech tomów, tutaj znajduje swoje właściwe miejsce. W moim sercu każdy z tomów serii Skyward rozgościł się na dobre i to z tego, śmiało mogę stwierdzić, że jest to jeden z tych cyklów, do których z chęcią powrócę za parę lat, by spojrzeć na nią inaczej, może głębiej, lub po to, by dostrzec to, co teraz umknęło mojej uwadze.


poniedziałek, 28 lipca 2025

"Cytoniczka" - Brandon Sanderson

19:00:00 0 Comments

Drugi tom zostawił mnie z ogromnym niedosytem, ale i masą pytań odnośnie tego, co zrobi Spensa i jak na wszystko wpłyną jej decyzje. Na szczęście “cytoniczka” nie tylko odpowiada na te wątpliwości, ale robi to w sposób zaskakujący i odważny. A jak dokładnie, to musicie przekonać się sami.




Tytuł: Cytoniczka

Autor: Brandon Sanderson


Data wydania: 15.08.2023


Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Liczba stron: 504


Moja ocena: 10/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Kiedy waży się los całej galaktyki, zwykła odwaga już nie wystarczy – ratunkiem jest tylko wyprawa poza gwiazdy…


Życie Spensy jako pilota Sił Powietrznych Śmiałych było naprawdę niezwykłe. Okazała się jednym z najlepszych pilotów myśliwskich ludzkiej enklawy na Detritusie i uratowała wszystkich jego mieszkańców przed zagładą z rąk Krelli - enigmatycznych obcych istot, które więziły ich tam od kilkudziesięciu lat. Później, aby zinfiltrować Zwierzchnictwo – galaktyczny sojusz ciemiężący ludzkość - udała się do jego odległego o lata świetlne centrum dowodzenia, gdzie dowiedziała się o istnieniu galaktyki pełnej zamieszkanych planet. Teraz Zwierzchnictwo rozpoczęło szeroko zakrojoną kampanię wojenną. A Spensa poznała już efekty działania najgroźniejszej broni przeciwnika - wnikaczy, dysponujących tajemniczą mocą zdolną w mgnieniu oka zniszczyć całą planetę. Tylko że Spensa jest cytoniczką, która dzięki mutacji stawiła już czoła wnikaczowi i dostrzegła w nim coś dziwnie znajomego. Może jeśli zrozumie, jak działają te istoty, zdoła ocalić galaktykę…

Czasem zbyt łatwo się zapomina to, co powinno się pamiętać, i pamięta to, o czym należałoby zapomnieć.
Akcja zostaje przeniesiona do tajemniczego wymiaru zwanego Niebytem, przestrzeni poza znanym wszechświatem, w której obowiązują zupełnie inne prawa fizyki i czasu. To miejsce nieustannie się zmienia, złożone z oderwanych od siebie fragmentów rzeczywistości: latających wysp, nierealnych krajobrazów, zapomnianych cywilizacji. Po tym zdecydowanie mogę stwierdzić, że autor pozostaje mistrzem klarowności nawet w obliczu chaosu. Wszystko tutaj ma swoje miejsce, nawet jeśli przez długi czas nie wiemy, dlaczego. To właśnie ta niepewność, a nie bitwy i intrygi napędza akcję.


To, co zasługuje na szczególne uznanie, to sposób, w jaki autor poprowadził rozwój głównej bohaterki. Spensa nie jest już tylko odważną pilotką z Detritusa, staje się podróżniczką w nieznane, osobą, która nie tylko ucieka przed wrogiem, ale zaczyna rozumieć, że prawdziwym zagrożeniem może być niezrozumienie własnej mocy. Jej zdolności cytoniczne, wcześniej postrzegane jako narzędzie lub broń, tutaj stają się źródłem konfliktu tożsamościowego. Kiedy świat się rozpada na kawałki, a pamięć zaciera granice między tym, co rzeczywiste, a tym, co wyobrażone, Spensa musi zdecydować, kim naprawdę chce być.

Jednocześnie zaskakuje rozwój M-Bota, towarzyszącej jej sztucznej inteligencji, która przechodzi niepokojąco ludzką ewolucję. Początkowo humorystyczna postać, tutaj zostaje skonfrontowana z pytaniami o własną świadomość, emocje i cel istnienia. Relacja między nim a Spensą w „Cytoniczce” nabiera głębi, gdyż nie opiera się już tylko na dialogach pełnych ciętych ripost, ale staje się nośnikiem dla rozważań o tym, co czyni nas „kimś”.

Wielu czytelników mogło spodziewać się, że trzecia część będzie eskalacją dotychczasowej historii, mam na myśli większe bitwy, większe ryzyko, większe tajemnice. Tymczasem dostajemy coś innego, znacznie bardziej ryzykownego: opowieść introwertyczną, wymagającą skupienia, cierpliwości i otwartości na nietypowe konstrukcje narracyjne. To nie jest książka, którą pochłania się dla natychmiastowej satysfakcji. Brandon Sanderson nie boi się zaryzykować i to ryzyko się opłaca. Tworzy tom, który z jednej strony daje odpowiedzi na ważne pytania dotyczące funkcjonowania cytoników i natury wnikaczy, a z drugiej zadaje kolejne, jeszcze trudniejsze. Fabuła, choć pozornie oderwana od głównej osi serii, z czasem okazuje się kluczowa.
Zakończenie „Cytoniczki” zostawia czytelnika w stanie ekscytującego oczekiwania. Wiadomo, że to jeszcze nie koniec, ale też, że wszystko, co nadejdzie, będzie miało zupełnie inny wymiar niż to, co widzieliśmy wcześniej. Ten tom nie tylko przygotowuje grunt pod finał, ale zmienia reguły gry. A fakt, że Sanderson potrafi to zrobić bez utraty charakteru postaci, bez porzucenia humoru i bez wytracenia emocjonalnego ciężaru, zasługuje na najwyższe uznanie.
Podsumowując “Cytoniczka” autorstwa Brandona Sandersona to tom, który kocha się nie pomimo, ale właśnie za jego dziwność i odbieganie od tego, co pokazał nam wcześniej autor. Odejście od znanych struktur, które zamiast powielać, prezentują coś nowego nie tylko w narracji, ale również w kreacji świata, dynamice relacji czy wprowadzaniu kolejnych, czasem coraz bardziej abstrakcyjnych elementów to ciekawe i odważne zmiany, które przynajmniej dla mnie, okazały się czymś, co wzbogaciło fabułę i urzekło w niej najbardziej.


niedziela, 27 lipca 2025

"Bez siły" - Elsie Silver

19:00:00 0 Comments

Mając plany i cele, wszystko w życiu wydaje się jasne, a potem ktoś lub coś, pojawiając się burzy ten porządek. Nie gwałtownie ani dramatycznie, a tak jakby to było coś normalnego. Nagle rzeczy oczywiste przestają takie być, a codzienność nabiera nowe znaczenia. To właśnie wtedy doceniamy tak znane nam osoby te, które towarzyszą nam, choć bywają z nami myślami te, które “zawsze” są obok nas, choć nigdy nie analizowaliśmy tego.





Tytuł: Bez siły. Chestnut Springs #3


Autor: Elsie Silver


Data wydania: 09.04.2025


Wydawnictwo: Editio Red


Liczba stron: 424


Moja ocena: 8/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Dawno temu Jasper Gervais był zagubionym chłopakiem o ciemnogranatowych, smutnych oczach. Mieszkał na ranczu Wishing Well. Sloane, będąca wtedy delikatnym, słodkim dzieckiem, przyjeżdżała co roku do Wishing Well na wakacje. To były dobre czasy, letnie miesiące zachęcały do zabaw, a powietrze pachniało wsią, końmi i kiełkującą przyjaźnią. Przyjaźnią, która później mogła przetrwać każdą próbę. Jako dorośli ludzie Jasper i Sloane pozostali sobie bliscy. On patrzył na nią już trochę inaczej, a ona przyznawała w duchu, że go kocha. Ta tajemnica jednak nie mogła wyjść na jaw. Jasper był utalentowanym hokeistą, rozegrał wiele znakomitych meczów i stał się obiektem westchnień licznych fanek. Ktoś taki nie mógł poślubić Sloane Winthrop, sławnej primabaleriny, pochodzącej z rodziny, która niemal zmonopolizowała rynek usług telekomunikacyjnych w kraju. Sloane miała narzeczonego, Sterlinga, syna wspólnika jej ojca, ale nie czuła się szczęśliwa. W dniu ślubu wydarzyło się coś, co rozbiło jej świat na kawałki. Niebawem bolesna przeszłość Jaspera i niełatwa sytuacja Sloane sprawiły, że przyjaźń między nimi stała się jeszcze trudniejsza. Dwoje przyjaciół z dzieciństwa. Dwa złamane serca. I jedna przyjaźń, która być może ma szansę, by przerodzić się w coś więcej.

Uczucie między nimi? To stało się tak skomplikowane…


Lubię historie, które nie krzyczą, nie próbują na siłę przykuwać uwagi — zamiast tego po prostu są. Powoli, ale konsekwentnie, budują napięcie i przywiązanie. Dają czas, by zrozumieć bohaterów, poczuć ich emocje i znaleźć wspólne punkty. Takie historie nie potrzebują dramatów, by poruszyć. Czasem wystarczy jedno spojrzenie, jedna rozmowa, która zmienia tor myślenia, i zaczynamy dostrzegać, że „więcej” było tam cały czas, tylko czekało na odpowiedni moment.


W „Bez siły” to „więcej” przychodzi spokojnie, jakby szeptem. Bohaterowie znają się od dawna. Przez lata tworzyli duet oparty na zaufaniu i przyjaźni, a ich relacja była czymś stałym, pewnym, wygodnym. Gdy jednak granice zaczynają się zacierać, a uczucia przenikają przez warstwy przyzwyczajeń, rodzi się coś delikatnego i niepewnego. Coś, co wymaga odwagi. Motyw „friends to lovers” w tym wydaniu jest jak miękki koc w jesienny wieczór — znajomy, bezpieczny i ciepły. Nie ma tutaj fajerwerków ani wielkich słów, ale są drobiazgi, które składają się na coś większego.


Jeśli chodzi o bohaterów, mamy tutaj do czynienia ze Sloane, która wydaje się być bardzo poukłada, wie czego, chce, jest zorganizowana i odpowiedzialna. Swoją niepewność i pragnienie bycia widzianą naprawdę maskuje byciem silną i robieniem, tego co według innych jest słuszne nawet jeśli z nią samą jest to niezgodne. Z kolei Jasper to bohater, który zawsze chowa się w cieniu innych, nie dlatego, że boi się pokazać, a po to, by pozwolić innym być w centrum. Potrafi słuchać, być obok bez presji, bez prób naprawiania. Przez lata był dla Sloane bezpiecznym oparciem, ale widać, że sam również nosi ciężar niewypowiedzianych emocji.


Relacja między nimi to ciągła wymiana kroków, czasem dwa do przodu, czasem jeden do tyłu, a innym razem, gdy chaos przejmuje pierwszy plan, jest to usilna prób zrobienia kroku w bok by dać czas sobie, ale i zobaczyć, jaką decyzję podejmie druga osoba.


Pora na wspomnienie o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, czy zachwytów innych, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.


Fabuła powieści nie skupia się na wielkich zwrotach akcji, ale właśnie na relacji, która dojrzewa. Autorka prowadzi historię spokojnym rytmem, pozwalając czytelnikowi zagłębić się w emocje i obserwować subtelne zmiany. Wszystko dzieje się naturalnie, w swoim tempie bez przesady i sztucznego napięcia.


Podsumowując, „Bez siły” autorstwa Elsie Silver to kolejna historia z serii Chestnut Springs, która jest bardzo dobra. Dobrze napisała, pełna emocji, które nie są głośne, czy dramatyczne, a szczere. Przy tym ciekawi bohaterowie, którzy oprócz wspólnej historii, mają do opowiedzenia swoje osobiste. Choć książka nie zaskakuje przełomowymi rozwiązaniami, oferuje coś, co w romantycznych historiach bywa najważniejsze — autentyczne emocje i bliskość, którą czuć między wersami.


Bez siły" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…




sobota, 26 lipca 2025

"Bez serca" - Elsie Silver

13:00:00 0 Comments

Po lekturze pierwszego tomu nie mogłam powstrzymać się, by od razu nie sięgnąć po kolejny, zwłaszcza gdy opowiada on historię kolejnego z braci Eatonów. W końcu coś, co zaczęło się jako typowy romans z wiejskim klimatem i kowbojem w roli głównej, okazało się naprawdę angażującą historią, która przyciąga humorem, dobrze wykreowanymi bohaterami, a zarazem prostą i niewymagającą fabułą.




Tytuł: Bez serca. Chestnut Springs #2

Autor: Elsie Silver

Data wydania: 27.11.2024

Wydawnictwo: Editio Red

Liczba stron: 392

Moja ocena: 9/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka



Cade Eaton był przystojnym ranczerem i szukał niani dla dziecka na czas wakacji. Być może byłoby to łatwiejsze, gdyby nie jego zgryźliwość i przesadnie wysokie wymagania. Żadna kandydatka nie zdołała im sprostać. W końcu Summer, przyszła żona jego brata, zaproponowała, że namówi swoją przyjaciółkę, aby na tych parę miesięcy zajęła się pięcioletnim Lukiem. Cade się zgodził, choć niechętnie... i szybko tej zgody pożałował. Willa Grant miała rude włosy, ognisty temperament i jej plany na lato właśnie zostały zrujnowane. Nie miała pojęcia o niańczeniu dzieci ani o życiu na ranczu, a ojciec dziecka, Cade, wydał się jej kimś w rodzaju wrednego, seksownego nauczyciela. Nie powinna była się zgadzać na tę pracę. Ale Luke wydał się jej najfajniejszym dzieciakiem świata i to sprawiło, że postanowiła spróbować.

Gburowaty ranczer i przebojowa dziewczyna. Ona nie mogła oderwać od niego oczu. On przy niej tracił kontrolę nad sobą. Nieśmiało zakiełkowało uczucie. Lato jednak upływało zbyt szybko.


Drugi tom od pierwszych stron wskazuje na to, że będzie to zupełnie inna historia, bardziej dojrzała i przemyślana, jednak nie mniej intymna. Zamiast szybkiego tempa i wybuchu chemii, dostajemy relację, która rozwija się ostrożnie i z dużą dozą niepewności, nie ma tutaj fajerwerków ani nagłych zwrotów akcji. Są za to rozmowy, ciche gesty i czas potrzebny, by bohaterowie mogli się odważyć.


Stosunkowo dość szybko przekonałam się o tym, że przepadnę w tej historii. Może to ze względu na emocje, które pojawiają się już od pierwszych stron, a może bohaterów, których losy ogromnie zaangażowały mnie na tyle, że nie potrafiłam oderwać się od niej. Jedno w tym wszystkim jest pewne - historia  Cade’a i Willi nie wciągnęła mnie od razu w wir wydarzeń, ona mnie wciągnęła w emocje. I to był strzał w serce.


Główni bohaterowie Cade i Willa są swoimi zupełnymi przeciwieństwami, a jednak przez to ich relacja na przestrzeni książki zyskuje wyjątkowość. Cade jest bardzo powściągliwy, opanowany, a przy tym chłody i zamknięty, jednak jest  to człowiek o głębokim poczuciu odpowiedzialności, zwłaszcza jako samotny ojciec. Jego życie podporządkowane jest trosce o syna i utrzymaniu porządku w codzienności, przez co niechętnie otwiera się na nowe relacje, które mogą mieć realny wpływ na Luka.  Jego spokój i opanowanie kryją jednak silne uczucia, które ukrywa pod maską chłodnej powściągliwości. Z kolei Willa jest pełna energii, spontaniczna, nieprzewidywalna i nie boi mówić się tego, co myśli co w połączeniu z jej zaczepną stroną, wielokrotnie okazuje się ciekawym elementem historii. Dodatkowo jest postacią otwartą, ciepłą i nieprzepadającą za rutyną. Pomimo początkowych wewnętrznych obaw wykazuje wrażliwością opiekuńczością, zwłaszcza wobec dzieci.


A skoro już o nich mowa, nie mogłabym nie wspomnieć o Luku, który w większości scen skrada całe show swoją dziecięcą szczerości i uroczym przywiązaniem do każdego, kogo kocha. Bardzo trudno nie uśmiechnąć się, a nawet nie wzruszyć widząc, to jak stara się zwrócić uwagę innych, jednak tak, aby nie przeszkodzić im, przez co nie jest tylko dodatkiem do historii, ale małym bohaterem, który ma równie duży wpływ na relację Cade’a i Willi.


Pora na wspomnienie o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, czy zachwytów innych, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.


Podsumowując “Bez serca” autorstwa Elisie Silver to historia obok, której trudno przejść obojętnie. Jest bardzo dobrą kontynuacją, choć porusza losy innych bohaterów. Cade i Willa pomimo zupełnego bycia przeciwieństwami siebie, tworzą duet, który miło się obserwuje, a Luke to sama słodycz  — postać, której trudno nie zauważyć i polubić.


Bez serca" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…


piątek, 25 lipca 2025

"Bez skazy" - Elsie Silver

16:00:00 0 Comments

W ciągu ostatniego roku rynek książek zalazła fala romansów z kowbojami w roli głównej. Stąd też po poznaniu tego typu romansów z niekoniecznie dobrej strony, ciężko było mi zdecydować się na kolejny tytuł bez sceptycyzmu. Skuszona jednak westernowym klimatem, surowymi mężczyznami i gorącym emocjom, zdecydowałam się przełamać i sięgnąć po pierwszy tom z serii Chestnut Springs




Tytuł: Bez skazy. Chestnut Springs #1

Autor: Elsie Silver

Data wydania: 17.07.2025

Wydawnictwo: Editio Red

Liczba stron: 344

Moja ocena: 7/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Oczekuj szalonego rodeo, dziewczyno!


Rhett Eaton, charyzmatyczna gwiazda rodeo, wpadł w kłopoty po skandalu, który oburzył całą branżę farmerów. Jego agent, Kip Hamilton, próbuje ratować sytuację, zatrudniając swoją prześliczną córkę Summer, by pilnowała Rhetta i odbudowała jego wizerunek. Summer, prawniczka o ostrym charakterze i złamanym kiedyś sercu, podejmuje wyzwanie, choć zupełnie się nie spodziewa, że jej podopieczny będzie tak uparty i irytujący. Pomimo początkowych spięć Rhett dostrzega w Summer coś więcej niż tylko nadzorczynię wizerunku, a to prowadzi go do decyzji o tym, by spróbować naprawić jej złamane serca. Choćby kosztem własnej reputacji i kariery.



Nie spodziewałam się jednak nic więcej niż historii pomiędzy pewną siebie i upartą kobietą a zamkniętym w sobie i gburowatym facetem, ale znany tak dobrze motyw enemies to lovers w wykonaniu autorki zaskoczył mnie lekkością, wdziękiem i emocjonalną szczerością, dzięki czemu całość okazała się wyjątkowo pozytywnym zaskoczeniem. Dodatkowo co warte zaznaczenia już na samym początku, przepadłam w tym jak autorka buduje chemie między bohaterami, bez nagłych przeskoków, ale z idealnym napięciem, emocjonalną burzą i iskrzącymi dialogami. Jak to czasem bywa, jednak nie w tym przypadku relacja nie ogranicza się jedynie do fizyczności, a bazuje na zrozumieniu i nauce bycia razem.



Kontynuuje również swoją dobrą passę jeśli chodzi o czytanie książek, które już pod względem stylu pisania są bardzo dobre i przyjemne. Autorka ma wyczucie, dzięki czemu historia ani przez chwilę nie jest nużąca lub wyolbrzymiona. Dialogi są przyjemnie sarkastyczne i błyskotliwe, a opisy dokładnie takie, jakich potrzeba, by wczuć się w emocje bohaterów i klimat miejsca.



Nie można zapomnieć o bohaterach, których charaktery są ciekawym połączeniem, czym budzą ogromną ciekawość względem kolejnych tomów, zwłaszcza jeśli chodzi o postacie drugoplanowe. Rhett jako mistrz rodeo zalicza bolesny upadek, nie tylko pod względem fizycznym, ale również wizerunkowym, gdy przez jedno rzucone bez zastanowienia zdanie upada nie tylko jego pozycja i rozpoznawalność, ale również sympatia opinii publicznej. Hałas i blask fleszy zmienia na ciszę i frustrację wobec dziewczyny, która musi nie tylko zmierzyć się z tym jak naprawić wywołany skandal, ale również jak nie zwariować przy facecie, którego nastrój zmienia się szybciej od pogody. Sam Rhett bywa szorstki i bardzo opryskliwy, jednak ciężko go nie polubić, gdy nagle pokazuje swoją rodzinną stronę, gdzie jest na maksa słodki, opiekuńczy, odpowiedzialny i lojalny. Z kolei Summer z początku zrobiła na mnie negatywne wrażenie, przez rzucające się w oczy rozkapryszenie, jednak w zetknięciu z zamkniętą postawą Rhetta okazuje się, że nie tylko potrafi być zadziorna i sarkastyczna, ale również troskliwa, ciepła i krucha. Jej wewnętrzne rozterki i próby zachowania równowagi między własnymi potrzebami a oczekiwaniami innych sprawiają, że łatwo się z nią utożsamić.



Co do samej relacji pomiędzy nimi, śmiało można, stwierdzić, iż jest to jazda bez trzymanki. Mimo ogromnej nienawiści chemia jest wyczuwalna od samego początku, ale to, co w tym wszystkim jest najlepsze to powolne budowanie ich relacji. Nie śpieszą się, dają sobie czas, aby zbudować zaufanie i poznać się lepiej. Uczucia pomiędzy nimi rozwijają się między głośnymi kłótniami a cichymi gestami i nieoczywistą troską. 



Pora na wspomnienie o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, czy zachwytów innych, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.



Nie mogę również nie wspomnieć o miasteczku Chestnut Springs i rodzince Eatonów, którzy tylko wzmacniają ciekawość co do kolejnych tomów. Bracia Rhetta to postacie, które już jako drugoplanowe są bardzo wyraźnie zarysowane. Choć pojawiają się jedynie epizodycznie, nie da się ich nie zauważyć, czy to przez cięte uwagi, czy relacje między sobą, w których widać braterską lojalność, ale też napięcia i niedopowiedzenia.



Podsumowując “Bez skazy” autorstwa Elsie Silver to bardzo pozytywne zaskoczenie dla mnie, nie tylko dzięki naprawdę emocjonalnej relacji między bohaterami, ale również balansowi pomiędzy humorem, sarkazmem, a emocjami. Autorka serwuje historię, która choć oparta na dobrze znanych schematach, potrafi zaskoczyć. Chemia między Rhettem a Summer, dobrze zarysowane tło w postaci rodziny Eatonów i klimat małego miasteczka sprawiają, że całość czyta się z dużym zaangażowaniem. Śmiało mogę stwierdzić, że jest to udany początek serii, który zachęca do sięgnięcia po kolejne tomy i poznania bliżej tej pełnej charakteru rodziny.



Bez skazy" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa…