piątek, 21 listopada 2025

"Wyjątkowo trudny przypadek" - Adam Kay

00:00:00 0 Comments

Pierwsze spotkania z twórczością osób autorskich zawsze podszyte są nutką ciekawości, ale i podekscytowania, które stało się jeszcze większe, gdy zagłębiłam się w tematykę wcześniejszych książek autora. I okazało się, że Adam Kay znany jest z autobiograficznych tekstów opisujących pracę lekarza, to sprawiło, że z jeszcze większą chęcią chciałam sprawdzić, jak poradzi sobie w fikcyjnym świecie kryminału połączonego z medycznymi realiami.




Tytuł: Wyjątkowo trudny przypadek

Autor: Adam Kay

Data wydania: 29.10.2025

Wydawnictwo: Insignis

Liczba stron: 368

Moja ocena: 6/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Nieco pogubiony młody lekarz wpada na trop mordercy polującego na szpitalnych oficjeli. Jego prywatne śledztwo może mu jednak zrujnować karierę. Kiedy wyjątkowo nieprzyjemny w obyciu dyrektor szpitala umiera na atak serca, doktor Eitan Rose wyczuwa, że sprawa ma drugie dno. Problem w tym, że nikt nie podziela jego podejrzeń – także ci, którzy powinni byli zwietrzyć ten sam trop, na przykład policyjny detektyw czy lekarz sądowy. Gdy ginie kolejna wysoko postawiona w szpitalnej hierarchii osoba, Eitan postanawia sam dojść do prawdy. Problem w tym, że Eitan dopiero co wrócił do pracy po przerwie spowodowanej problemami ze zdrowiem psychicznym, a jego akta zawierają sporo potencjalnie niepokojących wpisów. Na domiar złego prowadzone przez niego śledztwo wymyka się spod kontroli, a współpracownicy coraz częściej kwestionują jego osąd. Czy po szpitalnych korytarzach rzeczywiście krąży morderca? A może Eitan całkowicie się myli? Ta błyskotliwa i rozbrajająco komiczna powieść kryminalna to mieszanka niepodrabialnego humoru Kaya, sympatycznych postaci i licznych zwrotów akcji. Znajdziesz w niej także SMS-y, protokoły, raporty medyczne oraz inne dowody, które pomogą ci rozwikłać zagadkę tego wyjątkowo trudnego przypadku…


Już pierwsze strony udowodniły, że autor dysponuje znakomitym wyczuciem realiów medycznych i potrafi przenieść czytelnika w autentyczny świat szpitala. Opisy procedur, relacje i codzienne wyzwania, jakie napotyka lekarz były nie tyle, ile ciekawe, a angażujące. Łączenie tego z elementem kryminału, jakim jest śledztwo głównego bohatera, podsycało tylko to uczucie. Główny bohater, Eitan Rose, jest postacią definitywnie niejednoznaczną. Jego wewnętrzne zmagania po powrocie do pracy, niepewność wobec własnych decyzji i jednoczesne pragnienie odkrycia prawdy czynią go interesującym. Jednak poza tym przez swoją gburowatość początkowo wywołuje więcej irytacji, niż innych odczuć. Równie irytujące było momentami jego nieodpowiednie zachowanie i choć zamysłem jest aspekt komediowy, uważam, że powinien on być budowany na innych aspektach, niekoniecznie na bohaterze. Jedną z zalet książki jest styl autora, od samego początku jest on lekki, pełen humoru i subtelnej ironii. Dzięki temu powieść staje się przystępna, a trudne tematy, takie jak problemy psychiczne bohatera czy stres w pracy lekarza, zyskują bardziej przystępną formę. Humor pomaga również rozładować napięcie i nadaje książce charakterystyczny ton, który odróżnia ją od typowego kryminału. Z drugiej strony czasami sprawia on, że powaga niektórych wątków zostaje przyćmiona, a historia nie trzyma do końca równowagi między dramatem a komizmem.

Wątek kryminalny, choć interesujący i wciągający, momentami stawał się zbyt oczywisty. Już po kilku pierwszych rozdziałach można było przewidzieć kierunek, w jakim podąża śledztwo głównego bohatera, a kolejne odkrycia nie zaskakiwały ani nie budowały większego napięcia. To sprawiało, że element zagadki kryminalnej, który miał dodawać powieści dynamiki i emocji, momentami tracił swój potencjał. Podsumowując “Wyjątkowo trudny przypadek” autorstwa Adama Kaya to ciekawa książka. Choć ciężko jest mi odpowiedzieć na pytanie, czy jest to dobra książka, bo wciąż krążę, między “tak”, ”nie” , a czasem nawet między “nie wiem”, ma to z pewnością swoje zalety. Zdecydowanie jest to książka, która z jednej strony bawi, z drugiej zmusza do refleksji nad presją zawodową, odpowiedzialnością i emocjami towarzyszącymi pracy w szpitalu. Dla czytelników zainteresowanych medycznymi realiami, psychiką lekarzy i subtelnym humorem powieść może okazać się wartościową lekturą, choć miłośnicy klasycznych, pełnych napięcia kryminałów mogą odczuć niedosyt.

czwartek, 20 listopada 2025

"Usłysz. Jak słuchają kobiety" - Alice Vincent

00:00:00 0 Comments

Ile razy zdarzyło nam się mówić na ważne tematy, tylko po to, by po chwili dostrzec, że osoba naprzeciwko kiwa głową, choć jej wzrok ucieka gdzieś w bok? Ile razy sami łapaliśmy się na tym, że czyjeś słowa nie docierały do nas w pełni, bo myśli dawno odpłynęły w zupełnie innym kierunku? Ile razy faktycznie byliśmy słuchani, ale i ile razy my sami poświęciliśmy sto procent swojej uwagi, by kogoś wysłuchać? Coś tak prostego i znanego nam od zawsze, a jednak bardziej skomplikowane niż coś, co dopiero poznaliśmy. Słuchanie to prawdziwe, pełne uwagi i zaangażowania rzadko kiedy przychodzi naturalnie, często wymaga wysiłku i świadomego wyboru, by być tu i teraz i nie dać się pochłonąć chaosowi wokół nas.




Tytuł: Usłysz. Jak słuchają kobiety


Autor: Alice Vincent


Data wydania: 15.10.2025


Wydawnictwo: Insignis


Liczba stron: 352


Moja ocena: 7/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Mówi się, że kobiety są dobrymi słuchaczkami. Rzadko jednak zastanawiamy się, czego tak naprawdę słuchają, jak brzmią ich własne światy i jak to jest, gdy wszyscy oczekują od nich, że będą słyszeć – i słuchać – w hałaśliwej codzienności. Podobnie jak wiele z nas, Alice Vincent zmagała się z przebodźcowaniem – doświadczała go w niemal każdym momencie życia. I wtedy usłyszała bicie serca swojego dziecka. Szybki i pulsujący dźwięk na tle białego szumu. Wyraźny, bezsprzeczny rytm. Później życie Alice znowu wypełniła kakofonia – zarówno z powodu noworodka, jak i presji społecznej związanej z macierzyństwem. Wyruszyła więc w kolejną osobistą podróż, by na nowo odkryć dźwięk: jako coś żywego, niezbędnego i regenerującego. I nie chodzi tu wyłącznie o muzykę. Dzięki rozmowom z wieloma kobietami – matkami, artystkami, naukowczyniami, ale też lingwistkami pracującymi w wywiadzie – Alice poznała nowe aspekty słuchania. Od płaczu fantomowego, przez kąpiele w dźwiękach, po śpiew słowika i odgłosy zorzy polarnej – ta książka to zachwycająca wędrówka przez akustyczny pejzaż. W naszych czasach umiejętność koncentracji maleje, a poczucie odłączenia rośnie. Czy dźwięk może nie tylko ponownie połączyć nas z utraconymi częściami nas samych, ale i pomóc nam zacząć bardziej świadomie żyć? USŁYSZ to książka dla kobiet, które czują się niesłyszane, i tych, które szukają sposobu na głębsze wsłuchanie się w nasz zbyt głośny świat – i w siebie.



Umiejętność słuchania jest jedną z tych, które uznajemy za oczywiste, dopóki nie odkryjemy, jak bardzo może zmienić nasze relacje, sposób postrzegania świata, a nawet samych siebie. Książka „Usłysz. Jak słuchają kobiety” zwróciła moją uwagę właśnie dlatego, że dotyka tematu na pozór prostego i znanego nam wszystkim, a jednocześnie niezwykle zaniedbanego. W świecie pełnym hałasu bycia słuchaną oraz słuchanie innych nabiera szczególnego znaczenia.


Dawno żadna przeze mnie czytana książka tak szybko nie zaczęła wpływać na emocje, jakie odczuwam, w trakcie zapoznawania się z treścią jak ta. Ogarniający mnie spokój sprawił, że łaknęłam więcej treści, chciałam poznać historię autorki, zwłaszcza gdy zaczęła otwierać się, opowiadając o własnych przeżyciach, podejmując próbę zrozumienia codziennych dźwięków. Opisuje zarówno te ciche, niemal niezauważalne, które umykają naszej uwadze, jak i te intensywne, czasem przytłaczające, które wprowadzają chaos i zmuszają do chwili zwolnienia i zatrzymania się. Wchodząc w świat autorki, zaczynamy dostrzegać detale, których codziennie nie zauważamy: subtelne zmiany w tonie rozmowy, rytm oddechu, szum wiatru za oknem czy ciszę przed burzą. Dzięki temu książka nie tylko opowiada o słuchaniu, ale staje się przewodnikiem po emocjonalnym krajobrazie, w którym każdy dźwięk i każda pauza mają znaczenie.


Na pewno jest to oryginalna książka, jednak mam wrażenie, że w niektórych momentach było w niej za dużo autorki. Brakującym elementem są punkty widzenia osób o różnych perspektywach, bo choć takowe się pojawiają, mam wrażenie, są w dużej mierze podporządkowane narracji i spostrzeżeniom autorki. Ciekawie byłoby zobaczyć więcej niezależnych punktów widzenia, różne sytuacje życiowe, odmienne doświadczenia kulturowe czy spojrzenia kobiet w różnym wieku. Dzięki temu książka mogłaby stać się pełniejszym obrazem kobiecego doświadczenia słuchania.


Podsumowując “Usłysz. Jak słuchają kobiety” autorstwa Alice Vincent to książka, która skupia się na temacie, który wydaje się oczywisty, a jednak pod wieloma względami taki nie jest. Na pierwszy rzut oka słuchanie wydaje się czynnością prostą i naturalną, codziennie wykonywaną w trakcie rozmów czy codziennych sytuacjach. Jednak autorka pokazuje, że prawdziwe słuchanie wymaga uwagi, wrażliwości i obecności, a także świadomości emocji własnych i innych osób. Książka otwiera oczy na to, jak często przegapiamy istotne sygnały, jak łatwo nasze myśli odpływają i jak rzadko w pełni uczestniczymy w rozmowie, mimo że fizycznie jesteśmy obecni.


środa, 19 listopada 2025

"Wszystko, czego nauczyłam się o szczęściu dzięki smutkowi" - Helen Russell

00:00:00 0 Comments

Smutek to jedna z emocji, którą staramy się jak najbardziej ukrywać, kojarzy się z bólem, rezygnacją i utratą danego aspektu życia. Dodatkowo utworzona przez współczesną kulturę narracja wokół niej sprawiła, że dla wielu stała się ona powodem do wstydu. Jednak smutek, choć nieprzyjemny, ma swoje ważne miejsce w naszym życiu. Jest informacją, sygnałem ostrzegawczym, impulsem do zmian, a czasem wręcz drogowskazem prowadzącym nas ku zmianom, ale również wskazówką, że “po każdej burzy wychodzi słońce”.




Tytuł: Wszystko, czego nauczyłam

się o szczęściu dzięki smutkowi


Autor: Helen Russell


Data wydania: 29.10.2025


Wydawnictwo: Insignis


Liczba stron: 448


Moja ocena: 8/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Dlaczego jesteśmy smutni?
Jak smutek może stać się siłą napędową?
Po co płaczemy?
Dlaczego niektórzy z nas są smutniejsi od innych?
Co warto robić, gdy się smucimy – a czego zdecydowanie nie?

To książka dla każdego, kto kiedykolwiek był smutny. Opowiada o tym, jak możemy stać się szczęśliwsi, ucząc się, jak lepiej się smucić. Po latach badań nad szczęściem Helen Russell odkryła zaskakujący fakt: choć większość z nas rozumie, że smutek jest czymś normalnym, bardzo się go obawiamy. Tak bardzo, że trudno nam żyć pełnią życia. Tymczasem smutek jest nam potrzebny. To komunikat. Może powiedzieć nam, co jest nie tak i co z tym zrobić. Okazuje się, że dopuszczenie do siebie chwilowego smutku – choć wydaje się to sprzeczne z intuicją – sprawia, że stajemy się szczęśliwsi, a próby jego unikania szkodzą naszemu zdrowiu psychicznemu. Helen Russell łączy osobiste doświadczenia z najnowszymi badaniami nad smutkiem prowadzonymi przez psychologów, psychiatrów, genetyków, neurobiologów i historyków, a także z opowieściami pisarzy*, komików, sportowców i ludzi zmieniających świat po obu stronach Atlantyku. Autorka opowiada również o historii smutku i przedstawia, jak radzą sobie z nim inne kultury. Wyjaśnia też różnice między smutkiem a depresją, uzależnieniem, żałobą, złamanym sercem, wypaleniem i wszystkim, co mieści się pomiędzy. Ta książka to po części wspomnienia, a po części manifest nawołujący do zmiany w podejściu do wyrażania emocji – tych przyjemnych i tych trudnych.
* Książka zawiera m.in. rozmowę z Adamem Kayem, autorem bestsellera Będzie bolało



Los chciał, że premiera książki Helen Russell zbiegła się w czasie trudniejszym momentem w moim życiu, a temat smutku często mi towarzyszył, stąd nie mogłam przejść obojętnie obok książki, która na celu ma pomóc zrozumieć to, jaki wpływ ma ona na nasze życie. Pojawiła się w idealnym momencie wtedy, gdy najbardziej potrzebowałam spojrzeć na swój własny smutek nie jak na przeszkodę, lecz jak na zjawisko, które ma swój sens i wpływ na to, kim jestem, dając mi również przestrzeń do refleksji, zatrzymania się i nazwania tego, co do tej pory było chaosem.


Co warte zaznaczenia już na samym początku autorka do tematu książki podchodzi w przemyślany sposób, łącząc swoje doświadczenie z refleksją. Smutek zostaje przedstawiony z ogromną delikatnością, a jednocześnie z przekonaniem, że jest to coś potrzebnego i wartego akceptacji. Podkreślone zostaje również to, że nie jest on wrogiem, lecz naturalną odpowiedzią na trudne wydarzenia, stratę, zawód czy zmiany. Jednocześnie przeżywanie smutku świadomie może prowadzić do szczęścia bardziej stabilnego, głębszego i prawdziwszego niż to, które staramy się wymusić sztucznym uśmiechem.

Autorka pisze w sposób przyjemny i łagodny. Podkreślając ważne aspekty zrozumienia emocji, jak to, że sam smutek jest trudną emocją, bardzo wymagającą i choć bolesną, niezbędną. Smutek przestaje być przeciwnikiem, którego trzeba pokonać, a staje się sygnałem, na który warto zwrócić uwagę. Autorka pokazuje, że nie chodzi o to, by zaprzeczać emocjom czy udawać, że ich nie ma, lecz by odważyć się je przeżyć, nazwać i akceptować.


Podsumowując “Wszystko, czego nauczyłam się o szczęściu dzięki smutkowi” autorstwa Hellen Russell to książka bardzo wartościowa i potrzebna szczególnie tym, którzy czują, że smutek w ostatnim czasie stał się ich niechcianym towarzyszem. Pozwala spojrzeć na własne doświadczenia z większą łagodnością, nie dając przy tym prostych odpowiedzi ani szybkich rozwiązań, zamiast tego pozwala na przeżywanie, zatrzymanie się i zadanie pytań, które często odkładamy na później.


poniedziałek, 17 listopada 2025

"Córka diabła" - Marta Zaborowska

17:52:00 0 Comments

 Jedna noc, ciało kobiety u stóp klifu i cała sieć sekretów -  tak zaczyna się "Córka diabła",  książka,  która całkowicie mnie pochłonęła.

 

Autor: Marta Zaborowska

Wydawnictwo: Czarna Owca

Data premiery: 29. 10. 2025

Autor recenzji: Magdalena Kwapich

 Liczba stron: 600

W moim odczuciu: 7/10



„Córka diabła” to pierwsza książka Marty Zaborowskiej, którą poznałam. Po jej lekturze przekonałam się, że autorka potrafi niezwykle precyzyjnie budować duszną, pełną napięcia historię, w której każdy detal ma znaczenie, a tajemnice ciągną się jak mgła nad zimowym, nadmorskim pejzażem. Już pierwszy obraz, ciało młodej kobiety u stóp klifu w Gdyni,  budzi niepokój i sprawia, że czytelnik natychmiast chce wiedzieć, co naprawdę wydarzyło się w tę feralną noc. Czy był to nieszczęśliwy wypadek, desperacka decyzja, czy może  coś znacznie mroczniejszego? A poczucie grozy tylko narasta, gdy okazuje się, że Julia Krawiec, jadąca na ślub swojej przyjaciółki, Rity Walickiej, trafia zamiast na uroczystość na pogrzeb tej młodej kobiety. Rita ginie tragicznie w okolicznościach, które z każdym kolejnym odkryciem wydają się coraz bardziej tajemnicze.

Zaborowska, sięgając po motyw pozornego samobójstwa, konstruuje historię, w której przeszłość nieustannie dopomina się o uwagę. Autorka nie ogranicza się do prostych rozwiązań, prowadzi nas przez labirynt bolesnych wspomnień, rodzinnych sekretów i grzechów, które od lat domagały się rozliczenia. Nic tu nie jest oczywiste, co najwyżej pojawiają się kolejne pytania. I w tym właśnie tkwi siła tej powieści: w gęstej atmosferze niepokoju, wrażeniu ciągłego zagrożenia i świadomości, że prawda, kiedy wreszcie się ujawni, może okazać się bardziej bolesna niż najgorsze przypuszczenia.

Na szczególną uwagę zasługuje kreacja Julii Krawiec. Julia jest jednocześnie stanowcza i krucha, profesjonalna, ale mierząca się z wątpliwościami i własnymi ograniczeniami. Jej portret psychologiczny wypada niezwykle autentycznie: bywa zagubiona, czasem działa pod wpływem emocji, ale mimo wszystko konsekwentnie dąży do celu. Właśnie dzięki tej nieidealności staje się postacią bliską, łatwą do zrozumienia i polubienia. Nieznajomość wcześniejszych tomów nie utrudnia odbioru, choć momentami można poczuć, że wcześniejsze doświadczenia bohaterki rzucałyby dodatkowe światło na jej wybory. Tym bardziej zachęciło mnie  to, by nadrobić wcześniejsze części.

Autorka w „Córce diabła” umiejętnie łączy elementy klasycznego kryminału z warstwą psychologiczną. To nie tylko opowieść o śledztwie, ale też o ludzkiej słabości, destrukcyjnych relacjach i dramatycznych decyzjach podejmowanych w chwili, gdy emocje wymykają się spod kontroli. W powieści pojawiają się również trudne tematy, w tym motyw choroby psychicznej czy niepokojących rytuałów, jednak Zaborowska przedstawia je z wyczuciem, bez taniej sensacji, dbając o to, by każdy wątek służył budowaniu atmosfery i pogłębianiu historii.

Sama konstrukcja fabuły jest imponująca. Warstwa po warstwie odkrywamy nowe fakty, a opowieść stale trzyma w napięciu. Czyta się ją z narastającą ciekawością, a chłodny, zimowy klimat dodatkowo wzmacnia poczucie zagrożenia i osamotnienia bohaterów. Mimo tego muszę przyznać, że samo zakończenie nie do końca mnie przekonało. Po tak intensywnie budowanym napięciu liczyłam na finał  bardziej spektakularny i spójny emocjonalnie.

Nie zmienia to jednak faktu, że „Córka diabła” to bardzo udany kryminał: dopracowany, angażujący i znakomicie napisany. Jeśli cenicie książki, które powoli, ale konsekwentnie wciągają w mroczny wir tajemnic, a przy tym oferują silną warstwę psychologiczną i wyrazistych bohaterów, ta powieść z pewnością Was nie rozczaruje. To historia, od której trudno się oderwać, nawet jeśli finał pozostawia pewien niedosyt. 

 

 

  

 

poniedziałek, 10 listopada 2025

"Bezsilna" - Piotr Kościelny

09:00:00 0 Comments

 

"Czasem największe tragedie rozgrywają się w ciszy i pozostają niewidoczne dla świata."

 

 

Autor: Piotr Kościelny

 Wydawnictwo: Czarna Owca

Data premiery: 24. 09. 2025

Autor recenzji: Magdalena Kwapich

 Liczba stron: 472

W moim odczuciu: 6/10

 

„Bezsilna” to pierwsza książka Piotra Kościelnego, po którą sięgnęłam, i muszę przyznać, że pozostawiła mnie z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony porusza niezwykle ważne tematy, z drugiej intensywność brutalnych scen i języka sprawia, że nie jest to lektura dla każdego.

Głównym bohaterem jest Tomasz Sokołowski, doświadczony policjant z Wrocławia, który przeprowadza się do pozornie cichej i spokojnej Wschowy. Już pierwszego dnia los funduje mu cios, zostaje skonfrontowany ze zdradą partnerki, z którą planował wspólne życie. Mimo tego postanawia zostać, zacząć od nowa i wtopić się w rytm niewielkiej, prowincjonalnej społeczności. Do pracy trafia z Anną Komudą i razem stykają się z codziennością małego komisariatu: libacjami, kradzieżami, sąsiedzkimi awanturami. Małe miasteczko, wielkie problemy, tylko na pozór błahe.

Szybko okazuje się, że spokój Wschowy to jedynie fasada. W pobliskiej wsi skutecznie terroryzuje otoczenie Heniek Mazur, brutalny recydywista, przed którym miejscowi wolą milczeć niż szukać sprawiedliwości. Strach jest silniejszy niż poczucie obowiązku.

W miasteczku dochodzi też do tragedii młodej matki, która  pozbawiona wsparcia, zmagająca się z chorobą i samotnością, wybiera desperacki, dramatyczny krok. To jedna z najsmutniejszych i najmocniejszych osi tej historii: opowieść o kobiecie, której nikt nie podał ręki, choć krzyczała o pomoc w ciszy.

Kościelny nie idzie drogą widowiskowych pościgów czy błyskotliwych twistów. Zamiast tego serwuje obraz Polski, jakiej nie widzimy na pocztówkach, tej z problemami, frustracją, zakorzenioną przemocą i bezsilnością wobec systemu, środowiska, własnego życia. Styl jest bezpośredni, momentami brutalny, pozbawiony upiększeń. To bardziej dokumentalna obserwacja niż klasyczny kryminał.

Nie ukrywam, ogrom wulgarności, mocnych scen przemocy, wątków dotyczących krzywdzenia kobiet i rodzinnej patologii był dla mnie momentami przytłaczający. To nie jest książka, którą czyta się „dla rozrywki”. To literatura, która bolesnym światłem oświetla miejsca, o których często wolelibyśmy nie mówić. Czy obraz prowincjonalnej Polski jest tu przesadzony? Mam nadzieję, że tak. Chciałabym wierzyć, że to bardziej fikcyjna hiperbola niż wierne odbicie rzeczywistości.

Jednak trzeba przyznać, autor umie budować klimat. Małomiasteczkowa atmosfera, zmowa milczenia, ludzkie tragedie rozgrywające się na uboczu… a do tego zwyczajność, która potrafi przerażać bardziej niż najbardziej wymyślna zbrodnia. Zło nie eksploduje nagle, ono rośnie codziennie, po cichu. I właśnie to uderza najmocniej.

„Bezsilna” to książka specyficzna, ciężka, bardzo emocjonalna. Mnie nie przekonała w pełni, ale rozumiem, dlaczego robi wrażenie na wielu czytelnikach. To pozycja dla tych, którzy w literaturze kryminalnej szukają realizmu, społecznego komentarza i surowych emocji, a nie zagadek rodem z seriali detektywistycznych. Dla fanów mrocznych, prawdziwych i niełatwych, pełnych brutalności historii będzie to mocna lektura.

A finał? Ostatnie sceny mocno chwytają za serce i trudno o nich zapomnieć…


sobota, 8 listopada 2025

"Popielate słońca" - Żaneta Pawlik

14:58:00 0 Comments

 

Gdy życie traci barwy — „Popielate słońca”  opowieść o odzyskiwaniu nadziei


 

 Autor: Żaneta Pawlik

Wydawnictwo: Zyski S-ka

Data premiery: 07. 10. 2025

Autor recenzji: Magdalena Kwapich

 Liczba stron: 352

W moim odczuciu: 7/10

 

 

„Popielate słońca” Żanety Pawlik to powieść pełna emocji, autentycznych przeżyć i skomplikowanych relacji międzyludzkich. To kolejna książka autorki, w której blaski i cienie życia przeplatają się ze sobą, tworząc poruszający i prawdziwy obraz ludzkich doświadczeń.

Głównymi bohaterami są osoby naznaczone przez los. Leszek, niewidomy mężczyzna, trzydzieści lat temu stracił wzrok w wypadku. Kiedyś spełniał się jako rzeźbiarz, dziś zmaga się z bezradnością, frustracją i poczuciem utknięcia w miejscu. Żyje w związku z Ewą, który już dawno stracił blask, trwa bardziej z przyzwyczajenia niż z miłości. Ich relacje dodatkowo komplikują napięcia z córką, Basią, która nie akceptuje ojca, a jej postawa pełna wrogości i roszczeniowości może wzbudzać u czytelnika irytację, a nawet odrazę.

Drugą ważną bohaterką jest Joanna, młoda kobieta, która właśnie znalazła się na życiowym zakręcie. Straciła pracę, zakończyła toksyczny związek z żonatym mężczyzną i próbuje odnaleźć nowy kierunek w życiu. Przypadkowe spotkanie z Leszkiem, gdy ratuje go przed wypadkiem, staje się początkiem ich wyjątkowej relacji. To nie romans, lecz trudna na początku, później pełna wsparcia i zrozumienia przyjaźń. Dzięki Joannie Leszek powoli odzyskuje dawną pasję i przygotowuje się do wystawy swoich rzeźb. Ona sama również zaczyna układać swoje życie na nowo. Zakończenie jej wątku zaskakuje i zmienia dotychczasowy odbiór tej postaci.

Paradoksalnie, największą sympatię wzbudziła we mnie Ewa, zmęczona, zapracowana kobieta, tkwiąca w związku bez miłości. Współczułam jej samotności i poczuciu bezsilności, choć momentami irytowała jej bierność i brak walki o własne szczęście.

Żaneta Pawlik ma wyjątkowy dar obserwacji ludzkich emocji i relacji. Każda jej książka jest inna, ale łączy je jedno — autentyczność. Autorka nie moralizuje ani nie ocenia, pokazuje prawdziwych ludzi z ich słabościami, ograniczeniami, pragnieniami i marzeniami. Ukazuje świat w jego pełnym wymiarze: nie tylko jasne, ciepłe barwy codzienności, ale i tę popielatą, przygaszoną stronę życia, pełną zawahań, rozczarowań i cichych dramatów. Jednak mimo trudnych tematów, w jej historii nie brak nadziei. Bohaterowie stopniowo odnajdują drogę ku światłu z wiarą,  że następny dzień może przynieść nowy początek.

„Popielate słońca” to opowieść o samotności w związku, skomplikowanych rodzinnych więziach, poszukiwaniu siebie, bolesnej przeszłości i nadziei na lepsze jutro. To książka, która wzrusza, skłania do refleksji i zostaje w pamięci na długo. Żaneta Pawlik pisze z uważnością, empatią i niezwykłą wrażliwością, a jej bohaterowie są tak prawdziwi, że łatwo odnaleźć w nich własne emocje.

Polecam tę książkę wszystkim, którzy szukają literatury o człowieku, szczerej, delikatnej, ale pełnej siły.


wtorek, 21 października 2025

"Mój dziadek - genialny detektyw" Masateru Konishi

14:14:00 0 Comments

 
 Niecodzienne zagadki, czułość i szacunek do starszych. Ta książka zostaje w sercu

 na długo.

 


 

 

Autor: Masateru Konishi

Wydawnictwo: Czarna Owca

 Data premiery: 24. 09. 2025

Autor recenzji: Magdalena Kwapich

 Liczba stron: 256

 Moja ocena: 8/10



Masateru Konishi napisał książkę “Mój dziadek - genialny detektyw”, która łączy elementy kryminału z bardzo ludzką historią. Jest to powieść, która nie grzeszy przepychem akcji, ale za to jest niezwykle subtelna, emocjonalnie angażująca i pełna detali, które składają się na całkiem wyjątkową lekturę. 

Główną bohaterką jest Kaede, wnuczka obdarzona wrażliwością, lojalnością i ogromnym szacunkiem wobec dziadka, byłego dyrektora szkoły podstawowej. Dziadek zmaga się z demencją i postępującą utratą pamięci, ale w chwilach jasności umysłu nadal zachwyca przenikliwością i logiką, jakiej nie powstydziłby się najlepszy detektyw.

    

Relacja Kaede i dziadka stanowi serce tej opowieści. Kaede troszczy się o niego, obserwuje oznaki choroby, czuje ciężar odpowiedzialności i lęk przed przyszłością. Jednocześnie nie traci szacunku dla tego, kim był i dla tego, co wciąż potrafi zrobić. Doświadczenie dziadka jako dyrektora szkoły to fundament, który buduje jego sposób myślenia. Przygląda się ludziom tak, jak kiedyś przyglądał się uczniom, cierpliwie, spokojnie, z rozumieniem ich emocji, strachu i motywacji. To nie jest detektyw-wojownik. To człowiek, który rozwiązuje zagadki za pomocą obserwacji, empatii i wiedzy o naturze człowieka.

Książka nie stroni jednak od wątków kryminalnych. Jedną z pierwszych spraw jest tajemnicze morderstwo w pubie. Wszyscy wydają się pogodzeni z oficjalną wersją wydarzeń, ale dziadek, analizując zachowania świadków, dostrzega niespójności i wskazuje prawdziwy motyw. W innym momencie Kaede i dziadek próbują rozwikłać sprawę zniknięcia nauczycielki. Gdy większość uważa, że kobieta uciekła dobrowolnie, dziadek zauważa szczegół, który prowadzi do całkiem innego wniosku.

Najwięcej emocji budzi jednak ostatnia zagadka, sprawa stalkera prześladującego Kaede. Tu tempo akcji wyraźnie przyspiesza, a atmosfera staje się pełna napięcia. Autentyczny strach miesza się z bezradnością, a Kaede musi zmierzyć się z poczuciem zagrożenia. Dziadek, mimo narastających problemów z pamięcią, zachowuje trzeźwość umysłu. Z niezwykłą pomysłowością analizuje tropy, tworzy plan działania i po raz kolejny dowodzi, że błyskotliwy umysł i empatia pozwalają dostrzec to, czego inni nie widzą. To kulminacyjny moment powieści, w którym emocje sięgają zenitu.

Styl Konishiego sprzyja refleksji. Narracja jest spokojna, chwilami melancholijna, innym razem pulsująca napięciem, gdy na pierwszy plan wychodzi zagadka. Autor nie spieszy się, pozwala czytelnikowi smakować szczegóły, zatrzymać się przy dialogach, ciszy, spojrzeniach. Zadaje pytania: czym jest pamięć? Jak żyć, gdy ta zaczyna się kruszyć? Co zostaje, gdy przeszłość odchodzi?

Jedną z najmocniejszych stron tej książki jest sposób, w jaki ukazuje postać dziadka, paradoksalnie silnego i kruchego zarazem. Choć zmaga się z chorobą, nie traci godności ani autorytetu. Kaede zaś staje się jego towarzyszką, ale i opiekunką,  czasem zmęczoną, czasem sfrustrowaną, ale zawsze kochającą.

„Mój dziadek genialny detektyw” to książka wyjątkowa, nie tylko dla fanów kryminałów, którzy cenią inteligentnie skonstruowane zagadki, ale też dla tych, którzy w literaturze szukają wzruszenia, refleksji i prawdziwych emocji. To opowieść o tym, że przenikliwość nie zawsze idzie w parze z siłą fizyczną, a największą bronią może być pamięć, miłość i uważność na drugiego człowieka. Bo czasem rozwiązanie zagadki nie polega na znalezieniu winnego, lecz na zrozumieniu ludzi, ich lęków, pragnień i samotności. 

"Mój dziadek - genialny detektyw" to nie jest kryminał pełen dynamicznej akcji, to raczej historia, która sie przeżywa. Spokojna, mądra i bardzo ludzka. Dla mnie to książka o tym, że inteligencja i empatia mogą być silniejsze niż słabość ciała, a miłość bywa najlepszym kompasem w świecie pełnym tajemnic. Szczerze polecam!

    

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



 

 

 

 

 

 

 




czwartek, 9 października 2025

„Wdzięczność" - Oliver Sacks

19:00:00 0 Comments

 Jakie przemyślenia może mieć człowiek, który spodziewa się śmierci? Czy można się w jakiś sposób na nią przygotować? "Wdzięczność" to ostatnie zapiski wybitnego lekarza i autora wielu książek popularnonaukowych, które do dziś cieszą się dużym uznaniem. Zatem co takiego ważnego miał nam do powiedzenia Sacks w swojej ostatniej książce?


Tytuł: Wdzięczność" 
 Autor: Oliver Sacks
Tłumacz: Jerzy Łoziński
Liczba stron: 64
Data polskiego wydania: 9 września 2025
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W moim odczuciu: 9/10
 
Olivier Sacks zbliża się do osiemdziesiątki, więc to najlepszy czas by rozliczyć się ze swoim życiem. W czterech esejach zatytułowanych kolejno: rtęć, mój żywot, moja tablica okresowa i szabat dzieli się z czytelnikami opowieścią o swoim własnym życiu i doświadczeniach, jakie dane mu było przeżyć. Wraca wspomnieniami do dzieciństwa w żydowskiej rodzinie, o swoim zafascynowaniu nauką a szczególnie dziedziną chemii oraz o pierwszej miłości, której nie pochwalała jego matka. Wspomina o swojej karierze naukowej oraz o swojej pracy jako neurolog. Opowiada o swoich sukcesach i porażkach, aż w końcu o śmiertelnej chorobie i jej żniwie. Choroba nie jest jednak dla niego powodem do rezygnacji z życia. O nieuchronnej śmierci nie pisze z żalem, lecz z akceptacją. Cieszy się, że dane mu było przeżyć życie w taki właśnie sposób, wykonać niezbędną pracę by w końcu odejść na zasłużony odpoczynek. Na końcu swojej życiowej drogi czuje ogromną wdzięczność. 

"Wdzięczność" to zaledwie 64 stron osobistych przemyśleń autora. Książka niezwykle cienka, ale jakże wymowna. To opowieść człowieka, który zdaje sobie sprawę z nieuniknionego końca życia, a jednak wykorzystuje czas, który mu pozostał na pisanie i dzielenie się swoimi doświadczeniami ze światem. To świadectwo człowieka, który nawet w obliczu śmierci się nie poddaje i żyje pełnią życia ciesząc się tym co dane mu było przeżyć i czując ogromną wdzięczność do świata. Język Sacka jest niezwykle prosty i przystępny, nie ma tam zbędnych opisów czy ozdobników. Autor w niezwykle wrażliwy sposób dzieli się swoimi przemyśleniami, ale nie jest przy tym niepoprawnym optymistą a raczej twardo stąpającym po ziemi realistą i naukowcem. Jedynym minusem książki jest moim zdaniem długość esejów, które zbyt szybko się kończą pozostawiając czytelnikowi pole do rozmyślań, ale może był to właśnie celowy zabieg autora. 

Książka Oliviera Sacksa skłania do refleksji i przyjrzenia się własnemu życiu. Ileż to czasu marnujemy na nic nieznaczące relacje, przejmujemy się drobnostkami bądź nosimy w sobie urazy. Żyjemy od weekendu do weekendu myśląc, że jakoś to będzie. Zakładamy sobie cele na przyszłość i łudzimy się, że zaczniemy od jutra albo od stycznia, a koniec końców nie zaczynamy nigdy. Nie mówimy sobie tego co naprawdę czujemy, albo wręcz przeciwnie - mówimy za dużo i ranimy się nawzajem. Tymczasem Sacks pokazuje nam, że nasz czas na ziemi nie jest nieskończony i każdego czeka nieuchronny koniec. To w jaki sposób przeżyjemy życie zależy tylko i wyłącznie od nas, więc warto robić to co kochamy, otaczać się dobrymi ludźmi i cieszyć każdą chwilą. 

"Wdzięczność" to zdecydowanie jedna z wielu pozycji Oliviera Sacksa po którą po prostu warto sięgnąć. To lektura, którą przeczytacie w jeden wieczór, ale która zostanie w was na zawsze. To opowieść doświadczonego mężczyzny, który nie boi się mówić wprost o swojej chorobie i który podkreśla jak piękne jest życie. "Wdzięczność" zgodnie ze swoim tytułem przypomina, że życie każdego z nas jest ważne i wyjątkowe i powinniśmy zacząć to doceniać. 

środa, 8 października 2025

Dorośnij. Zostań rodzicem, jakiego potrzebują twoje dzieci - Gary J. Bishop

21:47:00 0 Comments

Zdaje mi się, że wielu (zarówno obecnych jak i przyszłych) rodziców napotyka różne rady w kwestii rozwoju, opieki i innych kwestii związanych z wychowywaniem dzieci. Jedni mówią, że można tak, a inni że nie i trzeba inaczej. Można się zgubić w tym całym zgiełku. Powstaje wiele publikacji zarówno w postaci książek, jak i wpisów w internecie - każdy może wysunąć swoje "eksperckie" przysłowiowe kilka groszy. Z czym stykamy się tym razem? 




Tytuł:
 Dorośnij. Zostań rodzicem, na jakiego zasługują twoje dzieci

Autor: Gary John Bishop

Data wydania: 24 września 2025

Wydawnictwo: Insignis

Liczba stron: 224

Moja ocena: 3/10

Autorka recenzji: Małgorzata Górna


  

    Na początku zaznaczę, że nigdy nie miałam styczności z twórczością Garego Bishopa. Liczyłam na coś w rodzaju luźnego poradnika, z pewnym ukierunkowaniem. Nie wiem co mnie podkusiło. Być może chciałam się przekonać czy podpasuje mi ten typ poradnika - innego niż cała reszta. Okazało się jednak, że skazałam się na rozczarowanie i zapewne będzie to ostatnia książka tego autora w moich dłoniach. Nie przekonało mnie zastosowanie złamania czwartej ściany i używanie przekleństw, niekiedy jak przecinków.


    Liczyłam na coś, co wywrze na mnie wrażenie, da pole do przemyśleń i zastosowania praktycznych uwag w życiu. Poczułam się jednak jak bym czytała w kółko to samo, ale ubrane w inne słowa. Odciąć się od przeszłości, od przekonań, historii i utartych zachowań, czyli co? Zacząć żyć od nowa, nie mając na czym opierać swoich decyzji? Super. Jak to zastosować? Po prostu to zrób. Bądź czystą kartą, patrz w przyszłość a...I tak nie wiesz czy uda Ci się wychować małego człowieka tak jak sobie wymarzysz. Nie oszukujmy się, mamy uczucia i spotykane przez nas sytuacje wywołują w nas emocje, nie da się tego pozbyć od tak. Poza tym, kim byłby człowiek bez tego co ludzkie? 


    Wracając. Nie mamy wpływu na wszystko co nas spotyka w życiu, możemy się do tego jakoś odnieść, ale jakieś skrawki tej sytuacji z nami zostaną i mogą zaważyć na później podejmowane decyzje. Nie wiem czy nie zrozumiałam tej książki, czy do niej nie dojrzałam, czy jestem uczulona na coaching, ale nie wyniosłam z tej książki puenty czy punktu odniesienia jakiego się spodziewałam, choć nawet nie wiem czego się spodziewałam (ale na pewno nie tego).


    Z kosmetycznych rzeczy, denerwował mnie niewyjustowany tekst, co utrudniało płynne czytanie, ale to drobnica. Dawno nie trafiłam na książkę, która wywołała we mnie takie odczucia i po prostu nie trafiła w mój gust. Być może trzeba tę pozycję przeczytać więcej niż raz żeby coś z niej wyciągnąć, ale ja się poddaję.


    Czy polecam? Niekoniecznie, chyba że lubicie coachingowy styl i wiecie z czym to się je. Nie mówię też, żebyście kategorycznie omijali tę książkę gdziekolwiek się pojawi - na pewno zyska grono odbiorców, które uzna, że warto się tą lekturą posiłkować. Spróbujcie i przekonajcie się sami. 

    
Małgorzata Górna