Insta


niedziela, 27 października 2019

"Ani złego słowa" Uzodinma Iweala



"Ani złego słowa" to poruszająca opowieść o szeroko pojętej odmienności, nie tylko seksualnej. O tolerancji i jej braku, o stereotypach, o chęci i próbie znalezienia własnego "ja". I choć wiemy, że Uzodinma Iweala stworzył literacką fikcję, najbardziej poruszającym jest fakt, że ta historia i wiele jej podobnych są prawdziwe i dzieją się wokół nas.





Numer recenzji: 331

Tytuł: „Ani złego słowa"
Autor: Uzodinma Iweala
Tłumacz: Piotr Tarczyński
Gatunek: literatura piękna
Liczba stron: 271
Data polskiego wydania: 18 września 2019
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
W moim odczuciu: 6/10



Niru, urodzony w Ameryce syn nigeryjskich imigrantów z pozoru ma wszystko. Jesienią rozpoczyna naukę na Harvardzie dzięki wybitnym osiągnięciom sportowym. Uczęszcza do kościoła, wierzy w Boga. Jednak pod maską idealnego życia czai się ciągły strach i chęć zdobycia uznania w oczach konserwatywnego rodzica, który, mimo że jest od tylu lat w Ameryce ciągle pamięta obraz wojny, zapijaczonego ojca i walkę o przetrwanie każdego dnia. Niru wie, że nigdy nie będzie tak dobrym synem jak jego starszy brat OJ. Wie, że jego chęć odnalezienia siebie a co za tym idzie próba przeciwstawienia się nigdy nie spotka się z akceptacją rodziców a zwłaszcza ojca.


Początkowo myślałam, że Iweala w swojej książce porusza problem homoseksualizmu i ogólnie pojętego coming outu. Nic bardziej mylnego, bo choć zabrzmi to dosyć górnolotnie, ta pozycja mówi nam o problemach egzystencjalnych. O problemie imigrantów w swoich nowych ojczyznach, o konflikcie między białym a czarnym, o rasizmie, o homoseksualizmie, o strachu i wielkiej samotności. I tutaj chciałabym poruszyć uniwersalny przekaz tej książki. Bo o ile tak jak wcześniej wspomniałam, to literacka fikcja, o tyle wiemy i zdajemy sobie z tego sprawę, że opisane w niej rozterki istnieją w prawdziwym życiu. Bo kto z nas nigdy nie próbował zaimponować rodzicom nawet wbrew samym sobie? Kto nie czuł się dobrze sam ze sobą? Kto nie pasował do kolegów ze szkoły czy z pracy? Kto uważał się za gorszego w powodu koloru skóry, włosów, z powodu wyglądu swojego ciała? "Ani słowa". To stwierdzenie pojawia się bardzo często, za często. W dobie wszechogarniającego hałasu słowo w dalszym ciągu ma moc sprawczą. "Ani słowa". A słowo w dalszym ciągu rani, w dalszym ciągu sprawia ból.


Podczas lektury trochę drażniło mnie wplecenia dialogów w narrację, bez wyodrębnienia a w wprowadzeniu w ciągły tekst. I o ile trochę zachwiało to moim skupieniem na książce, na tych dwustu siedemdziesięciu stronach nie jest zbytnio uciążliwe. Spotkałam się również z określeniem, że pisana jest językiem młodzieżowym, lecz absolutnie się z tym nie zgadzam. Wręcz przeciwnie, uważam, że to książka dla ludzi w każdym wieku. Podsumowując, warto ją przeczytać. Może nie jest dziełem wybitnym, może nie jest przesadnie dobra, ale porusza ważne sprawy dotyczące nas na każdym kroku. I właśnie dzięki uniwersalności i niejednoznaczności każdy odbierze ją na swój sposób. 


Aleksandra W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)