środa, 3 sierpnia 2022

"Zmuszona. Niebezpieczna znajomość" – Sylvia Bloch

Miłość zdecydowanie nie jest prosta. Czasami śmieje nam się prosto w twarz lub okazuje się jednym z naszych największych lęków. Trzeba się dla niej poświęcić, przełamać i postarać. Trzeba też z odwagą patrzeć w jej oczy, ponieważ w przeciwnym razie wyczuje w nas strach. Dla Any głównej bohaterki drugiego tomu "Niebezpieczna znajomość" pt. "Zmuszona" autorstwa Sylvii Bloch to skomplikowane uczucie okazało się najgorszym rodzajem więzienia.





Nr recenzji: 663

Tytuł:
"Zmuszona. Niebezpieczna znajomość"
Autor: Sylvia Bloch
Data polskiego wydania: 25 maja, 2022
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 284
Autor recenzji: Julianna Kucner
W moim odczuciu: 2/10







Ana kocha Patricka do szaleństwa. Jej uczucia nie jest w stanie osłabić nawet fakt, że jego rodzina ma powiązania z mafią i prowadzi w Stanach Zjednoczonych brudne interesy. Dopiero kiedy Patrick niespodziewanie postanawia zakończyć ich znajomość i wysyła Anę na Majorkę, dziewczyna zaczyna rozumieć, że ten związek był budowany na fikcji.
A jednak w Alcudii czeka na nią mieszkanie, karta kredytowa na fałszywe nazwisko, samochód.. Nawet zakupy przynosi jej regularnie mężczyzna wynajęty przez Patricka. Mimo to Ana czuje się zupełnie zagubiona w nowym miejscu. Impulsem dającym jej nadzieję na zmianę staje się spotkanie z Marco, przystojnym Włochem. Ana nie wie jednak, że jest pod stałym nadzorem, a jeden nieprzemyślany ruch może sprowadzić na nią prawdziwe kłopoty.. 

Przyznam się bez bicia, że sięgnęłam po drugą część tylko i wyłącznie dlatego, że nie miałam wyjścia. No dobra, może też podeszłam do tego dość humorystycznie i chciałam zobaczyć, jak główna bohaterka się stacza (trochę to sadystyczne, ale przecież nie można żyć w niewiedzy). Moje przypuszczenia się sprawdziły – autorka puściła wodze fantazji i, mimo że w pierwszym tomie całość była o krok nad przepaścią, to w drugiej zaliczyła bolesny upadek z powierzchnią.
Fabuła jest tak nierealistyczna, że w pewnym momencie zastanawiałam się co będzie bardziej adekwatne do sytuacji: roześmianie się czy rozpłakanie? Cóż, łzy same cisnęły się do oczu, gdy Patrick po ponownym zniewoleniu głównej bohaterki zastanawiał się skąd jej ponure samopoczucie. Po tym, jak stwierdził, że to na pewno depresja poporodowa, oficjalnie poddałam się w dostrzeganiu pozytywnych aspektów powyższej historii. Wplątanie wątku Marco było nie tyle co niepotrzebne, ale również bezmyślne, bo każdy szanujący się czytelnik domyśli się, jak to się skończy.

Jedyne co ratuje powyższą pozycję przed zerową oceną to styl pisania. Jeśli nie trzeba byłoby robić sobie co cztery strony przerw na uspokojenie, całość dość przyjemnie by się czytało. Autorka w większości skupia się na dialogach co mi się podoba, lecz nie pogardziłabym większą ilością wewnętrznych monologów Any. Jakby nie patrzeć dużo przeszła, więc żałuję, że autorka nie wykorzystała tego aspektu bardziej.
Bohaterowie są przeraźliwie infantylni. Patrick i Ana, zamiast normalnie ze sobą porozmawiać, ganiają się po świecie oraz oceniają sytuację tylko i wyłącznie z własnych domysłów. Pomijając fakt, że relacja ta była niezwykle chora, toksyczna i szczególnie niekorzystna dla głównej bohaterki, mój związek w przedszkolu był bardziej stabilny emocjonalnie niż to co dostałam w książce.

Reasumując, czułam się jakbym dostała parodię jakiegoś paradokumentu. Nie wiem, czy autorka prowadzi jakiś eksperyment społeczny i testuje cierpliwość czytelników, ale uwierzyłabym w to bardziej niż w fakt, że nie potrafi pisać. Ubolewam nad tym, że pomysł nie został dopracowany bardziej, ponieważ gdyby podejść do tematu bardziej realistycznie i uniknąć powtarzających się schematów, byłaby to naprawdę dobra powieść. Być może wy znajdziecie w historii Any coś, czego ja znaleźć nie mogłam.

Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz recenzencki, autorce życzę dalszych sukcesów, a czytelników tak jak zawsze, proszę o krótki komentarz poniżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)