Insta


wtorek, 22 października 2019

Śpiewajcie z prochów. Śpiewajcie. Ward Jesmyn






Nr. recenzji: 329
Tytuł: „Śpiewajcie z prochów. Śpiewajcie"
Autor: Jasmyn Ward
Tłumacz: Jędrzej Polak
Liczba stron: 336
Data polskiego wydania: 13 luty 2019
Wydawnictwo: Poznańskie
W moim odczuciu: 6/10
                                     


"Śpiewajcie z prochów. Śpiewajcie" Jasmyn Ward, to powieść, która jest próbą zmierzenia się z problematyką trudnych relacji międzyludzkich. Na początku książka zapowiada się jako opowieść o prostej zwyczajnej rodzinie. Jednak wczytując się głębiej pojawiają się tajemnice, niedomówienia, które w końcowej części książki zostają ujawnione. Czytelnik poznaje sekrety czarnoskórej rodziny. Ojciec dwojga dzieci wychodzi właśnie z więzienia. Matka do tej pory mieszka z nastoletnim synem i kilkuletnią córką u swoich rodziców. Dzieci praktycznie od początku wychowywane są przez dziadków. Odpowiedzialność odgrywa bardzo ważną rolę w życiu całej rodziny. Nie wszyscy dorośli są w stanie sprostać trudom życia codziennego. Wychowanie dzieci jest sprawdzianem dla rodziców. Niekiedy zdarza się, że to dzieci podejmują bardziej przemyślane decyzje niż ich rodzice, wykazują się większą odpowiedzialnością. O tym właśnie opowiada pisarka w tej wielowarstwowej, barwnej powieści. 



Autorka bardzo oschle, oszczędnie opisuje całą rodzinę.Nie chce chyba aby czytelnik polubił kogokolwiek z tej rodziny. Na plan pierwszy wysuwają się zawiłości psychologiczne, niesnaski z przeszłości, których nie mogłem do końca rozgryźć. Ale mimo wszystko brnąłem dale, mimo że miałem przeświadczenie, że może być ciężko. Wszystko nakręcał ponury, mroczny klimat, który zafundowała nam pisarka. Wyczekiwałem finału tej opowieści. Byłem przekonany, że wtedy ujawni mi się cel, przesłanie które skryła autorka. Na drodze rodziny staje śmierć pod postacią duchów, która jawi się jako główny bohater. Zjawia się w każdej opowieści snutej przez członków rodziny. Śmierć, która żyje i postrzegana jest jako osoba realna. Nie przemija, trwa nadal na ziemi. Jak określiła to jedna z bohaterek:,,zmarli przechodzą na drugą stronę drzwi, ale nie odchodzą".Umarli są łącznikami między światami, przenikają do życia ziemskiego. Nie wszystko jest czarne lub białe. Kolory łączą się, mieszają. W tej historii gubią się sami bohaterowie. Nie wiadomo co będzie dalej, jak potoczy się ich życie, jak dalej odnajdą się w świecie, który ich otacza.Same niewiadome, a czas nieubłaganie podąża w stronę rozwiązania tej opowieści. Jest coraz straszniej. Dusze zmarłych nawiedzają mieszkańców domu i nie chcą ich opuścić. Pragną pozostać z nimi na zawsze.



We wszystko wplątane zostały ptaki, które śpiewają dla zmarłych, można stwierdzić, że są na ich usługach. Stąd tytuł książki "Śpiewajcie z prochów. Śpiewajcie". Książka nie jest łatwa w odbiorze. Fabuła nie jest tutaj najważniejsza, praktycznie odgrywa pomocniczą, poboczną rolę. Jest uzupełnieniem głównej myśli, która wypływa z wnętrza, z głębi duszy. Zawiłe relacje międzyludzkie mogą spowodować, że bliscy oddalają się jeszcze bardziej od siebie. Na pewno nie należy zniechęcać się na początku tej lektury, można podjąć wyzwanie, przebrnąć do końca książki. Zastanowić się, poszukać przesłania, spróbować rozważyć temat, który zaproponowała autorka. Ja sam dałem się ponieść tej historii. Nie wszystko jest proste w życiu i układa się po naszej myśli. Takie przemyślenia odcisnęła na mnie ta książka. Autorka zabrała mnie w podróż, której do końca opowieści nie mogłem rozszyfrować. Najważniejsze w tym wszystkim jest życie, więź z bliskimi i nieustanne poszukiwanie własnej tożsamości.


Autor recenzji: Łukasz Kurek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)