sobota, 15 listopada 2025

"Dziewczyna na niby" - Lucy Score

Z twórczością Lucy Score zetknęłam się już wcześniej, czytając serię Knockemout. Dlatego, gdy w moje ręce trafiła “Dziewczyna na niby”, pierwszy tom z serii Miasteczko Benevolence nie zastawiałam się czy ją czytać, tylko kiedy. Miałam nadzieję na ponowne zanurzenie się w małym miasteczku, gdzie każdy zna każdego i czas płynie inaczej.




Tytuł: Dziewczyna na niby


Autor: Lucy Score


Data wydania: 22.03.2023


Wydawnictwo: Editio Red


Liczba stron: 400


Moja ocena: 6/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Harper miała wyjątkowego pecha, wiecznie coś jej się przytrafiało: niekiedy były to zabawne nieporozumienia, innym razem groziło jej poważne niebezpieczeństwo. Jednak mimo paskudnej przeszłości i nieprzychylności losu pozostawała życzliwą optymistką. Spontanicznie ruszała na pomoc każdemu, kto jej potrzebował, przez co często... pakowała się w kolejne tarapaty. Ten dzień był właśnie taki ? ale zakończył się zupełnie inaczej niż zwykle. Harper ocknęła się w ramionach wybawcy, który kilka minut wcześniej ocalił jej życie. Luke, wybawca, był niewiarygodnie przystojnym facetem. Wszystko w nim było pociągające: od zielonkawobrązowych oczu, przez intrygującą tajemniczość, aż po zawód: był wojskowym. Drobna, śliczna blondynka, która bez wahania rzuciła się na pomoc napastowanej kobiecie, zwyczajnie mu zaimponowała. W małym miasteczku wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Nie inaczej było w Benevolence. Przeszłość i obecna praca Luke’a wykluczały jakąkolwiek stabilizację i szczęśliwy związek z kobietą. Przynajmniej Luke tak sądził, niektórzy twierdzili inaczej. Luke i Harper postanowili sobie pomóc. On chciał uniknąć niechcianego swatania, ona potrzebowała czasu na zorganizowanie sobie nowego życia. Zgodziła się więc udawać dziewczynę Luke’a. Układ wydawał się idealny. Jednak niebawem sprawy zaczęły się komplikować. Jego czekała kolejna misja do Afganistanu, jej wciąż groziło niebezpieczeństwo. A przecież od początku było wiadomo, że to wszystko jest na niby...


Czy w miasteczku Benevolence znajdziesz to, czego szukasz?


Mimo tej uprzedniej sympatii podchodziłam do lektury z pewną dozą obaw. Bałam się, że „umowa na niby” zbyt szybko stanie się znanym schematem. Chciałam, by autorka pokazała coś więcej, by za tym klasycznym motywem kryła się realna chemia, wzajemne zrozumienie i rozwój postaci, a nie tylko płytka historia o miłości na pokaz.

Gdy zaczęłam czytać, odkryłam, że autorka rzeczywiście próbuje balansować między lekkością romansu a poważniejszymi tematami. Główna bohaterka to dziewczyna obdarzona ogromnym sercem, ale i pechem, nie raz wpada w tarapaty, pomaga innym i mimo trudnej przeszłości nie traci optymizmu. Z kolei Luke, jej „niby chłopak” to wojskowy z tajemnicą, który unika zobowiązań, ale zostaje zmuszony do podjęcia decyzji o udawanym związku. To, co spodobało mi się, to pomysł na relację „na niby”: Luke nie chce, by inni go ustawiali, a Harper potrzebuje czasu na odbudowanie siebie i stabilizację. Układ wydaje się rozsądny, ale z czasem przestaje być tylko „transakcją”.

Główna bohaterka Harper to sympatyczna, życzliwa i pełna empatii postać. Jest również pełna optymizmu mimo trudnej przeszłości, a co za tym idzie i ogromnej siły, bo po każdej porażce, potrafi się podnieść. Dodatkowo Harper ma w sobie nutę naturalnej ciekawości świata i niezależności, które pozwalają jej podejmować decyzje mimo lęku i wątpliwości. Nie boi się wyzwań ani konfrontacji z własnymi słabościami, a jej poczucie humoru i dystans do siebie sprawiają, że nawet trudne sytuacje stają się dla niej okazją do nauki i osobistego rozwoju. Luke natomiast to postać pełna sprzeczności, co czyni go intrygującym, choć momentami trudnym do zrozumienia. Na pierwszy rzut oka jest klasycznym przystojniakiem z tajemnicą: wojskowy, niezależny, zamknięty w sobie, z poczuciem, że stabilizacja i zobowiązania nie są dla niego. Jego przeszłość i doświadczenia z życia wojskowego kształtują jego postrzeganie świata i relacji z innymi, a momenty, w których pokazuje prawdziwe emocje, pozwalają czytelnikowi dostrzec, że za chłodnym, pewnym siebie wizerunkiem kryje się człowiek zmagający się z poczuciem winy, samotnością i niepewnością.

Największym minusem książki jest to, że fabuła opiera się w dużej mierze na scenach erotycznych. Choć momenty te mają za zadanie podkreślić chemię między Harper i Lukiem oraz budować napięcie romantyczne, w praktyce zbyt często zastępują one prawdziwy rozwój fabuły. Ważne jest również to, że choć pojawiają się pojedyncze ciekawe momenty, fabuła nie oferuje niczego, co skupiłoby na tyle uwagę, by nie móc się oderwać od książki.

Podsumowując “Dziewczyna na niby” autorstwa Lucy Score to książka jak najbardziej poprawna, jednak mam wrażenie, że nic poza tym. Kreacja Harper i Luka w pewnym stopniu jest ciekawa, jednak czasem bywa zbyt chaotyczna, a postacie drugoplanowi, którzy przy motywie związku na niby powinni stanowić ważny element, pełnią jedynie funkcję tła. Największym ograniczeniem powieści jest dominacja scen erotycznych, które często zastępują prawdziwy rozwój fabuły. Choć pojawiają się pojedyncze ciekawe wątki i zabawne sytuacje, w gruncie rzeczy akcja bywa przewidywalna.



Dziewczyna na niby" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)