sobota, 8 lipca 2023

"Beginning moon" - Jedersafe

Kiedy umierasz, jesteś sam. Nieważne, ile osób siedzi przy twoim łóżku czy próbuje cię ratować. Ty i tak jesteś sam, bo nie czujesz ani nie dostrzegasz nikogo innego. Jedyne, o czym wtedy myślisz, to że wcale nie chcesz umierać.



Tytuł: Beginning moon

Autor: Jedersafe

Data wydania: 14.06.2023

Wydawnictwo: Amare

Liczba stron: 438

Moja ocena: 2/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka



Spokojne życie Francess, zmienia się gdy ta podczas stłuczki samochodowej poznaje, starszego od siebie Dominica. Już od samego początku bije od niego duża niechęć względem nowej znajomej, los jednak sprawia, iż w swoim towarzystwie muszą spędzić wiele czas, dzięki czemu pozałamują niechęć. I choć wszyscy wokoło powtarzają Francess, iż ta relacja nie ma przyszłości jak i wpłynie na nią gorzej niż myśli, ta wierzy tylko w swoje przekonania, które udowodnią jej, że śmierć jest bliżej niż myśli. Jak potoczy się relacja Francess i Dominica? Jakie sekrety skrywa chłopak?


Do ostatniego tchu do mnie mówił, nie pozwalając mi umierać. Bo był on najgorszym i najlepszym.


Macie historię, do których podchodzicie z dużym zainteresowaniem, a końcowo okazują się ciągła sinusoida, która budzi rozczarowanie? Dokładne tym dla mnie jest “Beginning Moon”, książką, która zaintrygowała mnie opisem, a fabularnie rozczarowała, zaczynając od początku. Przez pierwsze około stu stron nie było nic, co jakkolwiek sprawiłoby bym zechciała poznawać historię Francess i Dominca dalej, mimo wszystko chciałam dać jej szansę i nie oceniać  zawczasu. Do pewnego momentu była to dobra decyzja, gdyż fabuła zaczęła być ciekawsza, bardziej przemyślana i widać było w niej ciąg przyczynowo-skutkowy. Niestety ta dobra część, nie trwała długo i bardzo szybko zaczęła wracać na pierwotne tory, co ogromnie mnie rozczarowało, gdyż pokładałam ogromne nadzieje w tym, by końcowo historia ta, okazała się dla mnie czymś więcej niżeli tylko książką.


Sam pomysł na fabułę, skojarzył mi się z wattpadem z 2015 roku, gdzie takie opowiadania stanowiły jego 90%. I o ile wtedy jako nastolatka uważałam to za coś dobrego, tak już po paru latach dostrzegam jak złe były to historie nie tylko pod względem fabuły, ale też stylem pisania i tym, iż słownictwo ówczesnych autorów było bardzo ubogie. To samo dostrzegam tutaj, choć powrót do tych czasów byłby czymś, za co byłabym ogromnie wdzięczna, tak niestety, nie byłoby to możliwe, dzięki tej powieści.


Kolejną kwestią wartą poruszenia jest schematyczność. Obecnie rynek książek jest ogromny i wiadome jest, że schematy będą się pojawiać, gdyż sam motyw hate to love w wielu książkach jest bardzo podobny, a jedyną różnicą są bohaterowie i ich kreacja. I o ile sama uwielbiam takie książki, gdyż można przy nich odpocząć, a zarazem bardzo dobrze się bawić, nie angażując się aż nadto, tak w tym przypadku, zabrakło mi w tym czegoś. Sam fakt, iż został użyty jeden z tych schematów, które zostały przerobione na wszelkie możliwe sposoby, bez dodatnia czegoś swojego, powiewu świeżości i nadania mu innego znaczenia, sprawił, że mocno zniechęca mnie to. I o ile motyw ten w wielu książkach podobał mi się, tak obecnie, aby tak się stało, musi mieć on w sobie coś innego, a niżeli to, co było parę lat temu.


Po powyższych wstawkach przyszedł czas na moją ulubioną, a mianowicie bohaterowie. Jeśli czytacie moje recenzje, to wiecie, jak ważna jest dla mnie ich kreacja, czasem dzięki nim zupełnie inaczej patrzę na całość. Samo to, czy są wyraźni i zapadający w pamięć już dużo dla mnie znaczy. Niestety działa to też w drugą stronę, gdy bohaterowie są nijacy. Niestety tak było w tym przypadku i zamiast być kołem ratunkowym, stali się oni kotwicą dla historii, przez co całość zatonęła. Francess budziła we mnie wiele pytać “dlaczego?’, tło wokół jej historii było na tyle dobre, by jej postać również takowa była, nie wiem, co stało się, że potoczyło się to inaczej, jednakże jeśli chodzi o jej postać, jest to zmarnowany potencjał. Jeśli chodzi o Dominca, jego obecność była mi bardzo obojętna, nie miał w sobie nic, co jakkolwiek przekonałoby mnie do tej postaci czy zaciekawiło poznaniem jego przeszłości, jakimkolwiek zainteresowaniem się nim. Sama relacja między nimi, momentami w moim odczuciu była aż nazbyt toksyczna, pokazująca, że bez tej drugiej osoby nie ma się w życiu co robić, wszystkie znajomości trwające lata są mniej ważne od tej chwilowej, a szczęście daje tylko ta druga osoba.


Kolejnym minusem dotyczącym bohaterów, jest to jak łatwo o nich zapomnieć, to kolejna kwestia, po której weryfikuję czy książka była dobra. Jeśli pamiętam jej fabułę i kreację bohaterów przez dłuższy czas, jest ona adekwatna. W przypadku gdy po jednym dniu wszystko to przepadło, wpływa to niekorzystnie.


Wartym wspomnienia jest również to, iż “Beginning moon” można zaliczyć do slow burn, co akurat się składa, było jednym z aspektów, dzięki któremu zdecydowałam zapoznać się z tą historią, Uwielbiam motyw ten w książkach, gdyż całe to napięcie budowane między bohaterami ma ujście dopiero pod koniec książki, gdy bohaterowie robią w swoją stronę małe kroczki, wcześniej jest to relacja stricte przyjacielska. Tak jak wspomniałam, uwielbiam motyw ten, ale niestety nie tutaj. W mojej opinii jak na to jest to po prostu zbyt szybkie, napięcie między bohaterami, dopiero co powstałe, bardzo szybko znajduje ujście, zmieniając relację na romantyczną.


Życie to najlepszy nauczyciel. Jest bezduszny, surowy i bezkompromisowy


Podsumowując, uważam “Beginning Moon” autorstwa Jedersafe za książkę, której ogromny potencjał został zmarnowany. W mojej opinii jest to największe rozczarowanie tego roku, a co za tym idzie jedna z gorszych książek przez nijakich bohaterów, przesadnie toksyczną relacją, brak rozbudowanego schematu i styl autorki, który nie przemawia do mnie. Choć osobiście nie polecam jej, tak jeśli cokolwiek z tego co napisałam, Was zainteresowało, może warto sięgnąć i przekonać się na samym sobie, wyrabiając własną, a może zupełnie odmienną od mojej opinię.


Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz do recenzji, autorce życzę wielu sukcesów a was czytelników zapraszam po więcej książkowych doznań na naszego Instagrama tzczytelnika.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)