Insta


wtorek, 29 października 2019

„Okruchy gorzkiej czekolady. Morze ciemności" Elżbieta Sidorowicz






Nr. recenzji: 333
Tytuł: „Okruchy gorzkiej czekolady. Morze ciemności"
Autor: Elżbieta Sidorowicz
Liczba stron: 512
Data polskiego wydania: 24 września 2019
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W moim odczuciu: 7/10
Autor recenzji: Daria Pogodzińska

Ania wraz z rodzicami przeprowadza się do domu, który jest umiejscowiony pod Warszawą. Budynek to dawny dworek lub fragment folwarku z około XX wieku. Domek jest otoczony ogrodami oraz pętelkami dróg, znajduje się tam również jeziorko. Ania i jej tata są zachwyceni, lecz tego entuzjazmu nie podziela matka dziewczyny. Na rodzinę czeka ogrom pracy, by całą posiadłość doprowadzić do ładu oraz zrobić potrzebne remonty. Ania jest uczennicą liceum plastycznego. W szkole dostaje wiadomość, która wstrząsa nią całkowicie. Doszło do wypadku samochodowego, rodzice Ani nie przeżyli. Dziewczyna zostaje sama, bez bliskich, sama w domu bez prądu, gaz, telefonu. Nastolatkę czeka długa droga, aby wyjść na prostą.


Sięgając po tę książkę, nie nastawiajcie się na historię łatwą i przyjemną, bo ta historia to przeżycia dziewczyny, która została dotknięta tragedią. Ania jest bohaterką realną. Ciężko jest jej sobie poradzić ze śmiercią rodziców. Popada w depresje, czuję się jeszcze bardziej przygnębiona, ponieważ nie ma ogrom bliskich osób, a rodzina, która jej pozostała nie daje jej bliskości. Dziewczyna w swoim życiu, na szczęście, spotyka osoby, które są jej obce, ale bardziej jej pomagają i troszczą się o nią, niż rodzina, która jej została. Ania ma swoje słabe chwile, sięga po alkohol, czujność innych osób, pozwala, by nastolatka się opamiętała. Zaimponował mi w niej stosunek do chłopaków i miłości, nie często zdarzają się takie dziewczyny. Czytając tę powieść, widziałam podobieństwo do trenów Kochanowskiego, może to przez to, że bardzo dokładnie omawialiśmy je na lekcjach polskiego. Skojarzyło mi się to dlatego, że nastolatka często ma rozważania dotyczące śmierci, życia po oraz Boga. Ma pretensje do Najwyższego o to, że zabrał jej rodziców. Zastanawia się, gdzie rodzice trafili po śmierci. Zadaje także dużó pytań retorycznych. Czytelnik ma głęboki wzgląd do przemyśleń bohaterki, jej obaw, leków, żalu. Wszystkie rozterki Ani emanują pięknym językiem, sentencje są głębokie, pozostawiają dużo do myślenia, ale także zachwycają językiem.


Minusem dla mnie jest długość książki, ponieważ czytało to mi się długo, w pewnym momencie byłam już zmęczona ciągłymi przemyśleniami postaci. Książka liczy sobie ponad pięćset stron i przepełniona jest tragedią. Jestem osobą, która lubi akcję. W tej powieści nie ma jej dużo, ale w drugiej połowie bohaterka powoli staje na nogi, ma mniej załamań, więcej przebywa z ludźmi, więcej się dzieje. Podoba mi się to, że sytuacja się poprawiła, oraz mój humor w trakcie czytania. Zapoznając się z bólem i cierpieniem towarzyszącym bohaterce, sam odbiorca popada w przygnębienie. Mimo tego, "Okruchy gorzkiej czekolady" to książka, która skłoni czytelnika do przemyśleń oraz do przeżywania bólu wraz z bohaterką. Lepiej nie nastawiać się na ogrom akcji, lecz na spokojną, dramatyczną opowieść o bólu i stracie. Sądzę, że książka jest odpowiednia dla każdego, dla osoby młodej i starszej, dla chłopaka i dziewczyny. Autorka dysponuje pięknym językiem, a dla osób lubiących opisy będzie to miód na serce. Powieść bardzo dobrze osadzona jest polskich realiach, można więc bardziej wczuć się w historię, w klimat i zwyczaje panujące w święta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)